Phoenix Suns przed sezonem 2012/13

1
fot. KAMIL KRZACZYNSKI / newspix.pl

“7 Seconds or Less” już trzy lata temu stało się historią, ale nikt poza Charlesem Barkley’em nie wywarł takiego wpływu na Phoenix Suns jaki przez osiem lat wywierał Steve Nash. Nowy start Suns oczekiwany był już od 2010 roku. Na szczęście Nash został w Phoenix, a Marcin Gortat zdążył załapać się na półtora roku gry z kanadyjskim rozgrywającym, co nadało jego karierze zupełnie nowego wymiaru. Nieocenioną cechą Nasha jest sprawianie tego, że gracze wokół niego grają lepiej. Teraz Suns będą próbowali wylądować na dwóch nogach, przebudowując skład w marszu, bez perspektyw tankowania. Przed sezonem 2012/13 są wielką niewiadomą, ale warto pamiętać, że przebudowa ta nie musi automatycznie oznaczać regresu. W końcu nawet z Nashem Suns awansowali do playoffów tylko jeden raz na przestrzeni czterech ostatnich sezonów. Pytanie czy lepiej walczyć o to, żeby zostać drużyną na 42 zwycięstwa, czy też zatankować po to, aby wyjąć z draftu kogoś z potencjałem gwiazdy i rozpocząć przebudowę na serio.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

1 KOMENTARZ

  1. Ja przewrotnie powiem, że Suns mogą zyskać na odejściu Nasha. Będą po prostu zmuszeni do szukania innych sposobów na offense. Kto zastąpi Nasha? Dragic? Sam zdecydowanie nie, ale dzieląc rozsądnie minuty na PG pomiędzy niego i Marshalla powinno się to udać. Idąc dalej ja na SG zaryzykowałbym nawet ustawienie z Wesem Johnsonem, co dałoby Suns więcej atletyzmu w ataku. Rozpatrując przydatność Michaela Beasleya nie przychodzi nic innego jak gra na pozycji nr 3. I paradoksalnie granie z nim jako opcją #1 powinno mu tylko pomóc. Jeżeli nie odpali w tym sezonie, no cóż nie odpali już chyba nigdy. “Kontuzja” Frye’a może mimo wszystko wyjść drużynie na dobre – Scola jako startujący PF (brakowało kogoś takiego w Suns na tej pozycji) i nie mniejsze niż w poprzednim sezonie minuty dla Morrisa (gość z potencjałem All-Star, a zdaje się, że jest mniej utalentowany z bliźniaków). Gorzej wygląda sprawa z pozycją środkowego, bo o ile Gortat to solidna postać w rotacji, tak sam O’Neal może nie wystarczyć aby zapełnić minuty (pewnie nie raz zobaczymy układ Morris/Scola, a może i coś pokroju Beasley/Morris?). Warto będzie zerkać na Suns w nadchodzącym sezonie. Aż żal, że grają w tak mocnej konferencji zachodniej, bo to mocno ogranicza szansę na Playoffs

    0