Big3, czyli Amar’e, Nate i Jermaine O’Neal w jednej drużynie

6
fot. big3.com
fot. big3.com

Podobnie jak część amerykańskich mediów przed rokiem, nieco z rezerwą patrzyliśmy na przedsięwzięcie Ice Cube’a. Śmiało można już jednak ogłosić, że liga Big 3 złożona w dużej mierze z byłych graczy NBA okazała się całkiem sporym sukcesem. Choć początki są zawsze trudne (perypetie z Iversonem czy afera z komisarzem Rogerem Masonem), wydaje się, że teraz wszystko zmierza w dobrym kierunku. Dlatego też w tym roku relacje z Big3 będą regularnie pojawiać się na Szóstym Graczu. Zapraszamy w imieniu Ice Cube’a, który nawet w reklamie startu rozgrywek Big3 bardzo umiejętnie znalazł nawiązanie do swojego najsłynniejszego filmu.

My będziemy z Big3 nie co piątek, ale w każdy weekend (najprawdopodobniej w soboty). Oddamy hołd wszystkim fanom fizycznej gry (hand checking jest tu wciąż mile widziany), trash talkingu oraz starej gwardii z NBA, która mimo licznych siwych włosów tu i ówdzie, wciąż wykazuje sporo serca do gry. Będzie też trochę faktów tych bardziej i mniej znanych.

Co ciekawe, Big3 drugi rok z rzędu puszcza też oczko do polskiej ligi, dając zajęcie graczom znanym doskonale z naszych parkietów. W zeszłym sezonie w barwach Ball Hogs występował Desmon Farmer, z kolei w obecnym w ich składzie znalazł się Corsley Edwards. Ekipę 3-Headed Monsters reprezentuje z kolei sam on – Qyntel Woods.

Sam pomysł na taką ligę wydaje się strzałem w dziesiątkę. Popularność gry 3 na 3 rośnie z dnia na dzień. Już za moment ten format będzie można oglądać na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio jako osobną dyscyplinę (zapewne z udziałem robiących furorę Polaków – czwarty zespół na zakończonych niedawno Mistrzostwach Świata na Filipinach). Ta gra jest bardzo rozwojowa. Potencjał wydaje się spory. Jeżeli dodamy do tego nazwiska doskonale znane fanom koszykówki na całym świecie, otrzymujemy receptę na naprawdę ciekawy produkt.

Fenomen gry 3 na 3 polega prawdopodobnie na tym, że jest bardziej namacalna dla przeciętnego widza. W końcu każdy grał kiedyś na asfaltowych boiskach. To taki powrót do korzeni. Poprzez utworzenie Big3 Ice Cube i Jeff Kwatinetz być może sprzątnęli NBA sprzed nosa świetny pomysł na urozmaicenie choćby All-Star Weekend o tego typu turniej z udziałem byłych gwiazd.

Kto pierwszy, ten lepszy i tak projekt Big3 ruszył oficjalnie podczas konferencji prasowej 11 stycznia 2017 r. w Nowym Jorku. Co ważne, liga (przynajmniej na razie) nie współpracuje w żaden sposób z FIBA, a co za tym idzie, jej przepisy znacząco odbiegają od tego co będziemy oglądać choćby za 2 lata w Tokio. Nie chodzi tu tylko o pola, z których można oddawać rzuty za 4 punkty (Red Auerbach przewraca się w grobie), ale też kilka innych kwestii. Zresztą, sam Ice chętnie Wam o nich opowie.

Tyle w dużym skrócie. Liga chce być brana na poważnie. Zespoły podpisują kontrakty z graczami, jest coroczny draft, trenerami są legendy NBA, a reporterem robiącym wywiady jest Michael Rapaport. Czego chcieć więcej?

Ruszamy więc z nowym sezonem Big3 i jej świeżo upieczonym komisarzem Clyde’em Drexlerem. Oby te rozgrywki były dużo ciekawsze niż jego wyjątkowo nudna autobiografia.

W każdy piątek wszystkie zespoły Big3 będą gościły w innym mieście, w którym kibice będą mogli obejrzeć  cztery – miejmy nadzieję – pasjonujące mecze. Od tego sezonu liga otrzyma solidne wsparcie ze strony stacji Fox Sports, która pokaże wszystkie wydarzenia na żywo (w zeszłym sezonie tylko sam finał był pokazywany live – pozostałe spotkania w sezonie z opóźnieniem). Posiadacze kont na Facebooku będą też mogli w pełni legalnie obejrzeć na żywo mecz otwarcia danej kolejki na oficjalnym fanpage’u ligi. Jest też odświeżona, całkiem przyjemna dla oka strona big3.com, na której można oczywiście zapoznać się ze wszystkimi składami, statystykami oraz przeczytać wywiady z samymi uczestnikami.

Drugi sezon Big 3 rozpoczął w miniony piątek w Houston. Zobaczmy co tam się działo.

3-Headed Monsters vs. Ghost Ballers 50:48

Podczas gdy w NBA small ball rozwija się w najlepsze, w Big3 wciąż trzeba mieć solidne podkoszowe wsparcie, aby myśleć o poważnych sukcesach. Widać to było dobrze już w meczu otwarcia nowego sezonu, w którym spotkali się ze sobą 3-Headed Monsters trenera Gary’ego Paytona i Ghost Ballers George’a Gervina. Ci pierwsi dokonali być może kluczowej zmiany w składzie, pozyskując Reggie’ego Evans ze stajni Charlesa Oakleya, czyli Killer 3’s.

