Gorący Ekspres (09.05): Michałowicz czy Szpakowski?

19
fot. newspix.pl
fot. newspix.pl

Trzeci tydzień Gorącego Ekspresu, drugi awans i pierwszy spadek. Dawid Ciepliński już od jutra dołączy do grona odpowiadających, a maile z pytaniami przestaną trafiać do Ciebie zNYK. Zresztą piszę chyba w nicość i bez bólu serca, bo nie zamieniliśmy o Ekspresie ani słowa w Palmie czy poza nią. Podejrzewam mój drogi, że zdobywanie punktów w Ekspresie byłoby w Twoim przypadku zbyt łatwe, więc może to dobrze, że stało się, tak jak się stało.

Punkty zdobyte za pytania przechodzą dalej, więc czołówka klasyfikacji pytających wygląda teraz następująco:

1. Przemek Napierzyński – 5,5 punktu.
2. Łukasz Sosnowski – 5
3. Mateusz Kunach – 4
4. Krzysztof Ograbek – 3
4. Adam Rzepkowski – 3

Cztery punkty za piątkowy Ekspres.

Dla Pawła za wkurwianie mnie: “Magic na Twitterze>Bird na GMce”

Dla Przemka za to zdanie: “Ostatecznie siedzicie właśnie w kinie i wiecie, że jesteście w kinie, nie będziemy więc udawać, że to wszystko jest na poważnie”

Dla Sebastiana za wspomnienia dot. serialu “Hang Time”, których sam nie mam: “Theus zajebiście rzucał trójki w ogródku w jednym z odcinków serialu “Hang Time”. Pamiętam ten odcinek do dziś – na hajpie grał o siano z Garym Paytonem, który nagle pojawił się na grillu. Ludzie rzucali hajsem, panny krzyczały, jedna miała dekolt, pyzowaty Anthony Anderson prawie się popłakał. Tylko dlatego bym na niego głosował. Reggie Theus był częścią naszego dzieciństwa – i jak to brzmi?!?” + Wolę oglądać Chirurgów z żoną, pod kocem – w trybie zdenerwowania, że nie leci w TV koszykówka. Pozdrawiam Cię Kasiulku :*”

I dla Bartka Tomczaka za romantyczność: “Jedyny komiks Marvela jaki widziałem na dużym ekranie to Spiderman i to też tylko pierwszą część. Wszystko co z niej pamiętam to scenę z całującą na deszczu Kirsten Dunst.”

Paweł i Bartek zdobywają więc pierwsze punkty, a nowymi liderami z trzema (3) punktami zostają Przemek i Seba.

Dziś pytania z puli tych nadesłanych:


1) Krzysztof Ograbek pyta czy Westbrook i Durant są ‘uncoachable’?

Ola, nauczycielka języka angielskiego, która nie zainstalowała słownika polskiego w tablecie: Nie mozna niedoskonalosci natury mentalnej zwalac na bycie zdolnym do trenowania, czy nie. Ps. czy nie mozna uzywac jezyka polskiego? ps. to jest calosc mojej odpowiedzi, Pan redaktor nie kasuje:)

Bartek Bielecki: Nie. To wielkie gwiazdy tej ligi. Ligi, w której niewielu trenerów ma znaczący wpływ na swój zespół. Zawodnikom tej klasy trzeba dawać wolną rękę na wielu polach i dlatego mogą sprawiać wrażenie ‘uncoachable’. Nie wydaje mi się jednak, żeby taki Gregg Popovich nie mógł sobie poradzić z ustawieniem Russa czy KD w sposób jaki by sobie tego życzył. Zawodnicy, którzy kojarzą mi się jako ‘uncoachable’ to Nick Young czy Javale McGee.

Przemek Kujawiński: Nie. Durant i Westbrook mają świadomość tego, że są jednymi z najlepszych koszykarzy na tej planecie, więc trenowanie ich to wyższa szkoła jazdy i ostateczny test umiejętności trenerskich, bo trudno jest przekonać kogoś, kto jest wirtuozem w swoich fachu, żeby zmienił swoje podejście/styl/zwyczaje etc. Ale jest to możliwe. Phil Jackson “nagiął” Michaela Jordana i Kobiego Bryanta, a Gregg Popovich przez 20 lat nie miał jednej wielkiej eksplozji ego w drużynie. Gwiazdy NBA rozglądają się uważnie wokół i zastanawiają, jak to się dzieje, że nie mogą wygrać i zdecydowana większość z nich godzi się w końcu z tym, że muszą zaufać temu starszemu kolesiowi, który siedzi na ich ławce. Westbrook i Durant nie są inni. Ten pierwszy zresztą – mimo wszystko – bardzo dużo już w sobie zmienił, co jest dowodem na to, że słucha i wyciąga wnioski.

