Mecz nr 7 Finałów: LeBron James i Miami Heat mistrzem NBA 2013

52
fot. The Associated Press

Koszykówka to gra zespołowa, ale kiedy najlepszy gracz NBA zdobywa mistrzostwo NBA ziemia jest znowu okrągła, rzeki znów płyną do mórz, wszystko znowu wydaje się być w należytym porządku. My, wiemy, że gdyby nie jeden rzut Ray’a Allena w meczu nr 6 Finałów, wszystko byłoby teraz zupełnie inaczej.

Wszystko zależało od jednego ruchu nadgarstka najlepszego strzelca za trzy w historii ligi, albo tego prostego layupu, który Tim Duncan zwykł trafiać z zamkniętymi oczami, ale który wczoraj na 49 sekund przed końcem wypadł mu z obręczy.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

52 KOMENTARZE

  1. Był clutch, nie zniknął jak MVP w ’10, nikt nie powie, że ktoś wygrał mu tytuł. Ten dagger będzie w highlights bardzo długo, podobnie jak blok na Tiago oraz trójka w game 6.
    Gość “bez rzutu” zagrał najważniejszy swój mecz w karierze i miał 50% za trzy. Gdzie jesteście ?
    James po raz kolejny pokazał to co każdy świadomy kibic tego sportu wiedział od 4-5 lat. Jest najlepszy. Wykrzyknik.

    To pewnie koniec Spurs w tej formie, choć bardzo chciałbym się mylić. Chciałbym aby najwybitniejszy zawodnik w epoce pojordanowskiej, Tim Duncan miał szanse na kolejny tytuł, ale chyba wiek będzie tą barierą nie do przeskoczenia.

    Tim jesteś wielki, mimo, że jestem wielkim fanem KG to Ty jest najlepszą czwórką jaką kiedykolwiek widziałem. Jesteś lepszy od Malone, Barkleya… kurde jesteś najlepszym wysokim zawodnikiem jakiego miałem przyjemność oglądać, sorry Shaq, sorry Hakeem.
    Byłeś mało medialny,zwyczajny, czasem trochę nudny, pewnie to zasługa rynku na którym grałeś oraz to, że nie pajacowałeś w filmach i z całą pewnością to, że policja nie ścigała Ciebie za gwałty lub inne przestępstwa :)

    I na sam koniec Battier: “Every now and then you have to eat a turd sandwich. When you eat a turd sandwich, that ribeye tastes really good next time. That’s life, and that’s the way I look at it.”
    I słowo ciałem się stało:)

    0
    • Parker zapytany na konferencji pomeczowej o to czy uważa, że to może być ostatni mecz w tym samym składzie (z Manu i z Duncanem) odpowiedział, że nie wierzy, że jeszcze zadają te pytania, od pięciu sześciu lat mówi się, że są za starzy ;-)

      Osobiście myślę, że Timmy wróci. Poświęcił wiele dla kariery, dla kondycji w tym sezonie i jeśli jest szansa by raz jeszcze powalczyć o mistrzostwo, widzę go za rok w tym samym miejscu. Manu? Nie mam pojęcia. Prawdopodobnie on jest jednym z kozłów ofiarnych tej serii ale na koniec dnia i tak wszyscy go uwielbiamy. Who knows.

      0
    • napisze to tutaj, Lebron okazal sie for real, taki wystep w g7? grown man game, okreslil sie, nie okazal sie ciamajda jak pisalem wczoraj. jest najlepszym koszykarzem na swiecie.

      a co do pewnego mvp z 2010 to mozemy podyskutowac jesli masz ochote ;)

      0
          • nie widze tu troli

            odniose sie tylko do tezy, ze kobe zniknal. nie porownuje kobe10 game7 vs james13 game7, bo lebron w nocy zagral chyba najlepszy mecz w karierze i jeden z lepszych indywidualnych wystepow w finalach w ostatnich latach stawka wise przeciwnik wise.

