Szósty Gracz o Szóstym Graczu (5-lecie)

84
szosty
fot. własne

Przed kilkoma tygodniami Adam Szczepański i ja, czyli Maciek Kwiatkowski rozpoczęliśmy wymianę maili na temat 5 lat istnienia portalu, który sobie wymyśliliśmy i który istnieje dzięki Wam i Nam. Pisaliśmy do siebie w różnych sytuacjach: w pociągu, z dzieckiem na kolanach, najedzeni, głodni, w sobotę i także dzień po sobocie. Postanowiliśmy odsłonić w ten sposób trochę kuchni i opowiedzieć jak to było, gdy w pizzerii Bravo w pięknej miejscowości Konin zakładaliśmy Szóstego Gracza i o tym jak jest teraz pięć lat później, ale też i o tym co wydarzy się w przyszłości. 

Adam: Za chwilę będziemy obchodzić pięciolecie Szóstego Gracza, dlatego pomyślałem sobie, że trzeba coś zrobić z tej okazji. Może trochę powspominamy i podsumujemy ten okres, przy okazji zdradzając naszym czytelnikom jak to wszystko się zaczęło, jak nam idzie (będziemy się chwalić!) i jakie widzimy perspektywy na przyszłość.

Mamy się czym pochwalić, bo to w końcu już 5 lat działalności, a od zawsze słyszałem, że pierwsze 5 lat to kluczowy czas dla firmy. Przetrwanie tego okresu oznacza przeważnie stworzenie stabilnego biznesu. Teraz dotarliśmy do tego punktu. Możemy (musimy!) sobie pogratulować, a przede wszystkim podziękować za zaufanie i wsparcie naszym Czytelnikom, bo bez nich, bez Was nie byłoby Szóstego Gracza.

A zwłaszcza na starcie, zaufanie od Was to była ogromna rzecz, bo przecież wtedy nasz pomysł wydawał się naprawdę szalony i pamiętam te wszystkie krytyczne komentarze, kiedy ruszaliśmy. Teraz płatne treści w internecie to już norma, ale pięć lat temu byliśmy wśród pionierów w tej materii, zwłaszcza jeśli chodzi o polski internet. Do tego wymyśliliśmy sobie, że właśnie w ten sposób będziemy zarabiać na tak niszowym sporcie w naszym kraju jak koszykówka NBA. I proszę, udało się! Udowodniliśmy, że można. Minęło pięć lat i cały czas tu jesteśmy.

A wszystko zaczęło się pod koniec lipca 2012 roku, od maila, w którym zaproponowałeś mi Maciek zrobienie wspólnego biznesu:

„Chyba mam pomysł na to jak zarobić na tym co obaj lubimy robić i co nie daje nam dochodów, jakie powinno dawać, co by nasze dziewczyny-żony nie patrzyły na nas spode łba, gdy siedzimy przy laptopach. Zamiast tego możemy je zabrać za rok na wakacje do Nikaragui na przykład :)”

Dlaczego jeszcze żaden z nas nie polecał do Nikaragui?

Maciek: Marzenia marzeniami, Nikaraguy Nikaraguami – na końcu nawet planowany na grudzień 2012 weekend w Lizbonie nie wypalił, bo jak mógł wypalić? W końcu był to grudzień.

Nie o to w tym wszystkim chodzi – o czym z każdym rokiem coraz lepiej zdaję sobie sprawę.

“Jeśli nie jesteś za gruby ani za chudy, nie masz rodziny na utrzymaniu, nie jesteś Tutsi ani Hutu te sprawy, musisz sobie odpowiedzieć na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie: co chcesz robić w życiu – i zacząć to robić.”

Chodzi o to, że nie tylko my obaj – przepraszam za kliszę – kochamy NBA, ale o to, że poziom wiedzy znamiennej części kibiców ligi i ich oczekiwania w latach przed 2012 rokiem wydawały mi się niezaspokojone.

A że z różnych powodów, funkcjonując w poprzednich warunkach – czy nawet ja jeszcze w WP do grudnia zeszłego roku – widoki na to, by dogodzić tym potrzebom wydawały mi się łagodnie mówiąc mgliste, trzeba było podjąć męską decyzję: wóz albo przewóz. Nie było na co czekać, nie bylibyśmy przecież pierwszymi, którzy nie utrzymaliby się na powierzchni wody w tym wysychającym blogowo-dziennikarskim morzu słonym. I wyszedł ‘wóz’. Ty dochowałeś się już w tym czasie trójki chłopców i kiedy ja sobie tutaj w niezmąconym spokoju o czwartej rano wstaję i gram przy pustych trybunach, i czasem może tylko kot przebiegnie i posmyra mnie po łydkach (i umrze z głodu), często zastanawiam się jak Ty to robisz?