Sebastian Hetman: Ciężko stwierdzić. Wydaje mi się, że nie trafili w swojej karierze na coacha, który mógłby im coś ciekawszego zaproponować, ewentualnie złamać do swoich schematów. I teraz pojawia się pytanie – czy Donovan nie miał nić fajniejszego do zaproponowania, czy obaj gwiazdorzy sami sobie zaproponowali dalsze granie w hero-ball? Wydaje mi się, że prawda leży gdzieś po środku, ale hej – i tak jest lepiej niż za czasów Brooksa. Krzysztofie – zapraszam do gry we wrocławskiej amatorce.

Olek Żerelik: Nie. Każdego można wytrenować i nauczyć zagrywek. Ogrom talentu płynącego w ich żyłach powinien im to tylko ułatwić. To, że (moim zdaniem) trafiali w swojej karierze NBA na trenerów z najwyżej średniej półki to nie ich wina.

Michał Tomaszewski: Durant nie, Westbrook tak. Gdy widzę Russella siedzącego z boku ławki gdy Donovan rozmawia z innymi zawodnikami podczas timeoutu to jest coś czego nie rozumiem. Ok, możesz być wściekły na coś ale podczas meczu jesteś z drużyną i walczysz razem z innymi zawodnikami. Westbrook nie jest jakimś rookie w NBA aby się tak zachowywać i to nie chodzi tylko o zachowanie na ławce ale też czasami na boisku. Natomiast u Duranta mam wrażenie, że gdy trener dawał mu zadanie A do wykonania to on będzie chciał wykonać je w 100 procentach.

Michał Górny: Nie. Po prostu nie trafili na właściwego szkoleniowca na poszczególnych etapach swoich karier. Na początku Scott Brooks mógł być właściwą postacią do wychowywania tej dwójki. Jednak z momentem przeskoczenia Duranta i Westbrooka na wyższy poziom wydaje się zabrakło kogoś, kto posiadałby więcej doświadczenia. Bo to w jaki sposób rotować czy wprowadzać różne usprawnienia ma się nijak do tego jak utrzymać na właściwych torach kariery tej dwójki.

Bartek Tomczak: Nie. To tak inteligentni gracze, że nawet przez moment tak nie pomyślałem. Inna sprawa, że jeszcze nie trafili na trenera, przy którym można by to sprawdzić w praniu.


fot. newspix.pl
fot. newspix.pl

2) Przemek Napierzyński pyta czy Tim Duncan przegapił najlepszy moment na zakończenie kariery?

Ola: Cala kariere Tima Duncana mozna uznac za jego najlepszy moment. Nie ma tu chwil gorszych, czy lepszych, jest graczem kompletnym. Jego kariera jest tego dowodem.

Bartek Bielecki: Nie. Wiadomo, że widać po Duncanie już wiek, indywidualnie wypada coraz gorzej, ale nadal jest przydatny. Kluczową kwestią jest jednak to, że ma spore szanse na zdobycie mistrzostwa. Poza tym jest to sezon, w który przekazuje pałeczkę Aldridge’owi i na pewno bardzo pomaga(ł) mu wejść w system Spurs. Jeśli więc wciąż potrafi być produktywny, pomaga drużynie i ma duże szanse na mistrzostwo, to po co kończyć karierę? Mało tego, jeśli San Antonio uda się pozyskać latem któregoś z braci Gasol (nie wspominając nawet o Durancie), to Duncan powinien grać dalej po sezonie, bo a) będzie mógł mieć znacznie mniejszą rolę, b) szanse na mistrzostwo będą jeszcze większe. Nawet jeśli – cytując klasyka – “niedługo umrze, bo jest stary”.

Przemek: Nie. Czy ktokolwiek zada to pytanie, jeśli Spurs wygrają w tym roku? Nawet jeśli Duncan do końca playoffów zdobędzie 10-15 punktów? To nie jest zabijanie się o własne nogi w zespole, który wygrywa 17 spotkań. To rola, już nie tak duża, ale wciąż rola, w obecnie jednym z faworytów do tytułu. A może Spurs wygrają mistrzostwo, a TD skończy karierę jedną ręką rzucając mikrofon na ziemię, a drugą trzymając puchar?

Sebastian: Nie do końca. Ponieważ jeszcze w tamtym sezonie był naprawdę niesamowity jak na swój przebieg i przy jego coraz mniej fizycznej grze nic nie zapowiadało, że skończy się jeszcze przed tegorocznymi Playoffs. Jednak “skończy się” to za dużo powiedziane/napisane. Duncan nadal w defensywie jest mega ważnym ogniwem Spurs, ale jego player option na kolejny rok będzie raczej ukłonem w stronę salary Spurs, aniżeli kontynuowaniem kariery, zarazem ostatnim tchnieniem Wielkiego Wodza Teksasu. The LMA is coming…

Olek Żerelik: Nie. Gra w drużynie, która jest faworytem do wygrania Półfinałów Konferencji. Może nie jest jej główną postacią, jak to bywało przez kilkanaście lat, ale wciąż pomaga swym doświadczeniem.