            otoz kobe nie zniknal w game7 i nie bal sie brac odpowiedzialnosci. mozecie wysmiac to co zaraz powiem – po prostu nie wpadalo ;) fakt, do historii nie przejdzie to, ze mial iles tam zbiorek, ze zapierdalal w obronie, ze wymusil osobiste w ostatniej minucie. bedzie 6-24 i trzeba z tym zyc ;)
            ale to nigdy nie jest znikanie w stylu lebrona za czasow, gdy chokowal

            0
          • Najlepszy mecz? chyba raczej nie, James miał mnóstwo lepszych spotkań, ten mecz z pewnością był najważniejszy z punktu widzenia Jego dziedzictwa, jak to ładnie dziennikarze opisują.
            LeBron przychodząc do ligi nie był shooterem, zresztą stylem gry James bardziej przypomina Magica. Znajdują się tacy kretyni jak Skip Bayless i Jemu podobni, którzy oczekują, że LeBron będzie zawsze rzucał i trafiał jak Mike, albo rzucał i nie trafiał lub czasem trafiał jak Kobe.
            To inny typ zawodnika, bardziej zespołowy, powodujący, że Jego koledzy grają lepiej, to samo dotyczy obrony, czasem mam wrażenie, że jest niższą wersja KG, gdy LBJ jest na parkiecie wtedy zespół o wiele lepiej broni, już nie wspominając o indywidualnych umiejętnością LBJ w defens.
            Więc jeśli nie idzie mu rzut, bo czasem jak słusznie napisałeś nie wpada, to nie forsuje go. Amerykańskie media musza z czegoś żyć więc wymyślili, że LeBron ma czasem spotkania w których się “dławi”.
            Wczoraj, w najważniejszym spotkaniu w karierze był niesamowity, zarówno w ofensywie i jak i w defensywie. Kobe w swoim najważniejszym spotkaniu w karierze nie był niesamowity, był nijaki. A argument, że “pracował w obronie” jest zabawny bo gdy LBJ nie trafia i pracuje w defensywie to wtedy “znika” “nie jest clutch” “choke’uje”. Mam wrażenie, że w dyskusji LBJ vs. Kobe pewne argumenty są reglamentowane.
            Zacząłem od tego, ze LBJ nie był shooterem przychodząc do ligi. Z roku na rok poprawiał swój rzut. Ten sezon był esencją tego co do znaczy ciężka praca. To co LeBron mógł wyćwiczyć, Kobe jako niezły “rzucacz” miał w pakiecie ze swoim talentem. Z kolei tak wysokie koszykarskie IQ jakie ma LBJ (poziom Magica), Kobe nie miał i nigdy mieć nie będzie. Sorry.
            Zawsze jestem ciekaw opinii innych osób, a Ty Sylwek w przeciwieństwie od wielu innych fanów Bryanta, piszesz w miarę zbornie, jednak próba obronienia tezy, że obecny MVP jest gorszy od tego sprzed 3 i 4 lat jest bezprzedmiotowa. Bo nie jest gorszy, jest o wiele lepszy. Dlaczego?
            Obaj wylądowali po szkole średniej, jeden z większym ciśnieniem na sukces, drugi mniejszym, jeden od początku udowodniał, że jest genialny i jest liderem, drugiemu to trochę zajęło.
            Porównaj ich drogę, to że jeden trafił do miłego emeryta, a następnie do początkującego coacha, drewnianego Litwina i Drew Goodena, a drugi miał na swojej drodze najlepszego coacha w historii tego sportu, najbardziej dominującego centra w poprzedniej dekadzie – w swoim prime, oraz kilku utytułowanych i doświadczonych weteranów oraz jednego z najlepiej rzucających trójki zawodników w tej lidze.
            Moim zdaniem z T-Mac’em Lakers byliby lepsi, niż z Bryantem. No offense.
            Jeden jako lider, kiedy miał tylko 22 lata wszedł z tą śmieszną gromadka do finału, a drugi kiedy wreszcie został liderem, mając 26 lat nie zakwalifikował się do PO:), po czym następnie dwukrotnie odpadał z zespołem prowadzonym, przez obecnego swojego coacha:)
            Kobe: MVP 2008 – lat 29 (nie zdominował ligi, pamiętasz co wtedy robił CP3 albo LBJ, nie wspominając o KG), MVP Finals 2009 i 2010 – lat 30 i 31.
            LeBron: MVP 2009 – lat 24, MVP 2010 – lat 25, MVP 2012 – lat 27, MVP 2013 – lat 28, MVP Finals 2012 i 2013 – lat 27 i 28.
            Jordan powiedział, że wybrałby Kobego nad LeBronem, bo 5 jest więcej od 1. W studiu TNT, wszyscy oprócz Chucka tak samo zrobili, przy czym zastrzegli, że jak LBJ będzie w wieku Kobego i nadal będzie wygrywał to decyzja będzie inna. Wtedy Barkley powiedział, że jest pewna różnica między Shaq’em w Lakers, a Shaq’em w Cavs. Niech to będzie puenta.
            Pozdrawiam.

