Wielki comeback Blazers w Charlotte

5
fot. The Associated Press

Portland Trail Blazers w imponujący sposób odrobili 18 punktów straty w czwartej kwarcie meczu, w którym mogli już dać sobie spokój… Grając szósty raz w przeciągu 9 dni, Damian Lillard wyszedł w końcu z cienia Kemby Walkera, a Terry Stotts znalazł coś na końcu swojej ławki.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułFlop na miarę zwycięstwa?
Następny artykułPodsumowanie dnia: dalszy ciąg magii

5 KOMENTARZE

  1. Dzisiaj rano zerknąłem na Thuuza i ten mecz miał ponad 90 pkt. znaczy warto. Ale czasu brak (no i mówimy o Bobcats), wiec zacząłem od 4 kwarty. Coś tam sobie rzucają, 7 minut do końca i chyba 17 pkt przewagi, już myślałem że jakiś błąd, ale potem sobie przypomniałem, że oglądam Charlotte :P
    Strasznie mi się Lillard podoba. Trochę mi Derricka Rosa przypomina, zwłaszcza mimiką twarzy tudzież jej brakiem ;)

    0
  2. Bobcats to frajerzy. Dogrywka była komiczna. Oni myśleli że izolacje po kolei dla Kemby, Gordona i Sessionsa i ich wjazdy do kosza dadzą im wygraną w OT? Zero ustawionej zagrywki, zero P&R tylko ciągle to samo. Trener też im nie pomógł, bo przynajmniej dwa razy powinien wziąć czas, gdy Bobcats mogli dojść na remis/1 pkt, ale się spalali. Ta akcja dwójkowa pomiędzy Mullensem i Walkerem i rzut za 3 na około 50s do końca mnie rozbił kompletnie. Ta drużyna jest może lepsza niż w zeszłym roku (jednak Sessions czy Gordon to dobrzy gracze) ale mentalnie nadal są tymi samymi Bobcats …

    0