Flesz: Trenerzy na gorącym krześle. Obrona, którą Bucks powinni grać

11
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Poprzedni tydzień przyniósł wańka-wstańka terminarz, ten wydaje się być już w swojej nowej rzeczywistości normalny. Choć i tak 8 meczów w poniedziałek, 5 we wtorek, 10 w środę i 5 w czwartek kojarzy mi się z rozpasaniem.

Ale z drugiej strony mimo zmian, mających na celu rozluźnić mięśnie, nieporządek nazwisk, które dzień w dzień wpisuję przed meczami w rubryce “nie grają” do Excela, panuje, tak jak panował w poprzednich sezonach. Już tydzień temu Jeff Van Gundy, który dziś pojawi się jeszcze raz, albo dwa, zdążył zauważyć, że kontuzje, jak były, tak są. Straciliśmy Blake’a Griffina na około dwa miesiące, w pięciu meczach ostatniej nocy nie grali Jeff Teague, najlepszy gracz Bulls, najlepszy gracz Wizards, drugi najlepszy gracz Bucks, drugi najlepszy gracz Cavaliers, a Denver i Utah ze sobą bez swoich najlepszych graczy Paula Millsapa i Rudy’ego Goberta. W dodatku Miami Heat muszą naprawdę chuchać i dmuchać na to kolano Hassana Whiteside’a, bo nie podoba mi się ono wógole.


0) Mam od blisko tygodnia zapalenie gardła i muszę wreszcie dać się temu uspokoić, bo się człowiek nagada, zaraz spoci, nagle katar i się dzieje. Muszę to zrobić dla ludzi, który tutaj ze mną mieszkają, bo chory ja, to nieznośność nieznośności. Dlatego dziś bez Palmy, jutro bez Pikli i wrócimy w piątek.

1) Jedna jeszcze myśl o zwolnieniu Davida Fizdale’a. Myślę, że tym wyjątkowym niezwalnianiem nikogo z pozycji trenera przez cały poprzedni sezon i razem 500 dni NBA nas rozpieściła. Pomyśleliśmy “o, rozsądek i spokój, kiedy my tu kilku trenerów chcielibyśmy na pysk z baru”. Ja pomyślałem “dumny jestem z takiej ligi, że pisać mogę o takiej lidze, tylko w Nowym Orleanie voodoo i południowy gotyk”. JVG nie miał nawet na co być zły!

2) Ale jest około 4-5 drużyn, które dziś powinny zwolnić trenera i zatrudnić dziś – dziś w znaczeniu “dziś” – Fizdale’a. Oczywiście przejmowanie zespołu po kwartale sezonu to sztuka nie lada, więc tej myśli towarzyszy głównie teoretyzowanie. Do tego przecież trenerzy, jak gracze, mają szansę stać się lepsi i mają nawet większe szanse, niż gracze, stać się lepszymi od teraz do końca tego sezonu. Trenerzy takich drużyn jak New Orleans Pelicans, New York Knicks, Chicago Bulls, Milwaukee Bucks i Phoenix Suns.

3) Blake Griffin skręcił więzadło MCL w kolanie i opuści ok. 2 miesięcy. I co teraz (8-11) Los Angeles Clippers zrobią? Clippers rozgrywają swój najczarniejszy z czarnych scenariuszy. Milos Teodosić nie gra od 5 tygodni, Danilo Gallinari od trzech, Patrick Beverley już nie zagra, a teraz nie wiadomo tak naprawdę kiedy i czy wróci Griffin. Wszystkie czerwone flagi przed sezonem wywijają się obecnie od wiatru. Wszystko co złe miało się wydarzyć, się wydarzyło. Sweet Lou Williams rzucał będzie teraz po 30 punktów, Clippers będą zespołem na 30% zwycięstw, ludzie nieprzychylni Clippers będą wytykać ich palcem, zwalniać Doca Riversa i handlować DeAndre Jordana za jogurt light.

