Wake-Up: Cavaliers w Finale. LeBron wyprzedził Jordana

51
fot. twitter.com/mcten
fot. twitter.com/mcten

To już oficjalne. Dotarliśmy do momentu, który od samego początku sezonu wydawał się być tak nieunikniony.

Cleveland Cavaliers i Golden State Warriors po raz trzeci z rzędu zmierzą się w bezpośredniej walce o mistrzostwo. Pierwszy raz w historii NBA mamy te same drużyny w trzech kolejnych Finałach.

Natomiast już po raz siódmy z rzędu w wielkim Finale zobaczymy LeBrona Jamesa, który zakończył Finały swojej Konferencji przejmując od Michaela Jordana pozycję lidera na liście najlepszych strzelców w historii playoffów.

Siedem Finałów z rzędu… 2010 był ostatnim rokiem, kiedy LeBron nie wygrał Wschodu. To jest naprawdę niesamowite jeśli pomyśli się ile rzeczy wydarzyło się w tym okresie, jak wiele zmieniło się w NBA, w życiu każdego z nas… a LeBron nieustannie pozostaje na szczycie.

Cleveland @ Boston 135:102 (4-1)

Po fatalnym występie w Game 3 i dziwnym poprzednim meczu, dzisiaj LeBron znowu był sobą. To chyba rzeczywiście musiał być jakiś wirus. Wyzdrowiał i wszystko wróciło do normy. Cavs wrócili do Bostonu i po raz kolejny przeszli się po gospodarzach, ustawiając swoje kolejne klubowe rekordy w playoffach pod względem największej liczby punktów w kwarcie (43 w pierwszej), w połowie (75) i całym meczu (135).

James dominował od samego początku. Rozpoczął mecz trafiając wszystkie 5 swoich rzutów w pierwszej kwarcie i zaliczając 6 asyst. Przede wszystkim znowu atakował pomalowane, a na koniec trzeciej kwarty rozstrzelał się zza łuku trafiając trzy kolejne rzuty. Pierwszym z nich wyprzedził Jordana.

1. LeBron James (5995)
2. Michael Jordan (5987)
3. Kareem Abdul-Jabbar (5762)
4. Kobe Bryant (5640)
5. Shaquille O’Neal (5250)

35 punktów (13/18 z gry, 4/7 za trzy), 8 zbiórek, 8 asyst i 3 przechwyty w 35 minut.

W czwartej kwarcie już odpoczywał na ławce i podziwiał dunkującego Jamesa Jonesa.

Kyrie Irving zrobił swoje małe show na starcie trzeciej kwarty, kiedy trafił trzy trójki zdobywając pierwsze 11 punktów dla gości i szybko pozbawiając Celtics jakichkolwiek złudzeń, że mogą jeszcze w tym meczu wrócić do gry. Ostatecznie zaliczył 24 punkty (4/8 za trzy) i 7 asyst. Kevin Love miał 15 punktów i 11 zbiórek, co dało mu piąte z rzędu double-double.

Celtics rozpoczynają wakacje. Wywalczyli dodatkowy mecz na własnym parkiecie i chcieli zrehabilitować się przed swoimi kibicami, zapewniając im lepsze widowisko niż w dwóch pierwszych spotkaniach, ale po raz kolejny dostali mocne uderzenie na starcie (przegrywali -21 po nieco ponad 9 minutach) i już się po nim nie podnieśli. W sumie trzy pierwsze kwarty w Bostonie, Cavs wygrali różnica 41 punktów. Na wyjeździe Celtics udało się podjąć walkę, ale na własnym parkiecie przez 144 minuty Finałów Wschodu, nawet przez sekundę nie byli na prowadzeniu.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułSitarz: Nowe zadania Kevina Love’a?
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (505): Tańczący z Kozami

51 KOMENTARZE

        • Nie żebym hejtował Jamesa ale porównanie nadal chybione, 100% w finałach to 100% w finałąch 6/6 i to w hardcorowej wersji 2 razy po 3 z rzędu. Dodatkowo wschód który nie był ligą maskotek jak od kilku lat obecnie się dzieje

          0
          • Simmons chyba powiedzial (albo Jalen Rose), ze dorasta pokolenie, ktore nigdy nie widzialo MJa w akcji i zaczyna gadać farmazony o tym, że LBJ/Kobe jest/był lepszy. A to jest zupelnie inny level.
            Za co szanuje LBJa to 14 lat nieustannego poprawiania się i dominacji, ale nie ma on tego instynktu mordercy, jaki miał MJ. I mówi to fan Knicks, ktoremu ten czlowiek zniszczyl lata nastoletnie – kazdorazowo nie pozostawiajac watpliwosci kto jest numerem 1.

