Impresje 775 – czyli przerwać milczenie czas…

33

Kiedy po fatalnym poprzednim sezonie Knicks osiągnęli dno – pojawił się Derek Fisher z saperką i zaczął kopać głębiej”

– Wikipedia, Historia Knicks – hasło „Czas Carmelo Anthony’ego – sezon 2014/2015

derek-fisher

Czuję, że nie mogę już dłużej milczeć. Że ten balon satysfakcji zaraz się we mnie rozpęknie. Albo przytrę potylicą sufit. Piszę tę impresję od stanu 2-8. I tak odkładam i odkładam. Bo może będzie jeszcze lepiej. Doszedłem do dziś. Już nie chcę zapeszać.

4-17. 18.

Serio. To się dzieje. Dwa mecze nad PHI – a ponieważ meczy z PHI się w tym sezonie nie wlicza do statystyk to jest to de facto tylko jeden mecz przewagi.

„A myśmy się spodziewali” – mówili w drodze do Emaus zawiedzeni uczniowie Jezusa…

A jak to? Ale dlaczego? Co poszło nie tak? Przecież Phil z nami. Któż przeciwko nam? On ma gotowy system odpowiedzialny za zdobycie połowy tytułów w ostatnich dwudziestu pięciu latach. Do tego jest Rybak apostoł z łodzi, który ten system opanował, przetestował i rozumie jego najbardziej zawiłe elementy i tajniki bo łowił z Mesjaszem kilkanaście lat.

What went wrong (again)?

Zabawne, jak Ci którzy jeszcze dwa miesiące temu zapowiadali ten „niesamowity” nowy jakościowo sezon na poziomie mistrzostwa Atlantic Division, Finału co najmniej konferencji zaczynają zjadać swój język i przepuszczać atak na bliżej nieokreśloną grupę winną całego nieszczęścia. Oczy się otwierają. Ludzie przestają bać się mówić. Ktoś wreszcie odstawił wspomagacze i spojrzał na świat, jakim jest a nie jaki tworzy się w oparach.

Kto winien?

Brak talentu

To tak na dzień dobry spójrzmy chłodnym okiem dziadka mroza. Kto z tego teamu rokuje na przyszłość? Kto może być lepszy? Kto jest w jakimś oczekiwanym breakout’cie? Momencie zwrotnym?

Szczerze? Na palcach jednej ręki można policzyć upside.

T. Hardaway (choć defensywnie to jest przypadek chyba nieuleczalny), może I. Shumpert… (choć ostatnie tygodnie nie podniosłyby z kolan najbardziej zagorzałych Wierzących). A dalej? C. Early – za… wcześnie żeby powiedzieć coś więcej – niż zimny kompres. To tylko drugorundowy pick. Andy Rautins też był. W pierwszej chwili ktoś myślał, że on może realnie być zmiennikiem Melo – na szczęście, ten ktoś jednak otrzeźwiał.

Po za tym? Czeluść. Mrok. Płacz i zgrzytanie zębów.

Nie. Quincy Acy to nie jest nowy S. Ibaka. To nawet nie jest jego mama. Jedyny wzrost, jakiego możemy w jego przypadku być świadkami to korespondencyjny pojedynek na brody z J. Hardenem. Prowadzi.

Powiedzmy otwarcie.

W obecnym składzie są zawodnicy, których kariery są już na ostatniej (krótkiej) prostej, których prime miał miejsce w poprzedniej dekadzie jak S. Dalambert, A. Stoudemire, J. Calderon, P. Prigioni, A. Bargnani. Albo tacy, którzy balansują między NBA a Stelmetem – C. Aldrich, C. Wear, S. Larkin, Jason Smith (on może jedyny ma aspiracje gry w Słupsku).

Status Melo w tej zbieraninie? Jest niewątpliwie gwiazdą – ale kibice NYK nie mogą oczekiwać niczego więcej ponad to, że jego wypalanie będzie trwało jeszcze dwa –trzy sezony. Oby. Widać, że rydwan czasu już powoli zaczyna się po nim przetaczać. Parafrazując. Melo jest już embrionalnie drugim STAT-em. Pięcioletnim stumilionowcem, który będzie się rozklekotywał, wymagał przeglądów, . To już nie jest nowa bryka. Ten facet ma na liczniku 12 sezonów i zaraz 30.000 minut na polu walki. Pojedzie, ale już zaczyna hamować. Ciało na zakrętach pulsuje czerwoną diodą. Melo i tak jest szczęściarzem. W zasadzie unikał przez te wszystkie lata ciężkich kontuzji. Niczego nie urwał, nie zerwał, zgruchotał. Ale jeżeli te plecy staną się takie Birdowskie to to, może być dłuuuuugie 5 lat. Jeżeli to jest do operacji to się już z tego nie dźwignie.