Siedziba 6G

na zdjęciu: pochmurny Adam w głównej siedzibie Szóstego Gracza

Adam: Dopiero całkiem niedawno uświadomiłem sobie, że jednym z warunków przy tym zajebiście, ale to zajebiście ważnym pytaniu było ‘nie masz rodziny na utrzymaniu’. Wygląda więc na to, że zdążyłem w ostatnim momencie, bo kiedy zrodził się pomysł stworzenia Szóstego Gracza, dopiero czekałem na narodziny pierwszego syna.

Mając już dzieci pewnie dużo trudniej byłoby się zaangażować w tak niepewny w tamtym momencie biznes. A jeśli chodzi o samo pogodzenie dzieci z pracą w domu, to nie ma tu wielkiej filozofii – po prostu wychodzę do pracy. Zamykam się w moim małym pokoiku – zwanym dumnie oficjalną siedzibą Szóstego Gracza – i jakby nie było mnie w domu.

No prawie… bo przejmuję dzieci, gdy się obudzą, włączam im bajkę, robię mleko/ kakao i znikam. Dlatego moją żonę bardzo denerwuje, gdy ktoś sugeruje, że ma tak dobrze, bo ja jestem w domu i jej pomagam.

Mnie natomiast najbardziej denerwuje, gdy muszę na dłużej oderwać się od pracy, żeby w czymś pomóc i jestem wyrwany z mojej codziennej rutyny. Można powiedzieć, że po latach wypracowaliśmy sobie dogodny system. Choć nie wiem, jak to będzie teraz, z trójką, kiedy zacznie się sezon. To kolejne wyzwanie (update: jest sporo zamieszania, ale jakoś ogarniamy). Ale najgorszą rzeczą do pogodzenia rodziny z taką pracą jest brak regularnych wolnych dni. Nie ma czegoś takiego jak weekend, tym bardziej długi weekend, a o wolnym w święta też można zapomnieć.

Ale chyba zgodzisz się, że to generalnie jest najtrudniejsze w naszej pracy. NBA zawsze trzyma nas przy komputerze/ telefonie, nawet jak mamy wolne to i tak śledzimy co się dzieje, oglądamy mecze. Bo nawet w sierpniu dzieje się Kyrie Irving. Całe szczęście, że gdy miałem wtedy wolne (narodziny trzeciego syna), zrobiłem sobie też kilka dni wolnego od neta, bo gdybym zobaczył to od razu, pewnie rzuciłby wszystko, żeby coś napisać. Moja żona nazwałaby to pracoholizmem, ja wolę myśleć o tym jak o pasji, od której jestem w pewien sposób uzależniony i która przy okazji jest moją pracą.

Maciek: Wydaje mi się, że najtrudniejsze jest wytrzymać z kimś kto funkcjonuje w taki sposób, w jaki my funkcjonujemy. Potrzeba osoby, która nie tylko rozumie co dokładnie robimy, ale zdaje sobie sprawę z tej potrzeby elastyczności, o której piszesz. Dalej idąc tym tropem: ta elastyczność, to nasze ciągłe muszę-sprawdzić-twitter rodzi potencjalną paranoję, bo nie można tak każdego dnia żyć. Jest to mentalnie wyniszczające, a przecież pracujemy głową. Trzeba sobie zabierać telefon z ręki. W dni wolne nie używam. Tzn staram się nie używać…

Z rzeczy najtrudniejszych w tym przecież niewydobywaniu węgla w perspektywie wydobywaniu węgla niesprzyjającej, w tym niestaniu 12 godzin na kasie Biedronki i niekonieczności posiadania identycznego podejścia do każdego klienta, który w danym momencie jest tym jedynym i nie obchodzi go nikt inny, musi być pisanie Wake-upów w weekend na przełomie marca i kwietnia, kiedy tyle rzeczy traci na znaczeniu i pojawia się wszędobylskie znudzenie czekającego na play-offy czytelnika!

