ASG 2020: Mikrokosmos koszykówki

13

 

fot. AP Photo

Wstałem jak zawsze ostatnio tak koło 4. NBA, nie NBA, pobudka gdzieś między 3 a 4 to mój go to move w życiu. W trybie pracy ojca mającego biuro w domu, ten czas między 3 a 8 rano to jest jedyny czas w ciągu dnia, kiedy mogę na serio coś przy komputerze zrobić. Ustawić reklamy w Adwords, napisać coś na Szóstego Gracza, powystawiać faktury, napisać coś do (RIP) Magica, przygotować sobie dokumenty na resztę dnia, pogrzebać w Excelach, wysłać maile, poszukać Wielkanocy nad morzem… wszystko to co normalni ludzie robią w ciągu dnia, ja robię w tych godzinach, które jeszcze parę lat temu kojarzyły mi się głównie z „ale się zasiedziałem” lub „o w mordę, wychodzę z klubu a tu jest jasno”. Teraz to czas pracy. Zawsze jednak włączam NBA na drugim ekranie, dzięki czemu, choć czasem tylko jednym okiem, oglądam pewnie najwięcej koszykówki w życiu. Dokładnie tak miało być w niedzielny wczesny poranek, tyle że nie bardzo chciało mi się włączać All Star Game, bo, jak chyba każdy, już dość dawno wyrosłem z tego nudnawego cyrku.

Na szczęście odpaliłem na chwilę drugą połowę, żeby sobie zerknąć na ten nowy format. I szczerze mówiąc śledziłem mniej niż jednym okiem, zmagając się z obowiązkami, po to, żeby skupić uwagę na NBA pod koniec trzeciej kwarty, trzeciego mini-meczu, kiedy nagle gracze zaczęli się przykładać i walczyć o wynik, a wszystkiemu towarzyszyły potężne emocje dzieciaków. Kwarta kończy się remisem, moment dezorientacji, które dzieciaki dostaną w takim razie hajs? Acha, przesunięty na czwartą kwartę… na którą zostanie nałożona ta dziwna „Kobe rule”. Niby idea gry do 24 jest świetna i kojarzy nam się wszystkim z amatorskimi boiskami, ale to, że jeden team zaczyna +9 wydaje się całkiem psuć zabawę.

A jednak.

Wróćmy do tej gry do 24.

Koszykówkę kocham w każdej formie. Jednak chyba najbardziej na świecie ukochałem nasze letnie gierki na warszawskiej Agrykoli. Słońce, kumple, zimne piwko po, koszykówka w najczystszej formie. Gramy do 20 jak jest więcej piątek niż 3, a do 30 jak jest ich mało. Zwycięzca zostaje na boisku i w te pojedyncze dni, kiedy nagle zbierze się jak przed laty cała ekipa, przegrany właściwie może iść do domu, bo na grę czeka kolejnych 7, 8 piątek. To nadaje zabawie stawkę, a jak się uda ze znajomymi utrzymać na boisku wiele spotkań z rzędu, czujesz się jakbyś wygrał coś więcej niż tylko jeden czy drugi pickup. W końcówkach tych głupich, cudownych spotkań o nic, ludzie się kłócą, biją, wywołują faule z dupy lub próbują grać mimo przeciwnika bawiącego się w MMA. Jest w tym coś czystego, dusza koszykówki, odarta z hali, sędziów i zagrywek. Czysta gra. Tak przynajmniej to pamiętam, bo przez kolejne operacje kolana od dwóch lat jestem już na sportowej emeryturze.

Ten sam duch panuje w moim drugim ukochanym rodzaju koszykówki czyli w 3×3 – gra do konkretnego wyniku, do 21, znowu nadaje zabawie dodatkowych emocji, pojawia się kombinowanie, taka atawistyczna chęć skończenia jednym dwupunktowym rzutem kiedy masz 19 pkt pod koniec, zamiast zagrać spokojnie dwa razy po 1. W oglądaniu to nie jest aż tak przyjemne, ale kiedy samemu jesteś na boisku, nie ma nic lepszego.