Jest oczywiście przypadek szczególny JR Smith. Ale to jest kazus Monaru, Tworek i Misji Specjalnej. Tak. Zobaczymy go w przyszłym roku. Chyba, że Phil opchnie go za seryjnego mordercę.

Kto jest winien temu, że ten skład tak wygląda? Wypadek, zbieg okoliczności, splot zdarzeń których istoty już się nie odtworzy. Nikt nie ma czelności powiedzieć złego słowa na Phila. Jeszcze. PS. Strasznie sparciał. Mam wrażenie, że już nie zamyka ust. I się ślini.

Brak trenera

Derek Fisher nie jest trenerem NBA. Nazwijmy rzecz po imieniu. To totumfacki Phila. Człowiek z klucza. Gdyby „Opozycja” byłaby w USA, mówiłoby się o układzie, który trzeba rozbić. Boli mnie to wypowiedziane zdanie, bo jestem wychowany w kulcie i legendzie tego człowieka. Do statusu TOP10 ludzi w mojej historii brakuje mu tylko tego, że nie jest Rodakiem.

Patrzę na niego i mam wrażenie, że jest tylko o ćwierćdolarówkę od tego, żeby zadzwonić do S. Brooksa i zapytać, czy by nie pozwolił mu zagrać nawet za dopłatą.

Nie widzę w nim takiego ognia, zapału, namiętności, który potrafił go charakteryzować na boisku.

Derek coś mówi spokojnym miarowym głosem. Tłumaczy. Nie jestem powinien, czy zawodnicy to kupują. Patrząc na to, co się dzieje na ławce – drużyna odkręca głowy, śmieje się, lekko poziewuje. Zespół w zbyt wielu spotkaniach przeszedł obok meczu. Brak zaangażowania stał się firmową linijką po każdym przegranym spotkaniu. „Nie byliśmy tu”. To obciąża trenera. Patrzycie na tego wariata Q. Snydera. Kultura strachu i przemocy. Kult wodza. To jest Pan Tygrys.

Mówi się, co prawda nadal o znakomitej atmosferze w szatni, o tym że nikt nikogo nie pokazuje palcem po porażce (przegrywamy jako drużyna – monolit), że nie ma wzajemnego obwiniania i chowania sobie mydła… ale wynik jest 4-17… Ciekawe jak długo uda się Fisherowi utrzymać ten komfort –bycia pieszczoszkiem mediów. Trenera na dorobku. Wielkim uczącym się.

I kto pierwszy podniesie głowę i wypali z dwururki. Między oczy. Sztachetą.

Nawet sędziowie patrzą na Dereka jak na niedogotowane jajko, ignorując jego prośby o time out (BKN). To jest kuriozum, że żeby wziąć czas Fisher musi wbiec na boisko (CLE). Dobrze, że nie musiał założyć spodenek. I do tego ile spotkań przegranych w końcówkach. A przecież tyle ich wygrał…

Nawet Phil lekko się mam wrażenie od niego dystansuje. Nie jestem pewien czy jest gotowy wyparować na twarz niepowodzenia Fishera. Derek jest sam. Ze swoim NAJGORSZYM W HISTORII STARTEM ORGANIZACJI. W swoim przegrywaniu. Odpowiedzialności. I powtarzaniu w kółko tego samego. Podziwiam jego stoicyzm, którego nie powstydziłby się sam wielki Walery Łobanowski. Okadził się tą nauką Zen. Może jakieś emocje Fish? Krzyk, wymachiwanie rękami? Nie bądź jak J. Vaughn. Świat jest dla Was za mały.

Kazus Fishera potwierdza prawdę, że nie każdy zawodnik może być szkoleniowcem. To wygląda na ten przypadek. Woda jest po prostu za wysoka. A woderki zbyt krótkie.

Hej. On ma kontrakt na 5 lat!

