Nowojorskie impresje 776 – czyli… List do Przyjaciela

37

admin-ajax-php

Drogi Philu,

W pierwszej kolejności chciałbym Ci powiedzieć, że Twoje słowa wypowiedziane w czasie konferencji prasowej zamykającej batalię kampanii 2016/2017, dotyczące przedłużającego się milczenia przez niemal cały sezon regularny, wywołały mnie do tablicy. Ja też nie odzywałem się w piśmie już prawie dwa i pół roku więc, czuję też ten ciężar wyjścia na scenę i popisania się piórem (pewnie są na 6graczu tacy, którzy nigdy mnie nie czytali). Skoro Ty potrafiłeś zdobyć się na niemy krzyk, to ja też chcę zostać łabędziem. Jest trema, są emocje. I wybacz, że podbieram Ci linijkę – „ale widzę wokół wiele znajomych twarzy…”

Właśnie podjąłeś opcję na kolejne dwa lata. Mocny właścicielski mandat. Trzy sezony już za nami. Czas na małe résumé. Czas na postawienie przynajmniej cokołu do monumentu, którym w Wikipedii wytłuści się jako akapit zatytułowany „Phil Jackson’s tenure”. Może nawet, co bardziej fanatyczni napiszą „Era” albo „Reign”.

Zacznę od tego, że kiedy w 2014 r. uzgodniłeś z Jego Magnificencją Jamesem Dolanem, że Twoje błogosławione członki dotkną zbrukanego śmiechem, groteską parkietu w MSG (tej Mekki światowego sportu) pomyślałem sobie – tak jest – niewłaściwy człowiek na właściwym miejscu.

Dziś wiem, że moje oczekiwania przerosły najśmielsze wyobrażenia!

Dziękuję Ci za to mój Philu!

Moje 40-letnie serce goreje, jak płonący krzak na pustyni!

Obejrzałem Twoją konferencję prasową „na wyjście” dwa razy i powiem Ci jedno Wielki ZEN-ie. Ogromny szacunek.

Gdybyś zasiadał w ministerstwie propagandy Hitler nigdy nie dowiedziałby, że upada Berlin, a on właśnie popełnił samobójstwo. Nikt jak Ty nie potrafi wykręcić Alika ogonem i nazwać upadku największym tryumfem. O wizjonerze, o kreatorze, o wielki Gatsby!

Ale teraz, pozwól, tak trochę przyjrzyjmy się i przejdźmy w punktach przez wszystkie kamienie milowe Twojego królestwa i zadumajmy się nad ich losem.

Melo – Bello

Twoja wielkość przyćmiewa Słońce o Władco Nilu – ale powiedz mi proszę jak mogłeś nie zauważyć, że Melo nie jest Jordanem ani Bryantem (Kobe – kolejność jest przypadkowa, ok?)? Na co patrzyłeś? Kiedy spadły Ci łuski z oczu? Kiedy dotarłeś do sadzawki Siloe? Czy byłeś ślepcem, kiedy na kolanach z bolącym biodrem przyjąłeś Carmelo jak syna marnotrawnego po letniej peregrynacji dziadowskiej przez całe Stany Zjednoczone w 2014 r., dając mu 125 mln USD za 5 lat i kotwicząc losy NYK na pół dekady. Tylko dla porządku i bez złośliwości wspomnę veto power i trade kickera? O czym myślałeś?

Czy nie widziałeś, że Melo jest jedynie żywą reinkarnacją Alexa Englisha i Bernarda Kinga? Że jest graczem, który nie ma tego drive’u, tej chęci postawienia jeszcze kroku dalej poza łopoczący sztandar Neila Armstronga (jestem prawie pewien, że Michael na Księżycu ułożyłby napis – „Pierwszy. Wy ch…”), który nigdy nie sprawił, że jakakolwiek drużyna stała się dzięki niemu lepsza (USA Basketball!!!). Ja wiem. Myślałeś, że go uleczysz. Że samo przebywanie z Tobą sprawi, że Carmelo nabierze tej zwycięskiej emanacji samca alfa. Że będzie świecił w nocy Twoją mądrością tak, że będą nazywali go nowym Chrystusem, a Amar’e dopisze kolejną księgę Tory. Bo jak mogło Ci się to nie udać? Ty wielki motywatorze. Ty Dalajlamo z Jeleniej Stróżówki. Ty zderzaczu hadronów. Ty, który sprawiłeś, że nawet Stacey King uwierzył, że jest ufoludkiem zamkniętym w ciele koszykarza.