            0
  2. Bardzo dobry tekst- oczywiście nie mam takiego doświadczenia w oglądaniu meczów jak wielu autorów bloga i komentujących, ale dla mnie… to był esktremalnie ekscytujący mecz. Szacunek dla Heat że wytrwali. Szacunek dla Spurs. Pozostaje trochę żal TD… zwłaszcza że niefortunnie bardzo mu wypadło… ale chyba wygrał minimalnie lepszy. Natomiast do wszystkich którzy piszą od lat że LBJ nie daje rady, nie wytrzymuje w końcówkach- pewnie, można go lubić lub nie, miał słabsze momenty, kiedy moim zdaniem też starał się znaleźć nowy sposób na sienie (FPO 2011). Ale dziś w nocy dał radę i nie możemy o tym zapomnieć

    0
  3. Tak szczerze, to dla mnie Heat byli wyraźnie lepsi cały mecz. Zwłaszcza ta słynna agresywna obrona. Dobrzy zmiennicy, lepsi rzutowo. Neal, Green nie dali prawie nic drużynie. Spurs ciągle trzymali się blisko, ale dla mnie to było takie nieprzekonujące. Punktowanie było dla nich większym wysiłkiem.

    0
  4. Dla mnie ten tekst jest do dupy. Zastanowiłeś się co by było gdyby nie Allen trafił trójkę, lecz gdyby to SPURS lepiej rzucali osobiste pod koniec game 6? Gdyby babcia miala wąsy to byłby dziadek. Artykuły należy pisać obiektywnie. Myslisz,że James będzie za kazdym razem troszczył się to, ze ktoś wymamrotał ze nie jest clutch? Stary on ma to w dupie, ma dwa pierscienie i takie zawistne szemranie po kątach, to on ma za kołnierzem. A z resztą ile razy ma odpowiadać? Dzisiejszy mecz wystarczająco pokazał ze jest najlepszym zawodnikiem w lidze. Koniec. Kropka. Heat pokonali najlepszą drużynę ligi i są mistrzami. I Ty również Maćku Kwiatkowski musisz się z tym pogodzić, bez względu na swoje przekonania. To jak ta seria zostanie zapamięta to nic innego jak prymat Heat nad Spurs. Bez względu na to co działo się pod koniec game 6, to Heat okazali się lepsi na mecie. Tak jak mówił James, szczęscie jest częscią tej gry i albo się je ma albo nie. I jedyny który w tej serii faktycznie choked, to Ginobili i po częsci Leonard, któremu zabrakło zimnej krwi i stal się Nickiem Andersonem w meczu nr 6. Przesyłam koszykarskie pozdrowienia dla wszystkich kibiców, bez względu po czyjej stronie byli w tych finałach. Bo solą tego sportu jest razem w szacunku pogratulować sobie zwycięstwa, wzorem tego jak zrobili to James, Wade i Popovich. Parkiet rozstrzygnął kto jest lepszy i tego nic już z historii nie wymaże. Nam pozostaje się cieszyc, że bylismy tego świadkami.

