Flesz: Kto zyska na przerwie w rozgrywkach

1
fot. newspix.pl

Coraz więcej wskazuje na to, że w drugiej połowie lipca dojdzie do wznowienia naszego koronasezonu. Obecnie ustalany jest format, który wskaże najpewniej kolejnych “zwycięzców” i “przegranych” koronalokautu – dlaczego Memphis miałoby stracić miejsce w play-offach? – ale póki co spójrzmy na to, kto może mieć największą przewagę w zaistniałej, nietypowej sytuacji.

1. Teamy oparte o gwiazdy, jak Lakers

Jestem pozytywnie zaskoczony – i słyszę, że wielu jest – tym jak dobrze fizycznie prezentują się po przerwie gracze Bundesligi. Jeżeli nawet ograniczyłeś się tylko do obejrzenia meczu Borussii z Bayernem, to dynamika i rozmach gry skrzydłami Dortmundu – nawet w przegranym 0:1 meczu – był jednym z najlepszych przykładów tej poszukiwanej  przez nas normalności. Dlatego też NBA uzna najpewniej za konieczne przeprowadzenie około-miesięcznego procesu obozów i sparingów, zanim dojdzie do meczów o stawkę. To pomoże starszym zawodnikom – potrzebującym zwykle więcej czasu na rozegranie się (Le …Dziad?), jak LeBron James, ale to oni w tym momencie zaczynają z rozbiegu.

To gwiazdy NBA od 11 marca cały czas mają w swoich domach dostęp do prywatnych hal, sal treningowych i siłowni. To gwiazdy są też przyzwyczajone do innych, nietypowych warunków gry, takich jak turnieje międzynarodowe, czy Mecze Gwiazd. Premiuje to moim zdaniem drużyny oparte o doświadczone i dominujące USG% gwiazdy, jak to jest z Los Angeles Lakers (LeBron, Davis), Houston Rockets (Harden, Westbrook) czy Los Angeles Clippers (Leonard, George). Lakers i Clippers mają też głębię składu, która może być tym bardziej potrzebna w potencjalnie napiętym terminarzu.

2. Philadelphia, Milwaukee, Miami

W momencie przerwania rozgrywek, na miesiąc przed końcem sezonu regularnego, mieliśmy kilka kontuzjowanych gwiazd w Konferencji Wschodniej, którym pomoże to, że sezon wznowiony zostanie (najpewniej) w lipcu.

Pierwsza to oczywiście Ben Simmons, który kontuzjował plecy i nie grał od 22 lutego. Istniało wówczas zagrożenie, że Stalowy nie będzie gotów na pierwszą rundę play-offów, a także, że już do końca tego sezonu nie będzie sobą.

Już przed trzema tygodniami GM Sixers Elton Brand powiedział, że Simmons zagra, a przed dwoma tygodniami Brett Brown dodał, że rehabilitacja “przebiega znakomicie”. Były też pogłoski, że Joel Embiid w trakcie koronalokautu trzyma się w bardzo dobrej formie.

Druga kontuzja to lekko podkręcone lewe kolano Giannisa Antetokounmpo; kontuzja i część najgorętszej dyskusji, gdy żegnaliśmy ligę, czyli tej o MVP (pamiętasz?). Giannis kolano kontuzjował 6 marca w przegranym meczu z Lakers i opuścił dwa kolejne w Phoenix i Denver, ale w dniu, w którym zawieszono rozgrywki, brał  udział w pełnym treningu Bucks i miał szansę w czwartek zagrać przeciwko Celtics.

Nie wiem czy najbardziej kluczowy zysk nie jest jednak po stronie Miami Heat. Poobijany urazami kolana, kontuzjami barku i na koniec w marcu palca u stopy Jimmy Butler niemalże prosił o mały restart – trafił tylko pięć trójek od początku roku – i najpewniej dostałby przerwę w ostatnich tygodniach sezonu regularnego.

3. Damian Lillard

Dame mówi głosem swojego Mike’a/wewnętrznej Mamby, gdy stawia ultimatum, że nie zagra, jeżeli Trail Blazers nie mieli będą szansy awansować do play-offów. Nie wiemy jeszcze czy taką szansę dostaną, ale przypomnę, że Jusuf Nurkić miał zadebiutować w niedzielę 15 marca. Doświadczenie play-offowe Lillarda i C.J’a McColluma – wygrał Blazers mecz nr 7 w Denver – z miejsca stawia moim zdaniem Trail Blazers powyżej Memphis, San Antonio, Nowego Orleanu i Sacramento czy nawet powyżej Dallas, Houston i osłabionych Utah Jazz.

4. Alvin Gentry

Hello Alvin, my old friend, I’ve come to talk with you again. Jak nie kontuzje połowy składu, jak nie chęć odejścia Anthony’ego Davisa w zeszłym sezonie, to pandemia. Tymczasem Pelicans, choć tracili 3.5 meczu do play-offów, mieli do rozegrania jeszcze w tym sezonie tylko jeden mecz z drużyną +0.500. Więc jeśli w nowym formacie Pelicans nie awansują do play-offów, Gentry będzie mógł powiedzieć, że w normalnych warunkach najpewniej by do nich awansowali. I dlatego zachowa pracę na kolejny sezon.

Brak awansu byłby natomiast dla pracującego pierwszy rok Davida Griffina łatwą do otwarcia furtką, by pożegnać Gentry’ego – którego in-game coaching jest od lat jednym z najgorszych w lidze – i zastąpić go np Kenny’m Atkinsonem.

Poprzedni artykułGra Draftowa: Jordan w swoim prime
Następny artykułKoronalokaut: GMowie głosują za turniejem play-in. Decyzja o wznowieniu sezonu w przyszłym tygodniu?

1 KOMENTARZ