Wymiana, która nie zmieniła NBA

21
Darrell Walker/Icon SMI
Darrell Walker/Icon SMI

Od czasu, gdy NBA nabyła New Orleans Hornets, ostateczna odpowiedzialność za najważniejsze decyzje spoczywa na biurze komisarza ligi, który konsultuje je z prezesem klubu Jackiem Sperlingiem. Wszystkie decyzje podejmowane są na podstawie tego, co leży w najlepszym interesie Hornets. W przypadku wymiany Chrisa Paula zaproponowanej Hornets, zdecydowaliśmy, bez udziału innych właścicieli klubów NBA, że dla zespołu lepiej będzie, jeśli Chris nadal grał będzie w koszulce Hornets, niż gdyby miało dojść do wymiany.

9 grudnia 2011 roku David Stern poczuł się zobowiązany, by w ten sposób wyjaśnić swoją decyzję o zablokowaniu wymiany pomiędzy Los Angeles Lakers, Houston Rockets i New Orleans Hornets, w której kluby zmieniliby Chris Paul, Pau Gasol, Lamar Odom, Kevin Martin, Luis Scola i Goran Dragic.

Stern zrobił to nie jako komisarz ligi, ale jako… właściciel klubu. NBA zakupiła bowiem New Orleans Hornets rok wcześniej. Zrobiła to po zaniżonej cenie warto dodać, byle tylko uniknąć potencjalnej kompromitacji w postaci przenosin drużyny do innego miasta. Kompromitacji, bo wciąż przecież świeże były wspomnienia powrotu zespołu do miasta po huraganie Katrina i “kradzieży” Supersonics ze Seattle.

W kolejnych wypowiedziach komisarz starał się umniejszać znaczenie swojej decyzji, tłumacząc, że wymiana nigdy tak naprawdę nie została zaakceptowana nawet przez menadżera zespołu Della Dempsa (choć według doniesień Demps wobec postępowania Sterna rozważał nawet rezygnację z pracy):

Dell nigdy nie myślał, że ta wymiana była już przyklepana, a ci, którzy anonimowo o tym mówili, starali się zmusić go do jej zrobienia. Dell jednak przyszedł do nas zgodnie z procedurą. Przedstawił nam różne opcje i możliwości. Potem przedstawił mi i Jackowi tę, a my powiedzieliśmy, że nie jesteśmy gotowi, żeby ją zaakceptować. Powiedział wtedy: “Ok, mamy bardzo wartościowego gracza, więc zobaczymy, co jeszcze możemy zrobić”.

Od strony koszykarskiej nie było trudno bronić tej decyzji Sterna. Hornets za swoją 26-letnią gwiazdę otrzymywali graczy w okolicach trzydziestki (Odom, Scola, Martin). Jedynym “młodym talentem”, jaki pozyskiwali był Goran Dragic, z tym że nikt nie przewidywał wtedy, że może być aż tak dobry. Krótkoterminowo byłaby to dobra wymiana dla Hornets, ale jeśli zespół miał się przebudowywać po stracie Paula, to potrzebował młodego talentu i wyborów w drafcie. Dlatego Stern mógł bronić się “koszykarskimi powodami”. Nie zmieniło to jednak faktu, że reszta liga doszukiwała się w tej decyzji drugiego dna.

Pamiętajmy, że w grudniu 2011 roku liga przygotowywała się dopiero do rozpoczęcia sezonu po lokaucie i tematy związane z równowagą sił i różnicami pomiędzy “małymi” i “dużymi” rynkami każdego dnia przewijały się przez nagłówki. Zastopowanie wymiany, która sprawiłaby, że po raz kolejny “bogaciliby się bogaci”, musiało zostać odczytane w tym kontekście. Nie było potrzeby czytać listu Dana Gilberta do Davida Sterna, w którym ten protestuje przeciwko wymianie, by wiedzieć, kto ucieszy się z decyzji komisarza.

