Dniówka: Kolejny pierwszy sezon Cavs bez LeBrona na dnie ligi. PG wraca do Indiany. IT poza rotacją

2
fot. AP Photo

Podczas gdy LeBron James miał w tym sezonie przywrócić Los Angeles Lakers do playoffów, zostawieni przez niego Cleveland Cavaliers mieli nadzieję, że mimo wszystko będą w grze o najlepszą ósemkę. W obu przypadkach te plany nie wypaliły. Po czterech kolejnych wizytach w wielkim Finale, teraz zarówno LeBron, jak i jego była drużyna zakończą rozgrywki wraz z końcem sezonu regularnego. Dla Cavs to może być przynajmniej jakieś pocieszenie, że nie tylko oni przechodzą przez trudny okres i tak jak ich drużyna bez LeBrona nic nie znaczy, tak LeBron bez nich (na chwilę) przestał wygrywać. Gdyby to działo się po 2010 roku już mielibyśmy w mediach Dana Gilberta ogłaszającego z ogromną satysfakcją, że LeBron poza Cleveland nic nie osiągnie.

Ale to jedyne pocieszenie, bo ten sezon w Cleveland miał wyglądać inaczej. Tym razem mieli lepiej poradzić sobie po odejściu swojego gwiazdora, byli na to lepiej przygotowani… a ostatecznie znowu cały sezon spędzili na samym dnie ligi i nie skończą go z dużo lepszym wynikiem niż w 2010/11, kiedy wygrali 19 meczów. Obecnie mają 17 zwycięstw.

Jeszcze przed startem zapowiadali, że będą walczyć o playoffy. Trudno powiedzieć na ile w to wierzyli, a na ile była to tylko wizerunkowa gra pod publikę, żeby dać nadzieję kibicom i sprzedać bilety. W każdym razie już po pierwszych meczach pojawiły się doniesienia o nieporozumieniach między trenerem a managementem naciskającym na większe minuty dla młodzieży, co sugeruje, że od początku wygrywanie raczej nie było priorytetem. Tym bardziej po fatalnym starcie i serii sześciu porażek, Cavs nie zamierzali łudzić się, czekając na odbicie. Zwolnili trenera Tyronna Lue, odsunęli od gry zmagającego się z urazem stopy Kevina Love’a, nieoficjalnie rozstali się z JR Smithem i weszli w tankowanie. Może gdyby Love był zdrowy, potoczyłoby się to nieco inaczej (odkąd wrócił są z nim 6-4), ale biorąc pod uwagę jak długo leczył kontuzję, rozsądnym rozwiązaniem w perspektywie walki o piłeczki było szybkie poddanie sezonu. Teraz przynajmniej są w dobrej pozycji, żeby przystąpić do loterii w gronie trzech drużyn mających największe szanse na wylosowanie pierwszego picku (i nie muszą obawiać się, że go stracą, bo gdyby był poza top-10, powędrowałby do Atlanty).

Gwiazdą tego sezonu Cavaliers został ich młody generalny manager. Koby Altman już w trakcie poprzedniego sezonu pokazał, że potrafi handlować, kiedy wymienił niemal połowę składu, a teraz był jednym z najaktywniejszych GMów na rynku, konsekwentnie znajdując kolejne transfery, którymi powiększał swoją kolekcję picków w drafcie. Przehandlował Kyle’a Korvera, George’a Hilla, Rodney’a Hooda, a także wykorzystał w wymianach pozyskanych na krótko Aleca Burksa i Sama Dekkera. W zamian udało mu się zebrać dwa przyszłe picki w pierwszej rundzie (od Rockets w 2019 i od Bucks najwcześniej w 2021, chroniony w loterii) i aż sześć w drugiej.

Ale ceną za picki było też przejęcie niechanych kontraktów. Cavs zgodzili się wziąć Brandona Knighta, Johna Hensena i Matthew Dellavedovę, którzy mają jeszcze wysokie umowy na kolejny sezon, warte łącznie prawie $36 milionów. Nie szukali desperacko oszczędności i ostatecznie zeszli tylko do takiego poziomu, żeby uniknąć podatku. Mają obecnie siódme najwyższe wydatki w całej NBA, co może wygląda fatalnie patrząc na wynik zespołu, ale to konsekwencja ogromnych wydatków z poprzednich lat, gdy razem z LeBronem byli kontenderem. Nie są w stanie zejść szybko z wysokich kontraktów, więc skoro i tak muszą płacić, uznali, że przynajmniej wykorzystają to, żeby zdobyć cenne picki.