    0
    • Szczerze powiem, nie do końca łapię początek Twojego komentarza, bo albo nie zrozumiałeś tekstu Maćka albo go nie czytałeś… Szczerze powiem, nie zauważyłem w tekście Maćka hate’u na LBJ, raczej zbijanie się z tych, którzy go hejtują, co do drugiej części sie zgadzam w 100% i wg mnie Maciek ma podobne przesłanie w swoim tekście

      0
      • Nie wiem dlaczego z góry zakładasz, że nie zrozumiałem jego tekstu? Może jest dokładnie odwrotnie i to Ty nie zrozumiałeś tego co ja miałem do powiedzenia? Skoro nie zrozumiałeś to pozwól, że Ci wytłumaczę. Przede wszystkim chodziło mi o to, ze po takich finałach powinno się doceniać i chwalić wygranych, a nie szukać rozwiązań co by było gdyby jednak Spurs wygrali Game 6. Można tak gdybać ile wlezie. Co by było gdyby to Heat wygrali pierwszy mecz u siebie, co by bylo gdyby nie wygrali meczu nr 4 na wyjeździe…To bezsens. A takie gadanie, że James musiał rzucać, bo robił to Bryant czy Jordan to już w ogóle nieporozumienie. Oni to robili i też robi to James. A robił to nie po to, zeby cokolwiek komuś udowadniać, tylko po to, bo oczekiwała od niego tego jego drużyna. Ja odniosłem wrażenie po przeczytaniu tego tekstu, że autor po prostu szuka dziury w calym, dlaczego to akurat faworyzowani przez niego Spurs nie wygrali mistrzostwa.

        0
        • trolujesz, czy serio piszesz, bo widzę że, nie rozumiesz co to jest wstep do tekstu, pewna narracja tekstu, Maciek tutaj bardzo fajnie i zręcznie nawiązał do wszystkich porównań LBJ z MJ z Kobem i to bardzo fajnie współgra z całością tekstów o LBJ na 6g, to inteligenta i subtelna zabawa, trochę ironiczna jak dla mnie gra z tymi wszystkimi, którzy szukają pomimo wszystko wad LBJ przedkładając je ponad zwycięstwa, więc paradoksalnie Maciek pisał o tym samym co Ty, tylko bardziej subtelnie i w charakterystycznej Jemu poetyce. Pax

          0
    • A dla mnie właśnie mecze 2-5 świadczą o zaciętości tej serii, gdyby w tych meczach dominował jeden zespół, jeden koncept, to ok, ale to było jak gra w szachy, jeden trener w meczu wprowadza usprawnienie by w następnym drugi znajdował na to odpowiedź – stąd blowouty, czyli wg mnie nie chodzi tutaj o zacięte wyniki, ale o strategiczne szersze podejście do zaciętości serii.

      0
  5. Kurde ta seria to ostateczny koniec moich zawodnikow z lat 00-07 ktorzy trzesli ta liga i “uczyli” mnie jak grac. KG, Tim, KB, ba nawet Iversony, Alleny, Cartery i T-macki albo juz nie graja albo wiek zrobil swoje mimo iz dalej sa w stanie krecic DD to mlodzi juz przejeli ta lige. Szkoda wielka szkoda.

    Mozna o meczu pisac ze Duncan trafia takie rzuty w 95/100, ze Batier mial dzien konia, ze Spurs grali piach a ManuGino to kadet a mimo to byli w grze, ale prawda jest taka ze LBJ naprawde jest wielki i w sumie to dobrze ze zbiera te pierscienie, HOF juz w tym momencie.

    Wogole to tak jakos smutno mi sie zrobilo ze to juz koniec sezonu i tych starych wyjadaczy, no i abonament mi skonczyl wczoraj. Echhhhh.

    0
  6. Nie ma co dużo gadać. Należy mu się szacunek za to co zrobił. Na chwilę obecną jest najlepszym koszykarzem na świecie. Zaznaczam ,że nigdy nie byłem i nie będę jego fanem, ale teraz przynajmniej tytuły go bronią.
    Co do tzw Wielkiej trójki to już jej nie ma Krzyś jest żenujący a Wade się kończy. Może jest ” wielka dwójka ” choć to trochę naciągane. Tak się zastanawiam czy mimo to iż Miami będzie coraz słabsze jest jakaś drużyna, która może ich zdetronizować w przyszłym sezonie. Niestety nie widzę. Okno transferowe pokaże czy coś się zmieni w rozkładzie sił. Oby!