Trudno się dziwić, że większość ligi była (i do dziś są) jest przekonana, że decyzja Sterna wynikała z chęci kontrolowania równowagi w lidze i przeszkodzenia Lakers w dokonaniu kolejnej spektakularnej wymiany. W 2007 roku w kontrowersyjnych okolicznościach Lakers sprowadzili z Memphis Pau Gasola. Teraz mieli nie tylko sprowadzić jednego z najlepszych graczy w lidze za starzejących się zawodników, ale też po drodze oszczędzić ponad 20 milionów dolarów i zatrzymać Andrew Bynuma. Jeszcze w tym roku Kobe Bryant powtarzał:

Lakers znaleźli wymianę, która w jednym momencie ustawiła nas w walce o mistrzostwo, dała szansę na kolejne mistrzostwa w przyszłości i oszczędziła wymianę. Lakers zrobili to gówno, mimo że nikt nie myślał, że to jest w ogóle możliwe. Wymiana została zawetowana, bo przecież dopiero co ustawili cały lokaut, żeby nas ograniczyć. Mitch Kuptchak został ukarany za to, że jest mądry.

Lakers widzieli oczywiście w całej sprawie atak na siebie. Inne kluby skłaniały się bardziej ku temu, że David Stern chciał pokazać, że to on wciąż rządzi w tej lidze. Jak mówił wtedy w rozmowie z Adrianem Wojnarowskim jeden z menadżerów:

Stern dbał tylko o dwie rzeczy: sprzedaż klubu za najlepszą możliwą cenę i pokazanie gaczom, że nie mogą dyktować tego, gdzie mogą zostać wymienieni. W tej chwili nie ma możliwości, żeby liga pozwoliła na jakąkolwiek wymianę Chrisa Paula. W innym wypadku okaże się, że Stern sam decyduje, gdzie grać ma jeden z czołowych graczy, zamiast pozwolić, by odbyło się to sprawiedliwie.

Rockets i Lakers bez skutku próbowali jeszcze przekonać Sterna. Nie tylko dlatego, że potencjalna wymiana byłaby dla nich korzystna. Chodziło również o to, że ich gracze wiedzieli już o tym, że mieli zostać wysłani do innego klubu i nie byli z tego powodu szczęśliwi. Lamar Odom otwarcie obraził się na Lakers i wszedł na drogę, która cztery lata później doprowadziła go do burdelu w Las Vegas. Swojego rozczarowania nie ukrywali również Pau Gasol i Kevin Martin. Plotka głosiła również, że Chris Paul rozważa wystąpienie na drogę sądową przeciwko lidze. Stern był jednak nieugięty i konsekwentnie twierdził, że w tej sprawie nie był komisarzem NBA, a właścicielem Hornets.

I jeśli ktoś chciał mu wierzyć, to już wkrótce otrzymał solidne argumenty. Poza Lakers Hornets rozmawiali o wymianach z Knicks (nie mieli młodego talentu ani wyborów w drafcie), Celtics (Paul nie chciał tam grać), Warriors (potencjalnie miał zostać wymieniony za Stepha Curry’ego – uruchomcie wyobraźnię) i LA Clippers. Spośród tych zespołów Clippers mieli w tamtym momencie najbardziej kuszący młody talent i Dell Demps z inspiracji Sterna nie wahał się żądać naprawdę wysokiej ceny.

W pierwszej wersji wymiany do Hornets trafić mieli: Eric Gordon, Eric Bledsoe, Al-Faruq Aminu, Chris Kaman i dwa wybory w pierwszej rundzie draftu 2012 (jeden od Wolves). Cena była na tyle wysoka, że początkowo to Clippers wycofali się z rozmów i spokojnie obserwowali, jak David Stern zabija wymianę z Lakers. Słusznie, bo kiedy opadł kurz, okazało się, że jedynie Clippers mogą być poważnym partnerem do rozmów dla Hornets. Przyczynił się do tego sam Paul, który z jednej strony naciskał na szybką wymianę, z drugiej nie był gotów, by zadeklarować większości chętnych klubów, że podpisze z nimi nowy kontrakt (w ten sposób umarły rozmowy z Warriors – jeszcze raz to sobie wyobraźcie). Generalny menadżer Clippers Neil Olshey wiedział, że ma bardzo dobrą pozycję negocjacyjną i ostatecznie udało mu się dopiąć swego i zatrzymać w składzie Erika Bledsoe.

