Szósty Gracz zapowiada Finały 2019: Golden State Warriors – Toronto Raptors

12
fot. AP Photo

Wreszcie nie w Oakland, ale też nie w Cleveland, tylko w Toronto rozpoczną się w czwartek Finały NBA. Dla kogoś może być to kłopot w holistycznym docenieniu faktu, że Toronto Raptors nagle się w nich znaleźli. Komuś może nie umie się to jeszcze do końca usadowić w głowie i przegryźć. Może to dlatego, że 80% pierwszej piątki Raptors jest nowe? Może to dlatego, że LeBron James wreszcie zostawił Wschód po ośmiu latach swojej dominacji? Raptors nie przystępują jednak do tych Finałów skazani na porażkę, tak jak rok temu byli LeBron i jego ostatnie, męczące wydanie Cavs. Raptors 2019′ to lepszy zespół niż 2018′ Cavaliers, a to zamieszanie w Warriors jest dziś tematem dnia.

(Okej, okej, zamieszanie w Lakers jest jak zwykle tematem dnia, ale patrz tu, nie patrz tam)

Mecz nr 1 w nocy z czwartku na piątek o godz. 3.


Adam Szczepański: Już raz w tych play-offach doszukiwałem się szansy na porażkę mistrzów, było to jeszcze zanim Kevin Durant doznał kontuzji, a skończyło się na tym, że w Typerze zostałem daleko w tyle. Warriors przypomnieli, że losy tytułu od początku sezonu były przesądzone… ale czy na pewno? Znowu powraca nadzieja, że może jednak tak być nie musi. Rockets nie potrafili wykorzystać kontuzji KD, Blazers nie byli w stanie nawet wyrwać jednego meczu, ale może Raptors znajdą sposób na Warriors? W końcu są jedyną drużyną, której w tym sezonie obrońcy tytułu nie pokonali (było 2-0 dla Raptors). Są drużyną, która sprawdziła się już w trudnych momentach, poradziła sobie z gwiazdorskimi Sixers, rozgryzła dominujących Bucks i wydaje się coraz bardziej rozkręcać wraz z trwaniem play-offów. Są też pierwszym rywalem Warriors, w tych już ich piątych z rzędu finałach, który ma przewagę własnego parkietu. Przez cały sezon gospodarze przegrali w Toronto tylko 11 razy, natomiast obecnie mają tutaj serię pięciu zwycięstw. Raptors mają również najlepszego zawodnika tych play-offów, który poprzednim razem, gdy zmierzył się z Warriors w finałach Zachodu rzucił 26 punktów dające swojej drużynie 23-punktowe prowadzenie, zanim spadł na wysuniętą stopę Zazy Pachulii na początku trzeciej kwarty. Mają też sporo dobrych obrońców, sporo inteligentnych i doświadczonych graczy, którzy mogą sprawić kłopoty Warriors. Tymczasem Warriors na starcie nie będą mieli jeszcze Kevina Duranta i przez całą serię raczej nie będą mieli go grającego na najwyższych obrotach. Więc teoretycznie nie będą na tym kosmicznym poziomie: poza zasięgiem kogokolwiek. Co więcej, powrót KD, a także powrót DeMarcusa Cousinsa mogą nieco wyrzucić drużynę z tego świetnego rytmu, którą znalazłą w poprzedniej rundzie. Podobnie zadziałać może też ta długa przerwa przed startem Finałów. Czyli jest szansa na nowego mistrza? Z drugiej strony nie zapominajmy, że Warriors w poprzednich dwóch latach byli 8-1 w rywalizacji z najlepszym koszykarzem na świecie, mimo że w 2017 Cavaliers mieli naprawdę bardzo silny zespół. Nie zapominajmy że Warriors bez Duranta dopiero co wygrali sześć meczów z rzędu. Są dużo lepsi niż Bucks czy Sixers. Nawet pod nieobecność KD mają MVP-gracza, mają inne gwiazdy i defensorów do pilnowania Leonarda, którzy ograniczyli już Jamesa Hardena i Damiana Lillarda. Mają też ogromne doświadczenie i tę niesamowitą pewność siebie. Dlatego nadal ich porażka będzie dużą niespodzianką – której kibicuję, licząc przynajmniej na długą serię – ale już nie postawię przeciwko mistrzom. Warriors w 6.

