Flesz: 15 rzeczy, których nauczyliśmy się z preseason

2
fot. youtube.com

Straty, ludzie wbiegający sobie w drogę i akcje po timeoutach wyrzucane w aut – jak można nie kochać preseason i osobliwej koszykówki w nim granej? Kochać można, ale to jak z Ligą Letnią – zauroczenie kończy się już po kilku dniach, gdy orientujemy się, że to nie jest NBA Basketball, tylko proces, który możemy podglądać, proces, którego nie powinniśmy może podglądać, bo nie jest to jeszcze to na co czekamy.

Przed dziesięcioma dniami zapowiedzieliśmy tutaj najciekawsze mecze preseason i wszystkie one zostały już rozegrane, dlatego sprawdźmy, czego dotychczas się dowiedzieliśmy.

* To Jeremy Sochan czy Dennis Rodman grał ostatniej nocy w białej koszulce San Antonio Spurs? Nr 10, pofarbowane włosy, podobne warunki fizyczne i próby ustania przed dominującym fizycznie graczem, nie Shaqiem, ale jego mini-wersją z Nowego Orleanu.

* Draymond Green coś stracił. Draymond Green stracił na pewno panowanie nad sobą, ale stracił też w oczach ludzi w szatni trochę tego całego szacunku. “Bo co, uderzysz mnie?” – w najbardziej zaciekłych argumentach może już nie mieć nasz Draymond ostatniego zdania. Całą tę sytuację łatwo sprowadzić do tego, że nic się w gruncie rzeczy nie stało. Nie raz przecież byliśmy w podobnych sytuacjach, czy widzieliśmy je w szatniach jakiejkolwiek drużyny, w której byliśmy – ale to może być faktycznie ostatni sezon Greena w Warriors. Inaczej byłoby – co Stephen Jackson zauważył – gdyby bił swojego rówieśnika, inaczej jest, gdy uderza o dziesięć lat młodszego gracza. Nie bije się słabszych, młodszych, wiemy to wszyscy. W dodatku w drużynie, która ma sporo młodych graczy, na których liczy. Green mógł stracić posłuch i jako lider i dydaktyk może nie mieć już takiego sensu dla Warriors, jak miał wcześniej.

* Zion Williamson jest w życiowej formie fizycznej. Zion to tylko przykład tego, że fat-shaming jest czymś, czego ci atleci autentycznie się dziś boją. Dlatego preseason nie jest już od lat czasem dochodzenia do formy na – cytując Mr O’Neala – “company time”, tylko faktyczny preseason dla tych koszykarzy zaczyna się już w sierpniu

* Rudy Gobert i Towns zagrali 0 minut. Ze wszystkich drużyn, które potrzebowały obozu, Timberwolves przez pierwszy tydzień nie mieli na nim pochorowanego Townsa, który swój debiut w preseason zaliczył dopiero w niedzielę przeciwko Clippers – ale Gobert oglądał go z ławki. Timberwolves więc rozpoczęli proces nadganiając, na szczęście dla siebie mają najłatwiejszy terminarz w pierwszych dwóch tygodniach sezonu, i to chyba w całej 76-letniej historii NBA: OKC, Utah, OKC, Spurs, Spurs, Lakers, Spurs. To nie jest przypadek, wiemy co tu się stało.

* Mitchell, Garland, Mobley i Allen zagrali 0 minut. Więc dwóch z trzech drużyn, które latem oddały 3-do-5 wyborów i swapów w wymianach po gwiazdy nie widzieliśmy jeszcze na parkiecie. W Cleveland Mobley skręcił przed tygodniem kostkę i możemy nie zobaczyć go też jeszcze w pierwszym tygodniu sezonu regularnego. Cavaliers tracą cenny czas, choć to jeszcze oczywiście nie koniec świata, bo w ataku wydają się pick-n-roll samograjem.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułWake-Up: Sochan wyszedł w piątce. Lakers wygrali mecz preseason. Zagrał KAT, ale bez Goberta
Następny artykułTypy przed sezonem: 7. Phoenix Suns

2 KOMENTARZE