Dniówka: Pelicans jedynką na Zachodzie. Pierwsze spotkanie finalistów

1
fot. YouTube

New Orelans Pelicans są obecnie najlepszą drużyną konferencji zachodniej.

Mają bilans 16-8. Dokładnie odwrotny zanotowali po 24 meczach poprzedniego sezonu, co świetnie pokazuje jak przez ostatni rok zupełnie odwróciła się sytuacja w Nowym Orleanie. Rok temu byli najgorszą drużyną pierwszych tygodni i w grudniu wydawało się, że sezon jest już dla nich stracony. Tym bardziej, że Zion Williamson cały czas leczył operowaną stopę, a jego powrót tylko się oddalał. Miało im pozostać wywieszenie białej fali, tankowanie i zastanawianie się nad niepewną przyszłością swojego młodego gwiazdora.

Rok temu, kiedy Brandon Ingram opuścił na początku siedem meczów, Pelicans zanotowali serię porażek. Teraz mimo jego nieobecności, wygrali już pięć kolejnych. Mają najlepszy wynik na Zachodzie, choć jeszcze nie pokazali pełni swoich możliwości, bo dopiero w 10 meczach Willie Green miał do dyspozycji wszystkich starterów. Tylko Jonas Valanciunas jak na razie nie opuścił żadnego spotkania. Ingram, Herb Jones i CJ McCollum już łącznie 20. Ale mają wreszcie zdrowego Williamsona, a do tego bardzo głęboki skład.

Zion przejął pałeczkę lidera i przypomina jak dominującym potrafi być zawodnikiem. Nie tylko tym, którego rywale nie są w stanie zatrzymać w strefie podkoszowej, ale też Point-Zionem, kreującym swoich kolegów. Podczas obecnej serii zwycięstw zdobywa średnio 28 punktów przy 65% z gry, zbiera 9.8 piłek, rozdaje 6 asyst i zalicza też 3.4 przechwytów+bloków.

Od razu dodajmy, że Pelicans dysponują w tym momencie trzecią najlepszą obroną NBA (107.6). To spore zaskoczenie, ale Zion bardziej się stara, McCollum nie przeszkadza, a przede wszystkim mają wokół siebie dużo dobrych defensorów. Oczywiście na czele z Herbertem.

David Griffin otoczył swoich gwiazdorów grupą przydatnych two-way zadaniowców. Jose Alvarado pozostaje napastliwym guardem, który wykorzysta każdą chwilę nieuwagi rywala, żeby ukraść mu piłkę, a do tego staje się groźnym strzelcem z poprawionym rzutem za trzy (39.2%). Swój potencjał po obu stronach parkietu prezentuje również drugoroczniak Trey Murphy, ostatnio świetnie zastępujący Ingrama w wyjściowym składzie – 19.8 punktów, 41.9% za trzy w pięciu meczach. Kluczowym rezerwowym jest też Larry Nance Jr., który pełni rolę small-ballowej piątki, pozwalając drużynie więcej switchować. Nawet rookie Dyson Daniels przebił się do rotacji i miał już kilka bardzo udanych występów (14-8-9 przeciwko Raptors). Do tego Naji Marshall odżył po poprzednim fatalnym sezonie, Devonte Graham gra mniej, ale potrafi rozstrzelać się zza łuku, a na końcu ławki siedzi jeszcze MVP Eurobasketu Willy Hernangomez. Trener ma z kogo korzystać, co daje mu duże pole manewru i ułatwia radzenie sobie z nieobecnościami starterów.

Zion, Ingram i CJ na razie rozegrali wspólnie 172 minuty, ale już potwierdzili siłę tego tercetu i Pelicans byli w w tym czasie lepsi od rywali o 16.5 punku na sto posiadań. To pozwala wierzyć, że dopiero zaczynają się rozkręcać i w dalszej części będą w stanie utrzymać się w czołówce sezonu.

