Adam
Indiana Pacers to niewygodny rywal dla Miami Heat. W tym sezonie dwukrotnie pokonywali ich na własnym parkiecie, z czego raz zatrzymali na 77 punktach, co było season-low Heat. Natomiast w zeszłorocznych playoffs Pacers prowadzili już 2-1 z przyszłymi mistrzami i jeszcze w połowie trzeciej kwarty game 4 przewaga była po ich stronie. Teraz dysponują najlepszą obroną w NBA i znowu zamierzają sprawić Heat sporo kłopotów.
30 punktów, 10.8 zbiórek i 6.2 asyst, to osiągnięcia LeBrona Jamesa z zeszłorocznej serii przeciwko Pacers. Ale wtedy Paul George nie był jeszcze jednym z najlepszych defensorów ligi. Obecnie nadal nie jest w stanie zatrzymać 4-krotnego MVP, nikt nie jest w stanie tego zrobić, ale George pokazał już, że może zmusić go do wysiłku i chociaż trochę ograniczyć jego popisy. W trzech bezpośrednich starciach w tym roku, James zdobywał 18.7 punktów PER-36 (tylko przeciwko Grizzlies miał gorszą średnią), zaliczał 4.7 asyst i 4.7 strat. Lider Heat już w poprzedniej serii nie miał łatwego zadania z nieustannie naciskającym na niego Jimmy’m Butlerem, co przełożyło się na jego 23.6 punktów i tylko 43.8% z gry. W finale wschodu znowu będzie musiał się namęczyć, ale LeBron jest w stanie robić dużo więcej na parkiecie i nawet jeśli nie dominuje strzelecko, nadal może prowadzić swoją drużynę.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Ciekawy artykuł ;) Nie wiecie jednak panowie jak bardzo bym chciał żebyście się mylili co do wyniku tej rywalizacji :)
Tez mi się wydaje ze klucze do zwycięstwa Heat będzie Chris Bosh miotający z pół dystansu. Albo Roy Hibber będzie wychodził do niego i otwierał pomalowane, albo ktoś inny będzie podchodził pod Chrisa uwalniając kogoś innego. Jest tez oczywiście opcja niemocy strzeleckiej Bosha, i wtedy można go olać ale to chyba najczarniejszy scenariusz. Heat w 6po ciężkiej walce.
Bez wątpienia najcięższa seria jaka czeka Heat w tegorocznych play-offach – wliczając również potencjalny finał. Praktycznie to jedyna seria w której Heat będą bali się o wynik, a być może nawet polegną. Zapowiada się fantastyczna rywalizacja pełna twardej gry, łokci i wzajemnych docinek. Twardy, twardszy, skała .. to myśl przewodnia tej serii. Kontuzjowania nie będą mieli racji bytu (to niestety o DW3, jeśli jego stan zdrowia się nie polepszy)
Typ Heat w 6, ale nie zdziwię się jak będzie po ciężkiej walce w 5/7 lub Pacers w 6.
Jesli West bylby w 100% zdrowy to jeszcze cos tam bym sie ludzil, ale bez niego to obrona Heat zmasakruje Indiane. Ciekawszy od LeBron/George bedzie dla mnie matchup Stephenson/Wade, no ale nie oszukujmy sie, nawet mega seria Lance’a niczego tutaj nie zmieni. W Pacers po prostu nie ma komu zdobywac punktow. Heat w 5.
Jeżeli Indiana chce powalczyć w tej serii to MUST WIN w jednym z dwóch pierwszych meczów. Oprócz tego kluczem, nie licząc Krzyśka Bosha, może być defense Miami (a dokładnie Chalmersa i Cole’a) na Hill’u. Jego brak w game 5 z Knickerbockers(pozdrowienia dla Wojtka M)był bardzo widoczny , Indiana jest od niego uzależniona a co za tym idzie od jego postawy, według mnie zależeć będzie wynik tej serii.
no fakt, Pacers bardzo brakuje jednej rasowej strzelby i tutaj dziwi mnie nieco że nei zgłosili się do Orlando po JJ Ridicka. Bo on mógłby im tutaj bardzo pomóc. No ale na pewno i tak bedzie co ogladać, z tym że Indianan muusi się wznieść na ofensywne szczyty żeby pokonac Miami, jedyna ich szansa to że Hibbert bedzie grał mecze życia i ławka da troche więcej wsparcia. Ale niestety obowaiam się że znów będę musiał oglądać Miami w finale – jeśli z SAS to niestety ale chyba odpuszczę sobie oglądanie finałów, bo obu ekip nie trawię !!
Nie zgłosili się po JJ Redicka bo wtedy jeszcze nie było jasne czy będzie wstanie grać Danny Granger. I tu wydaje mi się będzie widać największą róznicę niestety… Ale mówienie że nie ma tam kto rzucać punktów to zdecydowana przesada. Paul George bardzo się rozwiną rzutowo, a umiejętności ofensywne Westa też nie są małe. Jak dla mnie nie da się wytypować zwycięzcy tej serii, gdyż różnice są nie wielkie. Zdecydowanie dużo zależeć będzie od Boscha który jeśli zagra na poziomie, może być x-factorem. Ważne też jest w jakim stanie jest D-Wade i jak bardzo uda się go ograniczyć. Jak wiemy sam Lebron tytułu nie wygra a w ostatnich meczach Battier i Chalmers nie grali na swoim poziomie i 3 nie siedziała tak jak wcześniej. Miami jest bardzo zależne od rzutów z dystansu a te jak wiemy są czynnikiem losowym często i ciężko jest zagrać kilka meczów w serii na wysokim procencie.
