Między Rondem a Palmą (492): Palma na deszcz

31
fot. presstelegram.com
fot. presstelegram.com

Dziś w krysi.

Rozmawiamy o playoffach NBA, pościgu LeBrona za MJ’em, zwolnieniach w ESPN, transferze Adriana Wojnarowskiego, przyszłych decyzjach Celtics i Clippers.

[wpdm_file id=421]

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułFlesz: Tak, Kawhi mieszka w głowie Hardena, ale to może się rozstrzygnąć bez nich
Następny artykułDniówka: Isaiah Thomas w rozszerzonej wersji Linsanity. Co dalej z Hawks?

31 KOMENTARZE

  1. NIKT NIE BRONIL
    Jordanowi grac 250 meczy w play-offs.
    Nikt go nie zmuszal do przerw.
    Żenujący argument
    tak i jak, że lepiej rzucał
    to BronBron lepiej podaje blokuje zbiera i lepiej rzuca za 3
    tez bzdurny argument

    MJ kochał rywalizacje
    LBJ KOCHA KOSZYKOWKE

    i ciągle to marudzenie ze Król nie ma tej werwy i zawzietości co
    Boski Mike

    ma i jest mocniejszy

    i Chwała Mu, jeśli dokona NIEMOZLIWEGO

    położy pokotem imperium zła
    przez które mówicie
    “i co My robimy?”
    które zabija rywalizacja a przeciez dlatego świętego zrobiliscie
    z Jordana, który nie był tak DOBRYM CZŁOWIEKIEM I SZLACHETNYM
    jakim jest King
    i wiem co mowie bo tam zyłem wtedy.

    0
          • Bo po to są statystyki żeby na koniec dnia je zsumować,nie wiem po co liczyć punkty zbiórki asysty i tak dalej jeśli na końcu nie mają znaczenia.Nie chcesz o tym mówić to nie ale nie zabraniaj innym.To jest argument że ma najmniej 50+ ale czy on sobie dobiera przeciwników ? Ma przejść do Clippers żeby koniecznie grać z Warriors w drugiej rundzie zamiast finałów ? Czy to jego wina że konferencja ssie i nie potrafi ściągać ani wychowywać gwiazd ? Co on ma poradzić że niby najgroźniejszy rywal jakim miało być Toronto robi w pampersa na jego widok…Na koniec dnia będą cyferki które zostawi po sobie i będą one u samego szczytu i czy się będziesz tym ekscytował czy nie tak będzie,bo chyba obiektywnie patrząc gość który jest rozgrywającym i przeskakuje najlepszych punktujących jakich koszykówka dała to jest coś wielkiego niezależnie od ilości meczów i czy grał z Memphis czy Milwaukee.Każdą statystykę można szanować lub podważyć ale mamy oczy od tego żeby oglądać tych tytanów i jeśli gość rzuca ziewając 40 punktów na 60/70% z gry i do tego zawsze myśli najpierw jak by tu podać temu białasowi pod kosz to jest to wspaniałe niezależnie od tego z kim i kiedy gra.

            0
          • Ja nie odbieram nikomu możliwości dyskutowania na temat statystyk.Jeśli jednak ktoś się tym tak bardzo ekscytuje, tak bardzo podkreśla, że już za chwilę już za momencik LeBron wyprzedzi Jordana w liczbach zdobytych punktów czy procentowo będzie miał większy udział zwycięstw to wklejam statystykę, która temu wydarzeniu nadaje odpowiedni kontekst – James zrobił to grając w głównej mierze z przeciętnymi, góra dobrymi składami.Jeśli statystyka punktów jest tak ważna to to w takim razie również jest istotne.A jeśli nie jest istotne z kim grał to równie nieistotne jest to ile tych punktów zdobył.Nie podoba mi się zabawa w wybiorczość, tyle.

