Fani europejskiej koszykówki mają jeden ugruntowany argument na to, dlaczego koszykówka ze Starego Kontynentu wcale nie ustępuje tej zza oceanu. Argument związany stricte z grą, bo dotyczy podejścia trenerów, którzy nie kultywują motywu wielkich indywidualistów, lecz stawiają na profesjonalizm, wyszkolenie techniczne oraz umiejętność podporządkowania się zespołowej grze.
Dlatego Rick Adelman czy Gregg Popovich podpatrują to, co dzieje się w Europie. Obaj widzą w tym odpowiedni kierunek rozwoju koszykówki. Różnice pomiędzy wersją amerykańską i europejską – siłą rzeczy – z czasem będą tylko iluzorycznym progiem coraz częściej przekraczanym przez hołdowników jednej czy drugiej odmiany.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
bardzo chciałbym zobaczyc Messine w NBA! I Atlanta po przebudowie mogłaby byc świetnym teamem do pokazania czy europejska, bardziej zespołowa, bardziej ustawiona koszykówka może święcic triumfy na parkietach NBA.
Czołowi trenerzy europejscy (czyli ci z sukcesami na parkietach Euroligi, nie tylko z pochodzenia) w klubach NBA to naturalna kolej rzeczy. Liga może tylko na tym zyskać. Trener z sukcesami w Europie daje większą nadzieję na sukces zespołu niż trener ze szkoły amerykańskiej, który nigdy nie prowadził zespołu. Przynajmniej teoretycznie, ale na pewno warto tego próbować.
Dokładnie kurak. Zwłaszcza, że staff trenerski w klubach NBA jest olbrzymi. Wielu doświadczonych trenerów z sukcesami jest pod koniec kariery np. jakimś koordynatorem i raz dwa by pomogli takiemu Messinie zaaklimatyzować się w NBA .