Na przyszły sezon również mają już zapchane salary cap, co oznacza, że nie będą graczem na rynku wolnych agentów, ale już w 2020 mogą zyskać bardzo dużą elastyczność. Nie licząc debiutanckich kontraktów, w tym momencie jednymi zawodnikami z umowami na sezon 2020/21 są Love i Larry Nance. Wtedy Cavs będą mogli polować na rynku, szukać wzmocnień i zacząć liczyć na odbicie, ale na razie muszą uzbroić się w cierpliwość, bo na przebudowę po prostu trzeba czasu. Przyszły sezon także spędzą na dnie tabeli i dalej będą szukać okazji do zdobywania picków w wymianach. Schodzące kontrakty Tristana Thompsona (w tym sezonie tylko 35 meczów, ale po raz pierwszy w karierze z średnią na poziomie double-double) czy Jordana Clarksona (career-high 16.9 punktów) mogą mieć wartość, a już w czerwcu bardzo atrakcyjny do handlowania powinien być tylko w części gwarantowany kontrakt JR Smitha.

Altman potwierdza, że jest bardzo sprawnym managerem i może Dan Gilbert ma po części rację w tym, żeby nie przepłacać swoich GMów, tylko sięgać po nowych, skoro potrafi znaleźć kogoś tak dobrego. Altman zaczął od tego kiepsko wyglądającego z perspektywy czasu transferu Kyrie’go Irvinga, ale wtedy dopiero przejmował posadę GM’a i to głównie Gilbert sterował tamtą wymianą. Natomiast od tamtego czasu radzi sobie bardzo dobrze jeśli chodzi o handlowanie. Dobrze też wygląda jego decyzja o wyborze Collina Sextona z ósemką zeszłego draftu. Początki były trudne, były głosy niezadowolenia z szatni, sporo krytyki, ale Sexton szybko się uczy, poprawia swoją grę i ma bardzo obiecujący debiutancki sezon, o czym niedawno pisał Piotrek. W sumie od początku lutego zalicza 19.6 punktów, 42% za trzy i 3.2 asyst, a ostatnio jeszcze bardziej się rozkręcił i teraz ma za sobą trzy kolejne występy na co najmniej 26 punktów.

Wraz z biegiem sezonu coraz lepiej prezentuje się też inny młody gracz Cedi Osman. Od samego startu dostał miejsce w wyjściowym składzie, ale początkowo miał problemy z ustawieniem celownika, natomiast już od stycznia trafiaj 47% z gry i 41% za trzy, notując średnio 14.6 punktów, 4.4 zbiórek, 3.1 asyst i 1 przechwyt. Potwierdza swój potencjał i może być ważnym elementem przyszłości Cavs. 22-letni Ante Zizić też miał już kilka dobrych momentów, a w 18 meczach w roli startera zdobywał 11.7 punktów i zbierał 8.1 piłek. Swoje robi także Larry Nance, który przed sezonem popisał przedłużenie kontraktu. Teraz zalicza najlepsze w karierze średnie punktów (9.1), zbiórek (7.9) i asyst (3.0).

Kevin Love stracił niemal cały sezon, ale szybko wraca do formy, co powinno poprawić jego notowania i pomóc Cavaliers w szukaniu dla niego transferu. Bo nawet jeśli Love zapewnia o swojej lojalności do drużyny, a Cavs sugerują, że widzą go dalej u siebie, to można być niemal pewnym, że przynajmniej sprawdzą w wakacje, co mogą za niego dostać. Przyszła wymiana wydawała się już bardzo prawdopodobnym scenariuszem, kiedy Love podpisał przedłużenie, a odkąd Cavs weszli w przebudowę przez tankowanie jest tylko kwestią czasu, kiedy go oddadzą.

W offseason aktywność Altmana na rynku transferom powinna nie spaść, ale jeszcze zanim na dobre zaczną się wakacje, będzie miał do podjęcia ważną decyzję dotyczącą trenera. Larry Drew po długich negocjacjach, kiedy nie chciał być tylko tymczasowym trenerem i był głosem, ostatecznie wywalczył podwyżkę i część gwarantowanych pieniędzy na kolejny sezon, jeśli zostanie zwolniony. I pewnie zostanie zwolniony, bo jest tu tylko przejściowo, a Cavs muszą znaleźć trenera na przyszłość.

GM dobrze kombinuje, ale na koniec pozostaje pytanie czy będzie miał dalej zaufanie właściciela, czy Cavs wystarczy cierpliwości i rozsądku w dalszych ruchach, bo w klubie Dana Gilberta nie jest takie oczywiste.

(17-51) 3w4 Cleveland @ (31-38) b2b Orlando 0:00

Magic będą chcieli wziąć rewanż za wpadkę w Cleveland, która rozpoczęła ich obecną serię czterech porażek w pięciu meczach. Ale mimo tego dołka, nadal są tuż za ósemką, bo to w końcu Wschód. Natomiast teraz pojawia się szansa na odbicie, ponieważ pięć kolejnych meczów rozegrają na parkiecie w Orlando. Wszystkie cztery ostatnie porażki zanotowali na wyjeździe.

