Kiedy rok temu w finałach Shane Battier trafił 15 trójek ze skutecznością 61.3% wydawało się, że nie można być bardziej hot na tym etapie rywalizacji. Kiedy Mike Miller w ostatnim meczu zanotował 7/11 zza łuku było to historycznym wyczynem. W tym sezonie dołączył do nich najlepszy strzelec w historii ligi Ray Allen i rzutami z dystansu Heat mieli wywalczyć kolejne mistrzostwo. Ale te statystyki z poprzedniego sezonu nie robią już takiego wrażenia, jak również to, że Ray w serii ze Spurs ma skuteczność 64.7% zza łuku. On i wszyscy strzelcy Heat zostali przyćmieni przez Danny’ego Greena, który – już chyba można to bez przesady powiedzieć – jest jedną z największych gwiazd tegorocznych finałów. Odkąd trafił 7 z 9 trójek w Game 3 wszyscy wiedzą kto to jest i z pewnością zdążyli wielokrotnie usłyszeć o jego historii. Ale to nie był tylko jeden mecz Greena, to jest jego seria. Wczoraj ponownie był hot i w sumie, w dotychczasowych pięciu meczach trafił więcej trójek niż Allen, Miller i Battier razem wzięci. W tym momencie ma ich na swoim koncie już 25, co jest nowym rekordem w historii finałów NBA.
Trafiając w drugiej kwarcie sprzed nosa Allena, wyrównał jego rekord 22 trójek, który Ray ustanowił w 2008. Na początku trzeciej kwarty Green ponownie trafił i jest już samodzielnym liderem w tej kategorii.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
przypadkowy gość determinuje całe finały. Przewrotna gra,oj przewrotna.
“Tym bardziej, że amerykanie uwielbiają takie historie” akto nie lubi, ja się pale :D