Jeśli umieścisz na przeciw siebie wizję przestrzeni koszykarskiej Luki Doncicia i wizję przestrzeni koszykarskiej Nikoli Jokicia, to mógłbyś podejrzewać, że będzie mniej wizji przestrzeni koszykarskiej, bo jeden wie, co zrobi drugi?
Szukam Shaqowi dodatkowego argumentu do jego ostatniej wypowiedzi w Foxie – będzie tego więcej! – o tym, dlaczego telewizyjne ratingi w Stanach spadają. Czy też może – w drugą stronę – będzie więcej wizji przestrzeni koszykarskiej, bo obaj – kiedy nie grają przeciwko sobie – mogą być ziewająco leniwi w kreowaniu jej przeciwko koszykarzom szkolonym w USA?
Ooo.
Tak?
Do ostatniej nocy było między nimi 8-8. Tylko. Bo jeszcze nie spotkali się w playoffach. To są prawdopodobnie, już od dwóch lat, dwaj najlepsi koszykarze w naszej grze, nowa umowa telewizyjna NBA w USA jest spokojnie-dziadku-ogromna, bo sport (i Shaq) to jedyne rzeczy, które ludzie chcą oglądać w TV (i Fox), a więcej wielkich europejskich koszykarzy sprawia dodatkowo, że w Europie więcej Europejczyków jest tym zainteresowanych.
Niektóre z nich są głupiutkie, absurdalne – podania – jak to, gdy łapie podanie jedną ręką, chwyta je, niczym piłkę do palanta, obraca się i cały czas nie dodając drugiej dłoni tą jedną ręką podaje pod kosz na dwa punkty. Niby z post, ale to nie post. Albo to, gdy – ten drugi – penetruje po zwodzie brwią jeden na jeden, w ciężkim, spowolnionym dwutakcie jest przed obręczą i mając na sobie trzech ludzi znajduje za głową w rogu boiska czyściutkiego strzelca. I jeszcze robi to podając oburącz.
Więc Nuggets – którzy i tak w obronie trzymają swoich dużych wysoko – w niedzielę po prostu postanowili podwajać Lukę, i to głównie Jokiciem. Jego wizja na wizję drugiego w ciasnych przestrzeniach? Tak!
Ale Luka ma tę rzecz obrobioną – bo zaprasza wtedy podwojenia, gdy kozłuje bliżej środka parkietu, nie zatrzymuje kozła i znajduje kogoś ścinającego pod obręcz. Trudniej jest jednak akurat podwajać Jokicia, choć przecież nie powinno tak być! To center, który ze swoich post-pozycji teoretycznie widzi mniej kortu – tyłem, bokiem do obręczy.
Wysyłanie dwóch do zasłony, wysyłanie małych do zasłony, granie nim w post, granie nim jako screenerem, bez piłki – dużo rzeczy zrobić może podwajany Doncic, ale kilku z nich z tej listy oczywiście czasem nie zrobi.
W Dallas możesz też podawać do Kyrie’ego Irvinga w grze 4-na-3. Mike Malone na te usprawnienia odpowiedział w drugiej połowie strefą i zwyczajnie już wysyłał podwojenia, gdy nie było zasłony. Oczywiście wszystko to musiało zostać wcześniej skonsultowane z Jokiciem.
A Jokić? Jokić, przy wzroście 213 cm, właśnie jest najlepszym asystentem-per-game w NBA (11.7), co jest kompletnie szalone, gdyby o tym pomyśleć w czasach, gdy Shaq grał. W ciągu kilku lat wyprzedzi Westbrooka na pierwszym miejscu w triple-doubles i nikt nie będzie krzyczał, że “triple-double” jest “overrated”.