    0
    • Nie będę się spierał co do Bosha, mam inne zdanie i twierdze, że jest bardzo dobrym graczem. Co do sił innych drużyn, to wydaje mi się, że Indiana może być w przyszłym roku naprawdę mocna, jeśli podpiszą Westa i wróci Grenger, dodaj jeszcze do tego Chicago oraz OKC.

      0
  7. Ja oglądałem mecz ze znajomym i kurde, ani przez moment nie odniesliśmy wrażenia, że Heat wypuszczają ten mecz spod kontroli.
    Było zacięcie, wynik wahał sie na granicy -/+ 3 punktów, ale to Miami kontrolowało grę i wyglądało jakby w każdej chwili mogło odpalic jakis run.
    Świetny mecz duetu Wade/James.
    Ginobili po tym sezonie może zakończyć karierę, Duncan i Parker? Mam nadzieję, że zobaczę ich w Finałach jeszcze za rok. Nikt nie zasługuje na to bardziej niż Timmy – najlepszy wysoki z epoki postjordanowskiej

    0
    • Uwierz mi, z punktu widzenia kibica Heat, który wprawdzie bardzo lubi Spurs, wcale to tak nie wyglądało. Cały czas miałem wrażenie, ze Spurs mogą dojść i odskoczyc. . Khawi …. SAS i tak bedą mieli Big3. Pomijając kasę, która mogą spożytkować na FA i której maja całkiem sporo.

      0
  8. Mam głeboko w d.ie obecne Miami i LeBronka i zdobyte przez nich mistrzostwo !! Ani mnie to mistrzostwo nie emocjonuje, ani nie zamierzam gratulować zwycięstwa Heat (nawet ani jednego meczu tych ginałów nie obejrzałem). A kestem fanem NBA juz od prawie 20 lat. Kiedyś lubiłem Heat (jak grali tam Mourning, Tim Hardaway, Majerle itd.), cieszyłem sie tez z ich mistrzostwa w roku 2015 (bo Mourning naprawde na ie zasłużył za swoja karierę). Ale od czasu ” zdrzdzieckiej DECYZJI” LeBronak i przeniesieniu “talentów” LeBronka i Kristyny Bosh-ówny do Miami uleciałą mi cała sympatia do tej druzyny i mimo że gra tam kilku zawodnikó których darzę sympatią (Miller, Battier, Wade) to nie potrafię ich lubić.

    Miałem nadzieję że przegraja z SAS (którym też nota-bene nigdy nie kibicowałem) ale niestety tak sie nie stało. Teraz inne drużyny idąc śladem Heat też będa budować swoje wielkie trójki – Houston, Dallas, LAC też mają kupe pieniędzy i nie boja się luzury-tax, będa ściągac do siebie najlepszych a co z resztą ligi ? Niech Nowitzki skuma się z Paulem i Igudalą, Harden z J. Smithem i D. Howardem, Durant i Westbrook z kimś tam jeszcze i bedziemy mieć same “wielkie trójki” ! I dokąd zaprowadzi to ligę NBA ? Ja takiej lidze nie chcę kibicować !

    Bo moi ulubieńcy z dawnych lat, Stock&Malone, Mourning, Ewing, Reggie Miller nie robili takich numerówm, ale grali w swoich druzynach o mistrzostwo, nie tworzyli wielkich trojek ale byli liderami swoich zespołów. Dlatego olewam ciepłym moczem te fianły, nie oglądałem ANI JENDEGO meczu tych finałow (pierwszy raz odkąd kibicuję NBA) i doceniając kosztkarska klasę LBJ i spółki nie gratuluje im mistrzostwa. Nie tędy droga panowie – dlatego kibicowałem Indianie, drużynie bez wielkich gwiazd – ale no własnie – DRUŻYNIE a nie zlepkowi przenoszonych “talentów” !!

