Dniówka: Problem przedłużenia kontraktu Jaylena Browna

1
fot. NBA League Pass

Wraz z końcem dramy Kevina Duranta, wielu zawodników może odetchnąć, ponieważ przestaną ciągle słyszeć swoje nazwisko w kolejnych plotkach transferowych. Nie muszą już obawiać się, że zaraz będzie trzeba pakować walizki i przenosić się na Brooklyn.

W tej grupie jest też Jaylen Brown. Podczas gdy Scottie Barnes, Brandon Ingram czy Bam Adebayo dowiadywali się, że ich drużyny nie chcą nawet rozmawiać o włączeniu ich do wymiany Kevina Duranta, Brown był najlepszym graczem jaki został zaproponowany Brooklyn Nets.

To i tak nie wystarczyło, ale na pewno jeszcze nieraz będziemy wracać się do tej oferty od Boston Celtics (“The best offer I’m told that the Nets had on the table was from the Celtics. Jaylen Brown, Derrick White and a first round pick.” Shams Charania). Będziemy dyskutować czy Nets nie powinni byli zgodzić się na Browna. Albo czy Celtics nie powinni agresywnej zawalczyć o KD. Przez najbliższe dwa lata – bo wtedy kończy się jego kontrakt – będziemy również zastanawiać się jak ta sytuacja odbiła się na uczuciach Browna i jego relacjach z Bostonem.

Nie powinien obrażać się, że został zaproponowany za Duranta, bo mówimy przecież o wymianie za jednego z najlepszych zawodników w historii NBA. This is Kevin Durant. Chyba nawet sam Jaylen nie będzie przed sobą udawał, że to byłby upgrade dla Boston Celtics. Pojawiały się zresztą raporty, że rozumie sytuację. Ale to, że rozumie i zdaje sobie sprawę, że KD jest lepszym koszykarzem, nie oznacza, że jest zadowolony, że ponownie dyskutowano o transferze z jego udziałem. Bo przecież to już nie pierwszy raz. Od kilku lat, za każdym razem gdy tylko jakiś gwiazdor pojawia się na rynku transferowym, pojawia się też nazwisko Browna w kontekście ewentualnego zainteresowania ze strony Celtics. Paul George, Kawhi Leonard, Anthony Davis, nie tak dawno temu Ben Simmons i teraz KD. Podobno wcześniej to były tylko spekulacje albo jakieś wstępne rozmowy, jednak w negocjacjach z Nets już faktycznie „położyli go na stole”. Byli gotowi oddać swojego 25-letniego All-Stara i rozbić gwiazdorski duet, który dopiero co doprowadził drużynę do wielkiego finału.

Ostatecznie nic się nie wydarzyło. Brown przetrwał kolejne transferowe zamieszanie i dalej jest w Bostonie. Ale czy teraz wszyscy szybko zapomną o spekulacjach trwających przez ostatnie tygodnie i będą zachowywać się jakby tego nie było? W Bostonie uważają, że nie ma czym się przejmować.

Brad Stevens przekonuje, że przez całe wakacje pozostaje z Brownem w stałym kontakcie i nawet w zeszłym tygodniu spotkali się w Los Angeles. Szczerze rozmawiają i utrzymują dobre relacje, a Jaylen nauczył się ignorować cały ten szum plotek. Wszystko jest więc okej.

Nie oddali Browna, więc Stevens został też zapytany o przedłużenie jego kontraktu. W odpowiedzi usłyszeliśmy standardową w takich sytuacjach formułkę – jest on kluczowym elementem trzonu drużyny i mają nadzieje, że zostanie w Bostonie na kolejne długie lata.