Zobaczyć coś takiego w wykonaniu najlepszych koszykarzy na świecie, tak samo jak my dających się na koniec wciągnąć, krzyczących, gestykulujących, próbujących wygrać mecz trójką skoro brakuje tylko trzech punktów to coś więcej, to wrażenie niepowtarzalne. NBA wprowadzając nowe zasady na pewno właśnie to chciała osiągnąć, ale to czego się pewnie nawet w najśmielszych snach nie spodziewała, to że już za pierwszym podejściem uda jej się stworzyć coś więcej, cały mikrokosmos koszykówki w 2020 roku.

Prześledźmy to razem:

Do momentu rozpoczęcia tej czwartej kwarty kandydatów do MVP jest kilku z palącym za 3 Kawhim i grającym najintensywniej Giannisem na czele . Gracze się bawią, robią efektowne wsady, rzucają trójki, bronią tylko w ostatnich minutach kwart, a i to tak na spokojnie. Z chwilą rozpoczęcia ostatniego fragmentu meczu nastrój wcale momentalnie się nie zmienia, choć zaczyna się proces… The Process. Team Giannis lub może lepiej napisać Team 24, od razu w pierwszej akcji zgłasza się do Embiida, który swoim klasycznym ruchem z prawego post do fade’awaya nad Sabonisem otwiera wynik. Kiedy oglądasz to drugi raz, zwracają uwagę dwie rzeczy, wtedy jeszcze nieistotne bo nie czujesz sprzed komputera emocji graczy na parkiecie. Po pierwsze, Embiid zamiast zrobić coś śmiesznego w kontrze, lekko ją wstrzymuje i zaczyna grać tyłem. Po drugie, Giannis po podaniu mu piłki sam ścina pod kosz z Chrisem Paulem na plecach, ale nieeee, tu nie będzie podania – Joelowi się włącza alfa.

W kolejnej akcji, Team 24 odcina trójkę rywalom, więc Booker trafia półdystans, potem niefrasobliwe podanie Embiida przechwytuje Simmons, kręci sobie piłeczką za plecami, podanko pod kosz, będzie wsadzik… ale nie. Pan Proces strzela Sabowi siekierę w łapki, nie ma łatwych punktów, idź na linię. Podnoszę brew.

Potem kilka akcji bardziej All Starowych, wsad Westbrooka, łatwy layup Kemby (choć kontestowany), trójka Paula (choć Embiid broni dużo żwawiej niż w klasycznym ASG)… i nagle znowu się dzieje. Simmons podwaja Joela w post, robi blokoprzechwyt i orientuję się, że on na tą czwartą kwartę przyszedł bronić, a nie tylko się bawić. Po chwili Russ jak kula do kręgli wpada w zupełnie nie uciekającego od kontaktu Joela i zaraz potem Chris Paul fauluje Kembę na zasłonie. Zauważasz, że on też przestał się bawić. To jak kryje akcję później Giannisa tylko to potwierdza. Gra robi się bardziej fizyczna. Kiedy po chwili Sabonis robi drop w obronie picka przez co Kemba trafia czystą trójkę, Paul może jeszcze nie wkurzony, ale macha na niego niezadowolony ręką. Sam za to po chwili ponownie trafia za 3 – po zbiórce w ataku, bo gwiazdorzy nagle naprawdę skaczą sobie po głowach. Tak wojowniczo nastawiony przeciwnik zawsze na początku zaskakuje obronę. Kyle Lowry za to zaskakuje Team 2 idąc na ewidentne wymuszenie faulu, zupełnie jakby grał w normalnym meczu, hej, co robisz Kyle? A to dopiero początek jego dontgiveafuck show.

Fun zaczyna się właśnie w tym momencie. Na boisko wracają James z Davisem, LeBron zabiera Giannisa do post… który kompletnie nie przejmując się tym, że to All Star siada na niego fizycznie i blokuje jego rzut. To jest ten moment kiedy drużyny oficjalnie już nie grają pokazówki tylko zaczyna się zaangażowanie. Widzowie, otoczka, kij w to. To kilkunastu najlepszych koszykarzy świata, którzy grają swój pickup do 24.