Gdzie Twój magic touch? Gdzie popełniłeś błąd?

Nie, Ty nigdy nie zniżasz się do śmiertelnej ułomności, porażki, zaniedbania, czy słabości. To Melo jest winien. Że widział, dotknął Boga i go nie przyjął. Melo jest Izrealem naszych czasów. Anty-Tomaszem.

I to dlatego Melo musi być dziś ofiarą. Wypchnięty na margines organizacji. Obśmiany, poniżony i wyszydzony.

Doprowadzony do stanu, w którym Lala wyprowadziła się z domu i Antoniowie są w stanie separacji, bo Melo jest rozkołysany emocjami w swoim świecie, gdzie nikt go nie chce. Lalaland. Co więcej (Kosma Zatorski właśnie mi doniósł – weź Ty Phil przespeluj P-L-K…), że Melo był tak sfrustrowany brakiem ciepła i zrozumienia sytuacji, że zakisił ogórka na boku i za 2,5 miesiąca ma być nowa kijanka…

Namieszałeś stary ramolu. Niech Cię. Wywołałeś kryzysik i jeszcze na niego pochuchałeś.

Outlived his usefulness”, „overrated”, leopard bez gąsienic. Tak-  to oczywiście nie Twoje słowa. To tylko wyłapane złote myśli z Twoich ust korali, jak babie lato, które zostały przetkane na papier. Ale przecież to nie Ty je napisałeś. Nie Ty autoryzowałeś. To tylko wierni pretorianie. Gwardia przyboczna. Życzliwi. Wierzący. Jakiekolwiek podobieństwo do zdarzeń, czy opinii jest całkowicie przypadkowe. I bezzasadne. Dowiedziemy tego w sądzie.

I do tego jeszcze Pani Roberts (pewnie pieprzona lewaczka) chce Cię sankcjonować za słowa, że Melo jest nieprzydatny. Że chcą karać za prawdę. A prawdy się nie zakrzyczy. To fakt znany z Krakowskiego Przedmieścia.

Podoba mi się ta Twoja chytra taktyka Phil, która winduje wartość transferową Melo gdzieś na niebotyczny poziom Żuław Wiślanych. Każdy może wystartować z ofertą. Nie ma lepszych i gorszych bidderów. Chodźcie do nas i wy. Z tych chutorów i przysiółków też możecie zaproponować mi parę onuc, sznurek do snopowiązałki i trochę przegniłej brukwi. Wezmę i to!

Tylko, żeby ten Melo nie robił problemów i tego veta nie wykorzystywał. Ale jak będzie fikał to mu się zrobi czarny PR, na Maternę, że nie chce Bazana, na Kijowskiego, że alimentów nie płaci, albo na Karskiego, że meleksa po drinku prowadził.

Się dorobi pupę, nos i gębę. Co Wy tam mediów nie macie?

Philu jesteś wielkim strategiem. Mistrzem philipiki słownej. Wiem, że nie ogarniam. Wiem, że Schlieffen też by nie załapał. To mnie pociesza. Ale wierzę.

Kristaps P.

Ty nie jesteś ślepą kurą, której trafiło się ziarno. Ty jesteś jak ten brodaty osadnik owładnięty gorączką złota, który na dnie rwącego nurtu rzeki w Alasce z kilometra potrafi dostrzec grudkę złota (Dlaczego do cholery nie Mudiay, Phil?). Tobie się nawet byk ocieli. Podjąłeś ryzyko w swoim ulubionym scenariuszu. Gwizdów, zdziwienia, konsternacji. Rację mam tylko ja. Reszta to szum.

