Wszyscy z pewnością pamiętają niezwykłą i przejmującą historię chłopaka wyrzuconego z domu przez matkę w wieku 13 lat, który w drafcie 2011 został wybrany z ostatnim numerem pierwszej rundy przez Chicago Bulls (jeśli nie – LINK). Jimmy Butler, bo oczywiście o nim mowa, większość swojego debiutanckiego sezonu przesiedział na końcu ławki i nie miał wielu okazji żeby się pokazać. 42 mecze, 8.5 minut i 2.6 punktów – to nie robiło wrażania i poza Chicago nie zwracano na niego uwagi. Teraz to się szybko zmienia. Butler ma za sobą najlepsze 10 dni dotychczasowej kariery, a już od początku sezon jest ważnym zmiennikiem w swojej drużynie. Bulls bardzo liczyli na jego rozwój, rezygnując w wakacje z zatrzymania kolejnych graczy stanowiących o sile ich ławki w zeszłym sezonie. Nie zawiedli się. Jimmy poczynił duże postępy, a pod nieobecność Luola Denga dostał więcej minut gry i zaprezentował swoje możliwości.
W ostatnich 7 meczach, pięć razy wychodził w pierwszej piątce, średnio spędzał na boisku 40.4 minut odnotowując 14.7 punktów (50.7% z gry), 7.6 zbiórek i 2.1 asyst. Bulls wygrali 5 z tych spotkań, a kiedy Butler był na boisku byli w sumie 32 punkty na plusie.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Defensywa to jedno, ale chłopak ma też świetne wyczucie do ofensywnych zbiórek i putbacków.