Póki co jednak dzisiaj nadal bez Ingrama (palec stopy) i Jonesa (kostka) zmierzą się z drużyną, której dopiero co odebrali pozycję lidera konferencji.

Zapowiada się bardzo ciekawy pojedynek na szczycie Zachodu, tym bardziej, że to również spotkanie zespołów, które rywalizowały ze sobą w playoffach. Pelicans będą chcieli wziąć rewanż (to się nie udało na początku sezonu w Phoenix, ale brakowało wtedy Ziona i Brandona) i umocnić swoją pozycję w tabeli. A co jeszcze lepsze, to będzie dwumecz i zagrają też w niedzielny wieczór.

(16-9) Phoenix @ (16-8) New Orleans 2:30
niedziela Phoenix @ New Orleans 21:30

Rozpędzeni Pelicans wygrali już w sumie 10 z 12 meczów. Tymczasem Phoenix Suns dopiero co zanotowali swoje dwie największe porażki tego sezonu. Zostali upokorzeni w starciu na szczycie ligi (-27), a wcześniej mocno oberwali w Dallas (-19) i nagle znowu wyglądają jak ta drużyna, która w rozczarowującym stylu kończyła zeszły sezon. A już wydawało się, że zostawili to za sobą. Devin Booker przed chwilą piął się w rankingu MVP rzucając ponad 40 punktów w kolejnych meczach, po czym teraz po raz pierwszy w sezonie dwa kolejne zakończył z dorobkiem poniżej 20. Nawet powrót Chrisa Paula nie pomógł.

Zobaczymy jak odpowiedzą po tych dwóch fatalnych występach i czy uda im się szybko podnieść. Na pewno w Nowym Orleanie nie będzie to łatwe. To też będzie ważny sprawdzian dla gospodarzy. Zwłaszcza dla ich obrony, bo przecież Suns to nadal druga najlepsza ofensywa ligi.

Ale najważniejszym wydarzeniem weekendu będzie sobotni mecz w San Francisco.

sobota (21-5) Boston @ (13-13) Golden State 2:30

Pierwsze spotkanie finalistów w tym sezonie.

Boston Celtics przyjadą do Chase Center, w której rozpoczęli od zwycięstwa decydującą walkę o tytuł. Serię zakończyli jednak trzema porażkami, trzykrotnie nie będąc w stanie dobić do poziomu 100 punktów. W tym sezonie jeszcze nie mieli serii trzech porażek, a ich atak wszedł na poziom historycznej efektywności. To będzie ogromne wyzwanie dla rozczarowującej obecnie defensywny obrońców tytułu. Golden State Warriors ciągle szukają regularności, ale na własnym parkiecie są 11-2, może więc będzie ciekawiej niż przy okazji wizyty Celtics w Phoenix.

Obie drużyny będą osłabione – zabraknie Andrew Wigginsa (przywodziciel) i Ala Horforda (protokoły).

(18-6) Milwaukee @ (13-11) Dallas 4:00

Luka Doncić spróbuje wziąć rewanż za porażkę z Giannisem w Milwaukee.

W rywalizacji jest 4-2 dla Greka.

Tamten mecz w Milwaukee był pierwszym, w którym Jason Kidd dokonał zmiany w piątce, wstawiając do niej Tima Hardawaya Jr. Wtedy jeszcze dalej pudłował (29.4% za trzy), ale już przy okazji wizyty w Nowym Jorku wreszcie się przełamał i od tamtego czau pozostaje super gorący, za każdym razem trafiając przynajmniej 5 rzutów zza łuku. Średnio w pięciu ostatnich meczach zdobywał 24.4 punktów, miał aż 6 trójek przy skuteczności 54.5%, a Dallas Mavericks zanotowali cztery zwycięstwa. Ich nowa pierwsza piątka notuje ofensywny wskaźnik na kosmicznym poziomie 135 punktów na sto posiadań.