Maciej Kwiatkowski: Zacznę tam gdzie wczoraj skończyłem: oczywiście, Warriors widzieli zmiany krycia i w tym jak sobie z nimi radzić są na wyższym poziomie, niż jakikolwiek inny team ligi. Już przed dwoma laty w Finałach z Cavaliers Stephen Curry po zmianie krycia w pick-and-rollu oddawał piłkę, otrzymywał dodatkową zasłonę i nagle uwalniał się, bo jest też znakomitym graczem bez piłki. Kryjący go wysoki umierał wtedy na jednej z tych zasłon – bo czasem Warriors dodawali jeszcze drugą. Warriors mieli z tego trzy punkty, mimo switchów. To tylko jedna z przeszkód, które spotkać mogą Ibakę i Siakama. Ale sens w tym, że w NBA seria play-offów trwa aż jeden zespół wygra cztery razy. Raptors mieli  więc będą czas – a w Finałach przerwy między meczami są dłuższe – na analizę i recepty. Tym bardziej, że w serii z Milwaukee wyglądali jakby perwersyjną przyjemność sprawiało umysłom Leonarda, Lowry’ego i Gasola rozwiązywanie tego zadania z koszykówki. Wierzę, że nie ma jeszcze takich odpowiedzi na usprawnienia Warriors przy switchowaniu rywala, których Adrian Griffin, Nick Nurse i ich gracze nie byliby w stanie rozwiązać. Czy jednak Raptors faktycznie kliknęli w serii z Milwaukee? Jak to możliwe, że rozwiązując Bucks, oba ostatnie mecze wygrali tylko sześcioma punktami?! Jaki jest potencjał ofensywy Toronto? Przecież, jeśli chodzi o boiskowe IQ i rozwiązywanie serii w obronie stanie na przeciw najlepszy z najlepszych Draymond Green, do tego Iguodala, Looney, Thompson i Curry, który też wie co robić. Na końcu to Raptors bowiem potrafią w ataku cały czas wyglądać długimi momentami jak płaski, nieanalityczny team, co przeciwko dynamice ataku Warriors i przede wszystkim ich doświadczeniu, nie wróży dobrze. Ale Raptors spróbują – powinni – bo w ataku mają drugiego najlepszego play-offowego gracza w NBA, a w obronie mogą sprowadzić Warriors na ziemię, jak robili to Cavaliers 2016′ i Rockets 2018′, nawet do poziomu błota i sześciu stóp pod ziemią. Kiedy jednak wróci Durant, ten skład jest nie do pokonania. Jest niesprawiedliwie nie do pokonania, ale nie do pokonania. I tak ten zespół zapamiętamy. Warriors w 6.