(42-26) 3w4b2b Oklahoma City @ (43-25) Indiana 0:00

Paul George wraca do Indiany. Po raz pierwszy w tym roku zmierzy się ze swoją byłą drużyną. W poprzednim sezonie Thunder dwa razy pokonywali Pacers, ale w obu meczach lepiej spisywał się Victor Oladipo niż George. Dla PG były to dwa bardzo kiepskie występy. W pierwszym spotkaniu spędził na parkiecie ledwie 19 minut z powodu sześciu fauli, a w powrocie do Indiany trafił tylko 3/14 z gry i w sumie zdobył 22 punkty w obu tych meczach. Może dzisiaj będzie lepiej, bo też wczoraj wreszcie przełamał swoją kiepską skuteczność i trafił połowę rzutów.

(33-33) Sacramento @ (41-27) Boston 0:30

Kings mają już minimalne szanse, żeby w tym sezonie zakończyć swoją bardzo długą nieobecność poza playoffami, ale może chociaż uda im się przerwać inną, niemal równie długą serię porażek w Bostonie i wziąć rewanż za game-winnera Gordona Haywarda sprzed tygodnia. Poprzednim razem Kings wygrali na parkiecie w Bostonie w styczniu 2007 roku, a ich najlepszym strzelcem był wtedy Kevin Martin. Od tamtego czasu przegrali 10 kolejnych wizyt w TD Garden.

(31-36) LA Lakers @ (48-20) Toronto 1:00

Doczekamy się wreszcie pierwszego od dwóch lat pojedynku LeBron vs. Kawhi? Leonard opuścił wizytę Raptors w Los Angeles, dzisiaj powinien zagrać, ale dla Lakers będzie to pierwsza część back-to-back (jutro w Detroit) i James, w którymś z tych meczów zrobi sobie wolne. Wiemy jak LeBron lubi grać w Toronto i masakrować gospodarzy, dlatego miejmy nadzieję, że odpoczynek zaplanuje na jutro.

(27-40) Dallas @ (44-2) Denver 3:30

Isaiah Thomas dopiero co wrócił do gry miesiąc temu, zdążył wystąpić w 9 meczach i niestety napotkał kolejną przeszkodę na drodze swojego powrotu do bycia wartościowym graczem NBA. Mike Malone podjął trudną decyzję i postanowił odsunąć go z rotacji.

Thomas miał 11 miesięcy przerwy po operacji biodra, a sezon wcześniej rozegrał tylko 32 mecze, nic więc dziwnego, że potrzebuje teraz czasu, żeby odzyskać formę. Niestety dla niego, jest już końcówka sezonu i Nuggets nie mają tego czasu. Gdyby wrócił wcześniej, mogliby mieć więcej cierpliwości, ale teraz gdy wszyscy są zdrowi, gdy młody Monte Morris świetnie spisuje się jako rezerwowa jedynka, dla Thomasa brakuje miejsca. Tym bardziej, że na razie zdobywa średnio 8.7 punktów trafiając tylko 37% z gry i 27% za trzy (w tym 3/21 w ostatnich siedmiu meczach) i od czasu powrotu jest najbardziej minusowym zawodnikiem w Denver (NetRtg -5.4). A największym problemem wcale nie jest obrona, tylko atak (ledwie 96.2 punktów na sto posiadań z nim na parkiecie). Malone ma lepszych zawodników do dyspozycji, dlatego chcąc przygotować drużynę do playoffów (i wyrwać z dołka, bo wcześniej przegrali 4 z 5 meczów), zawęża rotację i nie może tracić czasu na ogrywanie Thomasa. Dla drużyny lepiej jeśli więcej gra Morris, którego minuty spadły do 20 od powrotu IT, podczas gdy wcześniej dostawał średnio o 5 więcej. Trener chce też mieć więcej okazji, żeby ustawiać Morrisa obok Jamala Murray’a.

Na razie to cięcie rotacji przyniosło świetne rezultaty, bo po tym jak nie błyszczeli w ataku w ostatnich meczach, przeciwko Wovles rozstrzelali się na 133 punkty i zaliczyli przy tym najlepsze w sezonie 40 asyst.

Thomas musi zostać na ławce i znowu czekać na swoją szasnę, której w tym sezonie może już nie dostać, ale nadal nie tracę nadziei, że on jeszcze wróci.

(32-36) Minnesota @ 3w4b2b Utah 2:00

Poprzedni artykułFlesz: Statement wszystkich statementów
Następny artykułPrzerwa na Żądanie EXTRA: Dwusetne wydanie

2 KOMENTARZE