Po drugim sezonie Porzingisa wydaje się, że nadal niestety ten pick się broni. Choć głosów, że to może być niespełniona nadzieja białych jakby przybyło (Wisła się podniosła o łokieć). Czy KP jest aż tak dobry jak chcą piewcy jego talentu? Czy 7-3 to nie jest jednak permanentny problem pleców, achillesów, barków – pytają sceptycy?

Każdy kontakt KP z powietrzem sprawia, że ludzie zamierają w bezdechu, czy to już koniec. Czy atmosfera ziemska nie wywiera zbyt dużego nacisku na jego ciało i czy nie złamie się przy zbyt gwałtownym ruchu eteru.

Ja należę do optymistów katastrofy.

Uważam, że to się z punktu widzenia mechaniki i budowy ludzkiego ciała nie może udać. Nie długofalowo. Ludzie tego formatu nie są stworzeni do sportu. To fenomeny, które powinny występować w cyrku, festynie z okazji 600 – lecia Garwolina (tak – to już za 6 lat) albo jako ruchome piorunochrony wykorzystywane w okresach burzowych w gospodarstwach rolnych.

Jeżeli spróbuje się na tych wątłych młodych łotewskich barkach dołożyć jeszcze kilka kilogramów to ścięgna, mięśnie, szkielet-  po prostu pęknie, urwie się i rozpadnie. Z Kristapsem trzeba jak z jajkiem. Coś boli – pięć dni w inkubatorku. Dmuchamy. Dogrzewamy. Pieścimy. Ale… paradoksalnie bez tych kilogramów nigdy nie będzie gry KP w post, dominacji pod koszem i Draymond Green będzie mu się śnił po nocach jak goni go z siekierą i prosi o drobne na piwo.

Tylko jednej rzeczy nie rozumiem drogi Philu – czy jeżeli Kristaps ma stać się Dirkiem Nowitzkim NYK, to dlaczego powiedziałeś w czasie swojej konferencji, że Łotysz nie jest w stanie udźwignąć ciężaru pierwszej opcji i to dla niego za duży krzyż. Dlaczego nie dałeś mu mocnego vote of confidence. Nawet na wyrost, nawet przesadnie. Na zasadzie kontrastu. Porzingis wierzę – Melo wyrzekam się. Dlaczego nie powiedziałeś, że jest nietykalny i nie może być przedmiotem transferu? Gdzie logika? Czy to dlatego, że KP powiedział, kilka słów za dużo, że organizacja nie działa, ma permanentną dysfunkcję i że sternik prowadzi okręt na konfronację z górą lodową? Czy to dlatego Porzingis ucieka na całe lato na Łotwę gdzie ma produkować miód, dziegieć i wyrabiać racie z brzozowej kory? Gdzie sens tego wszystkiego? Czy Kristaps aby nie poczuł, że on za chwilę może być nowym Melo. „Never lived up to the expectations?”.

Brawo Phil, jeżeli właśnie mentalnie zabiłeś człowieka. Czekam, aż przyjdzie ze zmiętą czapką we wrześniu i poprosi o transfer… Mam nadzieję, że dasz mu wolną rękę… Przybij mu piątkę. Moją już masz.

Wiem, że znowu nie dostrzegam wielkiego planu. Dzwonię. Duda pomoc.