(12-12) Minnesota @ (15-12) Utah 3:00

Rudy Gobert wraca do Salt Lake City, gdzie spędził 9 lat swojej kariery. Po raz pierwszy wystąpi tutaj w roli zawodnika gości i zmierzy się z kilkoma byłymi kolegami, pozostającymi jeszcze w składzie Utah Jazz. Jak Mike Conley, który ma wrócić do gry na ten pojedynek.

To będzie drugie spotkanie drużyn, które w wakacje zrobiły duży transfer. Na początku sezonu w Minneapolis wygrali Jazz i to oni cały czas notują lepszy bilans. Choć to przecież Wolves robili tę wymianę, żeby się wzmocnić. Ale Tim Connelly uspokaja, że byli przygotowani na trudności z dopasowaniem Goberta. Nie ma powodów do paniki, z czasem wszystko się poukłada.

Póki co jednak, Wolves nie mają nawet najlepszego blokującego spośród wymienionych zawodników. Podczas gdy Rudy zalicza najmniej od debiutanckiego sezonu 1.3 bloków, odesłany za niego do Utah rookie Walker Kessler ma ich 1.8. I to grając średnio tylko nieco ponad 16 minut.

Wybrany z 22 numerem w drafcie Kessler wygląda jak steal, szybko potwierdzając swoje defensywne możliwości w strefie podkoszowej. Z nim na parkiecie Jazz tracą tylko 107 punktów na sto posiadań, czyli mają obronę na poziomie ligowego topu. Jest najlepszym blokującym wśród debiutantów i rezerwowych, a w przeliczeniu na minuty, w ścisłej czołówce całej ligi. Przy obręczy zatrzymuje rywali na 53.3%, co jest niewiele gorszym wynikiem od Brooka Lopeza. Od razu dodajmy, że Gobert obecnie opuścił grono najlepszych rim-protectorów. Pozwala na 59%, czyli aż o 10 punktów procentowych więcej niż zeszłym sezonie.

Ostatnio Kessler zastąpił chorego Lauriego Markkanena w piątce i do double-double 10-12, dołożył wyrównany rekord kariery 5 bloków. W sezonie zdobywa średnio 6 punktów przy skuteczności 76.3%, dużą część swoich akcji kończąc wsadami i zbiera 5.5 piłek.


(12-13) New York @ (7-18) Charlotte 1:00
(11-14) Washington @ (13-12) Indiana 1:00
(13-12) Toronto @ (6-20) Orlando 1:00
(13-12) Atlanta @ (14-12) Brooklyn 1:30
(13-10) Sacramento @ (16-9) Cleveland 1:30
3w4 (10-14) LA Lakers @ (12-12) Philadelphia 1:30
3w4 (7-20) Detroit @ (16-9) Memphis 2:00
(16-9) Phoenix @ (16-8) New Orleans 2:30
(12-12) Minnesota @ (15-12) Utah 3:00
(18-6) Milwaukee @ (13-11) Dallas 4:00

SOBOTA
San Antonio @ Miami 23:00
3w4b2b Brooklyn @ 3w4b2b Indiana 1:00
3w4 LA Clippers @ 3w4b2b Washington 1:00
Oklahoma City @ b2b Cleveland 1:30
b2b Dallas @ Chicago 2:00
Boston @ Golden State 2:30
3w4b2b Utah @ Denver 3:00
3w4b2b Minnesota @ Portland 4:00

NIEDZIELA
Phoenix @ New Orleans 21:30
LA Lakers @ Detroit 0:00
Sacramento @ New York 0:00
Toronto @ Orlando 0:00
Charlotte @ Philadelphia 0:00
b2b Chicago @ Atlanta 0:30
Milwaukee @ Houston 1:00

Poprzedni artykułFlesz: Wymiany, które Joe Biden by zrobił
Następny artykułWake-Up: Pelicans wygrali pojedynek na szczycie Zachodu. Game-winner Lopeza w Dallas

1 KOMENTARZ