Flesz: Dlaczego Rob Pelinka nie lubi turnieju Play-In

7
fot. newspix.pl

Skoro już na bieżąco zajmujemy się problemami trzeciego świata.

GM Los Angeles Lakers Rob Pelinka – kojarzysz go? – wyszło na to, że ani nie jest Robem Lowe’em, ani nie jest też głównym decydującym o sprawach Lakers, tylko ciachem byłym agentem z poprzedniej epoki, dobrym chłopem, który nie wie czego nie wie i lubi sobie pogadać. Jeśli podobała Ci się podkoloryzowana historia z Heathem Ledgerem o gricie Kobiego Bryanta – którego przez lata był agentem – i wiesz coś o testamencie, czy dwóch, to wyda Ci się uroczą historyjka o roli Józefa i użycie jej jako metafory w kontekście swoim i NBA.

W każdym razie kilka tygodni temu ciekawy wywiad dał Pelinka Adrianowi Wojnarowskiemu. Przede wszystkim postawił problem, który tylko ktoś kto miał team rozstawiony z nr 1 w konferencji w sezonie 2019/20 mógł postawić. Ani Święty Józef, ani Kobe, ani nawet my nie moglibyśmy tego poczuć.

Pamiętasz mecz Play-In. Po zakończeniu sezonu regularnego już następnego dnia Portland grało z Memphis bardzo dobrze grany mecz. Gorący wtedy Damian Lillard i Trail Blazers pokonali rewelacyjnego Ja Moranta i rozbitych kontuzjami Grizzlies, żeby potem w pierwszej rundzie playoffów zmierzyć się z rozstawionymi z nr 1 Los Angeles Lakers. Interesująca jest jednak perspektywa tych silniejszych, tych którzy na pewno sobie poradzą, tych którzy – Chuck – na pewno nie przegrają z Portland. I choć Pelinka zaraz przyznał, że wie, że nikt za nim płakał nie będzie, to powiedział:

“Cóż, to nie była łatwa sytuacja. Bo na końcu to my byliśmy teamem rozstawionym z nr 1, ale też teamem, który nie mógł przygotować się na rywala, bo nie wiedział z kim gra.

Musieliśmy na to czekać o jeden dzień dłużej niż wszyscy inni”

Jeśli Twój kompas sprawiedliwości nadal jest w dobrym miejscu, to rozumiesz dlaczego to nie tym dodatkowym dniem niepewności powinien być wynagradzany zespół rozstawiony z nr 1.

Już pomińmy nawet te pomistrzowskie peany na cześć przygotowania przedmeczowego, jakim sztab Franka Vogela obłaskawił LeBrona Jamesa i jego kuzynów. Ale jeśli postawisz teamy #7 i #8 jako w zasadzie takie same, to wychodzi na to, że przynajmniej przez pierwszą rundę w lepszym położeniu jest team #2. Nie #1. To jest coś, o co taki Daryl Morey chętnie by się za kilka miesięcy od teraz na Twitterze pokłócił.

Piszę o tym dlatego, że mamy nowy pomysł na turniej Play-In. Piszą o tym dziś rano Adrian Wojnarowski i Zach Lowe z ESPN:

“Czterodrużynowy turniej z teamami #7 #8 #9 i #10 walczącymi o dwa ostatnie miejsca w playoffach każdej konferencji.

Turniej rozpocząłby się od pojedynku #7 i #8. Zwycięzca zająłby rozstawienie nr 7. W tym czasie #9 i #10 zagrałby o zmierzenie się z przegranym meczu #7 i #8. Zwycięzca tego meczu zająłby rozstawienie z nr 8″

Cóż, nie są to czasy, żeby prześcigać się w tym kto w jak najmniejszym pudełku zapałek na dnie jak najgłębszej hańczy żyje, ale jako ktoś kto niemal we wszystkim co robi przygotowanie stawia jako kluczową, myślę, że Pelinka ma po prostu rację. Mówi słusznie o niewygodnej potrzebie przygotowywania się przez jeden dodatkowy dzień na dwie drużyny – nie jedną.

Niezależnie od tego co myślisz o roli przygotowania, team który wygrał rozstawienie z nr 1 w sezonie regularnym raczej nie powinien być stawiany w pierwszej rundzie w sytuacji gorszej niż team rozstawiony z nr 2. A według nowej propozycji znowu tak będzie.

Poprzedni artykułDniówka: Mnóstwo szumu i niewiadomych na dwa tygodnie przed draftem
Następny artykułGarrett Temple na radarze kilku ligowych zespołów

7 KOMENTARZE

  1. Kochamy NBA, a nie piłkę nożną, czy inne sporty zespołowe, chyba również dlatego że jest to najbardziej sprawiedliwy sport ze wszystkich i żadne rozstrzygnięcie nie sprowadza się bezpośrednio do jednego meczu i formy dnia zawodnika czy o zgrozo arbitra? Osobiście nie chciałbym, by wysiłek 82 meczów RS sprowadzał się do tego, że #10 seed akurat w tym decydującym dwumeczu miał zawodników zdrowszych, czy w lepszej formie i zaprzepaścił kilkumiesięczny wysiłek #7 seedu, który na przestrzeni trudów sezonu wypracował sobie ~10 meczów przewagi. No ale są i fani Igrzysk i trzy remisy Portugalii w grupie na Euro i wielki Eder w Finale definiują lub nie całe kariery niektórych zawodników ;) Dopóki piłka w grze, niech się dzieje, kopciuszkowe historie, playoffy bo1 jak w NCAA!

    0
  2. Dla mnie też bez sensu. Jeżeli #10 od #8 dzieliłoby powiedzmy z 10 zwycięstw, a to się zdarza, to w imię czego dawać im jeszcze szansę na awans, za co? A powiedzmy jakiś dobry team #7 łapie kontuzje na tydzień przed końcem RS i co, odpadną bo przegrają dwa mecze play in? Lipa panie Silver.

    0