1. Która z drużyn – Grizzlies czy Warriors – ma dzisiaj większe szanse na wyjazdowe zwycięstwo w Game 5?
Michał Kajzerek: Grizzlies. Stephen Curry jest obolały. Trzecia kwarta poprzedniego meczu była ewenementem, oderwaniem od rzeczywistości. Zdaję sobie sprawę z potencjału rozgrywającego Wojowników, ale nie jestem jeszcze gotów postawić swoich pieniędzy na to, że regularnie będzie swojej drużynie załatwiał zwycięstwa. Oczywiście wziąć sprawy w swoje ręce może wciąż chociażby Jarret Jack, ale znamy tę niewyjaśnioną siłę Pepsi Center. To samo poniekąd dotyczy frontcourtu Memphis Grizzlies. O ile jestem przekonany, co do postawy Marca Gasola, nie mogę do końca zaufać Zachowi Randolphowi. Jako, że po cichu kibicuję ekipom opartym w głównej mierze na defensywie, mam nadzieję, że Lionel Hollins przywiózł do Los Angeles to, co zbudował w Memphis przed meczami nr 3 i 4.
Sebastian Hetman: Grizzlies. Wydaje mi się, że Grizzlies, którzy w ostatnich dwóch meczach dominowali w strefie podkoszowej. Grali po prostu swoje, a Mike Conley momentami dominował. Podoba mi się wolny, ale nadal katujący półhaki Z-Bo, świetny jest Marc Gasol podający do skrzydłowych z high-post. Poza tym Nuggets nie oddadzą parkietu u siebie, mają nóż na gardle, nie mogą po prostu zakończyć sezonu na oczach swoich kibiców.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
32 drużyny to byłoby idealnie. Seattle na Zachód + jeszcze jeden team w nowym mieście. Jak na zachodnim wybrzeżu lub np. w Las Vegas to Twolves albo Pelicans na Wschód gdzie ich geograficzne miejsce i mamy sytuację gdzie 50% awansuje do PO. Ideał ;)
50% do playoff? działa na wyobraźnię, piona :)