1. Mecz nr 6 był…
Przemek Kujawiński: …wstępem do tego, co dziać się będzie w meczu numer 7. Skończyły się żarty i obie drużyny są już całkowicie skoncentrowane na zdobyciu mistrzostwa. Oczywiście nie jest to całkiem sprawiedliwe, gdy powiem, że Heat i Spurs nie zawsze grali na 100%, ale myślę, że przy tak wyrównanym poziomie, mogę to powiedzieć po czterech wcześniejszych blowoutach.
zNYKający: …jak Chicago Tribune z 3 listopada 1948 r. trzymana przez H. Trumana. 5 pkt straty na 28 sekund do końca. SAS już łykali konfetti i mrużyli oczy przed spadającym brokatem, czując jak bąbelki Игристое pieszczą kwasowością języki. Ugryzła ich rzeczywistość. I to boleśnie. W rzyć. Szok, niedowierzanie, przecieranie oczu. Panowie gra się do końca. Jest to na swój sposób ironiczne, bo wczoraj „obchodziliśmy” 16 rocznicę meczu Legia – Widzew (2-3) gdzie definicji gry do ostatniego gwizdka zostało nadane wręcz encyklopedyczne brzmienie. Winni? Czy to aby nie POP wszystko… POPsuł sadzając T. Duncana na ławce i pozwalając na dwie zbiórki ofensywne, z których urodziła się ta plażowa wiktoria? Do rozważenia i analizy.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
SAS wygra w 7
musi
Oficjalnie robie ignore’a na zNYKa. Jakiś widzew, jakaś legia, jakaś doda… pass..
E tam zNYKający ma swoje floe, parafrazując poetę z Warszawy. Ono jest trochę nierówne ale czasami potrafi dobrze rozśmieszyć. A wiesz, też jak coś Ci się nie podoba to proponuję: “nienawiść miłością zwalczaj”.
To bardziej od floe przypomina pijacki bełkot przy zaawansowanej delirce:)
Zgadzam się w pełni, zNYKającego nie da się czytać, to jest zazwyczaj jakiś bełkot i przerost formy nad treścią:)
Jesteście w DUŻYM błędzie, zNYKający jest genialny w swoich porównaniach i nawiązaniach.
No i woli Heat.
Kwestia czasu , samopoczucia i spojrzenia. Dla mnie zNYK pisze najciekawiej i bez wątpienia najdowcipniej na tym blogu.
jestem za
Dziwię się, że nikt nie wspomniał jako kluczowym momencie o łokciu Manu. Argentyńczyk grał fatalny mecz, a na dodatek przesadził z LeBronem. Bill Simmons opowiadał o tym jakiś czas temu, że Celtics rok temu przesadzili ze szczuciem Jamesa, przekroczyli granicę i zagrał ten straszliwy mecz nr 6. Wczoraj LeBron też sam się zabijał, nie umiał trafić spod kosza, irytował się że nie dostawał gwizdków i wtedy łokieć, który był sprawił, że LeBron eksplodował i zabijał Spurs. Gdyby nie to crunch time’u by nawet nie było. http://www.youtube.com/watch?v=O4o8TeqKhgY
Dziwię się, że nikt nie wspomniał jako kluczowym momencie o łokciu Manu. Argentyńczyk grał fatalny mecz, a na dodatek sprowokował LeBrona. Bill Simmons opowiadał o tym jakiś czas temu, że Celtics rok temu przesadzili ze szczuciem Jamesa, przekroczyli granicę i zagrał ten straszliwy mecz nr 6. Wczoraj LeBron też sam się zabijał, nie umiał trafić spod kosza, irytował się że nie dostawał gwizdków i wtedy łokieć, który sprawił, że LeBron eksplodował i zaczął niszczyć Spurs. Gdyby nie to, crunch time’u by nawet nie było. http://www.youtube.com/watch?v=O4o8TeqKhgY
A ja się dziwię opinii autorów co do LeBrona. Zgadzam się że miał wielki udział w odrobieniu strat w 4q, ale nie zrobił tego sam i wcale nie dominował na boisku w tym czasie. A gdyby nie trafienie Allena w końcówce to właśnie James byłby moim zdaniem głównym winowajcą tej porażki, bo to co robił w ostatnich minutach w ataku było katastrofą. Szarpał się sam ze sobą, wymuszał rzuty, no po prostu pogubił się totalnie moim zdaniem. Ok, trafił też ważną trójkę, ale wcześniej i później spudłował jeszcze parę rzutów i stracił ważne piłki. Gdyby tylko którakolwiek akcja potoczyła się inaczej i Spurs zdobyliby dziś mistrzostwo to LBJ nikt by nie chwalił, tylko wytykał mu fatalną końcówkę.