            0
          • O widzisz, a ja od jakiegoś czasu mam teorie, że dorasta pokolenie, które nie miało okazji oglądać MJ’a na żywo i opiera się na legendach i mitach. I stąd przekonanie, że przecież Jordan nie przegrywał ważnych meczy, nie pudłował ważnych rzutów, nie miał słabszych dni. Takie trochę idealizowanie legendarnej postaci, podczas gdy słabsze występy Jamesa wpisywane są do księgi i wałkowane tygodniami. Ja osobiście nienawidzę czytać ani brać udziału w dyskusji na temat James vs Jordan, bo jest to zbyteczne i głupie, ale nie widzę nic złego w tym, że ktoś próbuje zestawić ich obok siebie i porównać. Bo z kim mamy Jordana porównać jak nie z Jamesem?

            PS. A już najlepsze są te głuptaki, które wypisują, że Jordan nie miał nawet w połowie takiego wsparcia jak James. Tylko uśmiech politowania zostaje :) i to najczęściej te same osoby, które krytykowały np. Irvinga przez całe miesiące by potem stwierdzić, że w sumie bez niego to Lebron by niewiele wygrał. A przed playoffs twierdzili, że Bulls, Celtics czy Raptors będą ogromnym kłopotem dla kończących się Cavs, by teraz mówić, że wschód to spacerek, i że co to za król przejeżdżający się po ogórkach co w kosza nie potrafią grać :/

            0
    • Kolega czardi kombinuje jak może żeby rozbujać gówno burzę i zabrać J Willowi tytuł mobilizatora roku.

      Wczoraj zakręcił się wokół tematu kontraktów Bosha i Sandersa, “pomiział” :) lekko temat depresji tego drugiego… Jednak bez spektakularnego sukcesu.
      No ale dzisiaj trafił mu się temat marzenie. LeBron i MJ? Chwytajcie za widły!!!

      0
    • Tak jak rzepka już skomentował… tak będą myśleć tylko Ci, którzy nie widzieli meczy MJa. Statystyki to jedno, ale to jakim graczem był MJ… LBJ to numer dwa i aż dwa. Nawet jak teraz trafi ze 3 pierścienie jeszcze (wątpię) to jednak takim dominatorem i legendą nie będzie.

      0
  1. Tak się zastanawiam czego brakuje piątce Jordan, Kukoc, Pippen, Harper, Rodmann, że tak wszyscy pałują się MJem samotnie zdobywającym tytuły. Ja oglądałem te mecze i sorry – ta ekipa ruchała jak chciała każdego bo skład był zajebisty… może kotś jeszcze napisze że Kyrie i Love > Pippen i Rodmann???

    0
    • Nikt kto ma trochę oleju w głowie nie twierdzi że MJ zdobył tytuły sam. Chcialbym to samo powiedziec o fanach LBJ ale nie mam czego sie chwycic. Więc skąd Ci wszyscy? Też ogladalem, czasem ruchali, czasem nie, jak w życiu. Kwestia raczej kogo.

      0
      • @ Barton

        Nie demonizujmy. Przez 6 lat, kiedy Bulls mieli ekipę, żeby wjeżdżać do finałów, MJ miał 2, maks 3 trudne serie, jak przyszło co do czego. Lebron też miał swoje problemy z Pacers i Celtami.