Ich pojedynek był bardzo ciasny i bardzo dobry. Czas płynął dziś rano tak szybko i miło, że nawet nie zauważyłem. To był po prostu inny sport, grany przez Jokicia i Doncicia. Kyrie obok był na typowo indiańskiej myśliwskiej misji po każdą szczelinę między drzewami, każdy prześwit – i znajdował je. Jamal Murray wszedł po swoje w czwartej kwarcie, Jokić zaaferowany tłumaczył coś wszystkim na ławce – ilu rozumiało? – a zblazowany Luka robił te miny po swoich celnych rzutach, jakby czekał aż go w końcu przeprosisz, albo że przeprosiny były okej, ale to nie do końca to i dobrze o tym wiesz!
Wtedy wreszcie Jokić przeciął bounce-pass Luki w wysokim picku. Zaraz zdobył punkty w transition po drugiej stronie. Murray sprytnie wymusił faul po pompce na Luce, ale spudłował dwa z trzech wolnych, a Kyrie trafiał rzut po rzucie, każdy bardziej szalony od poprzedniego, dopóki na minutę przed końcem Mavericks położyło swój kolektywny mózg obok tej partii szachów.
Luka wymyślił sobie w długiej izolacji bardzo złą trójkę z 10 metrów, Kyrie rzucił jeszcze trudniejszy stepback z lewej strony, zablokowany przez Watsona i przy remisie 120-120 Mike Porter jak dziecko objechał Irvinga i floaterem wygrał mecz na 6.5 sek. do końca. Wygrał, bo trójka Irvinga w izolacji po timeoucie była jeszcze gorsza niż dwie poprzednie hero-próby Dallas.
Mavericks chcieli pójść na łatwiznę, gdy mecz się jeszcze toczył.
122:120 dla Nuggets.
37 punktów, 18 zbiórek i 15 asyst Jokicia, który póki co w pojedynkę ciągnie wszystkim ich drużyny fantasy na całym świecie, w USA, w Europie i wszędzie. 43 punkty na 17-22 znakomicie zero-jedynkowego do ostatniej minuty Irvinga i raczej ciche 24 na 9-19 Doncicia, ale nie forsującego siebie pod podwojenia, tylko zespół – dziewięć asyst. Nie grali jednak Aaron Gordon, PJ Washington i Dereck Lively, więc więcej ramion zobaczymy kiedy zmierzą się następnym razem. Zobaczymy tylko czy one wpłyną w ogóle na eeehhheemm wizję przestrzeni koszykarskiej i te podania w poprzek parkietu dwóch najlepszych graczy w lidze.
Rockets @ Pistons 101:99 Sengun 27/10z – Cunningham 26/8/9
Celtics @ Bucks 113:107 Tatum 31/12z – Antetokounmpo 43/13z
Knicks @ Pacers 121:132 Brunson 33/10a – Mathurin 38, Haliburton 35/14z
Wizards @ Magic 94:121 Coulibaly 20/6a – F.Wagner 23/7a
Warriors @ Thunder 127:116 Curry 36 – Shai G. 24
Heat @ Timberwolves 95:94 Herro 26 – Edwards 22
Hornets @ 76ers OT 105:107 Ball 38/8a – McCain 27
Kings @ Suns 127:118 OT DeRozan 34 – Beal 28/8a
Mavericks @ Nuggets 120:122 Irving 43 – Jokić 37/18/15
Grizzlies @ Trail Blazers 134:89 Jackson Jr. 20 – Grant 20
Raptors @ Lakers 103:123 Barrett 18 – James 19/10/16
W sumie to nie był do końca post, ale trudno powiedzieć gdzie Jokić jest.
Nie, nigdy w historii NBA nie było centra tak dobrze czującego się wszędzie na boisku, w jakimkolwiek jego punkcie. To już nie jest zwyczajna 5-0 czy 4-1 taktyka, tylko inwersja gry przez rozgrywającego-centra, który porusza się po planszy gdzie chce, jak chce i dzięki sile, wzrostowi, kozłowaniu, wizji czuje się komfortowo wszędzie, a nad podwojeniami po prostu piłkę rozrzuca.