To pestka. Na końcu to świetna praca, bo to przede wszystkim pasja. Nie przepadam za sześcioma, kolejnymi zimnymi miesiącami, zwłaszcza w piątym i szóstym, gdy za oknem wreszcie przydałoby się lato, ale nie stoję na przystanku o 7 rano i tym bardziej nie jadę ikarusem z przyczepą, i z gumy między przegubami deszcz nie przecieka na moją głowę, tylko po 8-mej rano pojawia się w moim życiu zNYK i od razu jest dobrze. Częściej mam wrażenie, że to nasi koledzy, z nami piszący: to oni mają trudniej, niż my, a na pewno ja. Ja przychodzę do pracy w koszulce i spodenkach.

Albo w białych skarpetkach do klapków, klapek…

https://twitter.com/babygirl22222/status/816197944034598912

Adam: Nawet wymarzona praca ma swoje minusy, ale ostatecznie to wymarzona praca, więc te małe mankamenty tylko przypominają, żeby docenić, jakie mamy szczęście. I w pełni się z Tobą zgadzam: nasi koledzy mają trudniej, kiedy w natłoku codziennych obowiązków muszą znaleźć czas i siły na to, żeby nie tylko nacieszyć się swoją pasją, ale jeszcze coś napisać. Próbowałem tego przez długi czas przed ruszeniem Szóstego Gracza i poniosłem klęskę. Zamiast zajmować się realną pracą, więcej energii poświęcałem na prowadzenie Czwartej Kwarty. Stąd też biznes nie poszedł tak jak powinien i w końcu żona stwierdziła, że muszę po prostu zacząć zarabiać na NBA. Kilka miesięcy później odezwałeś się Ty i szybko wszystko się potoczyło. W sierpniu po raz pierwszy się spotkaliśmy (pozdrawiamy Konin), we wrześniu załatwialiśmy formalności z założeniem firmy i 20 października ruszyliśmy. A już tydzień później zwątpiłem, czy podołam presji tego, że ludzie płacą za czytanie moich tekstów i czy przypadkiem szybko z tego nie zrezygnują.

To był pierwszy weekend Szóstego Gracza po starcie i właśnie wtedy Sam Presti przehandlował Jamesa Hardena do Houston Rockets. To musiała być niedziela, akurat ja byłem na dyżurze z rana i nagle taka bomba… Pamiętam, że poczułem się przytłoczony odpowiedzialnością przeanalizowania tego transferu. Miałem w głowie to, że tak duża historia może przyciągnąć nam kolejnych czytelników, ale też to, że większość byłych czytelników Zawsze Po Pierwsze pewnie będzie oczekiwać Twojego tekstu i muszę się postarać, żeby nie narzekali, że to pisze Szczepański. Do tego jeszcze presja czasu, żeby jak najszybciej wrzucić tekst, bo przecież zaraz wszyscy się obudzą i będą chcieli o tym przeczytać, a wtedy jeszcze nie byłem w rytmie wstawiania przed 4 rano.

Bardzo chciałem jak najlepiej to napisać, aż za bardzo. Już sekundę po opublikowaniu byłem niezadowolony z tego tekstu. Cały dzień miałem przez to potem zepsuty i zastanawiałem się wtedy, czy to zamienianie pasji na biznes na pewno jest dla mnie. Ale jeszcze po południu napisałem o tym jak zmiany po lokaucie wpłynęły na sytuację Thunder, żeby nieco zatrzeć to złe wrażenie z porannego tekstu.

Maciek: Ja z kolei zajmując się tym, co kocham – i tak jak piszesz: gdyby nie była to moja praca, to ta prawdziwa praca cierpiała by na mojej miłości do NBA i pewnie na chęci rypania wszystkich w fantasy, zwłaszcza tych, którzy piszą zawodowo! (czyli te trzy osoby, które jeszcze zostały) – do dziś nie znalazłem jeszcze odpowiedzi na jedno pytanie. I choć zdarza mi się w zależności od nastroju mieć dwa podejścia, to w gruncie rzeczy albo jestem zbyt głupi, żeby znaleźć odpowiedź, albo odpowiedzi na to pytanie najzwyczajniej nie ma.

Z jednej strony Jeff Van Gundy zwykł powtarzać często: że nie leczymy raka, że powinniśmy być wdzięczni, że możemy zarabiać, zajmując się komentowaniem koszykówki.