Racja, zanotował triple-double, zdobył 30+ punktów, ale ja chyba jeszcze nigdy nie widziałem go aż tak słabego jak w końcówce tego meczu.
Pewnie ktoś powie, że w Finałach 2011 był słabszy, tyle że wtedy po prostu znikał w końcówkach, a wczoraj chciał na siłę pokazać, że może zdominować ten mecz i wygrać go sam,a przez to rozwalał ofensywę Miami i o mało nie zawalił sezonu.
Na koniec tylko dopisze, że to nie jest żaden hejt, tylko po prostu moje spostrzeżenia. Warto zwrócić uwagę jak cienka była dziś granica między sukcesem a klęską. James miał dziś naprawdę mnóstwo szczęścia…
Dużo racji w tym co napisałeś. Sam już nie będę się rozpisywał o tym spotkaniu bo zresztą w temacie “mecz nr 6” napisałem co myślę o tym spotkaniu.
Główna teza – gdyby Spo miał jaja i nie zmienił Millera na Wade’a, Heat spokojnie wygraliby to w 48 minut.
Tą decyzją zamordował spacing, Heat znów byli impotentami w ofensywie.
Pewnie, że była cienka granica.
Przykład?
William Anthony Parker II – rzucający w RG marne 0.313% i jeszcze marniejsze 0.302% w PO za 3.
1:27 do końca 4q, Heat są +3 i 5 sekund do zakończenia akcji Spurs, nasz bohater odpala taką tróję przy step backu jak Dirk Nowitzki, a bardziej przymierzając do Jego pozycji jak Steph Curry, że o ja pierdziele. Spurs wrócili.
Tym bardziej że pierwsze 3 kwarty naprawdę słabiutkie
James definitywnie pozbawił się dożywotnio szans na porównanie z Jordanem.
W życiu nie pamiętam tylu strat MJ w jakimkolwiek meczu, a widziałem ich naprawdę duuużo. Ale najważniejsze, że James po tych stratach miał zły mentalny wpływ na resztę zespołu – nadąsana mina, pretensje do sędziów (vs. Green), do kolegów (alley-oop ? do Bosha)…. Co to jest?
Czy to jest mentalny lider ja się pytam?
Najlepszy koszykarz świata w tym momencie? Tak.
Kolejny z “rodu” największych? Nie.
Nie osiągnął poziomu MJ, Magica, Birda. Nie ta liga.
Pfff… Nie wiem, ile spotkań nba w życiu oglądałeś. Możliwe, że więcej ode mnie i nie mam z tym problemu, ale zakładanie, że MJ i spółka byli robotami pozbawionymi układu nerwowego to lekko mówiąc, naciągnięcie. LBJ ma jeszcze wiele lat gry w tej lidze i nie masz prawa do takich ocen przed zakończeniem jego kariery. Włącz stare taśmy, a gwarantuje ci, że znajdziesz błędy wielkich graczy.
“James definitywnie pozbawił się dożywotnio szans na porównanie z Jordanem.”
– wow, LeBron nie będzie mógł zasnąć. A tak poważnie, sam LeBron mówi, że jest innym zawodnikiem i nie chce być drugim MJ, chce być LJ. Poza tym tak się szczycisz oglądaniem spotkań Jordana, to doskonale wiesz, że to są dwaj różni zawodnicy.
“Czy to jest mentalny lider ja się pytam?”
– może popełnił błędy, może? na pewno! ale to dzięki jego grze w obronie i ataku Heat wrócili i mają game 7. 4 triple double w finałach:) Heat mają nóż na gardle, podobnie jak w serii z Pacers i podobnie jak w czerwcu ubiegłego roku z Celtic’s. Resztę historii, zakładam, że znasz. Kto wtedy był nie tylko mentalnym liderem Heat?
“Kolejny z „rodu” największych? Nie.”