Kontuzje

Tak to jest zawsze najlepsze usprawiedliwienie. Ono właściwie zamyka usta wszystkim pyszczącym. Brak racjonalnej odpowiedzi na taki argument. Wina Tuska. To prawda. Rozmawiam rano z takim jednym i on wydaje się być piewcą niejakiego calderonizmu oświeconego – „wróci Jose – będzie dobrze, zobaczysz (się nie znasz)”. Przemawia za tym wiara, że Jose wyszedł z łona trzymając w ręku ekierkę i jest stworzony do bycia wymarzonym guardem Phila Jacksona. Serio? 33 latek? Może z pięć lat temu. Ale opieranie wyniku na graczu, który był historycznie – najwyżej solidny – jest jakimś pobożnym zaklinaniem rzeczywistości. Najlepszym dowodem na to, że J. Calderon nie działa, jest to, że zamknął I. Shumperta, który od jego powrotu na boisko literalnie zszedł do jakiejś krypty.

Od calderonistów jest jeszcze gorsza grupa – mająca wszelkie cechy sekty. Bargnianisci. Ale to jest przypadek wymagający leczenia psychiatrycznego. Jeżeli ktoś wierzy, że Andre’a jeszcze poleci to sugeruję wziąć czopek z relanium.

Trójkąty są za trudne

Starzy sterani grą zawodnicy nie są w stanie pojąć systemu, którego nikt w istocie nie rozumie. Uczyć się czegoś w sytuacji, gdy 75% drużyny w przyszłym sezonie będzie grało gdzie indziej chyba nie jest jakąkolwiek motywacją (bo oni nie zostają prawda?) Nawet T. Hardaway – mimo, że najbardziej przyszłościowy ma motywację zerową zwłaszcza, że w zasadzie siedzi w kozie i Trener ograniczył jego czas do niezbędnego minimum ocierającego się o błąd statystyczny (JR Smith ma po prostu dłuższe ręce). To jest zawsze fundamentalne pytanie. Czy buduje się system pod graczy (wysysam to co najlepsze), czy gracze mają się ugiąć do systemu (jak nie potrafią to ich wina). O ile w obronie to musi być zawsze ta druga opcja, o tyle w ataku – nie jestem przekonany. Może trzeba to wreszcie powiedzieć. Trójkąty to nie cud. To system. Skoro nie umiemy go wprowadzić, odrzućmy go. To jest droga donikąd. Najlepszym dowodem na to, że to jest fizyka kwantowa dla przedszkolaków jest wypowiedź JR Smitha, który z rozbrajającą szczerością powiedział – Trójkąty? Nie wiem, kiedy rzucać, kiedy podać, a kiedy wciągnąć.

Brak gry w obronie

NYK oddali T. Chandlera – jedynego człowieka, który rozumiał, czym jest gra w defensywie. W zamian za to przyszedł sterany życiem S. Dalembert i wagon ludzi, którzy o tym zdarzeniu nie słyszeli nawet na telegazecie. Tak tonie jest żart – najlepszym obrońcą NYK jest… C. Aldrich – 103 pkt na 100 posiadań. Nawet jak się w powszechnej opinii wydaje jeden z najlepszych obrońców obwodowych NBA – I. Shumpert wykręca 109… Wynik ocierający się o kabaret TEY. Obrona “trójek” jest… 30 w lidze… Najgorsze jest to, że znikąd nie ma ratunku i szans na poprawę. Derek nie potrafi nic z tego wycisnąć. Bo się nie da. I zakładając, że ma szczere chęci i nie jest sabotażystą działającym na zlecenie i pod dyktando J. Buss, to z tej próżni nikt by nie nalał. Nawet S. Kerr, Maciek. Melo nie nauczy Amare gry w obronie, tak jak Amare nie nauczy Bargnaniego. To jak głuchy telefon. Error fatal i do tego critical.

Brak drugiej opcji w ataku

Jak nie Melo to kto? STAT? Ok. 12,8 pkt na mecz. Breaking. Znowu prosto w twarz. Nie ma drugiego strzelca, który mógłby pociągnąć coś sam, wspólnie, obok. Piłka do Melo i mamy wywalone. Atak staje. Grupa ma wolne. Wczasy. To jest niestety problem związany z posiadaniem gwiazdy. Jej  obecność rozgrzesza działanie innych.To najbardziej widać w końcówkach w których Melo oddycha już rękawami i fizycznie nie daje rady unieść piłki nad głowę.

