Dniówka: Świetny Steph Curry i jego przeciętna drużyna. Coraz więcej meczów z kibicami

3
fot. Keith Birmingham / Newspix.pl

Golden State Warriors przegrali 12 ze swoich ostatnich 17 meczów i znajdują się obecnie na ostatnim miejscu zapewniającym udział w play-in, dlatego dużo jest obecnie dyskusji o ich kryzysie. Nie można jednak pominąć faktu, że połowę z tych porażek zanotowali pod nieobecność swojego lidera. Brak Stephena Curry’ego tłumaczy tę kiepską serię, ponieważ od samego początku ciągnie swój zespół i to głównie dzięki niemu utrzymują się w walce o playoffy. Odkąd wrócił po kontuzji kości ogonowej rzucał średnio 36.5 punktów w czterech meczach i poprowadził Warriors do dwóch zwycięstw. Powiedzieć, że robi ogromną różnicę to za mało. W całym sezonie Warriors są 107 punktów na minusie, ale plus 107 kiedy Steph jest na parkiecie. Bez niego ich atak umiera, generując mniej punktów niż najgorsza ofensywa ligi i w meczach, które opuścił zanotowali bilans 1-7.

Warriors już dawno stracili swój blask i są obecnie tylko przeciętną drużyną z środka tabeli Zachodu. Z gwiazdorskiego zespołu stali się zespołem jednego gwiazdora. Brakuje Klaya Thompsona, a Draymond Green nie jest już All-Starem. Nadal świetnie broni i kreuje kolegów, ale niemal nie patrzy w stronę kosza, unikając rzutów i rywale mogą go zostawiać na dystansie. Andrew Wiggins jest drugim strzelcem drużyny i rozgrywa dobry sezon, zaliczając najlepsze w karierze 39% za trzy i pracując w obronie, ale to nadal tylko Andrew Wiggins. Dobry 3-and-D gracz, nie gwiazdor, a już na pewno nie zawodnik wart swojej prawie $30-milionowej pensji.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułBarkley mówi o politykach, Clippers i podnosi ratingi
Następny artykułPrzerwa Johna Collinsa z Hawks wydłuża się coraz bardziej

3 KOMENTARZE

  1. Cały czas nie mogę zrozumieć dlaczego GSW wzięło Wisemana. Chcac wygrywać teraz wzięli goscia który jest projektem we wczesnej fazie i któremu placa kupe pieniędzy będąc wysoko ponad progiem podatku. Co więcej, przed samym draftem były głosy kwestionujące choćby jego potencjal jako obrońcy (mowil o tym Schmitz albo Givony). Juz pomijam sam fakt brania centra z tak wysokim numerem w obecnych czasach.

    Znaczy widzę tylko 1 sensowne wytłumaczenie – wzięli go na rok i chcieli podpompowac jego wartość aby latem 2021 wymienić go wraz z Wigginsem i pickiem Minessoty na trzeciego gwiazdora typu Beal. Plan mial sens tylko Wiseman okazuje się na razie jego słabym ogniwem.

    0
    • A czy nie jest czasem tak, że czas centrów powoli wraca do NBA? Jokic i Embiid to dwaj najpoważniejsi kandydaci do MVP, a Lakers zdobyli mistrzostwo grając wysoko, z LeBronem na trójce i Davisem na czwórce. Żaden tam smalball. Ja myślę, że Warriors naprawdę wierzyli (wciąż wierzą?), że Wiseman może szybko stać się dominującym wysokim w tej lidze.

      0