1) Warriors przyjechali do Oklahomy na końcu swojej trasy, przyjechali po tym jak zostali wystawieni w Cleveland na pośmiewisko kibiców, którzy jeszcze pamiętają. Thunder w niedzielę grali swoje – jak się miało okazać – ostatnie minuty z Chetem Holmgrenem, zanim złamanie kości miednicy wykluczy go na 8 do 10 tygodni rehabilitacji.
Steve Kerr tym razem wstawił do piątki Meltona. Kerr mniej mieszał w rotacji, gdy był trenerem USA w Paryżu!
Chet kontuzjował się już w pierwszej kwarcie, gdy źle upadł po gigantycznym jak-za-starych-lat wejściu Andrew Wigginsa na obręcz. Nr 1 obrona NBA miała więc natychmiastowy test na grę bez swojego najlepszego obrońcy obręczy i zwyczajnie najlepszego obrońcy. Problem pogłębia to, że nie jest zdrowy Hartenstein, a brakowało w niedzielę nawet Jaylina Williamsa, więc Warriors mogli grać niżej – a uszczypnij mnie, pomyślał Steph, bo Warriors są zwykle szalenie szczęśliwi, gdy tak może się dziać.
Jeśli Caruso był kryty przez Draymonda, to Caruso grał centra?
Bo Caruso też krył go po drugiej stronie. Mecz więc przeszedł do absurdu i funku, a my już bardzo dobrze od lat wiemy, który koszykarz NBA najlepiej porusza się do rytmu absurdu i funku.
Warriors prowadzili dwucyfrowo na starcie drugiej kwarty, gdy Nick Gallo raportował o tym co się dzieje z Chetem. To był totalnie mecz Warriors – spacingu, trójek i ścięć do obręczy. Green dał dwudziestoma przewagi swoją trójką długo przed końcem trzeciej kwarty i była to bryza dla Warriors – dla Thunder kraksa, to 127:116.
Wydarzył się jeszcze 28-7 run gospodarzy, ale Warriors nigdy nie pozwolili zejść temu na mniej niż osiem. A gdy Jalen Williams na minutę przed końcem stracił kluczową piłkę, na to night-night trójką odpowiedział wiadomo kto:
36 punktów i 7 asyst Stepha Curry’ego, który, jak w Bostonie, tak i w Oklahomie był najlepszy na boisku.
2) Knicks zamietli Pacers, gdy w pierwszy piątek sezonu zmierzyli się w MSG. To było pierwsze starcie po siedmiomeczowym półfinale Wschodu w maju, kończonym przez Knicks w thiboaurze kontuzji.
Spotkali się ostatniej nocy w Indy – już z Townsem grającym agresywniej i lepiej, niż w pierwszych meczach sezonu i z Jalenem Brunsonem wyglądającym, jak nie chcę już dłużej być niszczony przez tych 6-cio-klasistów.
Pacers chcą obrócić mecze w bieżnię, Knicks są za to jednym z najwolniejszych teamow ligi. Tak więc dla obu trenerów nie jest skomplikowane to, co mają robić.
Trochę strefy Carlisle’a? Okej. Bo Knicks próbują tylko mieć ruch piłki z pick-n-rolli i trafiać rzuty. I byli w tym, byli na swoim w pierwszej połowie, bo obrona Indiany nadal nie jest tam, gdzie powinna być – a patrząc na skład już dawno powinna. Mecz był zacięty, i to nawet pomimo tego, że Knicks nie mają normalnej NBA-ławki. Na tym właśnie polegało zagrożenie – jak wygrać w czwartej kwarcie, nie być zmęczonym, grać szóstką ludzi na up-tempo team, który w dodatku gra u siebie? To łatwe – musisz punktować w half-court. Ale jednym poważnym miejscem, w którym ten team Knicks jest wadliwy, jest matematyka – trójki. Muszą wymyślać więcej i trafiać więcej, bo matematyka dogoni tych Knicks, nie mających wsparcia rezerwowych.