Trójkąty

Jest prawda czasu i prawda ekranu. Jest przeszłość. Jest Asnyk. Jest Orzeszkowa. Jest też poseł Suski. Świat się zmienia. Trwanie na posterunku swoich przekonań często naraża na śmieszność i niezrozumienie. Trójkąty są passe. Są mitem tak samo ja te greckie o stworzeniu. Tak. Zgoda. Wygrały parę tytułów. Tak – nawet wielki Greg Popović zaadaptował kilka trójkątnych schematów. Tak – Rex „Tex” Winters nadal wygłasza odczyty po nabożeństwach w parafiach i kółkach gospodyń wiejskich. Ale dziś koszykówka to nie są lata 90-te. To nowe rozdanie. Nowy świat. Mike D’Antoni wiecznie żywy. Mike D’Antoni na sztandarach nowego jutra. Trzy jest lepsze niż dwa. A z matematyką, statystyką jeszcze nikt nie wygrał Phil. Ok. Masz mnie. Była kiedyś dziura Bauca. Ona zabiła matematykę.

Ale Ty jednak wiesz lepiej. Oczywiście. Trzeba przeczekać chwilowy kaprys historii.

„Dawajcie tego patafiana, figuranta Hornacka. Chłopak jest bez zaplecza, bez korzeni zrobi się z niego słupa i będziemy dalej kręcić karuzelę vatowską. Damy mu pograć coś własnego. Tak z pół roku. A Ty Kurt raportuj. Tak jest El Comendante! Mówcie Killer, mówcie, ile tam geometrii w tym systemie Jeffa. Mało? Wyniki są? Nie ma, o Boski! No to trzeba się przegrupować. Rozkaz 227. Ani kroku w tył. Wracamy do korzeni. Do istoty. Do esencji. Graj twarzą Jeff bo, jak nie to instalujemy Kurta, a Ty idziesz w banany. Proste. Tak jest proszę Pana. Już kupuję ekierkę i wracam do notatek z Pitagorasa z podstawówki”.

Świetny ruch. Nikt nie będzie nam dzieci germanił. I mówił, co ma być grane. Bo nie system dopasowuje się do zawodnika, tylko zawodnik do systemu.

I ta Twoja odpowiedź na pytanie – dlaczego trójkąty nie wyszły.

„Był opór. Opór na samej górze’’.

Jakbym słyszał Jarosława Polskęzbawa.

Ale my ten opór zgładzimy i zdusimy. Wstaniemy z kolan. Polcy i Polaki.

Phil sorry. Ale tak na poważnie – kto to kupi? W TVP może Prezes Jacek i ciemny lud. Ale powiedz mi tak szczerze, jaki wolny agent będzie chciał wchodzić do rzeki, która ma płynąć pod prąd. Kogo nęci wkuwanie łaciny, skoro świat poszedł w emotikony? Jak można nauczyć się trójkątów skoro, co sezon wymienia się 2/3 składu? Przecież to jest zaczynanie każdego roku od nowa. Od podstaw. Od alfabetu. Panie tak się nie da zbudować, systemu kultury gry… Kto może tu przyjść? Jedynie jakieś tłuste koty – ludzie po prime’ie, których potencjał się wypalił i dla których liczy się tylko to, żeby się sianko zgadzało i wypłata była pierwszego. Nie liczyłbym na wielkie nazwiska. Raczej zjechany szrot, bez bieżnika i z podejrzanym stukotem w silniku, grożącym urwaniem wału… Naprawdę Phil wierzysz, że istnieją pasjonaci gatunku, ludzie którzy lubią filmy kung –fu klasy „C” za 200 dolców z domalowanymi wąsami? Czego nie widzę?

Niebieskie czipsy

To co się niewątpliwie udało w tym sezonie, i za to Philu wielki dank od wielkiej rodziny fanów, to odkopanie pirytu, które wystawi się na składanym łóżku pod Rzgowem i będzie próbowało sprzedać za bezcen jako wyrób złotopodobny. Mało jest frajerów?

Ron Baker – ostatnia nadzieja surfferów i skaterów. Po treningach lubi zdusić ollie niemożliwkę. Michael J. Fox ma swojego idola w NBA. Podobno solidna obrona, przegląd pola i 65% wskazań w sondzie Przemka Kujawińskiego “Z kim chciałbyś, żeby Twoja córka poszła na randkę w piątkowy wieczór, kiedy Michael Jackson wyjdzie zza grobu?” (6% wskazało Derrica Rose’a). Może w jakiś białych stanach, ktoś dzięki reklamom z Ronem sprzeda trochę waty izolacyjnej do ogrzewania strychu? Widzicie to?