Giannis w kolejnej akcji rozpycha się w post – nie dostaje znowu piłki, ale za to daje kolejny blok pod swoim koszem – Davisowi, przy niby łatwym wsadzie. Nie ma już łatwych wsadów. Koniec Panowie gramy na poważnie.

Kiedy w kolejnej akcji dostaje blok / sporną piłkę z Davisem, mamy pierwsze ujęcie gracza krzyczącego na sędziów, to LeBron próbuje wymusić decyzję o krokach!

Co się dzieje.

Mamy tu koszykówkę 2020 w pełnej krasie.

Z jednej strony nieprawdopodobni atleci próbują grać tylko za 3 i do obręczy. Z drugiej strony równie nieprawdopodobni atleci próbują odcinać właśnie rzuty za 3 i przy obręczy. To jest już zakodowane w DNA drużyn – w pierwszej kolejności odcinasz rzut za 3, w drugiej obręcz. W tym przypadku, bo to przecież tylko i aż najlepszy pickup na świecie, W pierwszej kolejności odcinasz obręcz – obrony trójek się uczysz, ale nie dawanie layupów to koszykarski instynkt od małego. Dlatego robi się nie tylko fizycznie, ale pojawia się też coś niezwykłego w All Star – zaangażowane rotacje w obronie. Kiedy nie masz zagrywek, a defensywa wie co chcesz zrobić to na tym poziomie nagle robi się trudno o punkty. Na to jednak koszykówka 2020 też ma odpowiedź.

Jaką?

Tempo.

LeBron James pierwszy orientuje się, że bez przyśpieszania gry zrobi się z tego slugfest. Raz po raz próbuje napędzać kontry i półkontry swojej drużyny. Raz nacina się co prawda na superzaangażowanego, cudownego Lowrego, ale zaraz potem dzięki niemu, Paul trafia kolejną trójkę. W międzyczasie flow gry podchwytują trenerzy przechodząc płynnie do swoich najlepszych piątek.

I zobacz co się dzieje – rzuty robią się jeszcze trudniejsze. Leonard wymusza dwa faule, a po chwili Lowry… flopuje faulując. Flopuje w All Star Game. Ludzie wstają.

James absolutnie napada próbującego grać tyłem Giannisa, zupełnie jakby to był Finał NBA.

Warto tu zauważyć, że kiedy na tę zintensyfikowaną obronę Team LeBron odpowiada tempem i semi-transition, Team Giannis odpowiada robiąc najbardziej instynktowną rzecz jaka istnieje w koszykówce. Przechodzi do post. Regularnie karmi tam swoich graczy, zwłaszcza Embiida. W 2020? Przecież to nieefektywne! Może i tak. Ale kiedy nie masz rzutu za 3, kiedy nie masz layupu, kiedy jest Ci wbijane od lat do łba, że półdystans z reką na twarzy to zły pomysł… wtedy przy wzmocnionej obronie chcesz po prostu podać do dobrze wyszkolonego wysokiego gracza, który dupą wepchnie swojego obrońcę w trumnę i skończy nad nim lub wymusi faul.

To instynkowne granie do post to może jest atawizm. A może po prostu esencja koszykówki. Siła, technika, wykorzystywanie przewag. Tam gdzie nie ma różnicy w talencie, intensywności i obronie, stawiasz na podkoszowe bang-bang i w tym momencie żaden Morey nie wytłumaczy największym gwiazdom ligi, że trzy to więcej niż dwa, sorry analizo.

Akcje w post zaczynają dominować w meczu, są go-to move w kolejnych posiadaniach, a trójki przez ręce, głównie przez to, że nie wpadają, zaczynają wyglądać głupio. W międzyczasie, James robi ewidentną akcję po wolne – w 2020 roku nawet przy skuteczności 70% z linii to najłatwiejsze punkty – a wcześniej Lowry… wymusza ofensa. W. All. Star. Game. Ofensa.