Chris Paul przeniósł się do Los Angeles za cenę Ericka Gordona, Al-Faruqa Aminu, Chrisa Kamana i wyboru w pierwszej rundzie draftu od Minnesoty Timberwolves. Dziś wiemy już, co stało się z kolanami Gordona i że wybór Wolves zamieniony został na Austina Riversa, ale w tamtym czasie wymiana ta była oceniana dla Hornets bardzo pozytywnie. I z pewnością mogła bronić “koszykarskich powodów” Davida Sterna.

Co wydarzyło się później wiemy wszyscy. I chociaż trudno na tę jedną decyzję Davida Sterna zrzucać odpowiedzialność za późniejsze losy, to warto zauważyć, że pociągnęła ona za sobą olbrzymie konsekwencje dla ligi. To zabawa w “co by było gdyby”, ale takie zabawy przecież najbardziej lubimy.

W alternatywnej rzeczywistości New Orleans Hornets z Odomem, Martinem, Scolą i Dragicem, wygraliby w skróconym sezonie więcej spotkań i być może stracili w ten sposób szansę na wybór Anthony’ego Davisa. Clippers zostaliby z wiecznie kontuzjowanym Erikiem Gordonem, ale najprawdopodobniej nie handlowaliby Erikiem Bledsoe. Doc Rivers nie porzuciłby pewnie Bostonu dla Los Angeles. Houston Rockets mogliby nie być w stanie sprowadzić Jamesa Hardena, a co za tym idzie rok później nie przekonaliby też Dwighta Howarda. Kto więc dostałby Hardena? Trudno powiedzieć, w jaki sposób układałaby się współpraca Kobiego z Chrisem Paulem, ale Lakers wciąż najprawdopodobniej sprowadziliby Dwighta Howarda, nie musząc jednocześnie ryzykować ze Steve’em Nashem. Nash wylądowałby pewnie w Nowym Jorku lub Toronto. Howard, mogąc grać z Paulem zdecydowałby się być może na pozostanie w LA i Lakers nigdy nie wypadliby z grona kontenderów. I tak dalej… I tak dalej…

Pamiętam tamten grudzień i to jak wróżono, że liga nigdy nie otrząśnie się po decyzji Davida Sterna. Okazało się, że dramatyzowaliśmy. Owszem zmieniła się historia kilku klubów, ale nawet Los Angeles Lakers, których kibice lubią przypominać, że wtedy właśnie zaczął się upadek drużyny, przy odrobinie szczęścia i podejmując lepsze decyzje, mogli wyjść z tego obronną ręką (choć oczywiście mieliby na to dużo większe szanse z CP3 w składzie). Ostatecznie była to jedynie decyzja właściciela klubu, by wstrzymać się z jedną wymianą na rzecz drugiej. I nawet, jeśli Stern myślał o czymś więcej niż tylko ówczesne dobro Hornets, to konsekwencje jego działania nie były większe niż konsekwencje jakiejkolwiek decyzji podejmowanej na poziomie zarządu klubu. Świat się nie zawalił. Liga nie zaczęła wetować innych wymian. NBA wciąż boryka się z tymi samymi problemami “małych i dużych rynków”. I tylko historie spod znaku “co by było gdyby” wydają się być bardziej spektakularne, bo przez kilka grudniowych godzin naprawdę byliśmy przekonani, że “Lakers znów to zrobili”.

