Wake-Up: Escape Artist z Memphis. Rockets zdali test w Dallas

13
fot.

Włącz mecz Memphis i zgadnij których sześciu graczy akurat dziś brakuje. I tak jest od lat. Dlaczego w jakimkolwiek momencie października powinieneś wystawiać w piątce dwóch rookie ze słabego draftu? O co chodzi z tymi wszystkimi kontuzjami?

To nadal jednak świat Ja Moranta – kiedy gra i kiedy ma swój dzień. To jego miasto, tylko, że teraz kreuje przechwyty w runie 15-1 z synem Scottie’ego Pippena. Czyj syn będzie kolejny?

Wciąż elektryzujący, grający inną wersję NBA, jakby pozornie zaskoczony tym co widzi, żeby zaraz znaleźć rozwiązanie, i zrobić to chwilę wcześniej, uciec, jak dżemujący jazzman w innym, offbeatowym rytmie.

To chodzenie po linii rozwieszonej między budynkami. Jego wąskie biodra i tylko 79 kilo mogą być bardzo łatwo wytrącone z równowagi. Zmień przepisy – pozwól na więcej kontaktu – i ma problem. Zaraz jednak siedzi na boisku z piłką i z poziomu parteru pozoruje podanie, żeby rzucić obok reverse-alleyoopa, siedząc, z trudnego kąta; grając sekwencje najszybszych fejków w lidze, więc cała dziewiątka graczy wokół musi być bardzo w grze. Kiedy jest zdrowy, kiedy ma dzień, jest jak iluzjonista wychodzący ze skrzynki, uwalniający się z kłopotów.

Grizzlies wyszli w środę na Bucks Aldama-Jackson-Edey, czyli ogromnym frontcourtem, grając bez prawdopodobnie aż sześciu swoich najlepszych wingmanów. Do tego grając back-2-back po złej porażce u siebie ze słabym składem Nets – będąc w środę daleko od nawet pretendowania w Konferencji Zachodniej.

Nie ma tu romansu, tylko złe zdrowie. Morant dominował pierwszą połowę, jak za niemal zapomnianych już czasów sprzed kontrowersji, zawieszeń i kontuzji. Dominował jakby wiedział, że oglądają to dzieci – i duże dzieci też będą oglądać. 21-8-9 do przerwy to bardziej jak linijka młodszego LeBrona czy Doncica, a nie mierzącego 190 cm guarda z ramą rozstawu szyn kolejki wąskotorowej. Brook Lopez starzeje się szybko, a Bucks nie lubią grać przeciwko dużym lineupom, plus Damian Lillard był za kurtyną, w tle, kiedy Ja występował z różnego rodzaju alley-oopami do swoich kolegów, jak quarterback, maestro.

To jest iluzja Memphis. Było Halloween. To wciąż nie jest jeszcze playoffowy zespół, ten który wygrał w środę 122:99 i prowadził 30-toma przeciwko już-tylko-Bucks, którzy na początku tygodnia zagrali trzy niezłe kwarty z Bostonem, żeby wyglądać bez idei, bez tożsamości – o czym tydzień temu mówił Giannis – daleko od siebie, drugi rok z rzędu nie generując przechwytów i stając się bardzo, bardzo przeciętną obroną NBA. To ślepy zaułek dla tak starego teamu, który miał top-obronę, gdy wygrywał tytuł. I nawet powrót Khrisa Middletona może niewiele zmienić.

Memphis nie jest dziś wcale bliżej. 26 punktów, 14 asyst w 29 minut gry i 10 zbiórek Moranta. 37 punktów Giannisa. 1-12 z gry i 0-6 zupełnie nieobecnego Lillarda w jakiejś swojej halloween-spadającej-z-klifu wersji. Jest 6-27 za trzy w trzech ostatnich meczach po bardzo dobrym pierwszym w tym sezonie.

