W 2010 Bulls przebili się do czołówki ligi mając tak udany sezon, jakiego w Chicago nie widziano od czasów Michaela Jordana. W zeszłym roku ponownie byli na samym szczycie Konferencji Wschodniej i poważnie zaczęli myśleć o mistrzostwie. Niestety kontuzja Derricka Rose’a wszystko przekreśliła. Bez swojego lidera odpadli już w pierwszej rundzie playoffs, a w nadchodzącym sezonie mogą zapomnieć o mistrzowskich aspiracjach. Te rozgrywki już na starcie są dla Bulls stracone, ponieważ niemal pewne jest, że nie osiągną lepszego wyniku niż ostatnio. Nawet powrót Rose’a niewiele tu zmieni. Nie można oczekiwać, że od razu będzie on w stanie grać na poziomie MVP i poprowadzić ich w playoffs do Finałów. Ten rok Bulls muszą jakoś przeczekać, pocieszając się myślą, że w kolejnym sezonie wszystko wróci do normy i ponownie będą dominować. Ich przyszłość leży teraz w rękach lekarzy i rehabilitantów Rose’a.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
“Może nawet Michał przekona się do Wielkiego Booziniego” – przy nieobecności Rose’a (i to raczej niestety całosezonowej) paradoksalnie to właśnie Carlos Boozer (razem z Dengiem) będzie musiał wziąć na siebie ciężar ciągnęcia zespołu