            0
          • Nie ma zapisanych zasad że musisz pokonać tego czy tego żeby twoje punkty się liczyły,LeBron będzie najlepszym punktującym w historii playoffs.To z kim grał w jakich czasach i kogo miał u boku to są inne historie które jak najbardziej trzeba brać pod uwagę ale na koniec nie zmienią już tego że najwięcej cyferek nastuka LeBron.W jego przypadku trzeba brać pod uwagę cały pakiet czyli punkty plus asysty i pod tym względem jest absolutnie niedościgniony bo nie sztuka tylko rzucać albo tylko podawać on będzie pierwszy i tu i tu.Nigdy nie określimy jeden do jednego jak trudny był każdy pojedynczy rywal każdego gracza z ”topu” często przebieg samych playoffs buduje zespoły i ktoś ko wygrał 52 mecze wcale nie musi być tak dobry jak ten co wygrał 44.Kobe pod względem 50+ jest zdecydowanie najlepszy ale też jako jedyny z omawianych był przez parę sezonów drugą opcją i w żadnym wypadku nie chcę szukać haczyków tylko popatrz jak później taką dyskusję trzeba rozwinąć żeby faktycznie to osądzić kto jest GOAT a kto prawie GOAT.Ja się cieszę że mogę kogoś takiego oglądać i że po oglądaniu go całą karierę dalej pieję z zachwytu jaki jest po prostu dobry w kosza.

            0
          • Ok widzę, że nie rozumiesz.Dla mnie osobiście całe te statystyki typu najwięcej punktów w historii, najwięcej wygranych meczy nie mają znaczenia.Natomiast jeśli ktoś używa ich aby udowodnić jakąś z góry założoną tezę tak jak używa ich choćby ZNYK czy psiepole aby udowodnić wyższość Jamesa nad Jordanem to wówczas warto by nie bawić się w jak to powiedział Znyk relatywizowanie i spojrzeć na to obiektywnie – jeden mierzył się z mocniejszymi rywalami, drugi z gorszymi.Jeden rozegrał mniej meczy drugi więcej.Tymczasem gdy podaje te fakty słyszę, ze to nie istotne jednocześnie słysząc, że fakt zdobycia większej liczby punktów przez Jamesa już czymś istotnym będzie i nie mi o tym decydować co jest ważne a co nie.Przecież to hipokryzja.To tak jakby koronnym argumentem w dyskusji kto jest lepszy Karl Malone czy Michael Jordan uczynić zdobyte punkty, których Malone ma znacznie więcej a zupełnie pominąć fakt, że nigdy nie zdobył tytułu.Albo próbować udowodnić, że Mark Jackson był lepszym podającym niż Magic bo przecież rozdał w karierze więcej asyst zapominając że potrzebował na to prawie 400 meczy więcej.Przecież nikt też Magicowi nie kazał łapać HIVa.Absurd.Stąd ten mój pierwszy post tłumiący podniecenie @psiepole.

            0
          • Tylko LeBron jest dużo bliżej Jordana niż Jackson Magica czy Malone Jordana a wrzuciłeś to praktycznie do jednego worka tak jakby tej dyskusji nie miało w ogóle prawa być.Okej nie jarasz się statystykami tylko to co poruszyłem w drugim komentarzu odnośnie ”kto miał trudniej” ty z góry zakładasz że Jordan miał trudniejszych rywali wokół niż LeBron przez całą karierę i trzymasz się tego ile dokładnie meczów zagrał tylko że nikt nie kazał Michaelowi grać w Baseball,mógł narzucić tyle punktów że nie było by tematu ale tego nie zrobił teraz James go spokojnie wyprzedzi,a dwa to to o co mi cały czas chodzi LeBron jest w innej kategorii graczy niż MJ i Kobe i nie do końca fair jest rozliczać ich punktowo jeden do jeden bo tamci mieli mentalność ”jeśli trzeba rzucić sześćdziesiąt to to zrobię” a James podaje piłkę i dopieszcza swoich graczy.Między innymi dlatego zajęło mu to więcej spotkań i jest to niepoliczalne ile by zdobył gdyby miał inną mentalność.zNYK i Psiepole to specyficzne postacie 6gracza ale właśnie dlatego są takie fajne w słuchaniu i czytaniu.Słowa zNYKa zawsze trzeba przelać przez sito a Psiepole po prostu ma swój specyficzny styl komentarza.Na koniec określę to tak wszystko sprowadza się do tego że dla jednych LeBron już jest najlepszym graczem dla innych musi zrobić jeszcze kilka określonych rzeczy a dla innych nie będzie lepszy nigdy bo albo faktycznie w ich oczach koszykarsko i pod względem osiągnięć nie doskoczy ale po prostu przez fakt że go nienawidzą.

