Duet Russell Westbrook i Kevin Durant po raz kolejny zdominował ofensywnie spotkanie, tym razem z L.A. Lakers, którzy nie mieli żadnej odpowiedzi na poszczególne match-upy OKC Thunder.
Zaskakująco szybko położyłem się w piątkowy wieczór spać, niczym emeryt, który rozegrał siedemnaście wyczerpujących partii Remika. Na własne oczy miałem zaszczyt zobaczyć w tym sezonie to, o czym pisał Maciek niedawno. Dobry i zły Russell panoszył się w Oklahoma City, a Kevin Durant nie był całkowicie sam w domu.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
no i chodzą słuchy o wymianie z Toronto. Gdzie są ci co naśmiewali się z możliwego trejdu Gasol – Bargniani, Calderon ?
Duhon kryjący Westbrooka… różne dziwne rzeczy widziałem, ale to po prostu było żałosne.
Sam mecz jak mecz, spodziewałem się pogromu, więc i tak jestem przyjemnie zaskoczony. Widać że LA to ciągle nie jest zgrana drużyna, parę prostych strat w stylu “o podam ci na skrzydło, oj a ty wbiegłeś pod kosz”. Co więcej można powiedzieć… czekamy na Ciebie Steve, bo nic innego nam nie pozostało…
Śmiejcie się ze mnie, ale uważam, że Lakers mają jeszcze spory upside. Gdyby tylko udało im się wyciągnąć jeszcze jakiegoś broniącego PG, może Shumpert’a z NYK, mieliby realne szanse z OKC i Spurs, nie mówiąc o Grizzlies.
LAL póki co celują po prostu w PO, prawdziwą wartość tej drużyny będzie można określić po kilku meczach z tą samą S5. OKC są teraz najlepiej grającą drużyną, ciekawe tylko czy będą mieli coś do pokazania za kilka miesięcy.