To się robi absolutnie niesamowite, ale nagle mamy pojedynek dwóch światów. Paradoksalnie to drużyna 35 letniego Jamesa symbolizuje nowoczesną koszykówkę. Tempo i szukanie czystych trójek, w czym bardzo pomaga im ustawianie graczy tyłem w mismatchach – nie po to, żeby rzucili punkty po grze na bloku, ale żeby ściągnąć uwagę obrony. Za to drużyna 25 letniego Giannisa to era poprzednia. Dominująca fizycznie, grająca na bloku i za wszelką cenę do obręczy. Fascynująca jest sama myśl o tym. Wynika to prawdopodobnie z mniejszej siły rażenia po stronie Team 24 – w takich sytuacjach drużyny naturalnie przechodzą pod kosz. Czy to w 3×3, czy Agrykola, czy setplay w PLK, czy pieprzeni gwiazdorzy w All Star Game. Przeciwnik jest bardziej utalentowany rzutowo? To na blok z nim i masowanko. Moja dusza podkoszowego śpiewa.

Kiedy Kyle Lowry wymusza kolejny faul, po reakcjach obu stron widać już, że wszyscy gracze są na 100% w meczu. Protestują, machają rękami, wściekają się, dyszą ze zmęczenia na ławce, a Chris Paul chyba zaraz komuś zajebie.

Wiesz co się dzieje potem? Kawhi idzie w swój koronny półdystans po zasłonie z prawej strony kosza, prosto w twarz przeżywającemu deja vu Embiidowi. To ewidentny set play Nicka Nurse, żywcem wyjęty z mistrzowskich Toronto. Tak. Takie rzeczy w All Star Game i w koszykówce. Nawet na tej pieprzonej Agrykolce, kiedy w 35 stopniowym upale nikt nie może zdobyć punktów, próbowaliśmy czasem coś ustawić. To też jest piękno koszykówki. Jak trwoga, to do Boga, lub do tych znienawidzonych nudnych zagrywek.

Przy stanie po 150 dostajemy statystykę: Pierwsze 3 kwarty – 49 wsadów. Czwarta – 1. I to na samym jej początku, Westbrooka w transition. Ja to tylko tu tak zostawię.

Chwilę potem mamy drugi wsad w tej kwarcie, oczywiście w transition, po fantastycznej sekwencji defensywnej Team LeBron. Team Giannis odpowiada na to kolejnym, przepięknym, post upem Embiida.

Wiesz czego w tej kwarcie nie ma?

Punktów Giannisa.

Czemu? Bo to kwarta o coś.

Nagle, kiedy drużyny się starają na full, kiedy trzeba znajdować pewne punkty, ten potwór wciąż nie ma tego jednego ruchu, który krzyczy „punkty!”. A w takim utalentowanym ofensywnie otoczeniu, nie jest czołową opcją drużyny. Na boisku jest teraz najlepszym role playerem w historii świata. Genialny w obronie, świetny dystrybutor, śmiertelne zagrożenie w kontrze. Doskonale odwraca uwagę obrony, ale samemu aż tak nie grozi. To jakby zapowiedź playoffs dla Bucks.

Od stanu po 152 padnie tylko jeden kosz z gry.

Intensywność robi się niesamowita.

Kawhi wyrywa piłkę Embiidowi.

Harden wymusza faul Giannisa w swoim stylu.

Siakam wymusza faul Hardena w post.

Analityczny Team LeBron cały czas szuka czystych trójek, gry w transition i po wysokim pick and rollu.

Archaiczny Team Giannis świetnie broni, ale w ataku ich jedynym pomysłem jest gra do post.

Oczywiście, że kibicuję Team Giannis. To w post jest dusza koszykówki.

James Harden w penetracji odpuszcza relatywnie prosty layup, na rzecz szukania trójki. Akcja kończy się niecelnym rzutem Leonarda przez ręce. Ale za 3. 0*3 < 2 James.