132:121 Indiana, choć też brakowało ludzi: Nesmith (do grudnia), Nembhard (dwa tygodnie), Obi Toppin. Pacers poszli w 8-13 za trzy w czwartej kwarcie, kiedy Knicks w całym meczu byli 7-25.
W Indianie game-changerem pozostaje Benny Mathurin – kontuzjowany w playoffach – który podobnie jak zrobił to blisko dwa tygodnie temu z Bostonem, zmienił w niedzielę sufit Indiany, tym razem meczem na career-38 punktów na 7-9 za trzy, 5-6 z linii, 8 zbiórek i najlepsze na boisku plus+16. Benny, Bennedict, robił to znowu w młody, agresywny, oportunistyczny sposób – bez zagrywek na siebie – pozwalając by gra przyszła do niego, a kiedy gra się z takim rozgrywającym jak Tyrese Haliburton – 35 punktów, 14 asyst – można być pewnym, że gdy już raz przyjdzie, to nie przestanie przychodzić.
33 punkty i 10 asyst Brunsona, 30 punktów Townsa.
3) To już jest ten czas, gdy nieważne są różnice w poziomie gry, tylko porażka goni porażkę.
Milwaukee Bucks prowadzili wczoraj naszego wieczoru już 16-2, dostawałem sms-y, szybko chcieliśmy mieć więcej o tym wieczornym może-breakoucie Bucks – bo dwa tygodnie temu Bucks grali w Bostonie bardzo dobre trzy kwarty. Bucks prowadzili nawet jedenastoma w przerwie, zanim okazało się, że mecz trwa 48 minut i Boston Celtics pokonali Bucks w Milwaukee 113:107.
Celtics otworzyli trzecią kwartę grając znowu swoje – z Jaylenem Brownem w pierwszym meczu po czterech przerwy. Zaczęli 12-0, Jayson Tatum rzucił w drugiej połowie 23 ze swoich 31 punktów, grając na podkręconej kostce, a Payton Pritchard rzuca średnio 23.0 przeciwko Bucks w tym sezonie, gdy po drugiej stronie, po raz drugi w tym sezonie, Damian Lillard nie dorastał do poziomu, kryty przez całą armię obrońców Celtics – 14 punktów, 1-8 za trzy.
To jak Lillard nie wygląda w tym matchupie – to definiuje jego całą karierę w Bucks i trochę ten sezon Bucks. Bo w końcu Jrue wylądował w Bostonie – i wydatnie pomógł zdobyć tytuł obroną i szybkimi decyzjami w ataku – tylko dlatego, że Bucks chcieli Lillarda. Definiuje też dlatego, że Giannis preriował w niedzielę do 43 punktów na 18-29 dominacji – 18 już w pierwszej kwarcie – a jeszcze nazwany został po meczu przez Jaylena Browna jeszcze-tylko “dzieckiem”:
Czy będzie lepszy, gdy przestanie nim być?
Bucks są 2-8. Już zwolnili trenera, więc Jon Horst ma małe możliwości.
4) Minimum pięć ciekawych meczów mieliśmy w nocy i cały czas czułem, że jeśli piątym na liście będzie Ballers Game ballerów Kings i ballerów Suns, to wyląduje za nisko. Patrzyłem się w terminarz wczoraj i patrzyłem, patrzyłem się na listę, ale zapomniałem, że już Kevin Durant nie pogra przez twa tygodnie, i później Kings po dogrywce pokonali Suns 127:118, mając w niej osiem z 34 punktów, które w całym meczu rzucił DeMar DeRozan.
2 minuty DeRozana zabierającego mecz w ponad minutę normalnej gry:
Aż 24 punkty DeMar rzucił po trzech pierwszych kwartach, ale Suns prowadzili w czwartej, dopóki Keegan Murray na 4 sek. przed końcem dobitką niecelnego jumpera DeRozana – jednego z niewielu na końcu – nie wyprowadził Kings w Phoenix na prowadzenie. To długie zdanie. Keegan jednak zaraz sfaulował głupio przed wznowieniem piłki z autu, więc Booker poszedł na linię po jeden wolny i był remis. Nie trafił jeszcze za chwilę, więc była dogrywka.