    0
  9. sorki za literówki. Chodziło rzecz jasna o mistrzostwo Miami w 2005 r. jak mnie pamięc nie myli (a nei chce mi sie psrawdzać). Tamta dryżyna to była prawdziwa DRUŻYNa, choć fakt faktem Shaq też przszedł do Wada żeby zdobyc tytuł, ale jednak w nieco innych okolicznościach !

    0
  10. Jednak się nie udało.A było tak blisko.Spurs od mistrzostwa dzieliło tak niewiele ale ostatecznie zabrakło chyba odrobiny szczęścia(pudło Duncana na remis na 20 sekund do końca).Miami za to miało to szczęście(trójka Allena,która nadal mi się śni po nocach i mam ją przed oczami).Ale nie zmienia to faktu,że Miami zasłużyło na te mistrzostwo.Włożyli w nie tyle siły,walki do ostatniego tchu,nerwów.Przez całe playoffy walczyli(seria z Indianą też bardzo trudna).Na przestrzeni całego sezonu grali lepiej od Spurs,mieli lepszy bilans,serię 27 zwycięstw z rzędu.Ogólnie wiele przeszli.Mieli też w składzie najlepszego gracza finałów potrafiącego dobrze zagrać w końcówce w przeciwieństwie do zawodników San Antonio.Moim zdaniem przegrali na swoje życzenie m.in. przez głupie straty w końcówkach ostatnich meczów czy spudłowane wolne w decydujących momentach.Mistrzostwo mieli na wyciągnięci ręki,było tak blisko i bardzo mi ich szkoda.Tym bardziej że nie byli faworytami na zachodzie i tak osiągneli więcej niż powinni i za to należą im się brawa.Wiadomo kontuzje w innych zespołach ale stoczyli wyrównaną i wspaniałą walkę w finale.Fajnie oglądało się Heat jak się cieszą i pewnie zabalowali.Włożyli całe serca i się opłacało.Może jednak nie jest tak źle bo wygrało Miami(które też lubię)a nie np Lakers czy Thunder których nie lubie.Spurs przegrali swoją bronią czyli rzutami za 3 w ostatnim meczu i to też przesądziło(Battier ty gnoju).Jednak nie zmienia to faktu że dzień dzisiaj zjebany.

    Dobra,kończąc to wygrał lepszy,fantastyczne finały pełne emocji i zwrotów akcji,najlepsze jakie oglądałem.Dzięki za wspólne przeżycia w komentarzach i różne opinie.

    Brawo Spurs i gratulacje Heat !

    PS:teraz po zakończeniu sezonu(ach znowu to czekanie aż do listopada)można by pomyśleć o tym spotkaniu użytkowników Szóstego Gracza :D

    Peace ;)

    0
    • No właśnie, bo mój wcześniejszy post o zlocie koszykarsko-napitkowym przeszedł bez echa. Może by tak coś teraz zadziałać? Od połowy lipca poproszę, bo dziś wieczorem ruszam lenić się w słonecznej Italii, prężąc się w T-Shircie Miami :P
      Z resztą siedzę w nim już w robocie, ale jak wyjaśniłem o co chodzi, to już nie patrzą na mnie jak na kosmitę :)

      Dobra, już kończę się chwalić i ekscytować jak dzieciak ;)
      Pozdrawiam

      0
  11. Tak z innej beczki. Kogoś zaskoczyła reakcja Popovicha po ostatnim gwizdku? Tak życzliwych i szczerych gratulacji od coacha, który właśnie przegrał finał, nie widziałem nigdy w życiu. W żadnym sporcie, ever. Tego gargamela widziałem uśmiechniętego może pare razy. A sekundy po syrenie, na pełnym uzębieniu, ściskał Spo, LBJ i Wadea. Zamurowało mnie, mega klasa.