Willy Hernangomez – nowy Dr Marc Gasol. Na razie Willy (Welcome to Jamaica and have a nice day) walczy z egzaminem na anatomii, ale myśli już o kardiochirurgii. Lekko wcześnie, ale w NFZ robi się do niego zapisy na 2026 r. Większość nie dożyje. W obronie jeszcze momentami gapiostwo, ale w ataku i na desce chwile bardzo przytomnej rutyny i doświadczenia. Hiszpańska szkoła jazdy. Niektórzy wieszczą, za pomocą skórki od chleba, że duet z KP to może być najlepszy front court trzeciej dekady XXI w. Brzmi jak Opowieści z Narni. Aslan już wyruszył.

Chasson Randle prawie Linsanity. Tylko prawie. Lekko biedniejsza historia  gracza, który złamał twarz, pokonał w oczko Brandona Jenningsa i okrężną drogą dostał się do składu NYK zaliczając po drodze Philly. Chybs jednak nie Jeremy, ale bardziej kazus Toure’ Ahmad Khalid-Murry’a. Za pół roku nikt już nie będzie o nim pamiętał…

Courtney Lee – rzemieślnik. Chyba nadwyżka nad zeszłorocznym Aaronem Afflalo. Może ktoś się połasi… na ludyczne wyroby rylcem w drewnie tego… 32 latka. Niestety za Lee ciągnie się również raczej niebotyczny kontrakt 12 mln USD do 2020 r. Phil jak to łatwo wydaje się nie swoje pieniądze, prawda?

Justin Holiday – najzdrowszy. Zagrał w 82 meczach i miał momenty (początek stycznia czy koniec sezonu) – że wyglądał jak gracz. I to nawet mogła być koszykówka. Problem polega jednak na tym, że Pan Wakacje ma już… 28 lat i tu szaleństwa być nie może. Się nie nadrobi. Bradley Beal ma… 23 wiosny…  Do tego kończy mu się kontrakt i przebąkuje coś o fizycznej konieczności gry z bratem a wydaje się, że jemu bliżej do NOP niż Jrue do NYK. Nie sądzę, że ta druga opcja miała się zrealizować…

Mindaugas Kuzminskas – cherubinek. NYK mają w ostatnich latach nawet dosyć szczęśliwa rękę do wyciągania graczy gdzieś zza krańców świata. Tony Halik scouting. Był Mozgov, Prigioni. Teraz za niewielkie pieniądze udało się wyskrobać Qza. Atletycznie to jest nadal wczesna faza Euroligi, obrona nie tworzy szpakowskiego monolitu (choć co może szokujące jest graczem duchem, graczem na zero z tyłu w „+/-‘’), a rzut za trzy jednak na poziomie Johna Walla. Może jednak być chip and dalesem (te włosy, Ty też chcesz ich dotknąć?)

Reszta grupy nie zainteresowałaby nawet złomiarzy z Mad Maxa.

Lance Thomas potwierdził, że mimo silnego charakteru jego ciało jest nadal zawodne ja syrenka po mroźnej nocy, Kyle O’Quinn miał szansę, ale oczywiście coś poszło nie tak i postanowił jej nie wykorzystać, przez co stał się koszmarem fantasy, Maurice Ndour był pięknym ukłonem w stronę tych 16 osób, które wykupiły League Passa w Senegalu, Marshall Plumlee jest najgorszą wersją swoich dwóch braci – gdzieś między drewnem a płytą pilśniową. O Saszce umiem mówić tylko pięknie. Przeżyje nas wszystkich.