Bucks @ Grizzlies 99:122 Antetokounmpo 37/11z – Morant 26/10/14
Rockets @ Mavericks 108:102 Green 23/12z – Irving 28/8/7
Spurs @ Jazz 106:88 Wembanyama 25/9/7/5/5 – Collins 14/11z
Suns @ Clippers 125:119 Booker 40/8a – Harden 25/10/13

Jay Huff Highlights, pt 2.:

fot.

1) Phoenix Suns przyjechali do Inglewood lepiej wypoczęci, raz jeszcze wystawiając rookie’ego w piątce w miejscu Bradleya Beala i jego kontuzjowanego łokcia. Clippers grali drugi dzień swojej serii meczów dzień po dniu, z Kevinem Porterem w hulk-zielonych włosach, pudłującym za trzy prawie wszystko (1-16), ale z Krisem Dunnem w roli trzeciego rozgrywającego, który jednak w każdym meczu wychodzi i gra. Tyronn Lue popisuje się dziwną rotacją, ale ona nieźle działa dla tego zdominowanego przez guardów i wingmanów składu.

Ten lineup Mann-Dunn-Harden-Powell-Zubac – jeśli trafiane są czyste trójki – daje Clippers szansę w każdym meczu, mimo tego, że nie ma w nim Top-20 talentu. Ma znakomity balans.

Clippers w czwartek rozjeżdżali Suns już dwudziestoma punktami, bo Devin Booker nie mógł nic znaleźć, zanim seria 17-3 w trzeciej kwarcie – na wczorajszych nogach ciężko pracujących Clippers – wróciła Suns do gry. 15 celnych rzutów. Nagle Clippers popełniali dziwne błędy w swoich powrotach do obrony, nagle to rotacja role-playerów Suns wyglądała lepiej niż ta z zeszłego sezonu – i lepiej niż ta Clippers. Mecz był ciasny do samego końca, ale drugą z rzędu noc Clippers brakowało Kawhi’a Leonarda w roli closera, gdy Booker postawił zasłonę Tyusowi Jonesowi, zrolował(!) i po jednym podaniu O’Neale’a trafił z rogu za trzy na 44 sek. przed końcem – w tym 125-119.

Booker rzucił 40 punktów, O’Neale 21, rookie Ryan Dunn aż 16, trafił cztery trójki. Most Improved Rookie w porównaniu z ligą letnią. Aż 21 punktów Suns w transition na zmęczonej obronie Clippers.

Trzy porażki Clippers w tym sezonie – razem różnicą tylko 10 punktów.

2) Rockets rozpoczęli sezon porażką z Charlotte, wygraną z Memphis, grając po tym rozgrywki małej ligi ze Spurs. Mecz w Dallas był więc dla nich pierwszym testem – z klasycznym już matchupem Brooks-na-Luce.

Rockets mają bardzo czujne dłonie – skład pełen jest takich graczy. Do tego jest młody. Nawet Sengun ma w sobie steal na dole w polu trzech sekund. To wygląda na potencjalnie Top-10 obronę, co oznaczałoby, że mogą/powinni zrobić Play-In. Rockets prowadzili w Dallas szybko dwucyfrowo i nagle znaleźli się w tym bardzo dziwnym położeniu próby kontrolowania meczu, w którym gra Luka Doncić.

O, i mają jeszcze Stevena Adamsa grającego z dziećmi? Między trzema weteranami a trenerem jest w Houston trochę małego Miami. Nie dadzą się przepychać. Jalen Green pokazał kilka nowych ruchów do obręczy, znalazł kontakt i ot tak było 20-toma dla Houston już w drugiej kwarcie. Comeback Dallas był jednak oczywiście nieunikniony – Mavericks grają w koszykówkę w różniejszych porach sezonu. Mają to.

