Rockets oczekują od 76ers pakietu picków i Bena Simmonsa

5

James Harden zaliczył już sześć negatywnych wyników na koronawirusa i tym samym mógł powrócić dzisiaj do treningów z drużyną. Według Stephena Silasa, lider drużyny wyglądał fantastycznie na treningu i trener nie ukrywał, że cieszy się z jego powrotu. Sam Harden poinformował jednak management Rockets, że jego żądanie wymiany jest zobowiązujące i liczy na to, że uda się to wkrótce sfinalizować. Jednocześnie według ligowych źródeł Brodacz zapewnił, że podejdzie do sprawy w pełni profesjonalnie, nie ma mowy o graniu na pół gwizdka i jednocześnie chce uzbroić się w cierpliwość. Zdaje sobie sprawę z tego, że dopięcie wymiany może potrwać.

Anonimowi przedstawiciele ligowych managementów są zdania, że na wymianę Hardena raczej w najbliższym czasie nie ma co liczyć. Bezpieczniej będzie założyć, że były MVP rozpocznie sezon w barwach drużyny z Houston, a większego ruchu na rynku wymian można będzie oczekiwać tuż przed przyszłorocznym trade deadline. Cały czas Brooklyn Nets wydają się być faworytami do jego pozyskania, ale na ten moment przeszkodą pozostają żądania Rockets, którzy pragną w zamian jednego z dwójki Kyrie Irving – Kevin Durant. Na to ekipa z Nowego Jorku nie chce rzecz jasna się zgodzić.

Również Philadelphia 76ers nie chcą rozdzielać Joela Embiida i Bena Simmonsa, ale dzisiaj dowiedzieliśmy się, czego dokładnie oczekują Rockets w zamian za najlepiej punktującego ostatnich lat. Pewne negocjacje pomiędzy Sixers i Rakietami zostały w ostatnich tygodniach podjęte, jednak również utknęły w martwym punkcie ze względu na wysokie żądania Rockets. Management drużyny z Teksasu oczekiwał od Sixers Bena Simmonsa oraz trzech wyborów w pierwszej rundzie. Daryl Morey tymczasem chciałby stworzyć w Filadelfii big-three z Hardenem, Embiidem i Simmonsem w jednej drużynie:

Poprzedni artykułTypy na sezon 2020/21: Los Angeles Lakers
Następny artykułP.J. Tucker poirytowany swoją sytuacją w Houston

5 KOMENTARZE

        • Bardziej mi chodziło po prostu o mecze w RS, na razie to sobie mogą pykać, możliwe że nawet Kyrie trafi jakiegoś game-winnera.

          Będę bardzo pozytywnie zaskoczony jeśli w połowie sezonu nie będzie raportów, że Kyrie znowu odwala i ogólnie, że szatnia nie jest przeciwko jego zachowaniu. Chyba wszyscy pamiętamy słowa z poprzedniego sezonu, że brakuje im zawodników odpowiedniego kalibru czy liderowanie w Bostonie.

          Możliwe, że Durant na razie traktuje to jako koleżeństwo, ale może się mocno zdziwić, że to nie jest ani Westbrook – czyli zawsze na 110% choćby skały srały (co też często kończyło się dzbaństwem), ani Curry, który spokojnie Ci odda ostatni rzut, bo czemu nie? Krótko mówiąc może się skończyć meczami jak w ostatnim sezonie w Bostonie i żadnego finału nie będzie.

          Bo to, że Harden historycznie też nie może się dogadać z drugą gwiazdą i spala się w PO to inna sprawa.

          0