Za nami dwa mecze Denver Nuggets bez Danilo Gallinariego i póki co jego zastępcy nie tylko weszli w jego buty, ale powiedzieli, że te buty są o numer za małe. Corey Brewer znajduje swojego wewnętrznego Richarda Hamiltona, a Wilson Chandler wygląda jak “Knicks, więc raz jeszcze, czemu zrobiliście trade Melo zamiast mieć Melo i mnie?”.
I choć ofensywa Nuggets w ataku pozycyjnym przez większość meczu ze Spurs przypominała błotne kąpiele w Woodstock, to szybkość i atletyzm w obronie – plus trochę pijackich ryzyk w wycieczkach po steale – sprowadziły w końcu atak pozycyjny San Antonio na wertepy przedmieść Denver. Na badlands. A tam czekał gang Nuggsies, jak Mad Max, w skórze i z psem, apokaliptyczna wizja NBA, zamieniająca przechwyty, bloki i zbiórki w obronie na punkty w transition jak nikt wcześniej.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Denver chwilami wygląda jakby dopiero co wrócili z turnieju NCAA :)
Zdecydowanie warto ich oglądać.
George Karl zasługuje jak mało kto na to, żeby coś wygrać większego. Mam cichą nadzieję, że rozjadą i OKC i Miami