“Paul George bardzo się rozwiną rzutowo”
z Atlanta: 41,8%FG, 28% za trzy
z Knicks: 39,%FG, 26,7% za trzy. Faktycznie, sie rozwinal
“Miami jest bardzo zależne od rzutów z dystansu”
ze co?
Rozwiną w porównaniu do poprzedniego sezonu a nie poprzedniej serii!!! Nie można się rozwinąć w miesiąc czy dwa tygodnie…Czytanie ze zrozumieniem. Niestety ale Miami wbrew pozorom dużo rzuca za 3 i często jest to ważna część ich punktów a na pewno często kluczowa. Po to zresztą został ściągnięty Ray. Zobacz że jeśli Miami przegrywało mecze to bardzo często wychodziło że Battier, Chalmers i Allen nie mieli swojego dania. Przykład pierwszy mecz w Chicago gdzie często pudłowali z wolnych pozycji. Po za tym są 6 drużyną pod względem skuteczności i oddawania rzutów. Niestety ale rzuty z dystansu w drużynie z Miami są ważne, nawet jak ich nie widać. I tak naprawdę dzięki temu że są tak uniwersalną i regularną drużyną, są faworytami 3 sezon z rzędu.
“Rozwiną w porównaniu do poprzedniego sezonu a nie poprzedniej serii!!! Nie można się rozwinąć w miesiąc czy dwa tygodnie…”
Ale co ty chrzanisz?
Sezon 10/11: 45%FG, 30% za trzy
11/12: 44%FG, 39%
12/13: 41,9%FG, 36%
+ liczby z tegorocznych PO. Gdzie ten rozwoj?
Miami to wszechstronnosc, a nie “zaleznosc od rzutow z dystansu”.
Pokaż mi drużyne która jest w stanie wygrać mecz bez rzutów z dystansu po za Miśkami?? Nie da się wygrać ligi bez rzutów z dystansu, a w Miami jeśli ów rzuty wchodzą obrona się rozciąga i jest miejsce na wjazd. Więc Tak Miami są w pewnym stopniu zależni od rzutów z dystansu. Zresztą to że część ich zawodników oddaje głownie rzuty z dystansu pokazuje, że jest to ważna część ich ofensywy. Jeśli dla Ciebie 9 lub 6 procent wzrostu w rzutach z dystansu to mało, to fakt wcale się nie rozwinąl. Po za tym zobacz ile teraz oddaje rzutów i jaką teraz ma pozycje. Wcześniej był zastępca Grangera, teraz stał się liderem. Kibic Miami spoko, ale uważanie że George się nie rozwinął, Hejterstwo!!
Ja nie kibicuje Miami. George mial skok w procencie rzutow za trzy po rookie season, co jest naturalnym zjawiskiem dla wielu graczy i…tyle. Jest przecietnym ligowym strzelcem, “bardzo sie rozwinal” to totalne naduzycie. Do tego w PO rzuca ponizej 30% za trzy i 40% z gry. To sa rejony Monty Ellisa.
“Nie da się wygrać ligi bez rzutów z dystansu, a w Miami jeśli ów rzuty wchodzą obrona się rozciąga i jest miejsce na wjazd. Więc Tak Miami są w pewnym stopniu zależni od rzutów z dystansu. ”
Uzywajac takiej definicji to mozna napisac ze kazda druzyna jest zalezna od rzutow dystansu, co nie mowi absolutnie niczego.
Nie zgadzam się z Tobą w sprawie Georga, jego rola jest teraz zupełnie inna i w przeciwieństwie do Ellisa on sobie radzi z byciem liderem swojej drużyny, szczególnie że zajęcie miejsca Grangera nie było łatwe. Ma lepszy procent rzutów a oddaje ich więcej. Rozumiem że spierasz się co do wyboru słów. Masz prawo mieć inne zdanie. Oczywistym jest że Heat nie są zależni od rzutów za 3 punkty tak jak GSW czy NYK ale po to w tym zespole są Battier, Allen czy Chalmers by zdobyć w ten sposób punkty. Jak dla mnie są oni tak samo od nich zależni co SAS.
‘Oczywistym jest że Heat nie są zależni od rzutów za 3 punkty tak jak GSW czy NYK ale po to w tym zespole są Battier, Allen czy Chalmers by zdobyć w ten sposób punkty.’
wyjmij battiera allena i chalmersa, a nadal masz zespol na final nba, a wyjmij z GSW stefcia currego i masz lipe. as simple as that
Musiałaby się stać jakaś katastrofa na miarę finałów 2011 żeby Heat nie wygrali w pięciu-sześciu.
A mi sie marzy game of 7 i niech pal licho Miami wygra, ale w Finalach polegnie ze Spurs:-)