Michał Tomaszewski: Nie. Spurs nadal mają szanse na zdobycie mistrzostwa, a co jest piękniejsze niż odejście jako mistrz? Tim mógł odejść 2 lata temu po wygranych finałach z Miami, ale postanowił zagrać jeszcze dwa lata i czy ktoś będzie mu to wypominał? Rok temu nadal był świetny w playoffs mimo przegranej z Clippers. On sam siebie zna najlepiej, przyszedł czas na Bryanta i nadchodzi czas na Duncana i Timi o tym wie, ale na pewno nie powinniśmy zapominać o wszystkich jego poprzednich sezonach kosztem tego.

Michał Górny: Tak. Faktycznie od kilku miesięcy Tim Duncan przypomina faceta, który jeszcze nie powiedział kierownikowi budowy ile ma lat i stara się nosić worki z cementem, tak jak młode chłopaki z podkarpacia. Jednak czy Duncan przegapił srogo zakrapiane imieniny majstra by wykorzystać okazję? Trochę tak. Jednak uważam że Duncan powinien rozegrać jeszcze jeden sezon i mieć podobny “farewell tour” jak Kobe.

Bartek Tomczak: Nie. “Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym” – dopóki Spurs mają szanse na mistrzostwo NBA, to ciągle ten moment jest przed nim. Dopiero kiedy okaże się, że puchar nie powędruje do San Antonio, będziemy mogli powiedzieć, że przegapił swój moment.


3) Olek Żerelik pyta Michałowicz czy Szpakowski?

Ola: Maciek Kwiatkowski:)

Bielecki: Przycisk MUTE. Nie oglądam wiele piłki nożnej, więc Szpakowski nie ma zbyt wielu okazji by mnie denerwować, choć zdaję sobie sprawę z tego jak jest fatalny (nikt do cholery nie mówi “masakracja”, panie Darku!). Masochizmu pod tytułem Wojciech Michałowicz też dzięki ILP nie muszę uprawiać, ale przy okazji różnych świąt, gdy odwiedzam rodziców jestem na niego skazany. Ilość błędów merytorycznych, językowych i innych jest przerażająca. Zamiast edukować, Michałowicz ogłupia widza. To, że Canal+ jeszcze go nie zwolnił i nie skontaktował się z Maćkiem Kwiatkowskim i Bartkiem Tomczakiem w sprawie pracy, można rozważać w kategoriach największych zagadek ludzkości.

Przemek: Szpakowski. Może dlatego, że na piłce nożnej się nie znam? Rozumiem, że pan Dariusz irytuje zagorzałych fanów kopanej swoimi pomyłkami, ale na tle konkurencji nadal wyróżnia go to, że potrafi budować emocje i ma flow. Pan Michałowicz to niestety inna para kaloszy, bo pomijając pomyłki (rzecz naturalna), stworzył sobie alternatywną koszykarską rzeczywistość językową. I pewnie potrafiłbym to jeszcze przeżyć, gdyby miał przy tym przyzwoity warsztat, czuł tempo gry i budował napięcie. Zamiast tego dostajemy jakąś upośledzoną wersję play-by-play, wymieszaną z pseudoeksperckimi wypowiedziami i domieszką jego ego.

Sebastian: Michałowicz. Mimo wszystko, chłop ma wiedzę ogólną na mega poziomie tak czy owak, tego mu nie odbierzemy. Wydaje mi się, że przy pozycji i monopolu jaki ma obecnie w NC+, zaczęło mu chyba wszystko zwisać, więc pozwala sobie na wpadki coraz częściej. Ale i tak najlepiej jego słuchać. Inni są wręcz nie do pogryzienia, są po prostu… przejebani, tragiczni. Szpakowski ma tupecik, więc diss zaczyna formować się sam… Z innej beczki – czy Olek Żerelik wysyła codziennie miliard pytań?

