Marc Gasol był w tym roku jednym z najlepszych zawodników dostępnych na rynku, ale ta jego ‘dostępność’ była tylko w teorii. Podobnie jak w przypadku LeBrona Jamesa. Już przed startem wolnej agentury drużyny chcące włączyć się w walkę o Hiszpana, dostały jasny sygnał, że nie ma sensu tracić czasu na próbę wyrwania go z Memphis.
Podczas gdy LaMarcus Aldridge spotykał się z kolejnymi drużynami i nie mógł się zadecydować gdzie chce grać, Marc rozmawiał o nowym kontrakcie tylko z przedstawicielami swojego zespołu. Długo negocjował, bo minął prawie tydzień zanim wczoraj zawarli porozumienie i w każdym innym przypadku to byłby świetny pretekst do spekulacji, że może coś jest nie tak, że są jakieś problemy z ustaleniem warunków umowy, że może jednak spotka się z innymi drużynami. Ale oczywiście nic takiego się nie pojawiało. Było wiadomo, że zostanie i nie było nawet plotek sugerujących, że może być inaczej. Dyskusje o możliwej przeprowadzce do Los Angeles albo Nowego Jorku zostały szybko ucięte, nie był tym zainteresowany.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Brawo Miski, a sam Marc – klasa.
Bez dramy się nie liczy, pobite gary.
Szacunek Marc!!!
I pomyśleć, że gdyby nie “jednostronny” deal z Lakers, Grizzlies nie dostaliby swojego Duncana.
Klasa :)
stawiam, że przyszły sezon to będzie jeszcze ostatni grit’n’grind w wersji hard z Barnesem. Ale potem już trzeba drastycznej zmiany i budowania wokół Conley/Gasol nowego trzonu. Bo zaraz Misie stracą prime Dr Marca..