Kiedy mistrz padł w I rundzie, a Nets weszli na salony

0
nbcsports.com

Będzie jak w tytule. Przypomnimy sobie chyba najbardziej sensacyjną porażkę mistrzów NBA w historii, a jednocześnie moment kiedy to – jeszcze wtedy – New Jersey Nets po raz pierwszy, choć na krótko, zaczęli być traktowani poważnie. Jeżeli ktoś trzyma więc w tym sezonie kciuki za Brooklyn, niech nie zapomni jak to wszystko się zaczęło.

Lakers już od jakiegoś czasu są poza burtą lub jak kto woli, na rybach, ale przecież ich porażka z Suns nie była aż tak sensacyjna, biorąc pod uwagę ich kontuzje oraz fakt, w jakim gazie są w tym roku Phoenix Suns. Tego typu sytuacje miały już przecież miejsce. Mistrzowie nie raz odpadali w pierwszych rundach, a niekiedy nawet w ogóle nie awansowali w kolejnym sezonie do playoffs (Celtics w 1970 r. czy Bulls w 1999 r.).

Analizując jednak wszystkie siedem historii pierwszorundowych upadków mistrzów, chyba żadna nie wyróżnia się tak jak ta z 1984 r. Tamta historia, jedna z najważniejszych w dziejach Nets, jest w rzeczywistości prosta jak drut: Dawid pokonał Goliata. Bo tamci Sixers ze swoim Big 3,5 albo Big 4 czy nawet takim Big 5 (Dr. J, Moses, Maurice Cheeks, Andrew Toney i uwielbiany przez wszystkich “sekretarz obrony”, Bobby Jones) to bez wątpienia jedna z najlepszych drużyn jakie kiedykolwiek zbudowano.

Ledwie rok wcześniej, po przyjściu Mosesa Malone’a (MVP w latach 1979, 1982, a także właśnie w 1983) Sixers przeszli jak burza przez sezon regularny (bilans 65-17), a na końcu zafundowali w finale Lakers łomot 4-0. Była to prawie perfekcyjna wiosna dla Sixers. Taką zresztą zapowiadał wcześniej swoim południowym akcentem sam Moses, ale zamiast na “fo, fo, fo!” skończyło się na 12-1 (Sixers przegrali tylko czwarty mecz z Milwaukee Bucks w Finałach Konferencji).

A Nets? Byli drużyną wyrzutków. Dołączyli do ligi ledwie 8 lat wcześniej. W dodatku w momencie rozpoczęcia playoffs ’84 jeszcze nigdy w swojej krótkiej historii w NBA nie wygrali nawet jednego meczu w tej części sezonu. Ich z reguły podstawowy rozgrywający Micheal  (tak, Micheal, nie Michael – kolejny dowód na to, że w amerykańskich urzędach pracownicy powinni być regularnie badani alkomatem) Ray Richardson był właściwie twarzą narkotykowej ligi na przełomie lat 70. i 80. W sezonie 1983/84 z powodu szeregu zawieszeń związanych z uzależnieniem zagrał tylko w 48 meczach.

Darryl “Chocolate Thunder” Dawkins? Przesympatyczny kolos i niszczyciel tablic, u którego wcześniej podejrzewano ukryte talenty na miarę Wilta Chamberlaina był przez większość kariery tym, kim jeszcze parę lat był w naszych oczach JaVale McGee. Uważał, że wymuszanie fauli w ataku jest dla frajerów. Grał niecałe 30 minut, rzucał prawie 17 punktów, a przy tym miał średnią prawie 5 przewinień na mecz.

W składzie były też inne ciekawe nazwiska, choć żadne z nich nie budziło takiego respektu jak te po stronie Sixers. Nets mieli jeszcze chociażby mniej utalentowanego brata Bernarda Kinga, Alberta, rozpoczynającego dopiero karierę w NBA Bucka Williamsa czy wreszcie Otisa Birdsonga, najlepszego strzelca zespołu i kilkukrotnego All-Stara, który słynął jednak z bardzo słabej skuteczności rzutów wolnych jak na niskiego gracza (zaledwie 65%).

Przed rozpoczęciem serii z Sixers raczej nikt nie postawiłby pieniędzy na chłopaków z New Jersey. Nie przeciwko zespołowi, który w ciągu 4 sezonów aż trzykrotnie awansował do finałów i miał w składzie pięciu gości z występami w All-Star Games, a dwóch z nich było regularnymi MVP (zanim Moses zgarnął dwie statuetki z rzędu, nagroda za rok 1981 przypadła właśnie Juliusowi Ervingowi). To nie miało prawa się udać.

Wtedy jednak Micheal Ray Richardson wstał, poprosił kogoś, aby potrzymał mu piwo albo raczej worek z kokainą i wziął się ostro do pracy. Był to prawdopodobnie najlepszy moment jego kariery, a mecze przeciwko Sixers skłoniły później Bucka Williamsa do takich wielkich słów:

“On potrafi zrobić absolutnie wszystko. Był jak mały Magic Johnson. Sądzę, że to dobre porównanie”.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułDniówka: Clippers znowu wrócą z 0-2? Bucks przetrwali, ale czy znaleźli odpowiedzi?
Następny artykułWake-Up: Kontuzja Mitchella, Lue i Clippers ubabrani w inżynierii