Kwestia przedłużenia była ważnym aspektem dyskusji o ofercie Celtics i przyszłości Browna, ponieważ istnieje ryzyko, że za dwa lata po prostu odejdzie jako wolny agent. To było także istotnym ryzykiem zmniejszającym jego wartość transferową dla Nets. Teoretycznie już za chwilę ta sprawa mogłaby zostać załatwiona, bo w październiku Brown będzie mógł podpisać przedłużenie. Problem jednak polega na tym, że nie podpisze teraz nowej umowy. Nie dlatego, że obraził się albo ma jakieś wątpliwości co do swojej przyszłości w Celtics. Nie podpisze, ponieważ jest to dla niego po prostu nieopłacalne.

Oczywiście zawsze pozostaje jeszcze kwestia ryzyka kontuzji, a Browna akurat ma powracające kłopoty z kolanem. Nie wydaje się jednak, żeby to przekonało go do wzięcia mniszych, ale pewniejszych pieniędzy już teraz. W poprzednich sezonach opuszczał trochę meczów, ale nigdy nie było to więcej niż 16, więc to ryzyko zdrowotne nie wygląda aż tak poważne,. Zwłaszcza w porównaniu z tym, ile może zyskać jeśli poczeka.

Obecnie na rynku Brown nie miałby problemu ze znalezieniem maksymalnego kontraktu. Co prawda w minionym sezonie nie rozwinął swojej gry, ale pomógł doprowadzić drużynę do walki o mistrzostwo, rok wcześniej był All-Starem i mając niespełna 26 lat, najlepszy okres kariery dopiero powinien mieć przed sobą. Tymczasem podpisując przedłużenie debiutanckiej umowy, nie otrzymał maxa. Jest na niższym kontrakcie, co jest z jednej strony bardzo korzystne dla Celtics, ale równocześnie stanowi poważną przeszkodę przy przedłużeniu, bo reguły CBA ograniczają możliwości podwyżki.

W tym momencie Celtics mogą zaproponować mu przedłużenie rozpoczynające się od 120% pensji z ostatniego roku jego obecnej umowy, co oznaczałoby zarobki na poziomie prawie $37 milionów. Na teraz wygląda to bardzo dobrze, bo to niemal dokładnie maksymalne 30% aktualnego salary cap. Ale mówimy tu o perspektywie kilku lat w przód, o sezonie 2024/25. Przy prognozowanych dalszych, znaczących wzrostach salary cap, przewiduje się, że w 2024 roku ten max wyniesie około $43mln.

Tak więc już w jednym roku to kilka milionów więcej, natomiast w całym, kilkuletnim kontrakcie ta różnica tylko się powiększa. Według prognoz i wyliczeń Spotrac.com, w 2014 jako wolny agent Brown będzie mógł dostać od Celtics maksymalnie prawie $249mln w pięcioletniej umowie, albo $184mln za cztery lata w innej drużynie.

W czteroletnim przedłużeniu wartość kontraktu wyniosłaby $165mln. A co jeszcze bardzo istotne, przed nadchodzącym sezonem Brown będzie mógł dostać tylko trzyletnią umowę ($119.5mln), ponieważ nadal ma jeszcze dwa lata w obecnej. Dopiero w kolejne wakacje pojawi się opcja przedłużenia o 4 lata. Tak więc nawet gdyby chciał załatwić sprawę wcześniej i nie wchodzić w wolną agenturę, to i tak lepiej mu jeszcze z tym poczekać.

Co więcej, czekając z podpisaniem nowej umowy, daje sobie także szansę na zakwalifikowanie się do super-maxa, czyli Designated Veteran Extension. Dla formalności przypomnijmy, że mógłby oczekiwać takiego kontraktu gdyby zdobył MVP albo DPOY, albo – co najbardziej osiągalne – znalazł się w którejś z trzech piątek All-NBA. Czy wejdzie na poziomie All-NBA? Na razie jest jednokrotnym All-Starem i nie był bliski niczego więcej, ale wystarczy jeden świetny sezon i miejsce w trzeciej All-NBA Team… W takiej sytuacji Celtics nie byliby już ograniczeni 20% podwyżką standardowego przedłużenia, tylko od razu mogliby dać maksymalne 35% salary cap. Oczywiście pozostawałoby pytanie, czy chcieliby i powinni mu aż tak dużo zapłacić, ale to temat na osobną dyskusję. W każdym razie tylko opcja Designated sprawiałby, że dla Brown przedłużenie byłoby opłacalne i nie musiałby czekać na wolną agenturę, żeby zgarnąć większą wypłatę.