Olek Żerelik: Żaden. Oglądając mecze, które mnie emocjonują rzadko jestem nastawiony na żarty, a panowie zdecydowanie za często robią sobie jaja. Ich wypowiedzi z pewnością są żartami, bo o brak profesjonalizmu bym ich nie posądził ;)

Michał Tomaszewski: Szpakowski. Ostatniej soboty mecz Toronto-Miami, postanowiłem obejrzeć z kanapy wraz z Wojtkiem Michałowiczem. W połowie 1Q wstałem, włączyłem league passa i na tym się zakończył nasz wspólny wieczór. Naprawdę nie potrafię tego komentatora słuchać przez dłuższy czas, a co dopiero obejrzeć mecz z jego komentarzem. Jego opowiadania w czasie meczu stają się powoli legendą. A Pan Szpakowski? To są mecze z jego komentarzem z mojej młodości i tekst z którego do teraz się śmiejemy z znajomymi, gdy podczas meczu hokeja na lodzie ciągle powtarzał: “Gdzie jest krążek, gdzie jest krążek”.

Michał Górny: Szpakowski. Z całym szacunkiem dla Wojtka (dwa razy próbowałem do niego powiedzieć proszę Pana i pożałowałem) to w Panu Szpakowskim jest jedna rzecz, której prawdopodobnie nie ma żaden komentator sportów drużynowych w tym kraju. Jego umiejętność zdołowania wręcz wprowadzenia do skrajnego stanu desperacji podczas końcowych analiz spotkań. Pamiętam kiedy podczas spotkań naszej reprezentacji (oczywiście przegranych) już w 70-80 minucie rozpoczynał się słowotok, których nie powstydziłby się najlepszy specjalista od laudacji na pogrzebach. Ta mało spotykana nutka “storytellingu” zawsze będzie kojarzyć mi się z Panem Dariuszem…

Bartek Tomczak: Andrzej Twarowski. Bo chcę powiedzieć, że to mój ulubiony komentator i nikt nie jest nawet blisko. Co do tej dwójki to wybieram Dariusza Szpakowskiego – więcej wspomnień i umiejętność budowania atmosfery. Natomiast obserwując w internecie Złotouści vs. Szpaki wychodzi chyba na remis.

Poprzedni artykułDniówka: Kontuzje Valanciunasa i Whiteside’a. Stephen Curry raczej jeszcze nie wróci
Następny artykułMVP is back! Stephen Curry wrócił i wygrał mecz dla Warriors

19 KOMENTARZE

  1. Zdecydowanie Szpakowski. Michałowicz był spoko, kiedy mecze oglądałem jeszcze na Wizji czy tam w TVNie, ale mam wrażenie, że się na tym etapie zatrzymał. Zmyśla fakty, podaje informacje niesprawdzone bo coś mu dzwoni, ale dokładnie nie wie gdzie. Poza tym, on ciągle każdy fadeaway wykonywany przez kogokolwiek przyrównuje do Jordana. Ostatnio przyrównał ruchy Wade’a do wczesnego Mike’a. Masakracja :) A Szpaku jakoś mocno negatywnie mi się nie kojarzy – są nieliczne chwile, kiedy oglądam piłkę nożną no i jego komentarz to niejako ‘tradycja’ tego wydarzenia.

    0
  2. 1. Nie, to dojrzali gracze (zwłaszcza KD), którzy chcą wygrywać i oczekują pomocy do tego od trenera
    2. Nie, Niech T. Duncan gra jak najdłużej pozwoli mu zdrowie i będzie miał chęci
    3. Wydaje się, że Michałowicz i Szpakowski są na podobnym poziomie. W przypadku Michałowicza to nieraz przyjemnie odejść od angielskiego i posłuchać komentarzu meczu w języku polskim nawet jeżeli jest kierowany raczej do niedzielnego kibica nba. Być może sukces obu to właśnie kwestia dotarcia do takiego odbiorcy i zainteresowania go oferowanym towarem.

    0
  3. Panowie wiecie jak się według Michałowicza nazywają kaktusy? Pytam bo ogladałem kiedyś mecz SA choć nie pamiętam z kim grali ale jak usłyszałem nazwę na kaktusy to pękłem.Zastanawiałem się czy chłop zapomniał nazwę kaktus czy ja de facto o czymś nie wiedziałem.Wpadłby ktoś z Was na pomysł ,że to teksańskie zarośla? Nie sądzę.

    Co do wyboru który większy mistrz to stawiam znak równości między nimi. Szpak bez pojęcia jeśli chodzi o komentowanie meczy piłki nożnej.Wiem bo jestem też maniakiem piłki nożnej. Mati Borek wymiata jeśli chodzi o komentowanie piłki nożnej.

    Pozdrawiam użytkowników “SzóstegoGracza.pl”

    0
  4. No nie powiem dosyć często obejrzę jakiś mecz na nc+ i cóż z królem Wojtkiem jest jak jest tylko gdy do głosu dochodzą inni Pacuda Kijanowsi i kto tam jeszcze to jest dopiero tragedia ale z tego wszystkiego najbardziej irytuje mnie ze żaden polski komentator kosza nie potrafi wytworzyć żadnych emocji tylko nooo yyyy Westbrook wsad yyyy dobra akcja

    0