Flesz: Koszmar hejterów Golden State Warriors

32
fot. twitter.com/zaza27
fot. twitter.com/zaza27

Słodkie dziecięce dni linklatera, kiedy Golden State Warriors byli kochani przez prawie wszystkich. Kiedy umawiałem się z Hatamoto po odbiór ręcznie robionej koszulki i wiosna już była w powietrzu, i rozmawialiśmy, i dzień wcześniej Stephen Curry zrzucał 54 punktów na Madison Square Garden, sprawiając, że ludzie uśmiechali się, tak jak nigdy nie uśmiechali się oglądając mecz koszykówki.

Ale czasy bogów już dawno minęły. Ludzie są zbyt nieszczęśliwi, doczesność ich przyziemia. Dotyka ich kryzys i dziś cały świat stał się stereotypowym polskim ciągnięciem w dół za nogi. Jesteś latawcem wczoraj, parszywą gnidą jutro. Ludzką glizdą. Pomiotem. Najpierw wspinasz się do fejmu, potem spadasz i lecisz. To co zrobisz po tym, określi kim się stałeś. Andrew Bogut dobrze wie kim Zaza Paczulia się stał. Z pewnością był ekstremalnie dumny z Gruzina. Ja coraz częściej zachęcam do tego, żeby nie wracać. I nie pisać zdań w kolejności.

Wróciłem w niedzielę późno do domu rodziców, pijany mieszanką martini i rumu ze stołu komunijnego chrześnicy. Włączyłem mecz – mecz, który już się wtedy skończył i nie byłem w stanie zorientować się czy to ja jestem pijany, czy to Warriors są. Draymond Green był kompletnym no-show. Nie pamiętam żeby zagrał gorsze spotkanie w swojej karierze.

Większość dyskusji dziś dotyczy tego czy to co Zaza zrobił Kawhi’owi Leonardowi było brudne. Mogę nawet nie skończyć tego akapitu i już zaczniesz pisać komentarz. Niezupełnie wiem na ile warte jest zajmowanie się wszystkim innym. Ale Kawhi wyglądał na kontuzjowanego jeszcze zanim w trzeciej kwarcie zostawił kostkę na stopie siedzącego na ławce Davida Lee i zanim Zaza przypomniał “Pachulian levels of dirtiness”. W tym sensie, można się zastanawiać czy dobrym rozwiązaniem jest to, żeby Leonard w ogóle grał w meczu nr 1 i tym bardziej w meczu nr 2. Nie Spurs-like byłoby, gdyby zagrał. Co czyni cały ten temat brudnego faulu Zazy sprawą tragiczną dla fanów Spurs i męczenniczą dla hejterów Dubs. Na końcu to Spurs są w tym najważniejsi i przyszłość ich najlepszego gracza.

Obok tego, od połowy drugiej kwarty Warriors stopniowo zaczęli przypominać sobie po kilku dniach przerwy na czym polega koszykówka. Stephen Curry znajdował mnóstwo miejsca na zewnątrz, kiedy ganiał Patty’ego Millsa po zasłonach Zazy, z Pau Gasolem pilnującym wewnątrz, jakby wciąż jeszcze grał przeciwko Houston. Oczywiście zobaczymy tutaj dalej usprawnienia Spurs i może być to nowy lineup od startu pierwszej kwarty meczu nr 2.

Spurs od kilku spotkań grają już po prostu długo nisko. Bez Dewayne’a Dedmona i popatrz, zobacz co się stało! Co się wydarza! W styczniu pamiętam przestałem być już zły – stałem się zrezygnowany patrząc na boisko, jak w dwóch ostatnich tygodniach oglądania playoffów – na Popovicha za niegranie w sezonie regularnym niskimi lineupami. To co Jonathan Simmons teraz robi, Patty Mills, nawet Dejounte Murray – to wszystko było już tam. Naprawdę myślę, że mimo swojego znakomitego sezonu regularnego, Spurs zmarnowali szansę na to, żeby stać się jeszcze lepszą drużyną, niż są. Trudno dodatkowo pisać to patrząc jak Warriors robią comeback i odrabiają +20 punktów straty dokładnie po tym jak Leonard zszedł z parkietu. Taktyka, w której Aldridge kryje nierzucającego wingmana/gracza (Iguodala, Livingston, Green), wiedzieliśmy, że działa dobrze, ale nigdy nie działała tak dobrze jak wczoraj. Prawdopodobnie zmarnowali najlepszą szansę, by pokonać Warriors w tej serii i nie wiem gdzie byli Bogowie Koszykówki, bo skręcone kolano Andre Iguodali to wciąż mało.