Piotr Sitarz: Co gdybym powiedział ci, że w Finałach NBA zmierzy się dwóch z tylko sześciu graczy, którzy w XXI wieku skończyli play-offy (minimum 10 meczów) ze średnią ponad 31 punktów? Jarałbyś się? Pewnie. Jednak na dzień przed, sytuacja prezentuje się tak: Durant opuści mecz numer jeden, Leonard ma problemy z kolanem, istotni gracze nie są do końca wyleczeni, ktoś próbuje wrócić do gry, a nigdy-tytani atletyzmu i wytrzymałości mają w nogach 18 intensywnych spotkań. Szczęście w nieszczęściu, że jeśli ktoś ma grać na jednej stopie, to pewnie wszyscy. Nic nie zrobię: zawsze przeszkadza mi nieidealna forma zdrowia najlepszych graczy, tym bardziej utrata choćby 48 minut pojedynku Duranta z Leonardem, którzy od dawna walczą o miano najlepszego gracza ligi, o zastąpienie LeBrona Jamesa, a za rok o tej porze mogą zagrać w Finałach NBA w takich samych barwach. I szkoda, że rywalizacja między nimi może się nigdy nie rozstrzygnąć, może się tak na dobrą sprawę nigdy nie zacząć. A mają o co grać. Zwłaszcza Kawhi, który staje przed szansą wdrapania się do grona Top10-15 graczy w historii gry. To byłaby wielka sprawa, oznaczająca jednocześnie serię na poziomie, jakiego nie oglądaliśmy od lat, ponieważ najwięcej zależy od Kawhi’a, a jeśli od Kawhi’a, to zależy w obronie i w ataku. Ktoś powiedział, że jeśli bronisz Warriors to kilkoma schematami, ba, bronisz kilka akcji w jednej i to w tej jednej musisz zmienić krycie, zejść z pomocą, odejść z kryciem, przejść pod/nad zasłoną, jeśli jesteś wysokim musisz zrobić drop, wyjść wyżej, znaleźć się w idealnym punkcie parkietu, z którego możesz kontestować rzut albo szybko przesunąć się do zablokowania penetracji. A więc to nie tylko bycie poprawnym w obronie: to znalezienie się w dwóch, trzech miejscach naraz i generowanie problemów, chcąc postąpić jak najlepiej. To przeciwko lepszej wersji Warriors niż ta z 2016 roku (nawet bez KD) obrona Raptors musi stać się najprecyzyjniej działającą maszyną w historii maszyn. A jaki gracz jest maszyną? Kawhi Leonard. Czy Nick Nurse może taką stworzyć w oparciu o najlepszego obrońcę ostatnich lat i w sumie aż o czterech All-Defensive Team graczy, aspirującego do takich piątek Siakama oraz będącego chyba w defensywnym primie Lowry’ego? A czy później ci sami gracze mogą zdobyć więcej punktów na dopiero dziewiątej obronie play-offów, która nawet w wygranych meczach oddawała ponad 105 punktów na 100 posiadań? Myślę, że tak. Myślę, że Raptors mają olbrzymią szansę prowadzić 2-0, a później… Cóż, długo nie było meczu, który Golden State zagrali od początku do końca na sto procent, a koncentracja rywali to jedyna rzecz, której Raptors nie mogą kontrolować. Już od paru lat Warriors są zespołem, który stawia się do gry wtedy kiedy musi, ale ten rok jest pod tym względem dziwny. Dlatego nie wiem, czy akurat Game 1 jest w oczach graczy i Steve’a Kerra momentem “na już”, czy nie lekceważą Raptors. Wiedzą, że potrafią wygrać po dwóch porażkach z rzędu, a jedna, to tyle co nic. Ale w 2019 roku po tej samej stronie niespodziewanie stoi zespół mentalnie inny od zespołów ery Dwane’a Casey’a. I stoi także Masai Ujiri, architekt, reformator, człowiek z planem, który wchodzi w ostateczną fazę. Wszystko co zrobił po ubiegłorocznym sweepie miało jeden cel: tytuł. Dlatego kibicuję tej historii i nie zamierzam przeszkadzać. Raptors w 7.