Żeby tego było mało dla Suns, to Jusuf Nurkić przyszedł na mecz z podkręconą kostką i wytrzymał tylko kwadrans. 28 rzucił Beal – ale potłukł sobie kolano – 23 Booker, 22 Tyus Jones.
Dla Kings 20 punktów i 12 zbiórek miał Sabonis, ale już klasycznie wyfaulowany nie grał w dogrywce. Fox rzucił 21.
5) Jimmy Butler raz jeszcze nie grał w Minneapolis, ale wystawił swoich kolegów, którzy przyłapali Minnesotę Timberwolves na wstydliwej porażce 94:95 po layupie and-1 Nikoli Jovicia na 8 sek. do końca.
Nie było wtedy na boisku Rudy’ego Goberta, nie dlatego, że miał kłopoty z faulami. Choć co Rudy mógłby zmienić przy tym masterpiece Erika Spoelstry?
Pieszczoszek pieszczoszków: 23 straty Heat grających jednak świetną obronę całą noc.
20 straty Minnesoty i tylko 22 punkty na 8-24 Anthony’ego Edwardsa.
15 punktów i siedem zbiórek Jovicia, który odpowiedział na przesunięcie go przed tym meczem na ławkę. Tyler Herro rzucił 26 na 9-15 dla Miami. Jaime Jaquez wrócił po przerwie, a swój debiut w tym sezonie zaliczył wreszcie Kevin Love.
6) Umieściłem to wczoraj wysoko, bo Pistons grają nieźle, wygrali w piątek w ostatnich sekundach, a Rockets mimo-takiego-sobie sezonu mają bilans powyżej +0.500.
Ale skończyło się pieszczotami 101:99 dla Rockets w Detroit. Alperen Sengun pięć ze swoich 27 punktów rzucił w dwóch ostatnich minutach.
Ten mecz miał jeden gruby moment i dziwną końcówkę:
Pistons w ostatnich sześciu sekundach dwukrotnie pudłowali pierwszy rzut wolny przy minus-dwa i dwukrotnie nie udawało im się zdobyć punktów po nietrafieniu drugiego.
Po pierwszej próbie zebrali piłkę, ale Tobias Harris nie trafił. Rockets oddali ostatecznie aż trzy zbiórki na swojej desce w tym czymś w co zamieniła się końcówka tego meczu.
Tari Eason 10 ze swoich 18 rzucił w czwartej kwarcie. Dla Pistons 26 punktów i 9 asyst miał Cade Cunningham. Rockets prowadzili 84-72 na dziewięć minut przed końcem i niewiele brakowało, aby przegrali.
Ale wygrali i dziś są w Waszyngtonie. Wszystko to na jednym z najłatwiejszych terminarzy w lidze.
7) Memphis Grizzlies wygrali drugi z rzędu mecz bez Ja Moranta, tym razem rozjazdując Portland Trail Blazers w Portland 134:89. Rozumiem “Memphis”, ale jak skład Chaunceya Billupsa może tak przegrywać, gdy na przeciw nie ma jeszcze i Bane’a, i Marcusa Smarta. Został znakomicie wybuczany.
Grizzlies prowadzili już +25 w pierwszej połowie, a Jaren Jackson Jr. rzucił 20 w pierwszym starciu Clingana z Edey’em od czasu finału NCAA.
Blazers spudłowali 38 z 42 trójek. To nie – to nie Billups, ale to gracze powinni zostać zwolnieni.
Tylko, że to tak nie działa.
Zach Edey – jak z Valanciunasem – ponownie nie zamierzał być dymany przez graczy NBA. To już z ostatnich sekund meczu:
8) LeBron James miał drugie z rzędu triple-double, ale Los Angeles Lakers stracili Anthony’ego Davisa, tym razem z kontuzją oka – a już gra z tą rozcięgna podeszwowego.