Następuje The Block.

To jak Giannis zdjął LeBrona to najlepsza akcja tego meczu. Gdyby jego drużyna wygrała, to byłaby najbardziej symboliczna akcja All Star ostatnich lat. Niesamowite, że to było widać dopiero w challenge, niesamowite, że w All Star Game był challenge.

LOWRY WYMUSZA DRUGIEGO OFENSA!

LOWRY SAM POPEŁNIA OFENSA!

Dwa ofensywne faule w All Star Game w następujących po sobie akcjach. W crunchtime. Tego nawet najstarsi górale…

Wiesz co się dzieje potem? (Poza niegwizdniętym rolowaniem LeBrona?)

Dzieje się analityka.

Drużyna LeBrona potrzebuje tylko trzech punktów do zwycięstwa. Przeciwnik potrzebuje więcej niż 3 – czyli co najmniej dwóch posiadań. Oczywiste więc jest, że jeśli nie można znaleźć dobrego rzutu za 3, powinno się pójść po akcję za dwa. Wie to każdy kto grał kiedykolwiek pickupy do wyniku. I równie oczywiste jest to, że Ci gwiazdorzy, jak każdy amator i gracz pickup w historii świata, próbują to skończyć od razu jednym rzutem, Harden, LeBron, każdy z piłką, próbuje być pieprzonym Michaelem, bo to też jest serce koszykówki. Kiedy Harden popełnia ofensa na Lowrym, od momentu kiedy dostaje piłkę wiadomo, że będzie próbował rzucać na wygranie meczu. To cudowne. Wszyscy działamy tak samo.

Ale wracając do analityki.

Kiedy LeBron, legalnie czy nie, mija na szczycie Kembę, nikt nie pomaga na nim. Ta gra do wyniku uwypukla ponad miarę analityczne 3 > 2. Lepiej oddać w tym przypadku 99% szansę na 2 punkty ale kontynuować grę, niż 35% za trzy. To taka analityka level amator, bo gdybyś podszedł do tego czysto matematycznie to wartość oczekiwana niekrytego layupu Jamesa to jakieś 1,98 punktu, przy wartości oczekiwanej rzutu za 3 gdzieś na poziomie 1,05-1,2 punktu. Morey by pewnie kazał pomóc. Ale analityka gracza pickup mówi co innego: NIE DAJ ZA 3. Bo kiedy w takiej sytuacji pomożesz, przeciwnik ma kompletnie logiczne 100% za 3. Zawsze.

A Team Gianni do post. Kocham ich za to.

Najcudowniejsza rzecz stała się jednak na koniec.

Kiedy punkty po obu stronach szły jak krew z nosa. Kiedy rywal doszedł na jedno posiadanie od wygranej po wolnych Embiida. Kiedy wreszcie trzeba skończyć w tej konkretnej akcji. Co zrobił grający supernowocześnie i soooo 2020 Team LeBron? Znalazł mismatch Davisa na Lowrym i podał Anthony’emu piłkę do post. Faul, wolne koniec.

W 2020 roku mecz na tym poziomie talentu, kiedy obie strony odcinają obręcz i trójki, a gracze zostali skutecznie oduczeni rzutów z półdyszki, nie mógł się skończyć inaczej niż wolnymi. Po prostu nie mógł. Wolne i powtórki po nich, challenge i rozciągnięte końcówki to znak bieżącego sezonu. Stety czy niestety, mecz skończył się dokładnie tak jak powinien w tym sezonie.

Drużyna, która fantastycznie broniła, starała się bardziej, ale miała mniejszy fire power i musiała grać całą czwartą kwartę archaiczne postupy, przegrała pickup grany do 24 mimo handicapu +9 na start meczu.

Drużyna, która broniła ciut gorze, ale grała skrajnie nowocześnie, szukając transition, trójek i wysokich pick and rolli wygrała mecz do 24 mimo startu z -9.

Wygrała najlepszymi rzutami w koszykówce czyli osobistymi.

