Złośliwi powiedzą, że była to jedna z niewielu okazji, kiedy to Kobe udowodnił swoją wyższość nad Michaelem Jordanem. Jeszcze bardziej zgryźliwi powiedzą, że gdyby nie linia trzypunktowa w ogóle by do tego nie doszło.
W niedzielny wieczór 22. stycznia 2006 roku w hali Staples Center odbyło się spotkanie, w którym Los Angeles Lakers podejmowali Toronto Raptors. Dla Lakers był to pierwszy mecz przed własną publicznością po (przegranym) wyjazdowym back-2-back. Mecz przeciwko podopiecznym Sama Mitchela miał być spotkaniem „na pocieszenie” po ciężkich bojach na Dzikim Zachodzie. Dobrze jest wrócić do domu i zlać słabszego, prawda?
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
“Reszta druzyny 10/32 z czego 2/8 z gry” cos tu nie bangla ;)
Na prawde prawie polowa glosujacych uwaza, ze Durant ma szanse dotknac 80pkt? Grubo.
Durant i Lebron mogliby rzucic spokojnie okolo 70 może nawet 80 punktów jednak nie w obecnych drużynach gdzie ciężar zdobywania pkt rozkłada sie na kilku graczy (Wade, Russell, Bosh, Harden)
Na tą chwilę wydaje się, że nie ma szans na tego rodzaju wyczyn, ale z drugiej strony chyba dokładnie tak samo myśleliśmy wszyscy rano 22 stycznia 2006…. okolice 80pkt? wydawało się co najwyżej śmieszne.