4) Nikola Mirotić nie rozmawiał wciąż z Bobby’m Portisem. Siedziałem wczoraj w tym samym pokoju, tylko że z drugiej strony stołu i myślałem o liście tematów, które na pewno skłoniłyby ich do rozmowy: wódka.

5) Ale walić konsyliację. Mirotić, który teraz siedzi na ławce w garniturze dwóch Bulls obok Portisa, nie chce o sprawie zapomnieć i godzić się z Portisem dla jakiś potrzeb wyższych np “3-16 Chicago Bulls”. Portis natomiast wolałby, żeby Mirotić z nim porozmawiał, bo teraz nie może przestać o nim myśleć. “Pogódź się z nim, przeproś go!” – już krzyczy do Niego w domu Bobizna. Bobizna i Bobby wiedzą teraz, że ani na koniu w Andaluzji nie pojeżdżą, ani w Dubrowniku w cieniu nie posiedzą. Co więcej, Paryż też wygląda przerażająco. Ludzie w odnowionych Zastavach, plecy i barki dotykające sufitów Jugo, spojrzenia na granicach, których przecież miało nie być. Czasy zemsty. Oglądam drugi raz w ciągu 10 dni Bulls-Suns i trzymam termometr pod pachą. Dwie drużyny, które podają piłkę ze szczytu do nikogo.

6) Ale Kris Dunn przygotował się na mecz z Suns. Wiedział co będzie grane i pokazał reszcie z tyłu:

fot. NBA League Pass
fot. NBA League Pass

Co wydarzyło się później? Bulls pozmieniali krycie pięknie na niełatwym w obronie pick-and-rollu z udziałem kozłującego, Alexa Lena i jeszcze jednego guarda. Jak Warriors, jakby instynktownie, a po prostu wiedzieli co Suns zagrają, bo Dunn rozpoznał sygnał Mike’a Jamesa, obrócił się i pokazał innym. Lubię tego Krisa Dunna, napisałem o nim więcej w piątek tutaj.

7) Całe te dyskusje o tym jak ma wyglądać zespół Freda Hoiberga. Całe te przez dwa lata trwające linie obrony Hoiberga. Miało być pace-and-space, a tu w pierwszym sezonie do szatni weszły sieroty po Thibsie, a w drugim Dwyane Wade i Rajon Rondo. Weź tu biegaj i rzucaj. Ba: obecne usprawiedliwionko, to “poczekajmy aż wróci LaVine”. Ale właśnie… Do czasu, gdy nie wróci LaVine, ten zespół Chicago Bulls – który nagle widziałem cztery razy w dziesięć dni i dziwię się czemu chory jestem – ten zespół Chicago Bulls jest to zespół niemal pozbawiony ofensywnego talentu. Maskarada, tankowanie, kilku twardych ludzi i Justin Holiday dorzuca kauczukiem na 8 piętro i Magda w złotych myślach pisze mu, że na zawsze chce z nim być. Co z takiego zestawu, z takiej plasty do ulepienia wymyślił Fred? 94,1 punktów na 100 posiadań i 30. atak ligi. Nic nie wymyślił, nic nie zrobił.

8) “Suns mają 624 i 625 rozgrywającego na świecie” – Kelly Dwyer

9) Chciałem potrzeć dłońmi w termometr, ale nieeee Bulls-Suns.

10) To był mecz, w którym Phoenix Suns wreszcie zakończyli wystawianie Grega Monroe’a przez szybę i Greg Monroe nie zagrał. Mam od kilku lat – poważnym problemem tego nie nazwę – kłopot logiczny z pomysłem wystawiania graczy, żeby podbić ich cenę. Myślisz, że nikt nie wie, że Gregg Monroe i Jahlil Okafor są w stanie położyć 22/15 w meczu przegranym 15 punktami? Defensywna analityka ciut się przez te ostatnie 10 lat zmieniła. Ale żeby nie zabierać czasom poprzednim: już wcześniej nie potrzebowałeś 656. meczu Grega Monroe’a, żeby wiedzieć kim Greg Monroe jest. RIP “podbijmy jego wartość transferową”. Mam w dodatku wrażenie koledzy i koleżanki, że używanie tej frazy jest najzwyczajniejszym słodziutkim lenistwem.