Evans, najlepszy zbierający poprzedniego sezonu, zanotował w debiucie w nowym zespole double-double z 17 punktami i 14 zbiórkami. Toczył dobre walki pod koszem z Carlosem Boozerem – tegorocznym debiutantem po stronie Ghost Ballers. “Booz” grał jak za starych dobrych czasów. Dał solidne cyfry w statystykach (15 pkt i 7 zb.), ale w kluczowym momencie nie porozumiał się po zmianie krycia z Mike’em Bibbym, w rezultacie pozostawiono na obwodzie zupełnie wolnego, blisko 50-letniego superstrzelca, który kiedyś nie chciał stawać na baczność do hymnu. Dobre podanie Rasharda Lewisa (MVP poprzedniego sezonu) i bang, było po wszystkim.

Grający w nowej kategorii wagowej Bibby kompletnie zawiódł w ostatniej akcji, podobnie jak w całym spotkaniu (0 punktów, 4 zbiórki i i 3 asysty). Pierwszym strzelcem Ballers był z kolei Ricky Davis (21 pkt).

3’s Company vs. Killer 3’s 51:30

Po fiasku z Allenem Iversonem, który najwyraźniej wciąż walczy ze swoimi wewnętrznymi demonami, 3’s Company przeszli przed sezonem sporą metamorfozę. Pożegnano Mike’a Sweetneya i Rubena Pattersona. Nowym trenerem zespołu został wracający do zdrowia po ciężkiej chorobie Michael Cooper. W składzie pojawiły się też nowe twarze na czele z patronem wszystkich ofiar kontuzji więzadeł krzyżowych, Baronem Davisem.

Sporo zmian również w przeciwnym obozie. Killer 3’s – najgorszy zespół poprzedniego sezonu – dodał do składu Ryana Hollinsa oraz Rona Artesta (niech już będzie Metta World Peace). Trener Charles Oakley wciąż liczy też na Chauncey Billupsa, w przeciwnym razie znów będzie musiał wziąć sprawy w swoje ręce.

Wszyscy z niecierpliwością czekali więc na pierwszy gwizdek, aby zobaczyć czego spodziewać się po sobie w tym sezonie. Po meczu w Toyota Center wiemy już, że to 3’s Company wygląda na lepiej zmontowaną ekipę. Wyraźnie pokazała to już pierwsza połowa, którą gracze Oakleya przegrali aż 7:26. Emocji w końcówce było więc jak na lekarstwo. Nie zabrakło za to popisów z rzutami za 4 punkty. Po dwa trafienia zaliczyli Baron Davis, Drew Gooden oraz Metta World Peace.

Ball Hogs vs. Power 31:51

Cuttino Mobley powrócił do Houston w wielkim stylu. Choć dziś nie przypomina już gościa, który kiedyś grał u boku Steve’a Francisa czy Yao Minga, a co najwyżej Uncle Drew bez charakteryzacji, doprowadził Power do stosunkowo łatwej wygranej nad Ball Hogs. Wszystko rozstrzygnęło w drugiej połowie, w której gracze Nancy Lieberman (tak, Big 3 ma kobietę – trenera) zwyciężyli aż 25:7.

Power poważnie wzmocnili się pod koszem, dodając do swoich szeregów Chrisa Andersena oraz Glena Davisa. Doszli też Ryan Gomes oraz Quentin Richardson. Na papierze wyglądają jak jedni z głównych faworytów do trofeum im. Juliusa Ervinga, a mecz z Ball Hogs tylko to potwierdził.

“White Mamba”, DeShawn Stevenson oraz Andre Owens (nr 1 tegorocznego draftu) to chyba wciąż za mało, aby zespół prowadzony przez Ricka Barry’ego mógł myśleć o poważnych sukcesach.

Tri-State vs. Trilogy 51:34

Nate Robinson wrócił na salony i pokazał, że Big3 to liga stworzona specjalnie dla niego. Nawet jeśli czasami dostarcza emocji na poziomie WWF Superstars. Ale zwycięzców się nie sądzi…

Niepokonani przez cały poprzedni sezon, mistrzowie ligi Trilogy doznali swojej pierwszej porażki z rąk drużyny, która ubiegły sezon zakończyła bez choćby awansu do playoffs. To już jednak historia. Obecni Tri-State to zupełnie inna paka. Oprócz Nate’a Robinsona, mamy w składzie Jermaine’a O’Neala, Amare’ Stoudemire’a, znanego z Euroligi Dawida Hawkinsa czy wreszcie Bonziego Wellsa. Trener Julius Erving ma spore powody do optymizmu, a inaguracja sezonu tylko to potwierdziła. Teraz naprawdę będzie się trzeba liczyć z Tri-State. Obejrzyjcie koniecznie resztę skrótów z tego meczu na youtube. Działo się.

Za tydzień Big3 zawita do Chicago. Mecze odbędą się oczywiście w United Center. To jednak nie koniec emocji i wydarzeń związanych z ligą. Wspólnie z jednym ze swoich głównych sponsorów Adidasem Big3 będzie organizowała turnieje dla młodzieży w różnych miastach w kraju o nazwie Young3. Osobą, która będzie czuwała nad tym projektem będzie Jerome “Junk Yard Dog” Williams.

Jak widać Big3 staje się coraz większa, a to dopiero początek. Ice Cube już zapowiada to, co przyniesie przyszłoroczny sezon, w którym liczba zespołów ma się zwiększyć aż do dwunastu.

Poprzedni artykułKolanowski: Fabryka Gwiazd w Oakland (II)
Następny artykułDniówka: Po urlopie, czekając na gorące wakacje

6 KOMENTARZE