Analityka, ta prawdziwa, nie pickupowa, jak zawsze zwyciężyła.

Na pocieszenie dostała te wolne po znienawidzonej akcji w post.

Bo to w post up jest serce koszykówki.

Szkoda tylko, że to Kawhi dostał MVP meczu za trafianie trójek w tych pierwszych trzech nudnych kwartach. W czwartej lepsi od niego byli Paul, James, a w przegranej drużynie Embiid, Lowry i Giannis. To ta kwarta zdecydowała o jakości tego meczu, to ją będziemy pamiętać i to ona dała temu wszystkiemu sens. To ona powinna rozstrzygnąć MVP. A nie ten cyrk wcześniej.

PS. Genialna myśl z Twittera – Żeby All Star Game nie kończył się co roku na linii, wprowadźmy na przyszły rok, specjalnie na ten mecz zasadę, że wolnymi zamiast dodawać sobie punkty odejmujemy punkty rywalowi. Jeśli formuła gry do 24 zostanie na stałe (a powinna), doda to dodatkowego smaczku rywalizacji.

PS2. Podejrzewam, że aż tak dobrze mogło być tylko w tym roku. Tragedia Bryanta. Numery Kobego i Gigi na koszulkach. Gra i rywalizacja dla Kobego. Nowa formuła. Nowe emocje. Za rok mogą podejść do tego rozsądniej i nie dać się temu już tak wciągnąć. Niestety. Ale chociaż dostaliśmy ten jeden krótki, fascynujący pickup do 24. Dobre i to.

Poprzedni artykułWake-Up: Intensywność gry i zacięta walka w czwartej kwarcie All-Star Game. Team LeBron już 3-0
Następny artykułJohn Beilein i Cavaliers rozważają zakończenie współpracy

13 KOMENTARZE

  1. Świetne dziennikarstwo i kapitalny tekst. Za to warto płacić na 6G. Ale to juz napisali poprzednicy i sądzę, że pomyslal każdy kto tu wszedł i ten tekst przeczytał.

    Z drugiej strony lustra fragmenty z Wybiórczej, warto, tylko mocno trzymajcie sie krzesła czy na czymkowiek siedzicie:
    cytat:
    Przemawiał m.in. Michael Jordan … Nigdy nie zobaczymy już takiego koszykarza, jakim był Kobe. To on rzucił 81 punktów w jednym spotkaniu, a 60 w swoim ostatnim występie. Zdobył też pięć razy mistrzostwo NBA – wyliczał sukcesy Bryanta Jordan.

    I hit, cytat:
    Zespół LeBrona prowadził 156:155 po dwóch punktach Franka Vogela.
    :D :D

    0
  2. Tekst świetny , dziękuje za niego, jak zawsze szósty gracz pokazuje pazury i udowadnia, dlaczego jest najlepszym portalem o koszykówce NBA.
    Teraz najlepsze. ;) Proszę wejść na news : https://szostygracz.pl/2020/01/30/zmienia-format-meczu/ przeczytać komentarze, aż do mojego komentarza, który wywołał gównoburze. Obejrzeć jeszcze raz mecz gwiazd, przeczytać powyższy tekst Woodena i wrócić do komentarzy z newsa.
    Zapominamy, że NBA to nie startup tylko firma z dużym doświadczeniem. Pamiętam tekst z lat 90, który zawsze mam z tyłu głowy “Nba is fantastic”, czy to mecz gwiazd, czy mecz sezonu zasadniczego sezonu, czy playoff. Magia NBA jest i będzie. Za to kochamy tą ligę. :)

    0
      • @bubsatchi tak masz rację, tylko, że ja nic nie napisałem w powyższym poście o swoim komentarzu z newsa, żeby go przeczytać jeszcze raz. Nie pytałem o ocenę tamtego komentarza z newsa. Odnosisz się do rzeczy o których nie pisze. Proszę, odnoś się do rzeczy o których piszę w tym komentarzu. A jeśli nie potrafisz, nie rozumiesz, to po prostu na niego nie odpowiadaj.

        0