11) Ale Justin Holiday i Devin Booker grali ze sobą malutki mecz w meczu i to była jedyna ozdoba tego przedwcześnie z lasu wyciągniętego drzewka. Booker staje się powoli gwarancją, że w coś takiego się wda, dlatego oglądanie meczów Suns, to coś z czego, ani się śmiać, ani się tego wstydzić.

12) Kiedy bywam mocniej przeziębiony bywam częściej zażenowany samym sobą. Zażenowany tak, że nawet, gdy jestem chory, to nie chcę tego nazywać chorobą. Zażenowany tym, jak bardzo narzekam na każdym kroku i wieloletnie próby nauczenia się, żeby nie wspominać o tym, doprowadziły tylko do tego, że piszę o tym właśnie na blogu, który czyta ćwierć miliarda osób. Zażenowany tym, że chcę mówić w najczystszej postaci dokładnie to co myślę (wczoraj miałem pod palcami zdanie szkalujące poziom inteligencji całej grupy społecznej, tylko dlatego, że ktoś wstawił się za defensywnymi umiejętnościami Chrisa Morrisa; na szczęście zrezygnowałem) i zastanawiam się z drugiej strony, jak poważnej choroby potrzebowałbym, żeby zawsze, zawsze, zawsze dokładnie mówić, to co myślę. Ale jestem przede wszystkim zażenowany tym, jak bardzo w czasach gorączki obchodzą mnie inni i nieznajomi, i ich zdanie. Oglądałem wczoraj zdjęcia industrialnego Pitsburga, jak z ulicy Przemysłowej w Słupsku – obskurny bar piwny, blaszany wiadukt nad niereperowaną od czterdziestu lat ulicą. Ludzie pracujący na siedem zmian. Czy widziałeś Łowcę Jeleni? Jeżeli rozumiesz, to co napisałem wyżej, zobacz koniecznie Łowcę Jeleni.

13) Paul Theroux w przedmowie “Starego Ekspresu Patagońskiego” pisze tak: w książce podróżniczej dramatyzowanie własnych przeżyć jest nieuniknione – większość podróżników, nawet drętwych spacerowiczów, postrzega siebie, jako samotnych, heroicznych poszukiwaczy przygód. Prawdziwi bohaterowie podróży rzadko piszą o swych wędrówkach. Bulls przegrali.

14) Nieobecność Jabariego Parkera i kilka drobnych kontuzji wypchnęły Bucks ze skedżulu Flesza. Znajdujemy (10-9) Milwaukee Bucks wreszcie z dodatnim bilansem i zostaniemy przy nich. Zostaniemy z Ericem Bledsoe grającym nieźle, z brakiem progresu 26-letniego pewnie Thona Makera, z Jasonem Kiddem na krześle ciepłym, z Johnem Hensonem grającym wciąż “Karierę Johna Hensona” i z rotacjami, które dopiero w poprzednim meczu zaczęły być ustawiane tak, żeby Giannis biegał też centra.

15) Jeżeli słuchałeś JVG tydzień temu u Zacha Lowe’a: nie powinniśmy oceniać klasy trenerów wynikami drużyn. Ale w przypadku Bucks mam wrażenie chodzić może właśnie o wynik, jako katalizator oczekiwań, które są niemałe. Jest ogromna presja społeczna poza Milwaukee na to, żeby Bucks byli dobrzy już teraz, już zaraz.

