Dan LeBatard w rozmowie z Henry’m Abbottem po meczu nr 2 Finałów NBA (klik – ten link to jedyne mądre rzeczy w tym poście) zwrócił uwagę na pewne proste, acz interesujące wytłumaczenie dla zdarzenia, które burzy czasem naszą krew w żyłach lub ot tak po prostu służy za deskę ratunku kiedy nie mamy już za co hate’ować Miami Heat w internecie.
Puste miejsca wokół parkietu w Miami bywają często pokłosiem wizyt doliny silikonu, która traktuje mecze Heat najdelikatniej mówiąc nie tak jak my traktujemy koszykówkę. Ot, jest to miejsce, w którym warto pokazać na kilka minut swój nieblady tors i tę manierę. Ci prawdziwi kibice płacący np za miejsca stojące wypełniają halę jak Gural miejskie domy kultury w 2004 roku. Te miejsca pokazywane są jednak rzadko lub niepokazywane wcale. Nie są to może fanatyczne i fantazyjnie poprzebierane grupy kibiców Bucks czy Pacers, bo i duszno na zewnątrz, pot bije ze stratosfery, ale są, istnieją, ci prawdziwi fani Heat, najczęściej Latynosi.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Nie takie rzeczy ludzie robią z miłości :)
Kolejny argument za tym że arabi robią wszystko fanatycznie!;)
Carpe Diem, jest przedstawiana w kampaniach reklamowych Nike, jako dewiza życiowa Kobego. Była edycja Nike Zoom Kobe IV Carpe Diem, ostatnio też pojawiło się nowe logo, na oficjalnej stronie(kobebryant.com) i zawiera właśnie tę sentencję.
Miałem ciężki dzień i jestem zmęczony, ale za Boga nie mogę zrozumieć kontekstu użycia słowa tranzycja (w jakimkolwiek jego znaczeniu w tym tekście).
Wiem, czepiam się… wracam popracować.