Flesz: Nate McMillan i jego Hoosiers wchodzą do play-offów. Pacers rozgryźli mid-range NBA

12
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Turniej NCAA rozpoczął się od sensacyjnej i wysokiej porażki 68:89 kandydata do Top-3 draftu DeAndre Aytona – 38 MIN, 14 PKT – i jego #4 Arizony z rozstawionym dopiero z numerem 13 Buffalo. Wpisuje się to w moje obawy o to jak Ayton przełoży się na wygrywanie w NBA. Szybko odpadł też niestety Trae Young i jego Oklahoma. Nie zobaczymy więc w sobotę jego pojedynku z Duke.

Odpadł też Lonnie Walker i jego Miami po klasycznym dla pierwszego dnia turnieju buzzer-beaterze:

Kto dalej? Loyola Chicago? Rzadko bywają w turnieju. Let’s go Ramblers! Poza Arizoną, pozostali faworyci przeszli do drugiej rundy. Dziś drugie 16 spotkań pierwszej.

W NBA rozegrano 9 meczów. Było kilka dobrych. Donovan Mitchell, Rudy Gobert i Ricky Rubio poprowadzili Utah do łatwej wygranej 116:88 z Phoenix. CJ McCollum rzucił 29 PKT w kontrolowanym zwycięstwie z Cavaliers 113:105. “Król” miał 35 PKT i 14 ZB, ale to już trzecia z rzędu porażka nagle rozbitych kontuzjami Cavs.

Jamal Murray rzucił 26 PKT, a Nikola Jokić miał triple-double 23/12/10 w potrzebnej wygranej z Detroit 120:113. Zmarł właściciel New Orleans Pelicans (i Saints) Tom Benson, a Anthony Davis miał gorszy mecz w San Antonio w 98:93 dla Spurs. Tyreke Evans wrócił i rzucił 25 PKT, ale Grizzlies przegrali 20. mecz z rzędu – 110:111 z Chicago. Biedne Chicago.

W Houston ALL CAPS miał career-high 6 bloków, Eric Gordon trafił 7 trójek, a James Harden daggera nad Austinem Riversem na 29 sek. przed końcem wymęczonego 101:96 z Clippers. Pacers długo prowadzili u siebie z tracącymi piłkę na lewo i prawo Raptors, zanim ostatecznie przegrali 99:106. Toronto ma już pięć porażek mniej (17), niż drudzy na Wschodzie Celtics (22) i wygląda na to, że wygra sezon regularny w Konferencji Wschodniej, co to miejsce internetu przewidziało jeszcze w grudniu. Chciałem się poklepać po plecach. W lipcu miałem Raptors poza play-offami.

Dwight Howard w ostatnim tygodniu kolejnymi meczami na 30 punktów potwierdza dlaczego zmierza do Hall-of-Fame. Yikes. Hornets wygrali w Atlancie 129:117. Joel Embiid w back-2-backu miał 29 PKT w 118:110 w Madison Square Garden, bo jest wielki.

Tracy Chapman.

1) Warriors są kontuzjowani, Celtics też kontuzjowani – kciuki Klay’a Thompsona i Marcusa Smarta, jeśli złamane, mogą zmienić krajobraz pierwszej/drugiej rundy play-offów. Cavaliers nie wyglądają jak kontender i poza mamą chyba nigdy nikt nie czekał z taką nadzieją na powrót Kevina Love’a. Raptors klaszczą w ośmiu na ławce po pierwszej celnej trójce Valanciunasa, Blazers i Utah chcą coś udowodnić, za to wygrywający Zachód (54-14) Houston Rockets jadą mam wrażenie na oparach.

2) Jest to groźne. Rockets – kto jak nie Rockets – muszą podejść teraz do tego strategicznie. Spojrzeć na swój zespół (14 porażek). Spojrzeć na Warriors (16 porażek). Spojrzeć raz jeszcze na swój zespół (tie-breaker z Warriors). Na Warriors. I znów na siebie. W ostatnich dwóch tygodniach – choć ten zespół nadal wygrywa – to stracił część funu z wygrywania. W dodatku wczoraj jedyną rzeczą, która działała dla nich na elitarnym poziomie były długie i trudne trójki (7) Erica Gordona – bez których nie pokonaliby Clippers (to i Sindarius Thornwell, który po tym jak Clippers oddali w tym sezonie Hardenowi 51 i 46 punktów, chciał udowodnić, że Clips potrafią go bronić. I kiedy już nastąpił switch, trzy razy po tym switchu od razu wrócił się do Hardena, podwoić go, bez sensu – 6 łatwych punktów dla Houston). Ostatniej nocy Rockets przegrywali 64-74 w połowie 3. kwarty u siebie z Clippers. Chris Paul – świeć Panie nad jego udem – gra z bólami lewego kolana i jego występ w tym meczu stał pod znakiem zapytania. Heezy My Kneezy w ostatni weekend dostał dzień odpoczynku w meczu z Mavericks i Rockets muszą uważać, bo rok temu dokładniej o tej porze odzywać zaczęło się My Kneezy Hardena, co potem przełożyło się na jego słabszą grę w drugiej rundzie play-offów.