Derrick Rose i Joachim Noah

Phil jeśli prawdą jest to, co powiedziałeś, że jesteś już z Derrickiem Rosem po słowie i masz w głowie sprowadzenie go na kolejny sezon to jestem gotów nosić za Tobą Twoje biodro w reklamówce. Serio! Tylko powiedz proszę tylko, ile mu jeszcze dasz? Tak przynajmniej z piętnastaczka, co? No, z dwunastaczka minimum. To się przecież sprzeda. Były MVP, miał solidny podparty statystykami sezon (to nic, że nie podaje i nie rzuca za trzy – didaskalia i głosy zazdrosnej gawiedzi – ale to w trójkątach przecież bez znaczenia). I do tego jest postacią o nieposzlakowanej opinii i reputacji. Przecież sąd orzekł, że jest niewinny. Nie gwałcił. Treesome to nie grzech. AWOL podyktowany miłością do dziecka. Ostatnia kontuzja jest wyłącznie efektem nieszczęścia i przypadku. Niepotwierdzonego żadną historią z przeszłości. Jeżeli wejdziesz z Derrickiem w jakąś 4-latkę na 60 mln USD to tak jakbyś kupił sobie nieśmiertelność. Proponuję zatrudnić też oddział komandosów do ochrony własnej. Tzw. prawdziwi fani NYK mają jednak nadzieję, że to było tylko kurtuazyjne zagajenie, a Ty jak lis rozpoznajesz już teren i tak układasz draft, żeby zaatakować rasowego PG.

Joakim Noah powróci. Jak zły szeląg. Jeszcze zdominuje. Jeżeli udowodnisz, że chłopak o atletyzmie w stanie atrofii, płucach pełnych życiodajnego dymu, niemający rzutu, odrodzi się by zaatakować everesty NBA to wtedy osiągniesz odznaczenie IPN – Przyjaciel Żołnierzy Wyklętych. Wtedy wszyscy będziemy się śmiać. Ja najgłośniej. Spokojnie. Jest czas. Jest nadzieja. Trzy lata na udowodnienie tym koryfeuszom kariery Joachima (ma kłopoty), że Beata da radę. Nie skreślajmy człowieka. Ale Serio Phil? Beka z Ciebie. Jak mogłeś zrobić coś tak idiotycznego? Oglądałeś taśmy VHS – Noah sprzed ilu lat? Florydy? A może to wszystko było po znajomości z Krausem? Stary Jerry kołysze trumną nie mogąc przestać rechotać. Spłaciłeś jakieś długi z przeszłości? Co gruby na Ciebie miał?

Co dalej?

Moje wymarzone scenario

Podpisujesz D-Rose. Jesteś hojny jak król Midas. Rzucasz miliony, które Derrick wciąga jak Robbie Fowler linię końcową boiska. Oddajesz Melo za Wesley’a Johnsona, Doca Riversa Juniora i Jamala Crawforda (Marc Berman jest Twój). KP prosi o transfer. Wpuszczasz się w Lauri Markkanena by z KP i Kuzminskasem stworzyć drużynę Morza Bałtyckiego. Willy Hernangomez prosi o możliwość opuszczenia krypy. Przepłacasz Ibakę. Masz stosunek z dwoma owcami. Zostajesz nagrany.

Mój najgorszy scenariusz

Olewasz D-Rose’a. Kupujesz mu bilet do Sacramento. W jedną stronę. Fakturę wpuszczasz w koszty. Za Melo dostajesz jakieś picki i może jakiegoś 2-3 roczniaka z upsidem, który okazuje się Arenasem albo innym Reddem. Jedziesz na Łotwę i tam z KP polujecie z kuszą na karasie. Wracacie już jako para. W drafcie skapnął Ci – Dennis Smith Jr. Masz startera na jedynce. Chłopak jest o dwa poziomy piekła lepszy niż K. Dunn. Tworzy się młody core, hype, euforia city. Prasa niemiecka zaczyna Ci sprzyjać. Mówisz, że trójkąty są tylko na drzwiach toalet. LeBron James mówi – chcę skończyć karierę jako Knicks. Jeanie wraca. Przeprasza. Przebaczasz. Opada kurtyna.

