Wielki postulat Big Karna

5
fot. Jeff Gross / Getty Images
fot. Jeff Gross / Getty Images

„Jedyna wiara jaką mam to wiara w prawdę, rozumiesz? W ludzi mimo wszystko, w ten pojebany gatunek…” – Zkibwoy na tym blendzie Qmaka opowiada o… prawdzie, a w zasadzie dobrze płynie po ten bit. W prawdzie nie ma przecież nic złego, dlatego ja wierzę w to co widzę i od jakiegoś czasu przyglądam się komentarzom na temat Wielkiego Buldoga. Przemo Karnowski w sobotnim hicie z Arizoną płynął na bicie lepiej niż Zkibwoy, kładąc podwójne punche na parkiecie w Tucson, gdzie klepki po jednej i po drugiej stronie znacznie odczuły crumping Bestii. Nie chodzi przecież o Adama Hrycaniuka, ale o klawego gościa z Tournia, który wczoraj podpisał się na telewizorach całego świata, momentami dominując mecz NCAA w NATIONAL TV – jego serce zaczyna w tej chwili bić o wiele szybciej, bo kolejny dobry, naprawdę dobry występ w karierze zapisał się w zeszytach wielu skautów z NBA.

Pamiętam jak na przełomie marca i kwietnia sam miałem przyśpieszone bicie serca, dochodzące momentami do poziomu tachykardii, kiedy Gonzaga mimo wielu przeciwności szła do przodu, najpierw pokonując Marcusa Smarta, a potem przegrywając wręcz boleśnie z Aaronem Gordonem i jego kliką. Te dwa ostatnie mecze Gonzagi kojarzyły się i będą się kojarzyć z dobrymi występami Przema Karnowskiego, który przeciwko Oklahoma State zrobił 15 punktów i 10 zbiórek, by później z Arizoną wykręcić 16/10 przy imponującej sylwetce, klacie dumnie wypiętej na blokowisku z flagą w ręku z napisem „Mam Was Gdzieś!”. Karnowski momentami z „tamtą” Arizoną wyglądał jak gracz przygotowany do gry w Stanach odkąd się urodził, a Kaleb Tarczewski stracił swoją pewność siebie i zostawił jaja w szatni.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułImpresje 775 – czyli przerwać milczenie czas…
Następny artykułFlesz: New York Knicks przegrali 15 z 17 ostatnich, Detroit Pistons 12 razy z rzędu

5 KOMENTARZE

  1. Po meczu obstawiałem, że punktem zaczepienia w wyjaśnieniu porażki Zags będą faule Sabonisa i przez to jeszcze więcej Wiltjera, ale jednak nie chwyciłeś się tego :) Ja natomiast jestem skłonny w to wierzyć i szkoda mi było Domantasa, który wyraźnie przeżywał kolejne minuty na ławce.

    Poza tym Przemooooo! Pierwszy raz oglądając go naprawdę uwierzyłem, że ten gość może trafić do najlepszej ligi świata i nie przepaść tam po chwili. Praca, praca, praca, poprawić dynamikę, bo na pewno da się z tego jeszcze coś wycisnąć i witaj Ameryko.

    Co do Stanleyka – jest lepiej, zaczyna łapać ocebe w tej lidze, ale nadal zdarza mu się siłować niepotrzebne akcje do kosza w tłum ludzie i w tym meczu również podjął kilka gorszych decyzji. Ogarnąć głowę i będzie dobrze.

    Jak myślisz, Przemek zostanie na ostatni rok?

    0