Dniówka: Przed Game 5 Finałów

4
fot. NBA League Pass

Stephen Curry swoim wielkim występem w Bostonie doprowadził do remisu w serii, utrzymując Golden State Warriors przy życiu i odzyskując dla nich przewagę własnego parkietu. Wracamy teraz do punktu wyjścia, do San Francisco, ale teraz zostały już tylko co najwyżej trzy mecze i najpóźniej za tydzień będziemy znali tegorocznego mistrza.

Jayson Tatum zaraz po meczu przekonywał, że jego zespół nie robi tego specjalnie. Bo Boston Celtics znowu nie potrafili wygrywać drugi razy z rzędu. Znowu nie wykorzystali szansy, żeby przycisnąć rywali. Mimo że Curry od początku grał rewelacyjnie, pozostali zawodnicy gości pudłowali trójki, Draymond Green pudłował wszystko i to gospodarze byli jeszcze na prowadzeniu na pięć minut przed końcem. Celtics mogli wygrać, mogli być o krok od tytułu, ale zawalili finisz.

To już ich trzecia z kolei seria, w której jest remis przed Game 5. Przeważnie to decydujący moment, ale oni raz przegrali, raz wygrali, a przede wszystkim poradzili sobie pod ogromną presją na wyjazdach – gra o życie w Milwaukee, Game 5 i 7 w Miami, mecz otwarcia w San Francisco – dlatego cały czas czują się pewnie. Przechodzili już przez trudne momenty, zawsze odpowiadając po porażkach.

Ime Udoka nie chce ujmować nic Curry’emu, ale wskazuje, że to nie on pogrążył Celtics, tylko oni sami. Przegrali, ponieważ znowu mieli problemy z ofensywną egzekucją, znowu popełniali za dużo błędów i to nie tylko w czwartej kwarcie, również we wcześniejszych fragmentach gry, kiedy nie wykorzystali okazji, żeby uzyskać większą przewagę nad Warriors. Ponownie kluczową rolę odegrały straty. Przez całe playoffy nie wygrali meczu, w których zgubili piłkę co najmniej 16 razy i to też dotyczy ich dwóch finałowych porażek. Wygląda więc na to, że Celtics są zadowoleni ze swojej pracy w obronie i nie zamierzają zmieniać znacząco strategi przeciwko liderowi Warriors (aż 34.3 punktów, ale tylko 3.8 asyst), a przede wszystkim chcą skupić się na poprawieniu swoich błędów po atakowanej stronie boiska.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułFlesz: Reputacja Kyrie’ego Irvinga jest w tych Finałach niszczona
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (1106): W serduszku się zamienić i oszukać

4 KOMENTARZE

      • Jak dla mnie tylko mecze nr 3 i 5 godne zapamiętania z tej serii :)
        Ale generalnie to prawda, to była jedna z najbardziej absorbujących emocjonalnie serii, choć dla mnie wygrywa Suns – Mavs.
        Oprócz tego z tych playoffów pewnie zapiszą się w naszej pamięci tylko pojedyncze mecze:
        – pierwszy mecz Brooklyn – Boston
        – pierwszy mecz Warriors – Grizzlies
        – siódmy mecz Suns – Mavericks
        no i może szósty mecz Miami – Boston

        0
  1. Adam, jak zawsze bardzo dobra dniówka, ale zamiast takich oczywistości na koniec:

    “Na pewno zwycięzca dzisiejszego meczu już w czwartek będzie grał o mistrzostwo.”

    Może lepiej zamknąć informacją:

    “Startujemy o godzinie 03:00”

    Bo to wyżej jest zawsze prawdą a godzinę musiałem się upewnić ;)

    0