Luka Doncić czy wysoki? Phoenix Suns mają miesiąc na decyzję

19
fot. nba.com
fot. nba.com

Więc jesteśmy sobie tutaj w kokonie i wiemy na czym siedzimy, ale raz na jakiś czas rozmawiasz pewnie o NBA ze znajomymi, którzy nie mają o lidze zbyt dużego pojęcia. W moich rozmowach najczęściej pojawia się temat draftu. I straciłem już cierpliwość tłumaczyć im, jak to jest, że możesz spędzić cały sezon na przegrywaniu, przez dwa ostatnie miesiące nie starać się wygrywać spotkań (to najbardziej delikatna z wersji tego zdania) i w maju otrzymać za to nagrodę w postaci wybierania z nr 1 z puli ogólnoświatowego 18/20-letniego talentu. Od pewnego czasu tylko wzruszam ramionami i głupio się uśmiecham.

Oto co GM Ryan McDonough powiedział tuż po wygraniu loterii:

“In the 50-year history of the Phoenix Suns, there have been a lot of great nights and great accomplishments, and I think this is one of them. This is something the franchise has never done before.”

Wow, bro.

Po raz czwarty z rzędu wygrała loterię draftu drużyna mająca najwięcej – 25% – szans na wylosowanie wyboru z numerem 1. W ostatnim roku, zanim szanse trzech najgorszych drużyn zostaną zrównane do poziomu 14%, prawdopodobieństwo raz jeszcze spropsowało drużynę najlepiej tankującą. Phoenix Suns będą wybierać z nr 1 i nagle zespół, który po trzech meczach zeszłego sezonu zwolnił trenera, w okolicach stycznia był już żenujący, w marcu grał zawodnikami, których nie znam, pojawił się teraz nagle w samym oku ekscytującego wyboru.

Czy wypełnić zdecydowanie największą lukę w składzie i wybrać silnego skrzydłowego/centra DeAndre Aytona, czy tez postawić na point-forwarda Lukę Doncica, który razem z nowym trenerem Suns Igorem Kokoszkowem – i razem z byłym graczem Suns Goranem Dragicem – poprowadzili reprezentację Słowenii do sensacyjnego wygrania EuroBasketu 2017?


Najpierw zarysujmy sytuację, bo od czterech miesięcy trudno się było w ogóle zorientować, że Phoenix Suns są jeszcze klubem NBA.  Podejrzewam, że temat dla Ciebie może być nowy.

Dwoma najbardziej utalentowanymi graczami Suns są już-combo-guard Devin Booker, który w zeszłym sezonie zaczął kilka meczów w piątce jako rozgrywający oraz wybrany przed rokiem z #4 draftu niski skrzydłowy, ale też lubiący mieć piłkę w rękach, potencjalny point-forward Josh Jackson.

To położenie Suns nie sprawia, że Luka Doncić jest zawodnikiem, którego koniecznie potrzebują.

Zawodnikiem, którego potrzebują natomiast bardziej, niż wszystkie kluby, może poza Dallas Mavericks, jest gracz na pozycje 4/5. Ważne kontrakty w Suns na przyszły sezon mają będący w ostatnim roku umowy podstarzały Tyson Chandler oraz wybrani odpowiednio z #4 i #8 draftu przed dwoma laty Dragan Bender i Marquisse Chriss, którzy dotychczas są ogromnym rozczarowaniem. Niezastrzeżonym wolnym agentem jest inny wybór z Top-10 draftu Alex Len, który rok temu jako zastrzeżony wolny agent nie otrzymał interesującej go oferty, zamiast tego zdecydował się zagrać na opcji kwalifikacyjnej i będzie niezastrzeżony z dniem 1. lipca. Niegwarantowany kontrakt na przyszły sezon ma natomiast niedraftowany center Alan Williams, który był małą rewelacją końcówki sezonu 2016/17, zanim praktycznie cały sezon 2017/18 opuścił rehabilitując kontuzję kolana.

To położenie Suns mówi z kolei, że w sytuacji, w której podkoszowi to 5 z 7 najlepszych zawodników draftu, który nie jest draftem jednego gracza, Suns powinni skorzystać, że mają z kogo wybierać. To jest właśnie moment ich historii, gdy powinni przeprowadzić najbardziej zakrojoną w historii cywilizacji ewaluację tych przeróżnie utalentowanych graczy podkoszowych. Bo to nie tylko DeAndre Ayton, ale Mo Bamba, Marvin Bagley III, Jaren Jackson Jr, Wendell Carter i Robert Williams. Ci ludzie grali w NCAA tylko sezon (trzej pierwsi), czy dwa. Nie dlatego powinni tak dokładnie podchodzić np do Cartera czy Williamsa, że mogą ich wybrać z #1, ale może są w stanie obsunąć się w drafcie, żeby wyjąć coś jeszcze.

Bo tu pojawia się dodatkowy aspekt.