3) Tak więc take care Houston. Modlitwy milionów osób na tym padołku powierzone są w tym roku Tobie Houston. Czy jakoś tak.

4) W nagłówku jest trener (40-29) Indiany Pacers Nate McMillan. Powinni w nim znaleźć się jeszcze prezydent Pacers Kevin Pritchard i defensywny koordynator, ulubieniec Flesza Dan Burke – człowiek z doskonałym poczuciem humoru i współautor ostatniej, kozackiej, oldschoolowej obrony być może w historii NBA.

5) Pritchard to przystojny GM. Przystojny, ale zjechany po wymianie z Thunder przez lokalnego skrybę Gregga Doyela za chęć zrobienia play-offów i pozostania w przeciętności. Pritchard i McMillan pracowali razem w Portland, nożując słoneczną NBA wolnym tempem, inspirując za to Brandonem Roy’em i egzekucją. Zresztą, Burke też w latach 80-tych i 90-tych pracował, a w zasadzie zaczynał w Portland jako wideo koordynator. Kibicu Blazers powinieneś lubić ten team, bo gra on od lat w podobnej lidze nieustannej walki o rozpoznanie i atencję gawiedzi.

6) Indiana to dobry, nr 11 w ataku i nr 11 w obronie, głęboki zespół. Jeden z może 2-3 zespołów w lidze, które grają lepiej, niż suma swojego talentu. To zespół z Victorem Oladipo jako kandydatem do All-NBA 2/3rd Team i do nagrody Most Improved Player. Mało kto dawał im przed sezonem szanse na znalezienie w play-offowej ósemce. NIKT nie dawał im szans na Top-4. Tymczasem są 3-1 w bezpośrednich starciach z LeBronem Jamesem i będą teraz bronić miejsca nr 3 w Konferencji Wschodniej.

7) Here’s Lance:

OK.

Jest kilka rzeczy o tej drużynie, o której prawdopodobnie nie wiesz zbyt dużo, bo nikt tak w tym sezonie nie zszedł z radaru jak właśnie Indiana Pacers. I raczej nie chce się o Pacers wiedzieć zbyt dużo. Lance to aperitif, zupa to chorwacka wersja “Don’t you ever leave Ray Allen wide open”, czyli “Nie można zostawiać Bogdanovicia / bez krycia”. Jego spacing i po cichu znakomity sezon – 47/40/86, 14.2 PKT – to jeden ze składników, bez których Pacers nie broniliby dziś przewagi parkietu w I rundzie play-offów.

8) Indiana – obok Nets i Magic – była rewelacją początku tego sezonu, grając szybko, grając efektownie i prezentując nam nową, agresywną wersję Victora Oladipo, który zagubił się rok temu, grając 89-te skrzypce obok Russella Westbrooka. Przez długi czas poprzednie zdanie było wizytówką Pacers. ALE!

9) Ale z każdym kolejnym miesiącem tego sezonu Indiana zaczęła stawać się coraz bardziej zespołem na modłę McMillana i Burke’a. Nie jakimś nieopanowanym kaprysem fanów fantasy z Indianapolis. Dziś to już 20. tempo NBA. Zespół, który biega selektywnie, co jest analitycznie dla nich lepsze (talent), niż sprinty z listopada. Z każdym kolejnym miesiącem tego sezonu Pacers zaczęli tracić coraz mniej punktów w polu trzech sekund. To efekt klasycznego schematu i przede wszystkim szybkości, rozmiaru graczy i – najważniejsze – uwagi.

10) Ten zespół ma cały zestaw typowych “underachieverów” z tzw “chip on the shoulder”. Ma zestaw graczy z bardzo dobrą koordynacja mózg-dłoń. Graczy szybko reagujących i broniących na dole, jak wspomniany wczoraj szerzej Myles Turner, jak historycznie już Thaddeus Young, jak od wielu lat Top-50 obrońca w tej lidze Cory Joseph, jak Lance i oczywiście nr 1 NBA w przechwytach Oladipo. Ten zespół używa innego schematu, ale po bronionej stronie boiska swoim lateralnym przemieszczaniem się i uwagą przypomina nieco pierwszy i drugi sezon Miami Heat Jamesa, kiedy w tamtym zespole było jeszcze sporo atletyzmu. Pacers są bardzo szybcy w obronie. I kiedy już wymuszą stratę – są w tym nr 6 w NBA – biegają, biegają i chcą biegać, a Bogdanović trailuje te kontry zagrożeniem rzutu za trzy. W ten sposób – biegając – Pacers zyskują charakter ich najlepszego gracza.