        “Chcialbym to samo powiedzieć o fanach LBJ ale nie mam czego sie chwycic”

        Nie do końca rozumiem, o co się tu rozchodzi? Jeżeli o opinię zwolenników Jamesa, że niby sam zdobywał tytuły, to raczej się tu takich nie widuje, albo przegapiłem. Jak się zdobywa tytuły samemu to można zapytać Jamesa z wczesnych Cavs lub Jordana 85-90. Chuja się samemu zdobywa i skończmy takie pieprzenie od rzeczy. A jeżeli rozchodzi się jednak o coś innego, to nie załapałem :)
        To co moim zdaniem uwiera zadeklarowanych fanów MJ-a, to przyrównanie Jamesa do niego i nie wiem dlaczego wielu tak bardzo boli tyłek o to. Ja sam, choć LBJ nie jest wcale moim ulubionym zawodnikiem, stawiam jego nad Jordanem i nie wiem o co tu kruszyć kopię. Mimo, że może pary razy pokazał brak killer instynktu, uważam go za gracza bardziej kompletnego, przyjemniej mi się go ogląda, bardzo doceniam praktycznie ciągły upgrade gry przez wszystkie sezony i gdybym miał budować zespół, to zawsze zacząłbym od niego. A fani His Airness mogą przecież spać spokojnie, bo doskonale wszyscy wiemy, że Lebron nigdy nie wskoczy w oczach szeroko pojętej opinii publicznej na miejsce GOATa, nie będzie miał 100% wygranych finałów i raczej 6 tytułów też już nie uzbiera. Strzały padają z obu stron, ale – moim zdaniem – eskalacja zaczyna się, jak ktoś śmie napisać, że Bron to GOAT, albo, że Bron jest równy Jordanowi, a raczej rzadko, żeby ktoś cisnął coś MJ-owi. Kto ma zatem większy problem ze sobą zostawiam do przemyślenia :)

        A z innej beczki co do autostrad i lania ogórów, to mamy takie GSW, które wkracza 3 raz z rzędu do finałów i zagrali przez ten czas jedną ciężką serię z OKC – ale ten problem też już ogarnęli ;)

        Pzdr

        0
        • Szanuje jak zwykle. Stawiam LBJ prawie na równi. Na potrzeby dyskusji trochę szaleje ale ogólnie jestem w kościele nie porównywania graczy na innych pozycjach i w innych epokach chodz od tego nie uciekniemy. LBJ jest bardziej kompletnym graczem choć techicznie Jordan był lepszy.

          0
  2. Cichutki głos ze strony pokolenia które miało zaszczyt podziwiać jednego i drugiego.Mi też MJ zniszczył marzenia o tytule dla moich Knicks,prawie płakałem jak ich kasował.
    Dla mnie farmazonem jest pisanie że Bron to nie level Jordana,uważam(subiektywna opinia)że jego jako jedynego można włączyć do dyskusji.
    Pole do porównania małe,to gracze z dwóch różnych epok.Mnie się jednak dziwnie wydaje(rzadko się ten temat podnosi)że LeBron z całym swoim pakietem umiejętności i fizyczności w mitycznych latach dziewięćdziesiątych czułby się jak ryba w wodzie.
    Dobrze jednakowoż że racja i opinia jest jak przysłowiowa dupa i każdy ma swoją-dzięki temu mozna dyskutować.

    0
      • Argument apropos MJ-a wśród drzew o którym wcześniej wspominałeś można przyłożyć z obu stron. Równie dobrze można napisać, że dobry pick z MJ-em, zostawiał go kilka metrów od kosza z centrem na jego łasce, który mógł go powstrzymać co najwyżej faulem. Coś za coś. Z resztą byli ci drągale i co, miał Jordan jakieś problemy ze zdobywaniem punktów spod obręczy? A sztandarowy obrońca na Lebrona wg rozmiarówki lat 90-tych, byłby pewnie na niego dużo za wolny. Jak się nie obrócić dupa z tyłu :)

        0
        • Nie wiemy jak by było i faktycznie punkt widzenia zależy od tego na której górze stoimy ale uważam że LBJ z racji pozycji na jakiej gra miałby trudniej. Nie mogę też oprzeć się wrażeniu ze w starciu z Bad Boys by się rozplakal i ręce wypadlyby mu że stawów od machania o faule.:)

          0
          • He he racja. Nie sądzę żeby jakiś niski skrzydłowy z lat 90 mógł naprawdę skutecznie utrudnić grę Lebronowi.
            Najlepszy obrońca jakiego wogóle widziały moje oczy, Scottie Pippen, facet który mógł skutecznie kryć nie 3-4 ale wszystkie 5 pozycji (widziałem, pamiętam) zarówno na jak i poza piłką, mógłby mieć niesamowite kłopoty z takim fizycznym graczem jakim jest James.