Czy w trakcie sezonu można pozyskać Robina? Jakieś wsparcie? A co ma się do zaoferowania? Schodzące kontrakty Amare i Bargnaniego mogą być jakąś zanętą + ktoś z dwójki Shumpert, Hardaway na osłodę. Tyle, że z założenia weźmie się wtedy, duży ważący sporo kontrakt i zawodnika który albo musi zawodzić, albo nie być szczęśliwy, albo maltretować swojego kota (nikt nie odda Duranta za Stoudemire’a – na to bym nie liczył). K. Bryant za Amare? Nie wierzę, że to powiedziałem.

Pozytywy (jakieś są)

Tego sezonu już nie ma. Bo nigdy go nie było. Urodził się w głowach tych, którzy oglądają za dużo Familiady. Można się łudzić jak Amare, że – „Atlantic Division jest do zdobycia”. Brzmi to jak głos człowieka, który przegrał walkę ze Słońcem pustyni (wie co mówi był w Arizonie). Ale STAT byłby przecież finalistą „Voice of Poland”. Nawet śpiewając wspak.

Pojawiły się głosy, że NYK w istocie realizują sekretny plan tankowania i celem jest wysoki numer w drafcie. (TAK NYK GO MAJĄ, NIE ODDALI! Ciekawe, czy Melo wiedział o tej fantastycznej strategii podpisując pięciolatkę?). Mam wrażenie, że ta teoria to już ostatni krzyk łabędzia Wierzących. Po tym jest już tylko Krakowskie Przedmieście. Zresztą gdyby ludzie od propagandy NYK działali w czasie II Wojny Światowej to Hitler by się nie dowiedział, że popełnił samobójstwo. Realnie więc będzie można budować tezę, że to dobrze, że NYK choć przegrali, to jednak wygrali bo dzięki temu udało się wybrać X lub Y (OCZYWIŚCIE przyszłego Hall of Famera). Pytanie ile lat będzie trwało szlifowanie diamentu? Darko potrzebuje jeszcze z dekady.

Drugi pozytyw to, że NYK będą mieli na pewno w offseason górę pieniędzy na zakontraktowanie… no właśnie kogo… M. Gasola i R. Rondo? Razem z Melo? Brzmi jak Big Three. Albo Sree. Snuć można androny i śnić fantasmagorię. W którymś miejscu trzeba się jednak będzie obudzić i przeprosić z C. Boozerem.

Trzecia dobra wiadomość to, że salary cap będzie szło w górę, więc można nie oszczędzać – pieniądze na uzupełnienia w przyszłości się znajdą. Jakieś. Na kogoś. Coś. Nic nie wiadomo, więc można zamknąć oczy. W NYK tak się robi od zawsze. I to… nie działa…

Po czwarte J. Dolan jest ciągle z nami.

Aaaa. I czekamy na to kiedy Phil się na to wszystko obrazi. Albo zamelduje Jeanie wykonanie zadania.

W każdym razie czas rozmieniania się na drobne trwa.

Poprzedni artykułFlesz: Draymond Green i 12 kolejnych zwycięstw Warriors. Druga wygrana Sixers
Następny artykułWielki postulat Big Karna

33 KOMENTARZE

  1. ech za paywallem widać też ludzie marudzą. Wyszły te impresje, gdy były regularnie bywało na siłę i słabiej. Też sądziłem że formuła ku końcowi a tu widać że ten tekst napisany z krwawiącym ironią sercem ;)

    Palma jest ok, gdyby była tylko o koszykówce formuła by się szybciej wyczerpała, a tak znyk może imponować erudycją i znajdowaniem dalekich analogii i skojarzeń. Do tego one są z reguły celne, nie oczywiste i zwykle niebanalne, bardzo mi się to podoba. Thinking out of the box i nienachalne poczucie humoru.

    Maciek mógłby dać sobie spokój z kilkoma rzeczami w trakcie podcastów, no chyba że się tak stresuje w trakcie nagrań że musi się brzydko zachowywać :P

    0
  2. Ludzie Palma jest właśnie taka – bo taka jest!
    Z jajem, z boku z kurwa, z fają w pysku, z klaksonem w tle, z przerwą na telefon i na wypuszczenie sierściucha na klatkę:-)
    audiobooki Pana Tadeusza do posłuchana na innym portalu.:-P

    0