Philu. Jeszcze raz dziękuję. Proszę o więcej.

Życzę Ci, żebyś umoczył NYK na następne lata.

I bardziej właściwe jest słowo “utopił”.

Tak poniżej poziomu Titanica.

Żeby nie dało zejść się niżej. Saperkę dokupimy później Twojemu następcy.

Z kibicowskim pozdrowieniem,

Twój serdeczny,

Znyk

Poprzedni artykułGorący Ekspres: Czy Isaiah Thomas powinien grać w meczu nr 2?
Następny artykułWake-Up: Celtics pod ścianą, 2-0 dla Bulls. Raptors i Clippers wyrównali

37 KOMENTARZE

  1. A więc (nie zaczyna się zdania od a więc) – przede wszystkim znyk nie zapomnial jak sie pisze. Jak czasami do porannego biegania biorę ze sobą palmę to wiem, że z jego strony będe sluchal przewaznie marudzenie i rola Macka jest zmotywowanie mnie do szybszego biegu. Dlatego lepiej się sprawdza taki Bill Simmons, bo ma amerykanski how are you i od razu trening lepszy.
    Niemniej elokwencja w palemce zawsze jest, milo mi, ze na pismie jest nawet lepsza. Widać ze autor mial czas dopieścić je. dla mnie top to:
    1. Ja należę do optymistów katastrofy.
    2. Kogo nęci wkuwanie łaciny, skoro świat poszedł w emotikony?
    Doceniam rowniez niebieski kolor wpisu, nawiązujacy do starego bloga, jest to trochę tak cheesy jak comic sans w liscie Dana Gilberta z 2010 roku. Łza się w oku kręci.
    Bład merytoryczny: Joachim – no kaman :)
    Co mnie cieszy, to fakt, ze Znyk jednak wciaz mocno śledzi poczynania Knicks i jednak jakos tam poniekad zyje i analizuje gre takich tuzów jak Kuzminskas, bo potrafi poswiecic akapit na ocene grajkowania takiego pana. Co oznacza, ze pare impresji jest jednak w zanadrzu :) A w sumie to jednak :(, bo to nie mistrzostwo skłoniło znyka do wyjscia out of the closet, tylko kakofonia negatywnych dzwiekow lecacych ze strony managementu Knicks.
    A tak jeszcze merytorycznie moze troche – ja sie powoli wypisuje z organizacji Knicks. Jestem złamany, jestem jak Artur Partyka po kontuzji achillesa, ktory wie, ze wyzej chuja nie podskoczy. Za mojego zycia ta organizacja nie zdobedzie misia, moge sie tylko jarac jakims awansem do plejofow. Nalezy sie zatem cieszyc dobra koszykowka w calej lidze i rozsadnie ogladac mecze #takethatfordata
    Znyk – dzieki, dwuletnie trollowanie Ciebie na wszelkie sposoby przyniosło skutek. Jak wyląduje na zlocie 6g to masz u mnie kolejke

    0
  2. O co chodzi z tymi Knicks, że „niszczą” każdego, kto do nich trafi… klątwa jakaś ?
    Najpierw Isiah Thomas – którego legenda została mocno nadszarpnięta podczas pięcioletniej kariery jako GM Knicks, podczas której był masarkycznie wręcz krytykowany za prawie każdy ruch…
    Potem Mike D’Antoni – przychodzący z Phoenix, autor rewolucjyjnej i efektownej ofensywy, którą mało kto na zachodzie potrafił zatrzymać. W NYK ryje o dno tabeli albo sweepuje w PO… w trakcie 4 lat raz udało się NYK wychylić nosa ponad 50% zwycięstw…
    Amar’e Stoudemire – gigantyczny kontrakt i równie gigantyczny upadek z TOP10 ligi…
    Melo – z TOP5 ligi do roli średniaka i „zaprzepaszczonego talentu”
    Phil Jackson – przed NYK – bóg koszykówki w ludzkiej postaci, aktualnie uważany za jednego z najgorszych GM ligi…

    0