            0
          • Problem z szukaniem obrońców w latach 90 jest taki, że wszystko to jest hipotetyczne i opiera się na przekonaniu, że LeBron grałby w latach 90 tak samo jak gra dziś, co akurat jest mało prawdopodobne.Gra wyglądała inaczej, inaczej też wyglądały przepisy i mając na uwadze hand checking i ostrzejszą grę w obronie James musiałby się męczyć znacznie bardziej niż grając dziś przeciwko small ballowym lineupom często pozbawionym rim protectorów.Jak wyglądała namiastka obrony z lat 90 mogły nam pokazać choćby serie z Pacers w których James tracił sporo sił i miał kłopoty z verticality Roya Hibberta.A na co pozwalały przepisy to można sobie przypomnieć choćby oglądając pojedynki Rodman vs Malone czy Kemp.Dziś za podobną grę pewnie nie dotrwaliby do 3 kwarty.Myślę, że grając przeciwko Pippenowi, Rodmanowi czy Masonowi miałby sporo kłopotów.Pomijam już to, że w pomalowanym zawsze czekałby Ewing, Malone, Olajuwon czy Robinson bo nie było strech 4 czy 5, które wyciągałyby ich spod kosza.

            0
        • na trójce by jechał po każdym jak L-train. Za to na czwórce wykoleiłby się na Malone lub Oakley, lub tych palantów z Indiany Davisów. Pod koszem spotkałby Shaq’a i mocno by się zmartwił. W wersji light Zo. A chyba najbardziej zdziwiłby się tym, że wchodząc na kosz rutynowo zaliczałby glebę a sędziowie patrzyliby w bok.
          Ps. Gdyby do jednego pokoju wstawic obu panów i zostawić jeden nóż, następnie zgasłoby światło i miałby wyjść tylko jeden z nich, to jak dla mnie bez wątpienia drzwi otworzyłby Michael J.

          0
          • Na czwórce był jeszcze taki Larry Johnson np. Na piątce David Robinson atletyczny wysoki i niesamowicie szybki jak na swój wzrost. Był też Dikembe Mutombo w Atlancie not in my house. To tak na szybko.

            P.S. Jakim obrońcą był szczupły wyzylowany Shawn Kemp?

            0
  3. Myślę że nie ma znaczenia na jakiej pozycji w tamtych latach grałby LeBron.
    Tak samo jak nie ma znaczenia kogo w tej chwili postawiłbyś na Jordana.Wiem że wtedy Pippen,teraz Kawhi ale realnie-ich umiejętności i gra jest ponadczasowa,dlatego dyskutujemy o obydwu w kontekście GOAT.

    0
  4. Ciężkie są takie porównania.
    Jordan był zjawiskowy,LeBron jest.
    (Pippen i tak zawsze był dla mnie-“Koszykówką” i ulubionym graczem ever.)
    Gra tak się zmieniła,pozycje zatarły-role wyspecjalizowały,że nie sposób stwierdzić-Ten lub Tamten!
    Czy Shaq albo Hakeem nie byli “lepsi/dominowali jeszcze bardziej” niż MJ/LBJ-tylko przez krótszy czas?
    Czy Russell dzisiaj nie byłby Benem Wallacem albo Royem Hibbertem?
    Czy taki Brandon Jannings albo Jamal Crawford “wtedy” nie ośmieszyliby Boba Cousy’ego?
    Przepisy,metody treningowe,poziom wiedzy o regeneracji organizmu,buty nawet -wszystko ma znaczenie i rozmywa obraz.

    Osobiście bardzo do mnie przemawia model piramidy B.Simmonsa i Panteon( najlepsi w swoich czasach-gracze,którzy w swoim prime gwarantowali walkę o najwyższy cel).
    Jest ich może 15/20-elita elit.
    Wszyscy są zajebiści!

    0
  5. Wszyscy się sracie MJ. Ale nikt z Was nie zwraca uwagi na jego zachowania typu poszedl grac w baseball na ponad rok. Zakonczyl kariere a potem wrocil do Washingtonu. Gdzie tu profesjonalne podejscie do sportu i kibicow? ;) Tak wiemy. dramaty rodzinne ale basseball? :) Psychiatra był potrzebny? Olewanie swoich fanów a teraz go ludzie wychwalają na podstawie zlepek filmików na YT.

    0