Davis zszedł z boiska w trzeciej kwarcie, uderzony przypadkowo w twarz przez Jakoba Poeltla, zanim Lakers skończyli tę trzecią kwartę 16-5 i wygrali 123:103 i są 5-0 w Staples Center.
That was shhh Austin:
James rzucił 19 punktów, miał season-16 asyst i 10 zbiórek, Austin Reaves dodał 27.
Dla grających nadal bez Scottie’ego Barnesa Raptors swój mecz back-2-back grał wracający do gry Quickley, autor 12 punktów.
Raptors są już 1-8 w ostatnich dziewięciu meczach. Kompletnie nie tak zaczął się dla nich ten sezon – nie gra od dwóch tygodni Barnes i nie gra od początku sezonu Bruce Brown, który leczy kolano.
9) LaMelo Ball na 8 sek. przed końcem czwartej kwarty trójką doprowadził do dogrywki, ale dwa dni po efektownej wygranej, Cats pozwoli sobie przegrać u Sixers po dogrywce 105:107, choć Paul George odpoczywał sobie w niej na ławce.
Rookie Jared McCain – czasy – rzucił career-27 dla Philly, żeby przerwać passę pięciu porażek. 23 z tych punktów rzucił po przerwie.
Cats byli ‘slopppy’ w tym meczu, niegotowi do gry.
Spudłowali 40 z 54 trójek, w dodatku grając bez trzech najlepszych graczy froncourtu. Sixers do przerwy poszli w 1-15 za trzy, więc na tym poziomie mecz był grany. 38 punktów LaMelo na aż 30 rzutach, 22 Brandona Millera.
10) I nagle z serii pięciu porażek wyszły Orlando Magic dwa kolejne, efektowne blowouty.
Washington Wizards są drużyną koszykówki, mają dwóch ciekawych młodych wingów Coulibaly’ego i rookie Kyshawna George’a, ale ledwo-są na tym poziomie. Mają szczęście, że nikt z tej ligi nie spada
Franz Wagner rzucił 23, Anthony Black rzucił 12 i Magic w drugiej połowie przejechali się po Wizards u siebie 121:94, mimo gry nie tylko bez Banchero, ale wciąż bez Cartera. Magic, najgorzej rzucający za trzy skład w lidze (30%), nagle trafili 17 z 48 trójek i otworzyli wrotki od stanu 65-60.
Poniżej jeszcze raz w tym sezonie: “First Player to Record This Statline”.
Kościół coacha Spo!
Joker idzie po czwarte MVP
I nikt nie jest nawet blisko żeby mu zagrozić w tej chwili
#Szalone
Zieeew…
Ale dlaczego w tej ostatniej punktowej akcji Denver Kyrie zrobił preswitch na Portera?
Stał sobie kulturalnie w drugiej linii jako obrońca na Braunie (w rogu). Marshall był na Porterze i na pewno by się nie dał minąć jak dzidzia w koźle.
Chyba że Kyrie się bał dostać lob za plecy (alleyoopa do Brauna). Ale przecież piłka była w rękach naciskanego Murraya, a nie Jokicia. Mała szansa na taką zagrywkę.
“W ciągu kilku lat wyprzedzi Westbrooka na pierwszym miejscu w triple-doubles i nikt nie będzie krzyczał, że “triple-double” jest “overrated”.”
Naprawdę szkoda, że redaktora Kwiatkowskiego nie ma na platformie X. Z tymi swoimi wszystkimi populizmami, które wypluwa na temat Westbrooka, mógłby naprawdę zostać gwiazdą tego portalu. Potencjał na sporo lajków, Babiarz i Wooden czuliby oddech na plecach!
Tą plaga kontuzji graczy nie wyeksploatowanych przez off seasonowe mecze jest straszna. Cheta szkoda mi podwójnie, bo pięknie odpowiadał Wembiemu w tym korespondencyjnym pojedynku drugorocznych jednorożców…