Poprzedni artykułSixers już nie ufają procesowi?
Następny artykułFlesz: Kevin Durant przejął mecz po fatalnej pierwszej połowie, Dwyane Wade był clutch

21 KOMENTARZE

  1. Hmmm niby nic się nie zmieniło ale Kobe mógłby mieć już 6-7 pierścieni i zbudować jeszcze większą legendę, Chris i Howard też pewnie mieliby co założyć na palce (bo szczerze myślę, że Howard nigdy nic już nie zdobędzie). Pewnie Kerr byłby asystentem Jacksona i potem objął stanowisko head-coacha a co za tym idzie nie byłoby obecnych Warriors, rekordów itp. (D.Lee pewnie grałby nadal na czwórce i miał solidne 15-10).
    Ale poza tym nic wielkiego się nie stało.

    0
    • Nigdy nie zrozumiem jak ludziom łatwo przychodzi dodawanie komukolwiek tych 2-3 pierścieni, samym gdybaniem.
      I to mając świeżo w pamięci Howarda, który wolał zacząć od zera w Houston niż zagrać kolejny sezon z Bryantem.
      W czasie kiedy Heat wchodzło w swój drugi sezon z big3 – wygrany z resztą.
      Kiedy, jak się okazało, ówczesny asset Clippers był zwyczajnie lepszy niż “fantasy” asset Lakersów. Bryant, Howard – czyli zdrowia nie oszukasz.

      Żaden problem, wystarczył jeden CP3 i pierścienie zakładałby kto inny…

      0
      • Akurat zdrowie Kobego było w porządku a Lakers w składzie CP3-KB-Artest-Bynum + jakiś role-player wyglądaliby przerażająco.
        Ja żałuję tylko tego, że w ogóle ktoś wpadł na pomysł takiej wymiany. Skład w LAL był ok, jakaś kosmetyczna zmiana by wystarczyła. A tak to wszystko się posypało.

        0
        • No tak i ten sam Chris Paul z lepszym niż Kobe Blakiem, jakoś nie bardzo mogą zdobyć pierścień.Ten sam Howard z lepszą wersją Kobego, jakoś też średnio może wygrać tytuł. Rozumiem, że wymiana Chrisa do Lakers, spowodowałaby, że Warriors nie mieliby Greena, Thompsona, a Curry zapomniałby jak się rzuca. Cała liga zrobiła na złośc Kobe Bryantowi i on teraz na złość rzuca 30%. Nie było by fantystycznych wtedy Miami i równie fantastycznych Spurs. No i Kevin przeniósł by się do Utah bo w głebi serca jest mormonem, a Russell do ligi chińskiej bo od zawsze fascynował go chiński mur. To wszystko sprawiłaby wymiana Chrisa do Lakers. I czemu 6-7 tytułów Kobego ? Bądźmy sprawiedliwi miałby tytuł w 2011,12,13,14,15. Ja tu naliczyłem 5 tytułóow czyli razem 10 total.

          0
  2. Gdyby ta wymiana doszła do skutku, mielibyśmy szansę na pojedynek LeBron – Kobe w Finałach, Bryant miałby szansę dołożyć kolejny pierścień. Do tej pory nie mogę tego odżałować, bo pamiętam jak się jarałem w nocy, kiedy zauważyłem to info na FB. A tak, o kant dupy potłuc całą sytuację – Gasol niby to przebolał, Lamar nigdy się już po tym nie odnalazł, kiepskie decyzje na ławce trenerskiej, Howard nie wytrzymał presji w LA i mamy to co mamy.

    0
  3. Nawet jeśli z CP3 Lakers nie zdobyliby tytułu to skład by im się pewnie tak nie rozleciał, i zawsze mogliby handlować młodym wciąż Chrisem a nie wspomnieniem o Nashu. To chyba jednak spora różnica. Łatwiej byłoby im się przebudować. Nie wiadomo co byłoby z Odomem, gwiazdą z ławki którą stracili za darmo ale proces odmłodzenia składu trwałby pewnie krócej.

    0