Ale było nadal 20-toma pod koniec trzeciej kwarty w imponującym na koniec zwycięstwie Rockets w tę długo-złą noc Dallas. Rockets musieli bowiem jeszcze odeprzeć przepiękny fadeaway Kyrie’ego z prawego rogu na koniec trzeciej kwarty, wytrzymać trafienia Luki – w czwartej kwarcie 15 punktów ze swoich 29 – z nieodgwizdanymi oczywiście faulami, musieli odetchnąć po dwóch trudnych i celnych trójkach Klaya, nie przerazić się dwoma z daleka Luki. I wtedy na minutę przed końcem, już przy tylko trzech punktach przewagi, Jalen Green – 23 punkty – trafił swoją nonszalancką jalen-green nie-pracowałem-na-to-dużo trójkę przez ręce, a po odpowiedzi za trzy Luki, Amen Thompson trafił trudny jumper przy linii po rollu do kosza, a zaraz Brooks trafił swój.

108:102. Był to dla Rockets test zdany w tym jak wygrywać wysoko z top-teamem i jak przetrwać jeszcze taki mecz na końcu. Małe “Dzień Dobry, NBA”.

3) Preseason tego nie zapowiadał, ale bardzo wcześnie to zaczyna wyglądać dla Utah Jazz na stracony sezon – tankowanie po wysoki pick. Grając w back-2-backu, San Antonio Spurs rozbili w Salt Lake City Jazz, grających bez Lauriego Markkanena, 106:88. A dokładnie zrobił to – po zadziwiająco słabym meczu przeciwko Oklahomie – Victor Wembanyama, który zdominował Drew Eubanksa i resztę niemalże samą swoją obecnością.

25 punktów, 9 zbiórek, 7 asyst, 5 przechwytów, 5 bloków to niemal wypisz-wymaluj 27-10-8-5-5, które w poprzednim sezonie miał przeciwko Lakers. Rekord takich meczów 5×5 to sześć – The Dream. Ale już tylko Wemby (2) i AK-47 (3) mają ich więcej niż jeden.

A jednak to Spurs przegrywali dwucyfrowo w pierwszej kwarcie, oddając 0-13 run Patty’emu Millsowi? Zanim wrócili w kolejnych dwóch. Chris Paul rzucił 19 punktów, miał 10 asyst.

26 strat Utah w meczu profesjonalnej koszykówki NBA. Jeremy Sochan ma dziś osobny plik.

5×5 wyglądało mniej więcej tak jak poniżej. Dla Jazz za to wyglądało jak Victor Wembanyama w halloweenowym kostiumie w klipie kilka zdań wyżej.

4) Poważny problem dla Orlando Magic.

Paolo Banchero zerwał mięsień skośny brzucha. Nie wiadomo kiedy wróci. Wszystko zależało będzie od rehabilitacji. Sprawdzony ma zostać ponownie za 4 do 6 tygodni. Do kontuzji doszło w czwartej kwarcie tego środowego pieszczoszka z Chicago.

Banchero zaczął ten sezon od rzucenia 50 punktów w jednym meczu i zaliczania średnio 29 na mecz, 9 zbiórek i 6 asyst w 36 minut gry. Franz Wagner przede wszystkim, ale też kilku ludzi – Suggs, Cole Anthony – wokół musiało będzie skupić się i kreować więcej niż dotychczas.

5) NFL? To już Week 9 w NFL. Pogoda zmienia się z późnego lata na pierwsze plotki o zimie. Nie ma w ten weekend znowu jakoś fascynująco zapowiadających się matchupów, ale jest jeden klub, który słynie z tego, że najgorzej przechodzi tę zmianę pogody, więc?

Miami Dolphins, bo o nich mowa, są od zeszłego weekendu w pełnym składzie, i to oni właśnie jadą na prawie-kanadyjską północ do Buffalo spotkać się ze swoim nemezis, czyli Joshem Allenem i Bills.

