Mam nadzieję, że widzieliście ten mecz, jeśli nie – mam nadzieję, że zobaczycie. Choć jeżeli jesteś kibicem Lakers pewnie nie będziesz miał ochoty oglądać tego jak fantastycznie w tym sezonie wciąż wygląda Matt Metta Barnes, jak – też grający z kontuzją stopy – Lamar Odom wygląda lepiej niż Pau Gasol i trafia trójkę na 92:73, a samego oglądania Kobe’go Bryanta dźwigającego na swoich trudnych rzutach ciężar ofensywy Lakers masz już pewnie dosyć.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Zaloguj się jeśli masz już abonament
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Lakers pretendentem ? Bez jaj Panowie. Dużo prędzej nie awansują do play-off niż okażą się być jakimkolwiek pretendentem. To nie chwilowa zniżka formy, to na 110% niedopasowany zespół do siebie i do trenera.
Powtórzę co już pisałem prawie miesiąc temu. Na obecną chwilę REALNYM problemem Lakers nie jest brak szans na mistrzostwo (to 100% pewnik)ale co zrobić aby mimo wszystko, mimo tych zgrzytów i braku współpracy Kobe z Dwightem, sprawić aby Dwight poczuł, ze w Lakers, może coś osiągnąć i warto przedłużyć to kontrakt. Na razie wie jedno, będzie co najwyżej opcja Nr 2 i z Kobe nie jest łatwo. Czyli miał awansować poprzez transfer a zaliczył poważny regres, nie tylko formy, ale i pewności siebie i miejsca w zespole.
Mecz idealnie pokazał co jest siłą lub słabością obu drużyn. Po obu stronach niezaprzeczalnym atutem była gra playmakerów. Chris Paul i Steve Nash świetnie uruchamiają swoich wysokich, czasem dość przeciętnych partnerów.
Słabością w przypadku Clippers jest … słaba postawa ich lidera (czego akurat w tym meczu nie było), a głównym mózgiem paradoksalnie nie jest trener.
Natomiast Lakers to wciąż kiepska defensywa i ich trener tego raczej nie zmieni.