Maciej Staszewski: Wciąż napawam się nowością tej serii. To nie znani już na pamięć Cleveland LeBrons kontra Imperium Zła z Golden State. Są za to nowi, całkiem świeży Raptors, pełni ludzi którym życzymy pierścionków. Pomyśl jak dobrze taki sygnecik będzie pasował do 150 kg ciała Marca Gasola za 10 lat. Z drugiej strony Imperium odzyskuje swoją ludzką twarz, a zza gwiazdy śmierci wyjrzało słońce z 2016 roku. Na nic tak dobrze mi się nie patrzyło ostatnio jak na 6-0 Warriors w play-ofach bez tego, no, Kevina Obyś Odszedł Duranta. Naprawdę chciałbym, żeby KD już w Warriors nie zagrał. Obniżyłoby to poziom Finałów, ale za to zwiększyło moją… I pewnie wszystkich ekscytację. Niestety trzeba założyć że od G2 lub G3 chuda tyczka znów będzie rzucać nad ludźmi. To wpływa na mój typ, ale inaczej niż myślisz. Nie umiem tu ekspercko stwierdzić kto wygra. Rosnący z serii na serię Raptors mają tu dzięki przewadze własnego parkietu właściwie równe szanse na wygraną, co rywal. Powinni wygrać G1 i mają duże szanse wygrać też G2. Warriors w Toronto będą kompletnie bez rytmu meczowego, po spacerkowej serii i aż 9 dniach przerwy po niej. Typ na Raptors w G1 to easy money. Jeśli Toronto uda się wyrwać oba mecze bez KD, jeśli to będą aż dwa mecze, to po jego powrocie wystarczy im wygrana w tylko 2 z 5 spotkań. Aż dwóch? Na ile drużyn w lidze jesteś gotów postawić że wygrają dwa z pięciu przeciwko full-power Warriors? Ciągle nie wiem kogo zaraz wytypuję. Chcę wygranej Warriors bez KD i świadomości że oglądaliśmy na żywo niekwestionowany top3 team all time. Ale chyba nie chcę żeby jego częścią był KD. Chcę też zmiany warty w NBA i wkurwionych Warriors odzyskujących za rok mistrzostwo bez Duranta. Chcę pierścienia dla Marca, chcę go dla Kyle’a, chcę żeby Kawhi pięknie domknął swój wspaniały run w tych PO. Ale czy Raptors starczy ataku nawet jak  nie wróci? Mój typ to typ kibicowski. Równie dobrze może być Warriors w 4… Raptors w 7. Proszę…


Najczęstszy dotychczas wybór w Typerze: 34.3% na Warriors w 6

Poprzedni artykułDniówka: Butler, Harris i Redick szykują się do wolnej agentury, czyli sytuacja Sixers przed wakacjami
Następny artykułPrzerwa na Żądanie EXTRA: Zapowiedź Finałów NBA 2019

12 KOMENTARZE

  1. #MuremZaPampersiakami
    W tej serii pierwszy raz będę z nimi na 100%.
    Szansa na pokonanie Imperium Zła wymaga wielkich poświęceń i wsparcia bez zastrzeżeń.

    Btw
    W słowie “Pampersiakami” zawiera się Siakam
    #GoPascalGo
    :)

    0
  2. Ciekawe jak z tym powrotem KD, skoro na ten moment podobno może na treningach jedynie rzucać, zero sprintów nie mówiąc o grze 5na5.
    W każdej kolejnej rundzie typowałem Raptors i zamierzam, trochę wbrew logice, wytrwać w tym do końca :)

    0
  3. Jaram się!
    Całym sercem wierzę że #KingInTheNorth wydrze chłopcom z Golden State ten wymarzony, wymodlony przez ludzi z Kanady tytuł.
    Chcę drugich Mavs, którzy skazywani na porażkę rozwiązali gwiazdozbiór Miami, chcę tak jak w 2011 płakać ze wzruszenia widząc Kyle, Marca i Kawhiego unoszących puchar.
    I najważniejsze: Chcę by Drake skakał z radości w bluzie “Kawhi me a river” przed zasmuconymi chłopcami z San Francisco.
    Make it happen Pampersiaki!
    Niech będzie Toronto w 7, chociaż rozum mówi GSW w 4…

    0
  4. Niewiele dałoby mi więcej radości niż tytuł Raptors ale…Kompletnie nie potrafię sobie wyobrazić że ktokolwiek wygrywa 4 z 7 meczów z Warriors.Zwłaszcza z takimi Warriors,z Panem Greenem który powrócił,z takim Iguodalą , z takim Currym.Nikt tak jak Warriors nie jest w stanie zajechać i zeszmacić rotacją obrońców Kawhiego od którego Raptors są uzależnieni.Napiszę może odważnie i dla niektórych bez sensu,-realna szansą dla Raptors na Mistrzostwo jest powrót do gry Duranta.Powody takiego z pozoru bezsensownego twierdzenia niech każdy sam sobie przerobi,jeśli mu się chce:-))

    0