Samej decyzji towarzyszy kilka czynników potęgujących jej znaczenie. Najważniejszym z nich jest kryzys Phoenix Suns jako organizacji, która od 2010 roku nie zrobiła play-offów i ma za sobą najgorszą trzylatkę w swojej już 50-letniej historii.

Ten kryzys trwa od czasu, gdy Steve Nash został przehandlowany do Los Angeles Lakers. Ostatni sezon, który wg Suns miał rozpocząć proces odbijania się od dna, okazał się katastrofą: zerwany latem zeszłego roku ACL Brandona Knighta zostawił Suns bez 25-30 minut na pozycji nr 1, zespół rozpoczął sezon, jakby ani minuty na obozie nie przepracował po bronionej stronie boiska, Bender miał mecze, w których przez 35 minut nie oddawał rzutu, a Chriss i Josh Jackson byli dwaj najniecelniej rzucającymi graczami NBA z obrońcą w odległości 1,8 metrów od oddawanego rzutu. Sam Chriss natomiast okazał się stat w stat drugim sezonem w NBA innego rozczarowania Top-10 draftu Tyrusa Thomasa.

Jackson grał znacznie lepiej od stycznia, kiedy sezon nie miał znaczenia, T.J. Warren był w Top-10 punktów z paint, ale to nie są dla skrzydłowych lata 80-te i tylko Devin Booker, rozwijający się coraz szybciej jako ball-handler, pokazywał ciągły, indywidualny progres. Ale nawet on zaczął łapać z czasem złe nawyki i próbował zbyt mocno, za bardzo. Tylko fakt, że w składzie tej drużyny byli weterani Chandler i Jared Dudley sprawił, że w trakcie sezonu nikt nikogo nie rzucił o szafkę w szatni. Albo nie słyszeliśmy o tym, bo od stycznia Suns nie interesowali już nikogo. Nawet po słabym sezonie 2016/17, zakończonym na 29. miejscu w NBA, oglądalność w 2017/18 w lokalnej stacji telewizyjnej pokazującej mecze Suns zleciała aż o 48 punktów procentowych.

Suns zajęli 30. miejsce w efektywności defensywnej, byli na 20. miejscu w próbach za trzy i na 30. miejscu w skuteczności. Także na 30. w punktach na posiadanie z sytuacji spot-up. Inaczej mówiąc byli najgorzej broniącym i rzucającym zespołem w NBA.

Po zakończeniu tego rozczarowującego sezonu, nieoczekiwanie mający jeszcze pracę GM Ryan McDonough obiecał kibicom, że Suns pójdą inną drogą, niż latem 2017. McDonough zapowiedział wydawanie pieniędzy, a jego nowy asystent – znany nam dobrze jako snajper LeBrona – James Jones powiedział “Shooting is at premium”.

Rok temu Suns przesiedzieli całe free-agency na 20-30 mln dolarów cap-space’u. W tym roku w lipcu mogą otworzyć slot na maksymalny kontrakt i zresztą widzisz już w naszych newsach pojawiające się plotki o tym, że zaoferują maksymalny kontrakt Clintowi Capeli. Szwajcar jest jednak zastrzeżonym wolnym agentem, więc Houston Rockets będą mogli ofertę Suns wyrównać.

I tu otwiera się cały katalog opcji dla Suns: nr 1 draftu i 30 mln dolarów cap-space.

Ewidentnie GM wie, że w obawie o potencjalną utratę pracy po zakończeniu sezonu 2018/19 musi zrobić ruch “go-for-it”. Tu oczywiście jest pułapka, że żaden z topowych wolnych agentów nie będzie chciał przyjść grać do Phoenix, Capela zostanie w Houston, a Suns zostanie oferowanie wielkich pieniędzy za zastrzeżonego w Milwaukee Jabariego Parkera lub np dwuletniego, maksymalnego kontraktu z opcją na trzeci sezon DeMarcusowi Cousinsowi – a obaj są po bardzo poważnych kontuzjach więzadeł w kolanie i Achillesie.

Wszystko wraca się też do udziału samego Kokoszkowa w drafcie, który może – ale nie musi – lobbować za swoją znajomością z Doncicem, jako head-startem, który Suns będą mieli, jeśli go wybiorą. Na końcu wszystko za to wraca do tego, którego gracza Suns ocenią za najlepszy prospekt. Wydaje się, że w sytuacji, w której łatwiej z rynku wolnych agentów może być im zdjąć zawodników wysokich z wypluwającej wysokich ligi, powinni zagrać bezpiecznie i iść w coś co już sprawdzone i bardziej pasujące do współczesnej NBA.

Z drugiej strony 3, 2, 1 aż zaczną pojawiać się komplikacje w próbie osadzenia trzech najbardziej perspektywicznych graczy ze sobą w jednym obwodzie.