Z drugiej strony w zeszły wtorek wróciłem, w off-season, do pracy po dniu przerwy, zacząłem dzień o 3. rano i skończyłem 19:36, czołem podtrzymując trzy butelki wody jadące do kasy Biedronki. Jest to realny czas, czasem 16 godzin dziennie, a po epizodach pracy typowo fizycznej w lubieszyńskim maku, usteckim kebabie i słupskiej fabryce wyrobów czekoladowych, praca fizyczna wydaje mi się mniej męcząca, niż nowotwór zmęczenia w głowie, wynoszony po kilkunastu godzinach do bliskich w postaci “Czy możesz powtórzyć co powiedziałaś?”. Ja bym się bardzo chętnie czasem fizycznie zmęczył, tylko nie mam czasu, żeby to zrobić.

Jedyna odpowiedź jaką mam, to nie jest odpowiedź na to wspomniane pytanie “Czy doceniać i dziękować, czy przypominać, że to też potrafi być ciężka praca?”: jeśli coś robisz, rób to do końca i na maksimum, bo nie znasz dnia, nie znasz godziny, albo ktoś może przyjść na Twoje miejsce i Cię zastąpi. Mnie nikt nie zastąpi, bo pracuję zbyt ciężko. Te niemiłe, feralne historie, które przydarzają się obok mnie – na szczęście nie jest ich dużo – zawsze stanowią najlepszą inspirację do tego, żeby spojrzeć w przód i bardzo dokładnie i precyzyjnie widzieć drogę. Widzieć ją przejrzyście – niczym niezmąconą. A 10 stycznia każdego roku nie wybiegać w przód, tylko czekać, aż to co trwa, będzie dalej trwać, bo tak musi być. A wiesz, że – Ty najlepiej wiesz – że bywało z tym u mnie różnie. Były powody, dla których spałem 3 godziny przed meczem nr 7 finałów “Ray’a Allena”. Niezrozumiałe dziś powody, dla których wracałem z warszawskiej plaży o 5 rano i budziłem się o 12-tej w dniu pracy. Wspólna praca z Tobą uczy mnie co najmniej kilku rzeczy, w tym sumienności i rzetelności. Jestem też coraz bardziej rozczarowany wakacjami, na które jeżdżę i te, na które nie jeżdżę. Ze zmęczenia jest jednak jeden plus: pisze się lepiej. Brak snu to sprawdzony sposób.

Wiesz co jest absolutnie moją ulubioną rzeczą w naszej pracy? W 2017 roku? To, że nie muszę wymyślać chwytliwego nagłówka, żeby sprzedać, to że 40-letni Jason Terry podpisał kontrakt w Milwaukee albo Lonzo Ball miał słaby debiut. Że nie muszę kłamać ludziom i usprawiedliwiać tego sobie tym, że muszę to robić dla pieniędzy, że muszę żebrać w Wirtualnej Polsce czy innym Sport.pl, żeby ktoś kliknął w mój tekst. Zdałem sobie sprawę, że nie muszę robić dla pieniędzy. Że nie chcę. I zdałem sobie też sprawę, że nie muszę robić nic. Chcę to robić – nie muszę. O to w tym wszystkim chodzi. Miałem 19 lat, gdy bałem się tego co muszę w życiu zrobić. I myślę, że na końcu to właśnie my wygramy – dzięki ludziom i nienabijaniu w ich butelkę.

na zdjęciu od lewej: Karol Górkiewicz, symetryczne plecy Przemka Kujawińskiego i Rafał Juć, skaut Denver Nuggets, podczas II Zlotu Czytelników Szóstego Gracza

Adam: Mówiąc krótko – nie wytrzymalibyśmy długo, gdybyśmy naprawdę tego nie kochali.

To od początku był jeden z naszych głównych celów, żeby stworzyć serwis, w którym nie będzie trzeba wymyślać nagłówków tylko po to, żeby łapać jak najwięcej przypadkowych ludzi. Nie gonić za ‘klikami’. I to się udało zrobić. Czasami oczywiście wrzucimy plotkarskiego newsa w stylu „Paul George w Warriors?”, ale to tylko forma wakacyjnej rozrywki, a na szczęście nie coś, czym musimy się promować. Szósty Gracz ma być miejscem dla prawdziwych kibiców, którzy nie uciekają na widok tekstów o Atlancie Hawks czy New Orleans Pelicans i chcą się zagłębić w NBA. A przede wszystkim dla takich, którzy są gotowi zapłacić za wartościową treść. Dzięki temu, że mamy takich czytelników jak Wy, możemy funkcjonować. Możemy pozostawać w tej niszy największych koszykarskich freaków, bez potrzeby spłycania treści, żeby za wszelką cenę rozszerzyć zasięg.