            0
          • Widzisz, wrzuciłem to do jednego worka świadomie pokazując takie jaskrawe przykłady by udowodnić Ci, że kontekst jednak ma znaczenie.Sam zresztą po części przyznałeś mi rację podważając w podobny sposób osiągnięcia Jordana i przekonując, że to iż LeBron potrzebował więcej meczy wynika z jego sposobu gry.Gdybym był złośliwy to bym napisał “nikt mu nie kazał podawać” bo w takim stylu padały argumenty o baseballu i rozbracie Jordana z koszykówką.Nie to jest moim celem.Chodzi mi wyłącznie o to by pokazać, że jeśli chcesz się czymś ekscytować albo przyjąć liczbę zdobytych punktów, procent wygranych w playoffs za argument wyższości jednego gracza nad drugim to podawanie samych bezwzględnych liczb wcale nie udowadnia twojej racji bo znaczenie mają również inne czynniki.Sposób gry, liczba meczy, jakość przeciwników to wszytko się liczy.Nie może być tak, że jedne czynniki są istotne a drugie nie bo w innym wypadku można by na przykład stwierdzić, że Russell Westbrook zagrał fantastyczny 2 mecz z Houston kiedy rzucił 51 punktów.Co z tego, że jego team przegrał?Co z tego, że trafił tylko 17 rzutów na 43?Rzucił 51 punktów więc to musiał być świetny występ.Jeśli zatem przekonujesz, że hej, ten gość jest lepszy bo wygrał procentowo więcej meczy ale nie patrzysz na jakość przeciwników, jeśli mówisz ten gość jest lepszy bo zdobył więcej punktów ale nie bierzesz pod uwagę, że potrzebował do tego 30-40 meczy więcej to uważasz to za uczciwy argument?Uczciwym jest pisanie, że jest lepszy bo wygrał więcej meczy ale pisanie, że zrobił to ze słabszymi przeciwnikami już uczciwe nie jest?

            0
          • Ale ty cały czas wracasz do tego że Jordan miał trudniej,skoro jesteś tego tak pewnie to faktycznie nie ma o czym gadać.Dobrze prawisz tylko problem jest taki że nigdy nie sprawdzisz każdego detalu,bo trzeba by sprawdzić dosłownie wszystko co jest możliwe o każdym meczu,każdej serii,sezonu graczy ze wszystkich lat a to nie jest możliwe.Nie słyszałem nigdy żeby ktoś podważał rekord Jabbara w punktach a ilu tak na prawdę to widziało? Ilu wie faktycznie jak wyglądała obrona w latach 70′ jakie było podejście do sportu,ile było zespołów i na ile był w tym efektywny.Nie wiemy tego i nie sprawdzimy ale równocześnie nie dobierzemy mu pierwszego miejsca bo zdobył punktów najwięcej i koniec taka jego praca i to zrobił.Na koniec zostaje statystyka suchych punktów zdobytych tylko tyle i aż tyle.Cały czas rozumiem o co Ci chodzi MJ był lepszym punktującym niż James,ale obaj nie wybierali sobie czasów w których grają i robili po prostu to co potrafią w danej epoce,prowadzili kariery tak a nie inaczej i jeden na koniec ma x statystyki a jeden ma y i nie można ani brać rekordów LeBrona jako pewny argument dzięki któremu jest lepszy ani go ignorować bo czasy zawsze są jakieś czasy i po prostu nie mogę się zgodzić że te 30 meczów więcej i 13 zespołów 50+ więcej są argument który odcina dyskusję jedynie udowadnia jakim kilerem był Michael i nikt tego nie podważa statystyki LeBrona które na koniec osiągnie czyli prawdopodobnie nr 1 w punktach,asystach,przechwytach i nie wiem jak blokach i zbiorkach pokażą znowu jak długą,regularną i wszechstronną ma karierę.

            0
  2. Może zNYK?

    Mnie irytuje jedna rzecz przeważnie pojawiająca się w tego typu dyskusjach,mianowicie,że czasy MJ to jakiś Paleozoik jest i nie możemy widzieć/wiedzieć tego co teraz w dobie LP(w domyśle: większa dostępność działałaby na niekorzyść Jordana).
    I tego trochę nie rozumiem,bo o ile w czasach prime’u MJ’a, głównie mogliśmy oglądać w całości tylko finały NBA,tak teraz w sieci meczów tamtych Bulls jest full,a playoffowe serię,prawie wszystkie,więc materiału porównawczego nie brakuje.
    Można obejrzeć,podobnie jak finały Miami-Dallas.

    0