Ale super-maxa można też dostać od swojej drużyny będąc wolnym agentem, więc gdyby w najbliższym sezonie się do tego nie zakwalifikował, wtedy czekanie do 2024 nabiera jeszcze więcej sensu, bo daje sobie kolejną szansę. Od razu dodajmy, że gdyby został wytransferowany, opcja super-maxa znika, ponieważ tego typu kontrakty są zarezerwowane wyłącznie dla zawodników, których wybrało się w drafcie albo ma się od pierwszego kontraktu.

Brown nie podpisze teraz przedłużenia, to właściwie pewne i najprawdopodobniej poczeka, żeby dostać maksymalne pieniądze na rynku wolnych agentów. To oznacza, że do tego czasu będzie sporo spekulacji o jego przyszłości. Obecnie mimo całego tego zamieszania, jest podobno zadowolony w Bostonie i zamierza tutaj zostać. Ale do 2024 jeszcze dużo może się wydarzyć, a wiemy jak w NBA rzeczy lubią szybko się zmieniać. Zobaczymy jak będzie wyglądała sytuacja wtedy, ale jeśli nie będzie dla Browna idealna i zacznie zastanawiać się nad przeprowadzką, od razu wrócimy do tych wakacji i do tego jak stale był transferowany. Póki co wydaje się, że Celtics są dość pewni zatrzymania Browna. W innym wypadku pewnie byliby agresywniejsi w swoich staraniach o KD.

Na koniec trzeba jeszcze zwrócić uwagę, że problem przedłużeń oczywiście nie dotyczy tylko Browna i Celtics. To również z tego powodu San Antonio Spurs przehandlowali Dejounte Murraya. Jego agent Rich Paul już poinformował drużynę, że nie podpisze z nimi nowego kontraktu gdy wejdzie na rynek, dlatego nie czekali. Sytuacja mogłaby wyglądać inaczej, gdyby Spurs mogli teraz zagwarantować mu duże zarobki na kolejne lata. Jednak ze względu na ograniczenia i szybko rosnące salary cap, nie byli w stanie zaoferować mu gwiazdorskich pieniędzy. Murray ma jeszcze niższy kontrakt od Browna ($17.7mln w ostatnim sezonie), więc w jego przypadku różnica między przedłużeniem a maxem jest jeszcze większa.

Okazuje się więc, że podpisanie młodego zawodnika na korzystnym drugim kontrakcie poniżej maksymalnej wartości, utrudnia potem zatrzymanie go, jeśli wyrośnie na All-Stara. To pewnie będzie jednym z tematów przy rozmowach o nowej CBA. W poprzedniej umowie zmieniono zasady, dzięki którym przywrócono przedłużenia do życia, przez co stały się w ostatnich latach bardzo popularne. Ale widać, że są jeszcze potrzebne korekty. Można umożliwić drużynom podpisanie przedłużenia o wartości 30% salary cap, albo jak w przypadku debiutanckich przedłużeń, pozwolić na zapisy o zakwalifikowaniu się do opcji Designated. Z drugiej strony, przy dużej liczbie przedłużeń cierpi rynek wolnych agentów, a to przecież waży element kalendarza NBA, więc może wcale nie warto jeszcze bardziej ułatwiać zatrzymywania swoich zawodników?

Poprzedni artykułFlesz: Pat&Bobby zostali, Beauchamp, Ingles i offseason MIL (3.6)
Następny artykułKajzerek: Wszystko, co musisz wiedzieć przed EuroBasketem