    0
    • Gargamel Pop ma klasę jak mało kto i zawsze tak się zachowuje. Nie pamiętam, który to był mecz (chyba trzeci), który rewelacyjnie zaczął Wade (5 z 6), ale nastąpiła szybka zmiana w pierwszej kwarcie ze względu na nogę. Jak mijał ławkę SA to widać było jak Pop mu gratulował udanego początku i pytał jak tam z kolanem. Jak tu gościa nie lubić, albo przynajmniej szanować?

      0
  12. Może ja jestem z innego świata, za duże znaczenie ma dla mnie coś takiego jak przywiązanie do wartości i wierność swojej drużynie, czy rodzinnym stronom. Ja nie rozumiem jak można zostawić swoją drużynę z absolutnie niczym, będąc Lebronem James’em, Chrisem Paulem czy kimkolwiek innym, dla mnie ktoś taki to zwykły sprzedawczyk i egoista, pomijając absolutnie jego wartość na boisku. Do tego zrobić to w taki sposób jak James, pokazując faka tym, którzy oklaskiwali i dla kogo byłeś wszystkim co dobre w takim mieście jak Cleveland, Ohio. Brak pyszałkowatości? Zwykły koleś z Akron? Co wy ludzie piszecie. Jedyne co można znaleźć pozytywnego odnośnie innych all-starów w stosunku do stworzenia nowego Miami Heat jest to, ż James faktycznie nie chciał maxa, ale takiego maxa wcale mu nie było potrzeba skoro zarabia na swoim wizerunku kilkakrotnie więcej. Rozumiem, że można się jarać jego grą, że ktoś został kibicem Miami i tylko czeka aż ktoś taki ja zacznie wypisywać swoje mądrości żeby wciskać na klawiaturze literę na “h”. Ale ja pamiętam dokładnie jakie komentarze czytaliśmy po decyzji i co muszę czytać teraz i nie mogę pojąć stosunku do tego człowieka, oddaje mu hołd za game 7, ale jak wchodzę tutaj i widzę, że Lebron to taki zwykły chłopek z Ohio to naprawdę ręce się załamują. Koleś nasrał na środku parkietu swojego zespołu, pokazał tyłek całemu rodzinnemu stanowi żeby stworzyć drużynę przyszłości, która co oczywiste zdominuje ligę i tak się dzieje. Gdzie tutaj jest miejsce na zachwyt nad taką postawą? Ja go nie widzę. Po decyzji częściej broniłem Lebrona, bo gwizdy w każdej hali ligi to była przesada, ale moje zażenowanie w stosunku do tego zawodnika nie zmieniło się. Poza tym rozpoczęło to nową epokę w historii ligi, która w ogóle mi się nie podoba i co raz bardziej jestem zmęczony czytając, gdzie to pójdzie mądrala Howard, co z robi Deron, co zrobi Michael Beasley. Dlatego wielki szacunek dla kogoś takiego jak Timmy jak Manu i jak kilku innych przedstawicieli starej szkoły, dla których nie tylko pierścienie mają znaczenie. Przepraszam in advance urażonych moim wpisem, wiem, że nikogo to nie obchodzi, ale ja widzę, że liga się zmienia w kierunku, który nie jest mi bliski. Heat byli świetni. Pozdrawiam.

    0
    • Zgadzam się z Tobą a z drugiej strony też, staram się zawsze tłumaczyć zawodników ich ambicją i chęcią zdobycia tytułu. Jak dla mnie największe znaczenie ma w jaki sposób ktoś żegna się ze swoją drużyną i co dla niej zrobi. Niektórym graczom udało się zmienić swoją drużynę ale sympatia i tak pozostała. Pomimo tego że nie lubię KG jego odejście było zrozumiałe, jasne i bez żadnych konferencji prasowych i rozmyślań nad własnym losem. Fajnie że 3 dobrych graczy chciało grać razem nawet za cenę obniżki w płacach tylko że każdy z nich już swoje zarobił bądź ich Marka daje wystarczający przychód. Szanuje zawodników pokroju Wade(Myślę że nigdy nie opuścił by Miami)Pierce(Szlak mnie trafia że Boston chcę się go pozbyć)Bryanta, Manu,TD czy Tonego Parkera. Ale po za tym że często sami zawodnicy nie chcą, nie potrafią się identyfikować z danym miejscem, teraz niestety coraz częściej same kluby chcą się pozbywać ludzi, którzy poniekąd stworzyli daną markę bądź podnieśli jej wartość.