11) W ataku pozycyjnym Indiana jest za to – to znów dla fanów Blazers – tym zespołem, który korzysta z “middle ground”. To jest to o czym mówimy od kilku lat. Drużyny chcą analitycznie zabrać atakującemu rywalowi pole trzech sekund, rzuty z rogów i rzuty za trzy. Chcą za to oddać rzuty z półdystansu. Jeżeli masz w składzie ludzi, którzy potrafią wyjść po zasłonie i rzucić z kozła z 5-6 metrów – okej. Nie jest to coś, co analitycznie chcesz, ale są gorsze rozwiązania. Ale jeżeli masz ludzi, którzy potrafią wyjść po zasłonie i nagle zacząć trafiać te rzuty jak z automatu – rzuty, które obrony oddają – to kto wie. Indiana pokazuje w tym sezonie jak może się to skończyć. Czekaliśmy na taki zespół i właśnie Indiana może nim być.

12) Pacers oddają 22.2 rzuty z półdystansu w NBA (nr 2). Więcej oddają tylko Knicks, ale tam gra Mike Beasley, który jest niereformowalny. Gdyby odjąć Beasley’a, Indiana jest nr 1. Ale to jedno. Drugie to fakt, że Pacers trafiają 43% takich rzutów (nr 5). Jeżeli przejdziemy w sumaryczne liczby: Indiana jest nr 1 NBA w celnych rzutach z mid-range (659).

13) Poza Bogdanovicem lubiącym krótki półdystans, i poza Turnerem – automatem z 5-6 metrów i najlepiej rzucającym centrem NBA obok Townsa – autorami tej analitycznej inwersji są przede wszystkim Victor Oladipo i Darren Collison. Oladipo jeszcze w czasach gry w Orlando wyspecjalizował się w rzutach po rozpędzeniu, zasłonie i zatrzymaniu. Lubi otrzymać zasłonę 8-10 metrów od kosza, żeby dojść do niej rozpędzonym i nagle zatrzymać się i rzucić. Nawet bardziej niż akcje Hardena jego akcje w tym sezonie przypominają te, które określamy “down hill”. Collison z kolei to od lat jedna z po cichu absolutnie najlepszych historii w NBA. Człowiek, który grał kiedyś doskonałą serię z Oklahomą na wielkiej scenie. Ten człowiek nie powinien grać w NBA, ale gra i ma dobrą karierę. Zarabia niemałe pieniądze. Collison jest drobny i mimo tego potrafi trafiać bardzo trudne, kobowe rzuty z bardzo głębokiego odchylenia.

14) Collison trafia 47% rzutów z mid-range i praktycznie wszystkie z 3.3 prób są po koźle. Bogdanović woli rzucać za trzy, ale trafia 49%, sporo z tego w izolacjach. Turner trafia fantastyczne 53% – jest jak Ojciec David West z jego najlepszych sezonów. Oladipo w ostatnich miesiącach zwolnił i trafia tylko 40%, dlatego ma nad czym pracować. Podobnie kontuzjowany od dwóch dni Domantas Sabonis (35%). Ten zespół ma upside w rzutach z mid-range – to interesujące zdanie, nie?

15) Ale Indiana może być na czymś, Greggu Doyel… Bez wysokiego wyboru w drafcie, za to z dobrym zespołem, który może być o jeden steal w naborze od bycia zespołem bardzo dobrym. Nie ma tu zawodników przepłaconych. Jest za to dobry team, który gra razem. Teraz. Tomorrow is overrated.

16) Los Angeles Clippers wygrywają dla siebie wymianę z Detroit Pistons, bo pozyskali gorszą wersją młodego Carmelo Anthony’ego, ale gracza w prajmie. Są gracze w NBA, których stagnacja kariery następuje już w wieku 23-24 lat. Wtedy przekreślamy ich. Czekamy na kolejne, ale tym razem te prawdziwe gwiazdy. Jednym z takich graczy – którzy zatrzymali się – był właśnie Oladipo. Oladipo, który nagle zrobił postępy rzutowe i przedstawił się nam w tym sezonie jako All-Star.