Trochę boli pisać, ale nie tylko twarde zasłony, nie tylko brak powściągliwości i lekkość z jaką zrobił ten jeden dodatkowy tan pod spadającego Leonarda, ale to jak od trzeciej kwarty – po tym jak Mike Brown zrobił usprawnienie w przerwie – dobrze radził sobie z Aldridge’m, zrobiło ten mecz jednym z najbardziej wartościowych spotkań w karierze Zaza Paczulii. Nie pamiętam kiedy po raz ostatni myślałem, że powinien grać więcej. Chyba zagłosuję na niego w przyszłym sezonie.

Spurs spróbują zebrać się na nowo, z Leonardem lub bez. Warriors za to wciąż mogą przyjść do gry, tak jak w niedzielę. Nie jestem pewien. Mogę być trochę zbyt bardzo w swoich głowach i trochę za bardzo słuchać tych ekspertów, a jest ich wielu, którzy mówią sweep, sweep, sweep. Może zbyt wcześnie uwierzyli w to kim są.  A są jak ten fancy-lokal, który mówi ci że wszystko ma dobrze, ale wszystko ma drogo i wiesz, że Patryk nie przygotował tego mięsa dla Ciebie, właśnie dla Ciebie, tylko ma na imię Maciek i żyje od pierwszego do pierwszego. Oby ten pociąg dojechał jak najszybciej, bo nie mogę już znieść słuchania tych starych bab wracających z sanatorium. Chociaż z drugiej strony, to pokolenie jeszcze potrafi mówić do siebie i mówi. Więc piszę.

To dziwne czasy – ludzie kibicują Spurs, żeby nie kibicować Warriors. Ludzie kibicują LeBronowi, żeby nie kibicować Warriors. Ludzie kibicują Warriors, żeby nie kibicować LeBronowi.

Jutro wrócę z pełnym Fleszem. Ten był nieplanowany, w dodatku bateria dobiła do 15%. Mam nadzieję, że nie będzie sweepów i ten wieprz wreszcie się zamknie. Dziękuję za przeczytanie.

Poprzedni artykułWake-Up: Spurs stracili Leonarda, Warriors zrobili comeback i uratowali się przed porażką
Następny artykułDniówka: Game 7 w Bostonie

32 KOMENTARZE

    • Gównoburza nie w konsekwencji o Zazę, tylko o słabość pewniaka jakim jest/wydaje się być GSW. Topicie Spurs odkąd sięgam pamięcią…bo wiekowi, bo za klasyczni, bo za dużo “starych” Jazz (Malone/Stockton) a za mało Bulls (Jordan/Pippen) etc
      Tymczasem prawda jest taka, że kostka LEonarda uratowała GSW przed blamażem. Bo do momentu kontuzji Leonarda nie istnieli, a i po przerwie nie wierzę, żeby wrócili.
      I trzeba jasno powiedzieć, że w pełnym składzie Spurs wcale nie byłoby takie pewne te Wasze Warriors w 4 czy 5….
      Oby Kawahi wrócił, a kontuzje omijały już wszystkich do końca nie tylko tego sezonu:)

      0
        • nie chodzi o gdybanie:)
          spójrz proszę z dystansu na wartość zawodnika dla zespołu. Jaką ma Nene z całym szacunkiem dla Brazylijczyka, a jaką Leonard?
          Wyjmij Duranta czy Curry’ego ze składu GSW i ciekawe czy będą tacy silni. Zresztą Durant odszedł z Thunder i z contendera w Oklahomie zrobiło sie to co w tym sezonie…

          0
          • właśnie ostatnie mecze pokazały jaką wartość ma Nene, bez Nene nie mieli kogo postawić pod koszem. Akurat w matchupie ze spurs Nene był bardzo ważny. A tak Harden musiał biegać za Gasolem i Aldrigem i nie miał siły na grę w ataku.
            Nie znaczy to oczywiście, że jest lepszy od Hardena czy Leonarda.

            0
  1. Uwielbiam Spurs ale chciałem zauważyć, że bez Leonarda wytarli Rakietami podłogę jak brudną szmatą. A tu nie dali rady dowieźć +20 przez półtorej kwarty.
    Mam wrażenie, że niektórzy nie doceniają wojowników i sprowadzają przyczynę porażki Spurs do tego jednego zagrania usprawiedliwiając w ten sposób swój wojujący hejteryzm wobec GSW.
    Poziom coraz bardziej jak pod tekstami o polskiej polityce.

    0
  2. Nawet jak SAS mieli bodajże plus 25, to widać było, że GSW są w stanie spokojnie odrobić to w 5 minut. Oni są po prostu straszni. Poziom gry w ataku i obronie jest daleko ponad to co grają inni. Tylko oni mogą sami siebie powstrzymać, a wykorzystać mogą to nawet wtedy tylko najlepsze z pozostałych drużyn jak SAS czy Cavs.
    SAS zagrało bardzo dobry mecz, zawodnicy byli w bardzo dobrej formie, zespół grał sprawnie. Może gdyby Leonard został na parkiecie to by dowieźli prowadzenie, co byłoby nie lada wyczynem. Niemniej nawet przy 2-0 to GSW nadal byliby faworytami.

    0