Gościu w tym sporcie osiągnął wszystko, z roku na rok gra coraz lepiej, teraz zostało mu zbierać kolejne tytuły i kolejne nagrody MVP, ma dopiero 28/29 lat, jest w swoim primie, najbliższe 5 lat jak nie więcej będzie rządził w lidze.
Sorry? Ale co on by musiał kurwa mać zrobić? toeloop? flip? lutz? salchow? rittberger?? axel? śmiało…
“Nie osiągnął poziomu MJ, Magica, Birda. Nie ta liga.”
Bird i Magic uważają inaczej, jeden i drugi nazwali go, że jest jednym z największych którzy grali w tę grę. Cóż, oni może Jordana nie oglądali tak dużo jak Ty więc pewnie coś im się popierniczyło.
“Nadąsaną minę” już sobie odpuszczę….
Do pitera: Generalnie ZPD napisał z grubsza to co mi chodzi po głowie, więc tylko dodatkowo:
Michael miał kilka spotkań gdzie popełnił 9 strat, rekord Lebrona to 10 (chyba), nie widzę wielkiej różnicy. Średnio z kariery MJ ma 2,7 TO/game, LBJ 3,3. Drobiazg taki, że LBJ wiele więcej podaje i jak policzymy As/To ratio to mamy MJ 1,9 a LBJ 2,1 wnioski wyciągnij sam i zerknij w archiwach na wszystkie taśmy, nie tylko te, które chcesz ;)
I naprawdę nie widziałeś jak MJ potrafił rozmawiać z sędziami i kolegami z teamu jak był niezadowolony, serio, serio? :)
I tylko słówko co do Twojego ulubieńca LBJa. Kurde, gość wyciągnął swoją drużynę z 15 punktów dołu szarpiąc po obu stronach parkietu, może wygra mistrza NBA, a u Ciebie skreślił się do końca swojej kariery właśnie tym meczem, bo miał w komplecie o 2,3 straty za dużo? Wow, brak mi słów… albo to jakaś marna prowokacja :)
Pozdrawiam
Go Heat! :)
Katastrofą nie była gra Jamesa ale zmiana Millera na Wade’a. Z 3 powodów:
1) główny – James nie wiem czemu chce być wtedy Robinem. A jest k%%%a mega-batmanem i tak zostać powinno.
2) Szlag trafił spacing robiony przez Millera/Raya/Rio a całkowicie zaprzepaszczany przez grę Wade’a, którą na dodatek najłatwiej wyeliminować tak samo jak gre Jamesa po prostu zagęszczając pomalowane.
3) Wade nie wiedziec czemu chce byc Batmanem, nie Robinem i włącza kancer-mode. W rozumieniu Spurs zajebiście skutecznie.
Paradoksem jest, ze zdecydowanie najlepsza piątka Heat na crunch-time przebywająca jednocześnie na parkiecie, nie tylko w tym meczu, to piątka LeBron/Rio/Ray/Miller/Birdman (ewentualnie Battier za Millera lub Rio).
Myślę, że Miami nie da sobie wyrwać mistrzostwa, a Spurs mogło skończyć się paliwo w baku, gdzieś w końcówce game 6. Ale moim zdaniem te finały jak i finały konferencji pokazały, że Miami nie jest nad-drużyną, której nie da się pokonać (a można było wysnuć takie wnioski czytając/słuchając zapowiedzi) i odnoszę wrażenie, że redaktorzy trochę unikają doszukiwania się przyczyn dlaczego drugą serię z rzędu Heat muszą kończyć w 7-miu stojąc nad przepaścią. Liczę, że jedynym tego powodem jest chęć dokładnej analizy już po playoffach, prawdopodobnie wygranych, co też będzie miało wpływ na wydźwięk tekstów (no bo przecież wygrali(ją)). Rozumiem bezkrytycyzm fanów zespołu i Lebrona, ale tak jak napisał kolega powyżej, Heat są prawdziwą maszyną do zabijania im. Pata Riley’a, a męczą się drugą serię grając bardzo nieprzekonująco i nie wykorzystując często swoich liderów, trener wydaje się jakby czasami sam nie wiedział co robi, a większość argumentów pomeczowych i analiz ogranicza się do rozwinięcia (prawdziwej)tezy, że James jest najlepszy na świecie.