Marcin Gortat oddał, Pau Gasol zabrał – kończymy EuroBasket 2015

14
fot. Paweł Pietranik, newspix.pl
fot. Paweł Pietranik, newspix.pl

Ludzie nie powinni buczeć na Pau Gasola, napisałem na Twitterze po przedstawieniu piątek reprezentacji Polski i Hiszpanii.

Praktycznie wszyscy francuscy kibice, którzy teraz w liczbie blisko 27 tysięcy siedzą za moimi plecami jak mój kot razy 27 tysięcy i trochę, buczeli na Pau i może jeszcze na dwóch graczy podczas prezentacji przed meczem.

Potem już nie buczeli.

Ale najpierw nie buczeli na całą piątkę Hiszpanii. Tylko na Pau i kogoś jeszcze. Dlatego napisałem, że ludzie nie powinni buczeć na Pau Gasola. Na Hiszpanię – okej. Na Pau? Nie. Nie możesz buczeć na Pau. To dobroduszny i ciepły człowiek, który prawdopodobnie nikomu w życiu nie zrobił nic złego, a jeśli zrobił, to przeprosił.

Pau Gasol Sáez w wieku 11 lat chciał wynaleźć szczepionkę na AIDS, a kilkanaście lat później asystował przy operacjach rdzenia kręgowego. Nauczył się włoskiego, francuskiego (suckaz), grać na pianinie, a w ostatnich latach mocno współpracuje nie tylko ze szpitalem Świętej Judy w Memphis, gdzie hospitalizuje się dzieci z nowotworem, ale z wieloma innymi organizacjami, niosącymi pomoc humanitarną na świecie.

Ludzie nie powinni buczeć na Pau Gasola. To jeden z najlepszych ludzi na świecie. Śledź go na Twitterze, przejdź przez kompletnie pozbawione cynizmu czy popularnej głupkowatości tweety i po kilku tygodniach/miesiącach być może dojrzysz ciepłego, inteligentnego człowieka, przy okazji koszykarza. Jednego z najlepszych, a być może nawet najlepszego, a jeśli nie najlepszego, to najbardziej utalentowanego koszykarza Starego Kontynentu i jednego z najbardziej utalentowanych podkoszowych graczy w historii tej gry.

W tym świecie zasranego cynizmu Pau Gasol jest źródłem dobroci. Gdyby to ode mnie zależało, to wybrałbym go Prezydentem Świata. Trudno. Niech to będzie tylko Disney. Tego świata już nie ma. Ale w tamtym świecie Pau był i jest bogiem.

Dziś Pau zjadł Polskę – na moich oczach tu w Stade Pierre Mauroy. Michał Kajzerek przechylił się kilkanaście minut po meczu w moją stronę i powiedział “To było coś oglądać taki mecz Pau na żywo”:

Trafił 6 z 7 rzutów za trzy jak Sory Panowie Ale Gram Z Kontuzjowaną Łydką Więc Może Spróbujmy W Ten Sposób. 30 punktów w 31 minut i 7 zbiórek i 4 asysty.

To w tej europejskiej koszykówce okazał się być problem – tu linia jest bliżej niż w NBA i tu ten daleki enbiejowski półdystans, uprawiany przez niego jeszcze hen hen dawno temu w czasach Lakers, znajdował się za linią za trzy i był jak Marcin Gortat możesz odejść, jeśli nie chcesz podejść

Dystyngowany, spokojny, troszeczkę żyrafi, jak paw płynął sobie po tym meczu.

W tym samym czasie Gortat był do znalezienia na kartonach z mlekiem.

Na początku sierpnia leczył kontuzję lewego kolana – sam mówił o tym na Facebooku i dowiedziałem się o tym tu. Ponoć sprawy mają się już dobrze, ale to było ewidentne, że jego atletyzm został zamknięty, zaryglowany. Jeszcze w połowie tego meczu rozmawialiśmy kolejny raz na papierosie z Robertem El Gendym z TVP i mówiliśmy podobnie – gdzie jest ten gladiator, gdzie podział się ferwor w nim? Niedzielny kibic powie – serce (i może mieć rację), ja analitycznie myślę (czasem niestety) – to oomph w kroku, te możliwości atletyczne, wybijające się zwykle na tym europejskim poziomie powyżej linii, na której ludzie zbierają piłki. Ale o tym już pisałem dwa dni temu.

To nie jest proste radzić sobie ze zmniejszającą się wydajnością swojego organizmu. Jedna kontuzja potrafi zmienić całą karierę, namieszać w psychice, zakłócić drogę do ponownego odnalezienia miłości z uprawianego sportu. Trzeba też zacząć pracować ciężej. Ale to walka na poziomie mentalnym, której się trzeba poświęcić. Tymczasem dotarły do mnie skrawki historii o tym czemu po godzinach w Montpellier poświęcał się Gortat.