I z przekonaniem mogę powiedzieć, że udało nam się osiągnąć także cel, jakim było stworzenie zdecydowanie najlepszego polskiego serwisu o NBA.

Zdaję sobie sprawę, że cały czas jest wiele rzeczy, które można i trzeba poprawić; elementów, które można by dodać. Jestem ostatnim, który popadłby w jakieś samouwielbienie, albo uznał, że jest perfekcyjnie. Ale przez te pięć lat sprawdzania różnych sposobów relacjonowania NBA, wydaje mi się, że udało nam się wypracować model, w którym zapewniamy pełen codzienny coverage (czy jest na to jakieś dobre polskie słowo?) – zwłaszcza jeśli chodzi o ten cały dłuuuuugi sezon. Pakiet Wake-Up, Flesz, Palma i Dniówka + Newsy daje pełen obraz tego, co dzieje się w naszej ulubionej lidze.

Maciek: I to wszystko nie wydarzyłoby się, gdyby nie nasi przyjaciele i koledzy, którzy byli lub nadal są z nami. Gdyby nie Rzepka – inspiracja i autor pomysłu. Gdyby nie Marek Dziuba, który pociąga za sznurki koszykarskiej blogosfery już od dekady – my tylko Adam piszemy… Gdyby nie Sebastian, który w alternatywnej rzeczywistości robi to co my i musimy się napocić, żeby być w grze z taką konkurencją. Nie znam nikogo z większym sercem do koszykówki, niż Seba. Gdyby nie Przemek – czy muszę dodawać, że “Kujawiński”? – i jego zmuszające do refleksji teksty i tzw one-linery, którymi próbowałem się z Nim przerzucać jeszcze w czasach Zawszepopierwsze, a także i nieoceniona pomoc Twoja Przemek przy organizacji naszego drugiego Zlotu Czytelników Szóstego Gracza, a pierwszego dla mnie… Gdyby nie zNYK – największy fan z wszystkich fanów tego sportu: rano dzieci, rano praca, a odcinków Palmy jest już ile ? Ponad 550. Gdyby nie Michał Kajzerek, który otworzył mi oczy na to w jaki sposób dorośle pisać o sporcie. Gdyby nie Bartek Bielecki i jego zaangażowanie w działanie Szóstego Gracza i dojścia do polskich Wizards. Gdyby nie Piotr Sitarz, który jest tak dobry, że jest już rzeczownikiem: “Sitarz”. Gdyby nie Piotr Kolanowski, z którym w połowie zeszłej dekady pisaliśmy “Pick-and-Roll” na E-Baskecie i który zdążył o koszykówce zapomnieć już tyle, ile my jeszcze nie zdążyliśmy się dowiedzieć. Wciąż żyje, wciąż gra! “MVP” jest jednym z najlepszych ludzi na świecie i jeśli go nie znasz, to nie znasz przysięgam jednego z najlepszych ludzi na świecie. Gdyby nie Mateusz Celer i jego filmowa, koszykarska pasja, której – przypomnę zwłaszcza naszym nowym kolegom – efekty możecie znaleźć tu. Gdyby nie Maciek Jamrozik, obecnie trener w Zniczu Basket Pruszków. Gdyby nie Czarek Szwarc, Michał Pietrakiewicz – sędzia koszykarski. Gdyby nie Przemek Napierzyński, Przemek Drożdż, Michał Tomaszewski, Michał Osowski, Piotrek Zarychta, Michał Górny, Kosma Zatorski, Sebastian Bielas i Maciek Staszewski, czy do tego Przemek Kapuściński, trener Karol Górkiewicz i Piotrek Stokłosiński na odcinku futbolowym. Czy o kimś zapomniałem? Tylu ludzi było lub jest z nami. A jak już ich nie ma, bo tak o tym zadecydowało życie, to myślę o nich w chwilach refleksji. Tego czasu na te chwile nie ma dużo, bo liga pędzi, ale mój boże – gdzie my byśmy byli, gdyby nie Wy.

