Tony Allen opowiada o Memphis Grizzlies z czasów “Grit&Grind”

6

Tony Allen spędził w NBA 14 sezonów, a najbardziej kojarzony jest z występami dla Memphis Grizzlies i Boston Celtics. Znany był ze swojej nieustępliwości po bronionej stronie parkietu, która zaowocowała wyborami do najlepszego składu defensorów w latach 2012, 2013 i 2015, wszystkie za czasów Grizzlies. To właśnie w tych latach wykształcił się charakterystyczny styl gry drużyny z Miasta Elvisa Presleya. “Grit&Grind” – to nie miało być piękne, miało działać.

Twarzami tego okresu w Memphis, oprócz Allena, byli Mike Conley, Marc Gasol i Zach Randolph. Sam Allen bardzo zżył się z Memphis i tam osiedlił się na dłużej. Dlaczego zatem wybrał to miasto?

Chyba dlatego, że byli dla mnie tak gościnni. Przyjęli mnie z otwartymi rękoma. Bardzo ciężko pracowałem dla tego klubu, kocham go, nigdy nie miałem z nim żadnych problemów. Myślę, że w Memphis nie ma miejsca na półśrodki – albo dajesz z siebie 110% albo idź do domu. Myślę, że to komponuje się z moim stylem gry.

Nie da się ukryć – Memphis mieli swoją tożsamość. Być może nie były to drużyny najlepsze w lidze pod względem talentu czysto koszykarskiego. Nadrabiali za to charakterem, mieli swoją tożsamość. Była seria, w której prowadzili z Golden State Warriors z mistrzowskiego okresu już 2-1, ale ostatecznie przegrali, byli blisko.

W trakcie tej serii naciągnąłem ścięgno podkolanowe. Wynik mógł być zupełnie inny. Nikogo się nie baliśmy, w drużynie każdy szanował się nawzajem. Wszyscy chcieliśmy wygrywać. Mieliśmy w zespole kilku graczy, którzy byli wyrzutkami, nie chciano ich w innych miejscach. Szczególnie dobrze szło nam we własnej hali, gdzie postawiliśmy sobie za cel stworzenie miejsca, w którym drużyny nie będą miały łatwo, każdą wygraną będą musiały wyszarpać. Nie przegrywaliśmy ze słabszymi od siebie, a z tymi mocniejszymi byliśmy w stanie nawiązać walkę. Nie blefowaliśmy.

Z pewnością przed nikim się nie położyli, słowo strach nie występował w słowniku Grizzlies z tamtych lat. Czy jednak pozostałe drużyny lub czołowi zawodnicy przypadkiem nie odpuszczali meczów z Miśkami?

Zmieniliśmy perspektywę – wcześniej każdy kto przyjeżdżał do Memphis, oczekiwał łatwego zwycięstwa. Później zespoły wiedziały już, że ich czołowi zawodnicy będą mieli z nami ciężką przeprawę. Trenerzy wyciągnęli z nas wszystko, co najlepsze – byliśmy w pełni skupieni na grze. Kiedy trzeba było zmienić coś w rotacji, nikt się nie obrażał, byliśmy gotowi na poświęcenia. Łatwiej trenować taką drużynę.

Bardzo dużo czasu poświęcali na studiowanie zagrań poszczególnych koszykarzy. Kobe Bryant było gościem, którego najtrudniej kryło się Allenowi, o tym często wspominał. Kto zatem obok Bryanta był kolejnym gościem, którego trudno było upilnować?

Muszę oddać szacunek Dwyane’owi Wade’owi. Oczywiście ogromny szacunek należy się Kobemu, ale to D-Wade zawsze chciał wejść w moją głowę. Moim zadaniem było go powstrzymać, ale nie było to takie proste. To nie była tylko kolejna supergwiazda, która dostawała piłkę w post, nie miał tylko jednego zagrania. Cały czas musiałeś mieć się na baczności, nawet jak nie miał piłki. Za każdym razem, gdy przeciwko nim grałem, on kręcił dobre cyfry. Nie jestem za pan brat z analityką, ale wiem, że mną kręcił. Pamiętam jak musieliśmy się z nim mierzyć w play-offach, chyba w 2010 roku. W pierwszym meczu rzucił nam 44 punkty, a ja mówiłem do chłopaków: “Dlaczego po prostu nie zrobimy sweepa, żeby mieć go już z głowy?”.

Jak jednak ocenisz aktualny skład Grizzlies? W końcu radzą sobie naprawdę dobrze.

Mamy Ja Moranta i niebo jest dla niego limitem. Nazywają siebie nową generacją i bardzo dobrze. Mają mądrego trenera, świetnie ich prowadzi. Powrót Jarena Jacksona oznacza, że mamy gościa, który rozciąga grę, są ludzie, którzy potrafią dostać się pod kosz, jak Brandon Clarke czy Jonas Valanciunas. Dillon Brooks potrafi grać po obu stronach parkietu. De’Anthony Melton przypomina mi trochę siebie, przynajmniej w obronie. Brakuje im trochę doświadczenia, ale w tym sezonie już sporo go zebrali. To młoda drużyna, dobrze, że mogą pograć i wyciągnąć z tego lekcje.

Pełny odcinek podcastu poniżej, rozmowa z Allenem mniej więcej od 18 minuty.

Poprzedni artykułDniówka: Jak w Game 2 odpowiedzą drużyny z LA?
Następny artykułJames Borrego zostaje w Charlotte na kolejny sezon

6 KOMENTARZE

  1. Bardzo poniżają mi się te newsy, gdzie są wskazywane ciekawe wywiady/podcasty byłych graczy – naprawdę świetna robota, bo obecnie ciężko ogarnąć, tyle tych się pojawiło w sieci. Ten akurat już słyszałem, ale któryś z poprzednich przesłuchałem dzięki zachęcie od Ciebie, także Big thx

    0
  2. Nie wiem czy to przypadek, czy faktyczna korelacja, ale…

    Wybitni defensorzy z przeszlosci (KG, teraz Tony Allen), ktorzy znaja sie na swojej robocie i potrafia docenic dobry defense, widza golym okiem, jak ta gra sie zmienila i, ze teraz trzeba zapiprzac na 4x wiekszej powierzchni i zwyczajnie duzo trudniej sie kryje taki areał.

    Z drugiej strony mamy specjalistow od stania pod dziura, ciezkiej dupy i robienia groznych min, ktorzy piszcza, ze gra jest soft.

    0