Andrzej Pluta pisze w swojej (bardzo dobrej) biografii (kup):

fot. Andrzej Pluta "Z dystansu"
fot. Andrzej Pluta “Z dystansu”

Przeczytaj drugi akapit raz jeszcze.

Dlatego gdy po meczu z Finlandią zobaczyłem to zdjęcie…

…pomyślałem “Fake!”.

To tylko ja. To moje odczucie. Może nie byłem w tej szatni, ale byłem w kilku.

Różni ludzie robią różne rzeczy w godzinach po pracy. Ja sam tu miałem dwa dużo gorsze dni po zbyt długich nocach i odczułem to na jakości tego co zrobiłem i opiniach o tym. W momencie, w którym wiesz, że twoją efektywność burzą, w tym wypadku problemy zdrowotne, to powinieneś skupić się jeszcze bardziej na tym i tylko wyłącznie na tym co umiesz robić w życiu najlepiej. Do your fucking job. To się nazywa zdaje się profesjonalizm.

Pan Andrzej Pluta pewnie obraziłby się, gdyby właśnie tylko takie zachowanie nazywać profesjonalizmem – nazwałby to minimum. Pomimo tylko 180 cm wzrostu i pomimo przeciętnej szybkości, pokonał wszelkie trudności z tym związane, by stać się graczem, którego potem mój ojciec wspominał przez 10 ostatnich lat “Daj mi znać, gdy będziemy mieli lepszego guarda niż Andrzej Pluta, to zacznę oglądać kadrę”.

Mój ojciec oglądał tę kadrę od pierwszego meczu:)

#jokiejoke #mamo

Bo to był bardzo dobry zespół.

Z bardzo dobrym trenerem, z two-way wingmanami w osobach coraz lepszego, coraz świeższego, nowszego w tym co robił z każdym meczem Adama Waczyńskiego (15.8 PKT, 58% FG, 46% 3PT) i porywającego, choć grającego niestety z kontuzją, Mateusza Ponitki, którego postawa na- i pozaboiskowa klasyfikuje go w roli potencjalnego idola dla młodych chłopaków.

Dziś Arvydas Sabonis siedział tu obok i patrzył jak Przemek Karnowski poleruje prawy blok Guillermo Hernangomezem, Felipe Reyesem i na koniec Pau Gasolem.

Nawet AJ Slaughter – ze wszystkich czarnoskórych naturalizowanych no-name’ów – obudził się w końcówce turnieju. Grali do swoich sił. Grali do meczu z Hiszpanią bardzo dobrze i równo w obronie. To sprawiało, że nie można było wywracać oczami i myśleć “znowu!”.

To nie była NBA. Ale NBA to czasem w dużej mierze kwestia fizycznego talentu, nie tylko serca. Fizycznego talentu i ciężkiej pracy, którą Gortat dotarł do NBA.

To był bardzo dobry team…

A może nie team.

Poprzedni artykułTo jest TEN mecz, czyli Polska gra z Hiszpanią mecz dekady
Następny artykułNBA na EuroBasket 2015: do zobaczenia za dwa lata, Cedi

14 KOMENTARZE

  1. Myślę, że ta kadra może być lepsza bez Marcina Gortata. Pomimo całego szacunku do jego osiągnięć, nie widzę co mógłby jeszcze zaoferować tej drużynie. Już na początku przygotowań kadry do Eurobasketu po obejrzeniu pierwszych dwóch bodajże sparingów wiadomo było, że nie mamy rozgrywającego a przecież tajemnicą nie jest, że Gortat bez dobrego PG nie jest w stanie pokazać swoich największych atutów.
    Oczywiście odejście Gortata nie rozwiąże problemów kadry bo rozgrywającego jak nie mieliśmy tak nie mamy a bez tego wyżej dupy nie podskoczysz. Może za to dać trenerowi więcej pola do kombinacji i gry smallballem z Ponitką i Waczyńskim jako motorami napędowymi. Jedno jest pewne – Taylor musi zostać.

    0
  2. Bardzo dobry tekst, piąteczka za niego, a nawet szósteczka :) Takie pytanie : czy na 6graczu znajdzie się artykuł analizujący grę naszej kadry na Eurobaskecie we Francji ? Chętnie bym przeczytał taki tekst, bo mam jakieś wrażenie, że coś mi umknęło gdy oglądałem mecze. Pozdrawiam :)

    0