Poprzedni artykułRecenzja NBA 2K18 [KONKURS]
Następny artykułNBA w polskiej TV: Warriors będą szukać rytmu w Memphis

84 KOMENTARZE

  1. 5 lat – jak ten czas leci! A jak dodamy jeszcze ZPP to ile to już – dekada? Niesamowite. Panowie – ja wiem, że czasem się czepiam, jestem wredna, ale – gdyby nie Wy, Wasze zaangażowanie i Wasz portal nie wiem jak przeżyłabym kilka gorszych chwil w moim dotychczasowym życiu, a na co dzień – ile dłużej szukałabym informacji nt. “naszej ulubionej ligi na EN”. Dziękuję, kłaniam się nisko i proszę o więcej, dłużej i przynajmniej tak samo dobrze, jak do tej pory (czyli świetnie)!

    0
  2. Ja to muszę przyznać, że chyba dałem ciała, bo po ZP1 musiałem dać sporo czasu na ocenę płatnego produktu i czytałem darmowe fragmenty do sierpnia’13. Ale potem jakby już z górki, koniec lata 6g, początek października LP, punkty stałe rocznego budżetu.
    Dzięki 6G!

    0
  3. Szacunek za waszą pracę Panowie. Choć nie jestem zbyt regularny, jeśli chodzi o nabywanie abonamentu, to bardzo doceniam fakt, że tworzycie fantastyczną społeczność fanów NBA w Polsce. Zawsze mogę liczyć na jakieś ciekawe dyskusje w komentarzach.

    0
  4. Czasami, ciemnym rankiem jadąc do pracy i odsłuchując wczorajszej Palmy, prześladuje mnie straszna myśl – a może Nas jest za mało? Może nie mogą się z tego utrzymać? Może za chwilę, dzień, miesiąc zakończą 6G? ZDAJECIE SOBIE SPRAWĘ JAK WIELKIE PRZERAŻENIE BUDZICIE W SERCU CZTERDZIESTOLETNIEGO DZIECKA?
    Niech Wam się spełnia,a pasja nie gaśnie.
    Z 6G od 21.20.2012 godz 20:58.

    0
  5. a ja tu trafiłem przez przypadek w sumie szukałem podcastów o NBA i znalazłem MRAP ale już jestem z Wami prawie rok. Sama palma umila mi szary dzień w pracy niesamowicie naprawdę dobrze się sucha tej relacji o tym co dzieje się w lidze przeplatanej czarnym humorem (nieraz muszę chować twarz w dłoniach bo tak się śmieje). Ale zastanawia mnie jedno bo dla mnie jako fana kosza oglądanie NBA wywołuje to że muszę wyjść z domu i iść porzucac nie wspominając o tym że regularnie dwa-trzy razy w tygodniu pogrywam sobie z zaprzyjaźnionymi ekipami i w jakiejś lidze amatorskiej nie macie podobnie ? Jednak jak widze że Ci goście grają to pilka na mnie patrzy i się uśmiecha zeby ja wrzucić do tego małego kosza (kiedyś robionego z koła od roweru) ! Pzdr dla Was !!

    0
    • Byłem (nieco przypadkowym ale jednak) świadkiem tej znamiennej rozmowy Maćka z Rzepką. Słuchałem jednym uchem jak interesującej ale jednak fasmantagorii; płatny kontent w naszym kraju, to się nie może udać. Ale oczywiście 21.10.2012 wykupiłem abonament. Tym większy szacunek dla Maćka i
      Adama. Udowodnili, że prawdziwa pasja i wiedza są w cenie. Dla mnie najlepsza strona/blog hobbystyczny po polsku, bez podziału na kategorie i wagi. Łapię się już na tym, że lektura pomeczowa na 6 graczu bardziej ekscytuje niż samo obejrzenie meczu. Przy okazji pozdrowienia dla Znyka – o ile pamięć mi dobrze służy, organizatora tamtego spotkania :)

      0
      • Czasami warto po pijaku cos pogadać na upartego, powtarzać się 7 razy, wołać kolejnego drinka i uczepić się rozmówcy jak żul pod Żabką :). Mam nawet foty z początku spotkania, potem na szczęście już nie ma multimediów, bo było ciężko.
        Panowie – gratuluję, trzymam kciuki, w ciągu 5 lat byłem nieopłacony chyba tylko tydzień, jakoś z powodu urlopu. Wcześniej płaciłem za ESPN Insider, z przyjemnością szybko zaprzestałem, chyba po pierwszych 3 mies 6g.

        0