Dolphins nie wygrali w Buffalo od 2016 roku, to razem osiem meczów. Bills, na raczej sprzyjającym terminarzu, są w AFC z bilansem 6-2 za niepokonanymi Chiefs. Cały czas Chiefs, Ravens, Bills – w tej kolejności – to faworyci do gry w finale AFC. Ten kto go wygra będzie najpewniej faworytem Super Bowl. Ale rok temu o tej porze, podobnie jak Joe i Bengals, byli jeszcze w tej grupie właśnie Dolphins i ich efektowna gra oparta na kosmicznej szybkości receiverów; gra stylizowana przez młodego trenera Mike’a McDaniela na bardziej elektryczną wersję 49ers, czyli klubu gdzie uczył się pod Kyle’em Shanahanem.

QB Tua Tagovailoa, który wrócił po miesiącu przerwy w wielkiej formie – choć przegranym na końcu meczu 27-28 z Cardinals – plus najlepszy wide-receiver ligi Tyreek Hill i prawdopodobnie najlepszy corner-back Jalen Ramsey kontra bardziej kompletny skład Bills – choć bez wielkich gwiazd poza Allenem – o godz. 19. Gamepass.

Dla Dolphins (2-5) to jeszcze nie must-win, ale niedaleko.

Packers-Lions w Green Bay to drugi z najciekawszych meczów tygodnia (godz. 22:25) i on zostanie pokazany w Polsat Sport Fight.

Lions (6-1) są prawdopodobnie najbardziej kompletnym teamem w NFC pozycja-w-pozycję, choć bez Top-5 quarterbacka (Jared Goff? Top-10) i przed wtorkowym trade-deadline z koniecznością pozyskania pass-rushera po kontuzji Aidena Hutchinsona. Packers wygrali z nimi w ostatnim starciu 29-22.

PSPFight tymczasem znów dowozi. Pokaże trzeci najciekawszy mecz. Baltimore Ravens, ich topowy atak zmierzy się o godz. 19 z top-obroną Denver Broncos.

6) #PasMistrzowski Mamy update od Marcina Teodorczyka:

“Pasmistrzowski wraca po 2 latach do Las Palmas. Szalona dogrywka Nicolasa Brussino. Był w meczu 0/6 za 3, ale najpierw trafił trójkę na 72:75, nie przejął się odpowiedzią Dotsona i poprawił game winnerem na 8 s do końca. Joventut przegrał 76:78.

W niedzielę na Gran Canarię przyleci Baskonia i będę mógł przetestować moją teorię. Baskonia powinna przegrać, bo jest 0-10 kiedy gra z kimś po raz pierwszy o #pasmistrzowski i 2-0 gry gra po raz drugi.

A mecz Gran Canaria – Trefl odbędzie się 28 listopada”

Wrócił w pierwszej połowie do dobrych czasów:

Poprzedni artykułDniówka: Świetny start trzeciego sezonu Sochana
Następny artykułCJ McCollum i Herb Jones wypadają z gry na kilka tygodni

13 KOMENTARZE

  1. Adrian Griffin wyleciał kiedy miał bilans:
    30 zwycięstw
    13 porażek

    Bucks zatrudnili Doca Riversa
    Od tego czasu mają bilans:
    18 zwycięstw
    22 porażki

    Dziś w nocy to była 4 porażka z rzędu w tym sezonie…

    #TrustTheProcess

    31
  2. Book zdjął tę śmieszną opaskę i cyk, od razu 40 pkt. Wgl Suns bez Beala wyglądają ok, gdy dostają solidne występy od Jonesa, O’Neala i Dunna (welcome, to the Dunngeon!) a Nurk i Plumms nie kaleczą pod koszem, nie od dziś z resztą wiadomo, że zamiast wątpliwego zdrowia Big Three, lepiej mieć dwóch All-Starów i paczkę solidnych rolesów.
    A skoro już listopad, to może zaczniemy zakopywać jakieś teamy? Ja proponuję kandydaturę Bucks i żaden powrót Middletona tego nie zmieni, z tym parodystą na ławce lepiej nie będzie.

    12