Lamar Odom tkwi w Lakers

1
fot. The Associated Press

Myślami… Drażami.

Spędził w Lakers siedem sezonów, dwukrotnie zdobywając mistrzostwo NBA i dojrzewając w oczach Phila Jacksona, czego ukoronowaniem był sezon 2010/11, za który otrzymał nagrodę dla 6th Man of the Year.

Wtem jego (sportowy) świat zawalił się… Lakers próbowali przebudować skład po sweepie w playoffach z Peją Stojakovicem i Dallas Mavericks. Byli o jedno niewciśnięcie czerwonego guzika przez Davida Sterna od pozyskania Chrisa Paula. Odom miał trafić w tej wymianie do New Orleans Hornets, a gdy deal nie przeszedł – poprosił o trade. Lakers przerzucili go do Mavericks, ale tam z różnych pozaboiskowych przyczyn brakowało mu ochoty do gry.

W końcu Mavericks odsunęli go od zespołu, a żeby zrobić sobie miejsce w cap-space na niepozyskanie Derona Williamsa, przehandlowali go pod koniec czerwca do Clippers.

Odom stawił się na obóz wyglądając jakby blogował 18h dziennie o drażach. Kolanko nie wytrzymało, opuścił dwa tygodnie, ale wrócił do formy fizycznej i na starcie sezonu wygląda póki co… przeciętnie. Optymalnie może grać jednak dla Clippers role 3/4/5 i jeśli uda mu się wrócić nawet do 70% tego co robił w 2010/11, to Zeee Clippers mogą jeszcze stać się na wiosnę pierwszą siłą w L.A.

Cały czas jednak tkwi w tym, że jest graczem Lakers. Nie jest graczem Lakers. Był graczem Lakers, ale już nie jest. Ale był.

 

 

Fani Lakers – nic lepiej nie pomaga na rozterki Odoma niż niezły, duży baton, lody i filmografia Zacha Galifianakisa (chciałem przeliterować źle i nie udało mi się) po 2006 roku. Kontrakt Odoma wygaśnie po tym sezonie, a Antawn Jamison nie wygląda łagodnie mówiąc jak następne wcielenie Boba McAdoo. Kto wie, może jeszcze da się wszystko wyprostować?

 

Poprzedni artykułAndre Drummond trafił za trzy jakby tylko to robił w życiu
Następny artykułDniówka: dwie blondynki i ryba