16) I oto we wtorek w Sacramento miał miejsce klasyczny mecz Bucks, który Bucks zwykli przegrywać przez swojego trenera…. Ale nie. Tym razem było znakomicie. Maker i Henson w obronie pick-and-roll praktycznie ani razu nie przekroczyli swojej linii za trzy i obaj zostawali w miarę nisko przed tzw grzybem, z tymi całymi swoimi albatrosim i pterodaktylim. Grali przeciwko 29. atakowi NBA, który ma dobre, troszeczkę oldskulowe sety, ale nie ma talentu. Grali przeciwko drużynie, która obok Bulls ma największe kłopoty w generowaniu bardzo dobrych pozycji do rzutu. Grali przeciwko drużynie, której NIE MOŻNA POMAGAĆ zakładaniem pułapek. Której pułapki nie mogą otworzyć okazji do gry 4-na-3 w ataku pozycyjnym, albo do jakiś przerzutów i szukania sekwencjami trzech-czterech podań ludzi w rogach. I co się wydarzyło? Obrona 1-na-1 była dobra i zaangażowana, pryncypia obrony pick-and-roll zastosowane zostały na silnej stronie, ręce były wysoko, stopy chodziły, jakby ktoś wieczorny żar z małych greckich ogródków wysypał. Nie było pułapek. Bucks łatwo wygrali. I fantastycznie było to widzieć, bo ten defense ma talent, żeby dotykać sufitu sąsiada dwa piętra wyżej. I w Sacramento do momentu, w którym prowadzili 78-46 grali niemalże doskonale.

17) Eric:

Ale nie wydaje mi się, że Eric Bledsoe już na 100% zostanie w pierwszej piątce Bucks. Jego rzut za trzy po chwycie piłki to problem. To na pewno kwestia braku rytmu po trzech tygodniach przerwy od gry i będzie lepiej, ale nawet jeśli będzie lepiej, to będzie to wciąż problem. Póki co trafia 26% 3PT jako gracz Bucks.

17B) Bledsoe to taki gracz, który musi grać na wyższym woluminie strzeleckim, oddawać więcej rzutów, żeby potem trafiać za trzy. Musi kilka tych swoich, opatentowanych pull-upów – kiedy kontry 2-2 stają się nagle kontrami 3-na-3, bo Eric nie umie się zdecydować i rzuca z narżników linii wolnych – spudłować. Musi trochę popudłować ten Eric, żeby trafiać ten Eric. Wtedy można go mieć pewnego rzutu w końcówkach spotkań. Nie mam na to statystyk, ot obserwacja gracza bliskiego sercu. Być może w drugim składzie sens oddawania takich rzutów będzie większy, niż obok Giannisa i Khrisa.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułWake-Up: Cavs wygrali 9. mecz z rzędu, LeBron po raz pierwszy w karierze wyrzucony z boiska
Następny artykułDniówka: Nowy etap dla Grizzlies, ale problemy pozostają. Pierwsze starcie Stepha z Lonzo

11 KOMENTARZE

  1. Odnośnie punktu 10)

    To nie do końca jest tak, że w NBA podejmowane są same racjonalne decyzje. Gdyby tak było, to nie mieli byśmy takich kontraktów jak te Noaha, Denga czy Mozgova (i pewnie wielu wielu innych). A jako że decyzje nie są właśnie zawsze podejmowane na chłodno, to jak najbardziej zjawisko podbicia wartości transferowej może nastąpić. Nie jest to może tak ważne, jak ileś lat temu, by grać zawodnikami, których chce się wymienić ale ciągle wydaje się że zwiększa to prawdopodobieństwo poprawienia transferu z ich udziałem.

    0
  2. Może i nie ma podbijania wartości ale na pewno lepiej grać Monroe,niech robi te double double.Jeśli zwiększa to choć o jeden procent jego wartość to opłaca się to robić niż gdyby miał siedzieć na ławce obrażony na cały świat.Ktoś na przełomie roku może być zdesperowany i zrobić cokolwiek na rynku bo wszyscy wysocy mu się połamią i Phoenix będzie bogatsze o 2rd pick lub role playera.

    0