17) Na początku tego tygodnia pisałem o Montrezlu Harrellu, który po odejściu Griffina wszedł w większe buty. Ale Harrell nie był bezpośrednio zamieszany w wymianę z Pistons. Musimy porozmawiać o graczu, który był zamieszany w wymianę z Pistons. O graczu, który przez dwa poprzednie sezony był podobnym do statusu Oladipo bardzo dobrym graczem, który w tym sezonie wszedł nie na poziom All-Star, ale też wskoczył półkę wyżej. 25-letni Tobias John Harris został wybrany z #19 Draftu 2011 – 48/41/81, 19.8 PKT, 6.9 ZB, 2.9 AS, 1.4 PRZ w Clippers (40% za 3 w całym sezonie) – i od początku kariery w Milwaukee był dobrym 1-na-1 graczem. Za dobrym, żeby zostać wybranym dopiero z nr 19. Z czasem okazało się, że jest solidnym zbierającym, przeciętnym obrońcą, za to skrzydłowym mogącym grać pozycje 3-4, kryć 3-4 pozycje i dać 15-20 punktów każdej nocy. Podanie piłki zawsze było jego trzecią opcją, bo myślał punkty punkty. Popatrzmy jednak co stało się po cichu z jego shootingiem.

18) Bo to już przestało wyglądać na fluke… Chodzi o rzuty po koźle Harrisa. Także rzut w ogóle. Ale zostańmy przy tych po koźle. Zwróć uwagę na ostatnią kolumnę:

2015/16 (DET): 39% FG, 0.1 prób
2016/17 (DET): 47% FG, 20% 3PT (0.2 prób)
2017/18 (DET): 42% FG, 47% 3PT (1.1 prób)
2017/18 (LAC): 44% FG, 49% 3PT (1.1 prób)

Dużo zawodników dodaje właśnie i rozwija rzut po koźle za trzy. Nie dla wszystkich jest to dobre. Dla kariery Oladipo było dobre. Karierę Harrisa też może pchnąć na kolejny poziom.

Zobaczymy co wydarzy się w przyszłym sezonie. Ale przyszłoroczny All-Star z wymiany Clippers-Detroit równie dobrze może wciąż być w Clippers.

19) “ALL CAPS” – nickname dla Capeli.

Dziękuję za przeczytanie.

Poprzedni artykułWake-Up: Blazers, Raptors i Jazz dalej wygrywają. Grizzlies nie mogą przestać przegrywać
Następny artykułDniówka: Co dalej z Magic? Trudny weekend dla Clippers, Thunder, Pelicans i Wolves

12 KOMENTARZE

    • Znaczenie wybitnej jednostki w NBA jest ogromne.Zawsze się przewija określenie game changer jakim też Ayton został już okrzyknięty.Puki co jest ofensywnym silnym skrzydłowym/centrem który nie zmienia gry w obronie i playmakerem też nie jest.To duże potencjalne flagi jeśli mówimy o kimś kto ma być franchise playerem contendera.

      0
        • Simmons grał jak za karę w NCAA.Amerykanie trąbili że Ayton jest tak NBA ready że poprowadzi zespół do mistrzostwa.Chodzi mi o sam hype na Aytona,gdy przy Benie ktoś wspomniał Magica czy LeBrona zaraz uspokajano i wyjmowano negatywy jego gry.Ayton według ekspertów jest już kompletny jeśli chodzi o ciało,aspekty ofensywne i defensywne.Ja nie chcę go jechać za jeden mecz źle mnie zrozumieliście.Chodzi mi o to że ogólny hype powinien zelżeć bo wcale to nie jest pewne że na wyższym szczeblu będzie superstarem.

          0
          • Hype swoją drogą. Dziennikarze lubią kreować rzeczywistość, tworzyć historie i układać narrację, bo za to im płacą. Mało który freshman jest gotowy, żeby w pojedynkę wygrać mecz w March Madness. Zwłaszcza, kiedy Twój drugi najlepszy zawodnik, trzecioroczniak i mocny kandydat do 2 rundy draftu robi 4/15. To nie ma znaczenia w kontekście NBA. Carmelo Anthony był MVP March Madness i na co się to przełożyło?

            Takie mecze raczej nie przekładają się na to, co widzimy potem w NBA. Simmons w ostatnim meczu w NCAA przegrał 38-71.

            Inny przykład to Lonzo Ball. W turnieju Fox go zamordował, a teraz Ball jest cichym (bardzo cichym) kandydatem do drugiej piątki najlepszych obrońców.

            0
        • Simmons to fake-rookie albo jak kto woli filadelfijski rookie. Nie zagrał w poprzednim sezonie choć mógł wrócić po kontuzji. Korzystał jednak przez cały rok z wszelkich bonusów bycia wewnątrz klubu NBA. I jak go porównać do szczawików prosto z NCAA?

          0