Miał powody, by być skromnym

8
fot. NBA League Pass

Dwie kule trafiły go w tył głowy. Nie miał szans, by dostrzec, kto do niego strzela. Nie zdążył zorientować się, że umiera. Dr Malcom Kerr przeszedł 12 kroków od windy w kierunku swojego gabinetu na trzecim piętrze Amerykańskiego Uniwersytetu w Bejrucie, kiedy dwójka zamachowców pojawiła się za jego plecami. W ułamku sekundy było po wszystkim. Zginął o 09:10 rano 18 stycznia 1984 roku. Ostatnią godzinę jego życia New York Time opisał tak skrupulatnie, że wiemy nawet, że w chwili śmierci w jednej ręce trzymał teczkę, a w drugiej parasol.

Ogarnięty wojną Liban pierwszej połowy lat 80. nie był miejscem, które przyciągałoby Amerykanów. Dla Kerra jednak przyjazd do Bejrutu w 1982 roku, by objąć rolę rektora uniwersytetu, był spełnieniem marzeń. W rozmowie z Timesem jeden z jego przyjaciół prof. Edwin T. Prothro mówił:

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułSean Marks dostał zepsute zabawki
Następny artykułFlesz: Stephen Curry złamał koszykówkę

8 KOMENTARZE

  1. Warto przypomnieć tekst Michała sprzed dwóch lat, który wg mnie bardzo ładnie uzupełnia się z powyższym artykułem

    szostygracz.pl/2014/11/09/serdeczny-usmiech-kerra-to-tylko-fasada/

    Oczywiście 5 gwiazdek i dzięki za swietny art :)

    0
  2. Jeżeli miałbym kogoś zachęcać do oglądania NBA, czy koszykówki w ogóle pierwsze co bym zrobił to podstawił pod nos ten artykuł. Świetny! Niezliczone historie krążą wokół ligi.
    Inspiracja, paleta kolorów, życie, NBA!
    Dzięki za napisanie, kapitalna robota.

    0