Josh Jackson, który reprezentował Suns w trakcie loterii, kilka godzin temu powiedział:

“For us, for the Phoenix Suns, I would like to see us get a big man,”

Doncić wydaje się najbezpieczniejszym wyborem, ale z drugiej strony od lat już do NBA nie szła taka paleta różnego rodzaju podkoszowych, a o takiego zawodnika Suns błagają. W tej ostatniej opcji dużo też będzie zależeć od tego jak szybko i czy McDonough przyzna się do swoich błędów (Chriss, Bender). Lub jak duża wiara jego pokładana będzie w tym, że Kokoszkow – który wyrobił sobie pozycję w NBA na rozwijaniu i pracy z graczami (a swoją drogą nikt tak nie ssał w tej materii jak Suns przez ostatnie lata) – będzie w stanie tych w gruncie rzeczy jeszcze bardzo młodych silnych skrzydłowych rozwinąć.

Stąd Doncić brzmi jak najbezpieczniejszy wybór. Ba: być może to po prostu najlepszy gracz z tej grupy. Na dziś dzień z pewnością wydaje się nim być, po tym co pokazał na EuroBaskecie i w Realu Madryt przeciwko poziomowi, jakiego nie ma w NCAA. Ale można napisać alternatywny scenariusz, lobbujący za Aytonem czy Bambą, dlatego przed Suns niezwykle interesujące lato. Lato sponsorowane przez taki system, jaki mamy w tej lidze. Taki klimat. Go Suns. Shoot me.

Poprzedni artykułDniówka: Horford jest na misji. Kings wreszcie mieli szczęście. Czy jest już po Finałach Zachodu?
Następny artykułWake-Up: Rockets zdominowali Warriors, jest 1-1. Budenholzer trenerem Bucks

19 KOMENTARZE

      • Ja mam dwie uwagi.

        1) Ta liga nie tyle idzie, co ZAP…LA w strone tego “tall ballu”. Big meni sa dead :|
        W PO (RS to jednak inna bajka – hello Raptors), coraz czesciej ustawienie 4-1 jest problemem, bo MUSISZ grac 5-0 jesli chcesz byc competitive. I MUSISZ miec minimum 2 kozlujacych/kreatorow (hello Cavs).
        Wszyscy sie jaramy(ja tez!) Jokiciami, Davisami, Embidami i innymi KAT-ami, Porzingisami ale prawda jest taka, ze NAJWIEKSZYMI game changerami w tej lidze sa skrzydlowi i dalej guardzi. Centrzy – nawet Ci nowoczesni, niesamowicie utalentowani i wyszkoleni – poki co sa w tej lidze ludzmi trzeciego(“gorszego”) sortu.
        Wiec tutaj pytanie – czy chcesz byc po prostu dobrym teamem RS i co roku walczyc w PO, czy sprobowac contendowac.

        2) To powiedziawszy niestety nie wierze w Luke i BARDZO chce sie pomylic. Jak ogladam jego highlighty to mam wrazenie jakby mi ktos puscil tasme w spowolnionym tempie.
        Na moje kaprawe, amatorskie oko to jest taki reach man’s Kyle “Slow’Mo” Anderson. Gosc, ktory bedzie mial piekna 12-letnia kariere w 5-7 klubach NBA.

        Z trzeciej strony – jaka Luka ma konkurencje?

        0
  1. 3 pick,Schroeder,niższe picki/z kolejnych lat lub ewentualnie Taurean Prince.Hawks może zrobić paczkę dla Suns i jeśli nie będą jakoś bardzo zakochani w Donciciu/Aytonie to mogą się na to zgodzić

    0
  2. Ciekawe który klub wybierze Trae Younga. W mockach jest z reguły jako 6 wybór Orlando Magic. Po przejściu Paytona do Phoenix przydałby im się ktoś taki jak Trae. Wiele osób powie, że Young nie prezentuje poziomu na NBA, ale szczerze mówiąc wydaje mi się, że on może być stealem.

    0
  3. Szanuję fakt, że Atlanta, Sacto, Hawks (na ten moment) będą mogli spokojnie wyciągnąć talent, wokół którego można spokojnie budować drużynę wg team needs. IMO Bagley, Ayton, Doncić (kolejność przypadkowa) są tier wyżej niż reszta.

    Ale jest dużo podkoszowych, parę drużyn z trudnymi decyzjami, trade’y. Niech PO już się skończą :>

    0
  4. Hmm, jako fan talentu Bookera i Dżosza już nóżkami przebieram ze zniecierpliwienia, żeby w końcu zaczęli o coś grać. Ale tak:
    – czy Ayton to ziomek ‘na teraz’? Oglądałem go w NCAA, potencjał jest, tylko mało prawdopodobne, żeby od pierwszego sezonu grał większość spotkań na zadowalającym poziomie,
    – czy Doncić (którego nie znoszę, pewnie przez ten jego cwany uśmieszek i ciągle spuszczanie się hiszp. komentatorów, jaki to on ‘wonder boy’) to nie będzie za wiele talentu na obwodzie, przez co w/w dwójka nie będzie szła w takim kierunku, na jaki fani Suns liczą?
    Poza tym, jakoś nie ufam ruchom transferowym tej org i boję się, że skończy się na przepłaceniu jakiegoś DMC (Boże broń).
    Jak to pogodzić? Co zrobić? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Pomoż, Bravo!

    0