Dniówka: Kevin Love nadal potrafi się przydać, nawet w Finałach

3
fot. NBA League Pass

Kevin Love przesiedział całą czwartą kwartę Game 2 na ławce. Na koniec wrócił na miejsce, w którym spędził całe trzy poprzednie mecze i tylko oglądał jak Duncan Robinson prowadzi decydujący run dla Miami Heat. Ale wcześniej wrócił do pierwszej piątki i też był jednym z bohaterów tego zwycięstwa w Denver.

Zmiana w wyjściowym składzie była ważnym usprawnieniem dokonanym przez Erika Spolestrę, który przyznał, że popełnił błąd trzymając się lineupu, który tak udanie zakończył finały konferencji. W starciu z Boston Celtics postawienie na gorącego Caleba Martina zrobiło różnicę, jednak w pojedynku z wyższymi Denver Nuggets brakło im centymetrów i fizyczności. Trener musiał przypomnieć sobie o Kevinie, a on był gotowy, żeby pomóc drużynie.

Wszedł do gry i wykonał swoje zadanie. Co prawda nie imponował skutecznością (2/9 z gry) i zdobył tylko sześć punktów, ale był najlepszym zbierającym gości (10), walczył w obronie, zaliczając dwa przechwyty i szarżę i po trzech kwartach był najbardziej plusowym zawodnikiem Heat (+18). Od razu dodajmy, że w poprzedniej rundzie był najbardziej minusowy w swojej drużynie (-12). Teraz jego obecność bardzo się przydała, Heat byli wyżsi, Aaron Gordon nie mógł już tak łatwo przepychać się do obręczy, Bam Adebayo mógł wychodzić wyżej w obronie, a Jimmy Butler zająć się pilnowaniem Jalama Murraya.

Love udowodnił, że nadal może być wygrywającym zawodnikiem, nawet na tym najważniejszym etapie walki o mistrzostwo, a przypomnijmy, że jeszcze pod koniec stycznia był poza rotacją Cleveland Cavaliers i wydawało się, że nie odegra już żadnej istotnej roli.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułFlesz: Effort? You Talkin ‘Bout effort?
Następny artykułKenny Atkinson finalistą poszukiwań trenera w Toronto

3 KOMENTARZE

  1. No dziwny to był mecz, ale dało się wyczuć, że jak Love był na boisku to zrobiło się jakoś ciaśniej i kreowanie ofensywy było trudniejsze dla Nuggets.

    Dobra historia z Lovem, ciekawe jak odpowiedzą Nuggets, bo zostać zaskoczonym Lovem w 5, bez tak naprawdę jakiejś kontry w rozegraniu czy matchupach słabo wyglada.

    0