Nowojorskie impresje 734… czyli – ręka, która leczy…

10

Indianie przetoczyli się przez wioskę białych osadników. Kurz już opada. Najbliżsi opatrują rannych (STAT, Martin – syndrom lewej kostki, Junior naciągnięty nadgarstek – ten sam co w lecie). Znowu trzeba będzie odtruć studnie, odbudować telegraf i zagonić zagubione bydło.

Ja wiem próbuje się tworzyć taką narrację, że oto NYK mają swoje zamienniki w konfrontacji z IND i właściwie na każdej pozycji jest odpowiedź. A PO będą ostatecznym testem. Figura za figurę.

Oni mają P. George’a – my wychodzimy C. Anthonym.

Oni próbują zajść nas z flanki R. Hibbertem – my mamy odpowiedź w postaci gorącej maźnicy  T. Chandlera.

Frontalnie atakują nas L .Stephensonem – zapora wodna w postaci I. Shumperta.

Partyzant L. Scola – czeka snajper A. Stoudemire.

Z ławki rakieta D. Granger – jest pancerfaust JR Smith.

G. Hill otłuszczony R. Feltonem.

(ok A. Barganani nie jest odpowiednikiem D. Westa).

I mają KlossaC. Copelanda…

Na papierze to się jeszcze da napisać. Papier jest cierpliwy.

Ale poważnie? Ktoś to jeszcze kupuje? Ktoś jeszcze potrafi powiedzieć „równa się”?

Wczorajszy mecz pokazał, że nie da się postawić takiej matematycznej zależności w rzeczywistości. IND są jedną z trzech najlepszych drużyn tej ligi. NYK są raczej bliżej strefy spadkowej. To jest inny wymiar. To są różne kosmosy. Bez międzygalaktycznej przesiadki.

Czasem się zastanawiam, co by było gdyby Pan Walsh miał przyzwolenie na robienie „po swojemu” i oprócz fazy odgruzowywania pozwolono mu także budować? (dla mnie koniec jego realnego wpływu na organizację nastąpił w chwili transferu Melo – i to nie jest coś co go osobiście obciąża). Czy NYK byliby tu gdzie IND? Czy Melo byłyby z nami wraz z innymi precjozami – D. Gallinarim i C. Wilsonem?

Pan Walsh nie jest postacią kryształową. Nieomylną w swojej boskości. Ma swoje grzeszki. Ponosi odpowiedzialność karną za oddanie pierwszorundowego draft picku za Tracy McGray’ego (to był Royce White więc może ta decyzja go broni), Amare, Wałęsa i sto milionów (ale alternatywą był C. Boozer), fatalna prezentacja dla LeBrona w 2010 (nie żeby to coś mogło zmienić), draft pick J. Hilla. (o A. Rautinsie nie wspomnę przez grzeczność – w niektórych stanach jest za to kara śmierci).

Nie deprecjonuję pracy G. Grunwald (T. Chandler), ale szansa na zbudowanie czegoś trwałego (legacy) została zaprzepaszczona. Czy to nie przypomina 1973?

Pan Mills, który przypomina kota Bonifacego na razie podkręca wąsy na zapiecku. A ma naprawdę ważną rozmowę do odbycia.

Musi popatrzeć głęboko w oczy C. Anthony’emu. Zderzyć się z pustką i zadać mu jedno fundamentalne dla całej organizacji pytanie – czy mimo opt outu nadal płyniesz z nami? Czy już myślisz o tym, żeby się zaciągnąć na inny statek?

Są dwie odpowiedzi. I dwa scenariusze. Melo przywiera ustami do plakietki NYK i mówi – do śmierci bronić barw będę. Wtedy deal jest prosty. Moczymy się na 130m USD. Mamy gwiazdę własnego ego. Anthony nie weźmie mniej. To był by dyshonor. Potwarz. Kobe by mu tego nigdy nie wybaczył.

Drugi scenariusz jest bardziej enigmatyczny. Melo zaczyna udawać, że nie rozumie o czym mowa, szurać nogą i międlić czapkę. Wicie, rozumicie. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie.

Wtedy trzeba zacząć się rozglądać za transferem. I to w miarę prędko. Został miesiąc…

Tyle, że może się okazać, że Melo jest… nietransferowalny… Kto weźmie z całą odpowiedzialnością finansowy balast 25m za zawodnika w wieku 35 lat… To jest kotwica. To jest Titanic. To jest Joe Johnson (bez Kate Winslet) Są szaleńcy (kto, kto, kto?) – ale hello – Lehman Brothers upadli.

Hej. Nie martwcie się. J. Tyler był hot. Ponieważ Amare i Martin chwilowo leżą – B. Griffin nie spodziewa się tego co zgotuje mu dziś Wielki J. Watch it!

R. Hibbert znowu wyciągnął do Melo czarną, karzącą rękę sprawiedliwości…

IMG_00000563

Poprzedni artykuł3-na-3: wymiana Heat, Celtics i Warriors
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (odc 13): czy Lance Stephenson jest All-Starem?

10 KOMENTARZE