Flesz: MOST IMPROVED PLAYER OF THE YEAR

6
fot. twitter.com/orlandomagic

Ustalone top trzy w tej kategorii gotuje się od dwóch miesięcy jak najmocniej dopracowane curry, nie ruszyłem nic w kolejności, choć próbowałem to zrobić w playoffach, ale nic się nie zmienia – dostajemy trzech combo-guardów.

Dopiero co wczoraj złapałem po północy Lawrence’ów Funderburke’ów i AC Greenów w playoffach 2000 schodzących na ławkę, i nagle okazało się, że obok schodzi na ławkę ktoś jeszcze wyższy o głowę. Ta pozycja silnego skrzydłowego nierzucającego za trzy, zbierającego po 5 piłek w ataku ma 41 lat i jest na końcu ławki Miami. To tę pozycję w ciągu dwudziestu lat walki o kosmos zamieniliśmy na dodatkowego guarda i wygląda na to, że jest on combo.

Bardzo chciałem umieścić tutaj Dejounte Murraya, dlatego, że między ogródkiem i dołem płotu porusza się jak kot, jak dźwięk odbijający się od tuneli przepustowych pod nasypem zwiniętych torów, tę swoją niewidoczność wprowadzając bezszelestnie w kierunku o tam gdzie są najlepsi. Tak, Murray gra w San Antonio, więc właśnie dlatego to trochę dłużej potrwa, i jeszcze obraz musi dotrzeć do nas drugie tyle, tak, ma w stylu trochę bardzo młodego MJ’a w sobie, ale porusza się bardziej jak Michael Jackson w “Thriller” proszę. Moją ulubioną rzeczą o nim jest to, że gdy Ja Morant raz po raz eksploduje na Spurs, gdy kradnie dwa największe highlighty sezonu w ciągu dwóch minut drugiej kwarty, robi to, bo Dejounte Murray depcze mu cały czas po ogonie. To jest to play-by-play z tamtego meczu, który wciąż musisz obejrzeć, jeśli nie widziałeś jeszcze. Możemy się też ustawić, tylko trzeba ogarnąć kuchenkę, gdzieś w Karkonoszach poza głównym nurtem albo w Mucznem i obejrzeć wszystkie.

Jak Kings z Lakers w 2002, moim nowym ulubionym graczem w League Passie stał się gość, który ściga mojego poprzedniego ulubionego gracza. Wtedy to był Donaghy i Vlade Divac, teraz to, że Murray jest two-way guardem i nie dostajemy już takich graczy NBA, że potrafimy rozpłakać się na meczu Jimmy’ego Butlera, i zatęsknić nagle za Kawhi’em Leonardem. Żadne “ale rozwinął się w obronie” i “jego-ciało-dramatycznie-się-rozrosło” nie zmieni po prostu obrazka, w którym jeden gracz dominuje przez minutę akcję i w ataku, i w obronie, jak Michael Jordan, jak LeBron heeeej, ale nawet Kyle Lowry potrafił to robić. Ale nie mogę Dejounte Kota od 20/8/8/2 umieścić tutaj, bo zrobił All-Star i nie mógł nic trafić w meczu Play-In.

Plus nieumieszczenie swojego nowego ulubionego gracza w każdym rankingu to skuteczny sposób blogera na zjednywanie sobie sympatii nowej publiczności.

1. Jordan Poole (Golden State Warriors)
18.5 punktów i 4.0 asysty w 30 minut gry, #18 w wygranych meczach

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułDniówka: Przed Game 3 Finałów
Następny artykułKajzerek: Parę słów o finałach

6 KOMENTARZE