      0
    • No to stety/niestety jesteś z innego świata.
      Wystarczy, że spojrzysz na to od strony zawodowej. Robisz w firmie, gdzie nie masz szans na awans, rozwój. Jako, że jesteś niezwykle ambitny – szukasz nowego pracodawcy, simple as that.

      Jesteś jednym z tych romantycznych kibiców, którzy myślą, że NBA nie opiera się na sztywnych regułach i kasie, a na, pożal się Boże, osobistych decyzjach graczy i “tradycji”. Pamiętaj, że od 1946 te wszystkie lokalne kluby z tradycją stały się jednymi z obecnie 30 franczyzobiorców, których z miastem łączy jedynie nazwa. Dlatego w jednym sezonie możesz być szerszeniem z Charlotte, a w kolejnym – z Nowego Orleanu. Co z takim Charlotte? Przecież mieszkańcy pewnie zakochają się w nowej franczyzie, nowym produkcie pod nazwą Bobcats. Chuj z historią. Money.

      Pech Lebrona polega na jednym niefortunnych zbiegu okoliczności, który w obliczu ‘the decision’ stały się pożywką antyfanów/haterów – you name it.
      Wybór w drafcie 2003 przypadł Cavaliers, franczyzie z tego samego stanu co Akron. Przez to teraz piewcy podobni Tobie, mówią o nim jak o wychowanku Cavaliers. Jak o koszykarzu, które swój talent i umiejętności szlifował od małego w Cleveland. Ten, który ma wobec miasta dług i któremu wszystko zawdzięcza. Teoria równie głupia jak twierdzenie, że Olisadebe od juniora biegał po Warszawie. Przecież to był czysty fart. Wybór z nr 1 mógł przecież przypaść innej drużynie i wtedy nie byłoby argumentu o “rodzinnym mieście”, którym Cleveland z resztą nie było.
      “The decision”? Ponownie – czujesz że w obecnej firmie jesteś wypalony, nic się nie układa, porażkami obciążany jesteś tylko ty – nazywany mesjaszem od 18 roku życia (“I’m the witness”). Masz 26 lat i jakieś 10 lat przed sobą w tej branży. Podejmujesz decyzję bo masz do niej kurwa prawo, to twoje życie.

      0
  13. Dla mnie to, że to rodzinny stan to tylko dodatkowy aspekt, ważniejsza była szopka “the decision” i brak choćby i picku w drafcie w Ohio. Spytaj kogoś z Denver czy tęskni za Carmelo, gość się określił i czy ktoś ma mu to za złe? Pewnie bardziej męczący był zasyp newsami niż bolesne jego odejście. Nie będę się wdawał w dyskusję na temat ligi i jej specyfiki. To jak zawodnik kieruje swoją karierą to jego sprawa, mnie tylko sierdzi kiedy muszę czytać o tym jaki Lebron to zwykły chłopak i ogólnie czemu go nie lubić. Naprawdę nie jest sztuką zebrać kilku all-starów, pod niezłym trenerem i świetnym GM’em, żeby niszczyć słaby wschód, a z zachodem spotykać się dopiero w finale. Wielcy zawodnicy zmieniali kluby i będą je zmieniać, jednak James przekroczył wszelkie granice jakie mogły istnieć. Odnosiłem się do kilku zdań o jego “fajnej” osobie w samym tekście 5 na 5. Nie jest to sam hejt dla hejtu. Choć bezkrytycyzm wobec Jamesa wydaje się dość rażący, odczuwałem, że większą winę za jego słabą grę w pierwszych spotkaniach finałów ponoszą kolana Wade’a. Ale to już koniec, zaczynajmny sezon ogórkowy i liczmy na 7 spotkań za rok.

    0